Dobra gra aktorska, wspaniała muzyka ( dzięki Z. Preisnerowi ,ale także dzięki Stinie Nordenstam) a przede wszystkim frapujący scenariusz. I oczywiście zachwyt nad jednym z najprzystojniejszych aktorów ( wg mego uznania) Stellana S.
Bardzo dobry film. Scenariusz, muzyka (!), aktorstwo - wszystko na wielki plus. Do tego wyjątkowo stworzony klimat przez który nie mogłam się oderwać od filmu, mimo iż to nie mój gatunek. A Lena Headey -mistrzostwo.
To chyba jakiś żart... Lena Headey nie jest aktorką tylko tanią amatorką bez krztyny talentu. Ta plastikowa lalka nie powinna pojawić się nawet na castingu do filmu niebywale wysokich lotów jakim jest "Aberdeen". Jednak zuchwalstwo pysznych dyletantów, do których należy między innymi Headey robi swoje... Ona nadaje się wyłącznie do reklam kosmetyków lub reality show typu Warsaw Shore ze swoim sztucznie odchudzonym ciałem i ustami pełnymi botoksu. Dno a nie aktorka... Na szczęście wybitna rola Skarsgarda, wspaniały scenariusz i ogólny zamysł filmu przytłumiły amatorszczyznę Headey.
Film jest dosyć stary, jeśli popatrzymy pod względem, że był kręcony 17 lat temu. Oceniam więc Lene na podstawie tej roli, a nie na podstawie jej całej, późniejszej 17-letniej kariery aż do dzisiaj i tego w jakich filmach i jak od 'Aberdeen' zagrała. Wszak nie o innych produkcjach rozmawiamy, a łatwo jest oceniać z obecnej perspektywy. Znalazłabym mnóstwo innych osób, które na pewno nie poradziłyby sobie z taką rolą, więc powtórzę, że naprawdę jej gra mi się w tym filmie podobała :)
Nie mam na myśli późniejszych filmów, w których grała Lena. Pisałam wyłącznie o filmie Aberdeen. Z mojego punktu widzenia jej gra aktorska polegała wyłącznie na marszczeniu brwi i wydymaniu powiększonych warg. Reżyser najwyraźniej postawił na jej komercyjną i wulgarną urodę (co totalnie się gryzie z tak ambitnym i niszowym filmem).
A mnie właśnie scenariusz rozczarował. Najsłabszy punkt tego filmu, który mógł być arcydziełem.