Jestem zachwycony Ad Astra (klimatem jaki tworzy setting, ZDJĘCIA, muzyka, gra aktorska Brada Pitta), ale jako hardkorowy fan kosmicznych filmów S-F muszę zaznaczyć też to co nie pozwala mi wystawić Ad Astra więcej niż 8/10 (ale z serduszkiem!). Drobne głupotki można zamieść pod dywan, ale nie zdzierżę końcówki. Gdzieś z tyłu głowy obawiałem się, że pójdą taką ścieżką i dadzą nam wygładzony morał i jakby nie patrzeć happy end. Miałem jednak nadzieję że reżyser zakończy to odważniej. Ja widziałbym np. finał w którym ojciec i syn (oboje nie mogący się odnaleźć na Ziemi) opuścili Układ Słoneczny, lecąc w nieznane na pewną śmierć. Pojednanie w pasji. A tak - meh. Cheeseburger na koniec i napisy końcowe.
No właśnie nie było happy endu. Wiele osób to zauważyło- tak naprawdę to chyba Brad nie wrócił na Ziemię. Ostatnie słowa to przekaz do wysłania (na samym końcu mówi "Wyślij"). Czyli został w okolicach Neptuna, a rzekomy powrót to jego wyobrażenia.
Jeśli byłoby tak jak mówisz to moje zdanie o zakończeniu zostałoby podreperowane. :) Nie zagłębiałem się jeszcze w interpretacje zakończenia.
Też myślałem, że on z ojcem odleci w kosmiczną dal. Film pełen absurdów, ale ciekawe było spotkanie z ojcem, który znalazł mnóstwo pięknych, lecz niezamieszkanych planet.
Co do zakończenia, to w końcówce filmu nie oglądamy zakończenia tej historii. Oglądamy je w pierwszej scenie, w której Brad dryfuje w próżni kosmicznej, w białym kombinezonie, w którym przyleciał na Neptuna.
W kocówce filmu widzimy natomiast Brada Pita siedzącego w pomarańczowym kombinezonie (w jakim pracował na czubku tej, sięgającej aż w kosmos, anteny naziemnej, z której w tymże pomarańczowym skafandrze spadł). Mówi on w tym ujęciu o miłości, o bliskich... i mówi "wyślij"
Natomiast w drugim ujęciu na samym początku filmu (po tym, jak w pierwszym ujęciu widzimy go dryfującego w białym skafandrze), Brad tez siedzi w tym pomarańczowym skafandrze - scena niemal identyczna jak ta w końcówce. Tylko tu Brad mówi co innego; mówi o pragmatyzmie, o gotowości poświęcenia się dla misji... i mówi "wyślij".
Film jest mocno zamieszany, ale można uznać, ze pierwsze ujęcie filmu (dryfowanie w przestrzeni kosmicznej, w białym skafandrze) tak naprawdę ujawnia nam, jak faktycznie skończył nasz bohater.
Mnie się wydaje, że on na żadna misje na Neptuna w ogóle nie wyleciał.