według mnie - nie szanującego się kinomana to aktorzy chyba byli wykończeni przy produkcji tego filmu, bez życia, nie polecam
obawiam się że nie zrozumiałaś filmu, a zarzut o tym, że aktorzy są bez życia jest całkowicie chybiony, zresztą co to za argument? To byli ludzie którzy przebyli setki a czasami i tysiące kilometrów w tropikalnym klimacie na obcej ziemi, stale narażeni na kontakt z tubylcami, wiec ich całkowite zmęczenie i przytłoczenie bezlitosną przyrodą jest jak najbardziej zrozumiałe. Polecam recenzję na moim blogu, może ona rozjaśni Ci to, czego nie potrafiłaś dostrzec w filmie: http://igorks.blogspot.com/2010/04/aguirre-gniew-bozy.html
nie twierdzę, że zrozumiałam film, ale jako zwykły widz jakoś za chorobę nie dotrwałam przy seansie, mogę uchodzić za trepa z tego powodu, to nie pierwszy raz : ), przeżyję, a co do ich zmęczenia, gdyby tak mieli grać wszyscy, to nie przyciągnęło by to zwykłych widzów jak ja, nie mówię, że musi być strzelanina, mordowanie itp, ale jakiś rozmyty klimat był jak dla mnie, wyglądało jakby aktorzy grali z przymusu...
Jesteś trepem! Nie zrozumiałaś. Oni mieli grać "z przymusu". Jeśli chcesz oglądać rześkich chłopaków, to raczej powinnaś oglądać holiłudzkie produkcje, tam, to nawet w kamieniołomach koleś po całym dniu jeszcze potrafi tańczyć i śpiewać.
Ostatnio usłyszałam o tym filmie po raz pierwszy od człowieka "z branży"... Podczas kręcenia filmu Herzog i Kinsky nie tylko bez przerwy się kłócili, ale o mało sie nie pozabijali - i to bez przesady, obaj byli pod ciągłą ochroną. I w tym filmie to widać! Widać jak strasznie byli wymęczeni tą "współpracą" no i jak już napisał igorlakomy, samym otoczeniem.
Herzog jest wizjonerem i mistykiem i strasznym masochistą! I nie robi filmów o przypadkowych ludziach.
Aktorzy byli wykończeni. Polecam autobiografię Kinskiego "Ja chcę miłości". Tam bardzo ładnie opisane zostały szczegóły kręcenia tego filmu oraz nieciekawa kondycja aktorów. Tak jakby efekt zamierzony, bo trudno podróżować tratwą w dżungli i być wypoczętym i pełnym życia!
Ja też nie polecam. Cały czas czekałem aż wreszcie rozpocznie się jakaś akcja filmu, że to tylku przydługi wstęp, zarys fabuły... a okazało się że to nie wstęp, tylko cały film. Swoją drogą - chyba tytuł powinien być zapisany "gniew Boży".
Bardzo dobry film, klimatyczny, Herzog potrafil przeniesc na mnie pieklo tej dzungli, osamotnienie europejczykow biegnacych za legendarna kraina El Dorado do ktorej nie zlizyli sie ani na metr chociaz podrozowali wiele tygodni.
Plus swietny Kinski jako tytulowy bohater, jako czlowiek musial byc piekielnie trudny - mozna znales na yt sceny z krecenia filmow i jego napady agresji - jako aktor genialny.
Kiński - naprawdę uwierzyłeś, że on wyglądał jak hiszpański konkwistador? Przypominał południowca choć w niewielkiej części?
Co najwyżej mógł odegrać rolę umęczonego kierowcy ciężarówki na budowie we wschodnim NRD :)
Ten film jest oczywistą, słabą, niemiecką tragedią, jednakże nie każdy ma czelność i odwagę, wyrazić o nim swoje prawdziwe zdanie, bez narażenia się na "hejty" serwowane od "zachwyconych" :)