"Fitzcarraldo" jest nakręcony w podobnym tonie, ale jednak jest to po części film optymistyczny. A
"Aguirre..." to już sama klęska, ciemność i rozpacz. Oczywiście wiadomo pod jakim względem. Jak
to zwykle u Herzoga kino bardzo trudne w odbiorze ale niezwykle prawdziwe i inteligentne i
frapujące. 9/10.