Drewniana gra aktorów, niemiłosierne dłużyzny i fatalna muzyka. Do tego należy dodać NIEUDOLNĄ realizację całości. Taką kaszankę może tłumaczyć niestety niemiecki reżyser oraz niemiecka produkcja - omijać szerokim łukiem.
w polemike z idiota nie ma sensu sie wdawac, moja rada dla ciebie: udzielaj sie jak najmniej na tym forum
Jak zwykle…
Przede wszystkim dziękuję za ocenę mojej osoby a nie filmu.
Jako, że rutynowo zwykłem uprawiać rasową donkiszoterię powtórzę to i tym razem.
To jest forum, na którym dyskutuje się i ocenia FILMY a nie FORUMOWICZÓW. Tym samym idąc na łatwiznę pozwolę sobie wkleić swój stary tekst.
Dziwi mnie, że czynisz próbę oceny kogokolwiek na podstawie odmiennego zdania o filmie. Jeśli jednak maiłbym być sarkastyczny, to zaryzykowałbym twierdzenie, że szykuje się przełom w naukach społecznych z powodu nowej metodologii i narzędzi badawczych (film i jego ocena), którymi mężnie i walecznie wywijasz.
Wiedz ku swemu zawstydzeniu, że każdy przejaw jakiejkolwiek ze sztuk (a za sztukę uważam również obrazy ruchome), można a raczej powinno się kontemplować w subiektywny sposób. Wszelka unifikacja odczuć, interpretacji, refleksji a także emocji płynących z poznania i kosztowania sztuki byłaby… N U D N A.
Jeśli nie potrafisz się zachować, lub jeśli jest Ci obcy normalny dyskurs (nie wiem gdzie Cię trzymano lub hodowano) to jest to tylko Twój problem i świadczy o Tobie.
Tym samym Twoje obraźliwe wierzgnięcia oraz udzielanie porad (czyżby reinkarnacja Wujka Dobra Rada?) nie robią na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Wręcz przeciwnie - nudzą mnie...
Hehehe i jeszcze używanie dużych liter w zaimkach dzierżawczych. Po cholerę to? Tak bardzo mocno chcesz podkreślić żeś kulturalny? Nie, no kurde, co za człowiek. W tym kraju wszystko to takie bez humoru, sztywne to jak już nie napiszę co. I wykształcone do tego... , że sztukę w sposób subiektywny się kontempluje haha, co za plebejostwo (czy jakoś tak).
O please...
Pierwszy raz widzę aby ktoś robił z tego przywarę... Jeśli ten prosty zabieg jest niezrozumiały to spieszę wyjaśnić, że nie jest on podkreślaniem ani ukazywaniem NICZEGO INNEGO poza oddaniem szacunku adwersarzowi. Proponuję powtórzyć jakąś klasę i może wtedy się to wyprostuje.
Jednocześnie rozumiem, że dyskusja o filmie kogoś najwidoczniej przerosła i wydał swoją cenną moralizatorską ocenę na temat drugiej osoby.
Jeśli już tak, to przecież dzisiaj niedziela. Proponuję zatem realizować swój "moralizm" w kościele...
"Drewniana gra aktorów"
Hahaha, uśmiałem się. Jeżeli Klaus Kinski jest drewniakiem, to Grzegorz Lato jest wybitnym retorem i poliglotą.
Również mnie bawi, że żyjesz w iluzji absolutnej doskonałości tego aktora...
Ponadto, jeśli ten słaby niemiecki reżyser próbuje komuś wcisnąć, że Kinski (przy swojej nad wyraz charakterystycznej "stylizacji") jest rzekomym hiszpańskim konkwistadorem to chylę czoła przed tymi, którzy to kupili...
Analiza gry aktorskiej w tym przypadku jest kompletnie bez sensu. Po pierwsze konstrukcja filmu miała na celu wywołać atmosferę fantasmagorii, nocnej mary, maligny. Herzog niemal zawsze wprowadza w trans swoich aktorów ( zobacz Nosferatu, lub Szklane serce) Kinski, który właściwie nie trzymał się scenariusza po prostu odgrywał pogłębiający się obłęd, chorobliwą idee niemożliwą do spełnienia. Tu właściwie nie można nawet mówić o metodzie aktorskiej, to się działo niemal naprawdę ! Zresztą jeśli nie jesteś w stanie docenić Klausa, to wydaje mi się, że Ty lubisz po prostu konwencjonalny sposób gry aktorskiej, nie twierdzę że gorszy ( domyślam się, że lubisz De Niro, Hanksa, albo Pacino). Tam łatwiej się zachwycać przyznaje. Jednak dla uważnego widza, każdy grymas twarzy, dzikość spojrzenia, jest prawdziwą ucztą. Ja jestem bezkrytycznym fanem Klausa Kinskiego, nawet jeśli swoją grą czasem irytował, lub się powtarzał. To właściwie jedyny aktor, którego nie da się wsadzić w żadne ramy.
Jak dla mnie arcydzieło, genialna gra aktorów, którzy zostali mistrzowsko dobrani do ról. Jest to dzieło skończone, wszystko w tym filmie jest absolutnie perfekcyjne. Jeden kilku najlepszych filmów, jakie dotąd widziałem; może i najlepszy. Obejrzałem go do tej pory ze 20 razy.
kolega podsumowal to co wiekszosc koneserow dobrego kina dobrze wie, a dyskusja z rob royem nie ma zadnego sensu ;(
Najciekawsze polemiki mają miejsce wtedy, gdy ogląd na dany aspekt sztuki (a za sztukę uznaję również obrazy ruchome), jest różny.
Unifikacja wszelkiego rodzaju emocji oraz doznań, które stanowią swoistą kwintesencję kosztowania danego dzieła byłaby… NUDNA.
Zatem, zastanawiający jest fakt określania przez Ciebie mianem niepochlebnym kogokolwiek, TYKO i WYŁĄCZNIE dlatego iż odważył się wygłosić odmienną opinię.
Subiektywna ocena filmu jest jak najbardziej pożądana i właściwa.
Tym samym kpię sobie z nudnego dzieła niemca, stawiając ową osobliwość na równi z niezłej jakości medykamentem na bezsenność…
Jak dla mnie film był totalnym nieporozumieniem. Nie wiedziałem, że zdobyłem "arcydzieło", że mam do procesu oglądania podchodzić z jakimś szczególnym pietyzmem, więc przytłoczył on mnie totalnym bezsensem, koszmarną grą wszystkich aktorów, brakiem jakiejkolwiek logiki w poszczególnych ujęciach i czynnościach... Zero zamysłu, poszczególne sceny można śmiało zamienić miejscami lub w ogóle zrezygnować... Bezsensowna muzyczka z tym głupim fletem wzbudza niesmak. Bezsensowne szczegóły, które niczemu nie służą, niczego nie wyjaśniają, nie układają się w logiczną całość. Po co ten statek na drzewie? Po co czyjś but w wiosce? Po co był cały ten koń? Po co te lektyki wraz z zawartością, czyli z "damami"? Jedna sobie wzięła i odeszła - czy miało to kogoś wzruszyć?
Czym jest to lepsze od jakiegoś "Cannibal Holocaust"?
Żałowałem, że krokodyle ich wszystkich nie pożarły.
Przyłączam się do niepochlebnej krytyki tego obrazu. Lubię Herzoga, ale w tym wypadku mnie nie pochłonął. Rześko i przytomnie zachowujący się aktorzy, teoretycznie wygłodniali i z gorączką, nie przekonują mnie. Raczej wyglądali na znudzonych i mających gdzieś. Nie czuć było żadnych relacji między nimi, ani wrogich, ani przyjacielskich, na przestraszonych i sfrustrowanych też nie wyglądali. Jeśli ktoś dostrzegł przemianę w ludzkiej naturze podyktowaną nieprzychylnymi warunkami to winszuję wybujałej empatii. Można podejść do filmu z pochyloną głową i zachwalać go na każdym kroku a każdego komu się nie podobał zbesztać. Jednak swoje wiem i swoje widziałem, gust jakiś posiadam, intelekt bez wątpienia i wiem, że mogę śmiało ocenić film nie bojąc się, że nie zrozumiałem i nie dorosłem do niego. Nie jestem ignorantem, ale nie jestem też naiwny emocjonalnie by piać z zachwytu bo wypada, lub ktoś uważa ten film za dzieło. Bzdura i łeż to! Gdyby był niemy może i miałby więcej walorów.
W zupełności się zgadzam w kwestii oceny filmu w Twojej interpretacji.
Napisałeś, że:
(…) „Rześko i przytomnie zachowujący się aktorzy, teoretycznie wygłodniali i z gorączką, nie przekonują mnie. Raczej wyglądali na znudzonych i mających gdzieś. Nie czuć było żadnych relacji między nimi, ani wrogich, ani przyjacielskich, na przestraszonych i sfrustrowanych też nie wyglądali” (…).
Też tak to odbieram. Ten film NIE JEST „wiarygodny”.
Daje się odczuć dość wymierny brak realizmu – zwłaszcza (tak jak zauważyłeś) w zobrazowanych relacjach między bohaterami.
Ale to nie jedyna rzecz, która wymusza taką ocenę. Dobrym przykładem niech będzie choćby pierwszy z brzegu, czyli – wybitnie nieudolna „charakteryzacja” Kinski’ego, który to miałby się jawić jako hiszpański konkwistador – w zamierzeniu niemieckiego reżysera.
Dalej piszesz, że:
(…) „Można podejść do filmu z pochyloną głową i zachwalać go na każdym kroku a każdego komu się nie podobał zbesztać. Jednak swoje wiem i swoje widziałem, gust jakiś posiadam, intelekt bez wątpienia i wiem, że mogę śmiało ocenić film nie bojąc się, że nie zrozumiałem i nie dorosłem do niego. Nie jestem ignorantem, ale nie jestem też naiwny emocjonalnie by piać z zachwytu bo wypada, lub ktoś uważa ten film za dzieło” (…).
Ponownie się zgadzam.
Bezkrytyczne przyjmowanie danej rzeczy tak jak ją widzą inni, jest typowym przypadkiem konformizmu (a dodatkowo w mojej ocenie jest również brakiem odwagi).
Wielokrotnie zdarzało mi się spotkać opinie w których adwersarz próbował argumentować swój rzekomy zachwyt nad daną rzeczą (np. filmem) faktem, iż dana rzecz, jest postrzegana przez daną grupę za wartą uznania – i to jest żałosne.
Ale może to i dobrze, że prawdziwy indywidualizm oraz krnąbrność nie istnieje w indoktrynowanej masie, a jest tym samym zarezerwowany jedynie dla nielicznych jednostek…
aktorzy najedli sie wurstu i pragneli piwka. nudna ta puszcza dla nich. nie to co bawaria.....
Widziałem twoje* opinie i twoje filmy w ulubionych, jak również po powyższej wypowiedzi to ciebie można skwitować jako buraka. Ot co! Od Rob Rock stoisz niżej w kwestii obeznania, intelektu i kultury przede wszystkim. Nie umiesz się wypowiedzieć z sensem to milcz i wyglądaj głupio i nie rozwiewaj wątpliwości odzywając się. Internet nie daje ci prawa pluć chamstwem w innych tylko dlatego, że jesteś anonimowy. Jesteś typowym, sfrustrowanym, zakompleksionym, ograniczonym i nie wychowanym człowieczkiem. Pomyśl zanim coś powiesz, nie powinno zbyt boleć.
*z małej litery ze względu na brak szacunku do twojej osoby za chamską wypowiedź a chamów nienawidzę jak pleśni
Nie wiem gdzie doszukałeś się „naukowych terminów” w tych kilku prostych zdaniach na temat wyrażenia zwykłej oceny, zwykłego filmu.
Jeśli w jakimkolwiek stopniu, te kilka prostych, PISANYCH zdań, tak bardzo Cię pobudziło, a ponadto było dla Ciebie tak sugestywne, że wpłynęło na Twój zmysł powonienia i jednocześnie słuchu, to albo masz ponadprzeciętną wyobraźnię, albo mnie przeceniasz…
Naliczyłem również 12 wykrzykników.
Być może, miały w ich miejsce być wstawione jakieś inne "prawie zdania" lub bluzgi, ale najwidoczniej Ci nie wyszło i chyba poszedłeś na łatwiznę – nieprawdaż?
liczenie wykrzykników musi być fascynującym zajęciem. No to uwaga........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!! ufff juz mi lżej. ILE JEST?
Fakt, prosty człowiek jesteś, to taki wniosek z tego jak piszesz. Już nie jest ważne o czym, ale właśnie jak.
nie masz za co przepraszać, nie gniewam się. to tylko obrazki.RUCHO-ME. Dla tych co spikają:
Before Aguirre, der Zorn Gottes, Kinski was a fine actor who made a career out of starring in third-rate films, while Herzog was a skillful filmmaker whose works often lacked the clear focal points they needed. But with Aguirre, der Zorn Gottes, Kinski finally had a role worthy of his gifts as the gloriously mad conquistador Aguirre, and Herzog had a leading man whose bizarre but inarguably potent charisma made him impossible to ignore; tgoether, they brought a bizarre, surreal story to vivid and sweaty life.While Kinski and Herzog would make four more films together, Aguirre, der Zorn Gottes remains perhaps the best work either man ever did; the final shot, of the psychotic Aguirre, doomed but glowing with what he believes to be triumph, standing tall on a raft overrun with monkeys, is just the sort of image that this pair of mad geniuses could have only created together
dla mnie Aguirre jest niezaprzeczalnie doskonaly, klimat mnie powala, a "dluzyzny" z niesamowita muzyka w tle uwielbiam :)
Racja. Zapomniałem, że Indiana Jones to szczyt kunsztu filmowego. Gdzie tam jakiś Herzog! Skoro jest Obcy, Indiana i Robinson Crusoe. Wiesz, zdarza się, że filmy, których nie rozumiemy (o czym są, po co je nakręcono i w jakiej konwencji) są dobre, a to my sami jesteśmy idiotami... Pochyl się nad tą myślą.