Wczoraj miałam możliwość obejrzenia filmu w warszawskim kinie Elektronik.
To co mnie najbardziej urzekło to piękne ujęcia kamery, sceneria, zimny klimat w którym rozgrywa się cała historia.
Chciałabym, aby osoby, które będą już po seansie wypowiedziały się na temat filmu...
Jak postrzegacie sam problem, który się tam pojawia? Mnie najbardziej zastanowiło to jak mieszkańcy odnieśli się do tematu, gdy dowiedzieli się co ich spotkało. Potraktowali to jako coś normalnego.
Ujęcia ładne, ale ruch kamery po prostu denerwujący - ciągłe zbliżenia i chaotyczne ruchy... Co do fabuły, moim zdaniem nic z tego filmu nie wynika, ciężko się doszukiwać sensu, bo chyba go nie ma po prostu. Poza tym miałam wrażenie że autor jakby połączył parę gatunków - pierwsza połowa filmu utrzymuje niepokojący, nudny klimat, co sprawia wrażenie, że całość taka będzie i nic się nie wyjaśni, tylko wszystko bardziej pokomplikuje a potem zaczynają się pojawiać te "straszne" sceny jakby wyciągnięte z hollywoodzkiego horroru i niektóre rzeczy nabierają trochę sensu ale na koniec i tak nic nie zostaje wyjaśnione... Całość strasznie nudna...