Scenografia, efekty sf, klimat "post" jak należy, ale reszta trochę leży...
Głównie za sprawą standardowych tematów: roboty- szczyt inteligencji i dobroci, "przyszłość ludzkości" (czytaj w kilku znaczeniach), ludzie- wielki virus świata, do tego dochodzą zbyt "malownicze" i wprost pokazane różnice między robotami, te fizyczne, rozumiem, że jeden/a z nich był wykorzystywany w pewien specyficzny sposób :D ale na co komu pupa i cycki ze stali, no i te oczęta...To sprawiło, że pachniało mi tu romansikiem a przynajmniej jakiś napięciem sensu stricto erotycznym między panią robot a panem Banderasem...(Mimo wszystko wygląd robotów był adekwatny do lat w jakich dzieje się akcja i to plus)
Z minusów: dodajmy tu jeszcze nierealistycznie pięknie wystylizowaną w takiej post scenerii panią doktor i dzidziusia robocika, którego wygląd jak przystało na najnowsze lata filmów sf zaczerpnięto zzgodnie z modą z ogólnie pojętego robactwa, dodano do tego ruch i zachowanie a'la robot z jakiegoś familijnego sf.
Nie jest to zły film sf, dobry od strony wizualnej jak na początku wspomniałam, a Banderas odwalił dobrą robotę, a jednak nie jest też to dobry film. Zbyt typowy, przewidywalny, z już męczącym nachalnym wciskaniem kitu jakoby roboty miały mieć uczucia (nawet co do inteligencji należałoby się zastanowić) tego trochę już widziałam... Niemniej jednak to "pikuś" w porównaniu do filmu z udziałem śp. Robina Williamsa- no ale tam tę kwestię ratuje fakt że to na podstawie książki