Nie dość, że główny bohater, Jim Halsey po horrorze z 86 tak po prostu sobie ginie, to nic nie wytłumaczyło powiązania tego autostopowicza z tym który zniszczył życie naszemu bohaterowi w poprzedniej części. W ogóle po co komu ten film był? To kolejny niepotrzebny sequel którego nie da się oglądać na trzeźwo. Do tego dochodzi to drewno czym jest Jack, grany przez Jake Buseya. Bardziej przypomina zidiociałego zbiega z zakładu psychiatrycznego niż psychopatę, jakim był John Ryder. 3/10.