Klimatu zero, aktorstwa zero, młody Busey koło Rutgera Hauera nawet nie stał, nawet logiki w tym czymś jest zero. Główny bohater sam jest mocno psychiczny, panikuje bardziej niż ta jego baba choć ponoć jest gliniarzem i jeszcze w przypływie intelektu stwierdza, że nowy morderca to musi być ten sam chłop sprzed 15 lat a który już wtedy był w okolicach 35-40, więc w momencie trwania filmu morderca musiałby mieć +/- ok 50 lat a nie 25 jak ten chłoptaś Busey.... No i co tam drobny szczegół, że Hauer w oryginale dostał kilka razy ze strzelby prosto w bebechy i to z bliskiej odległości.... nieeee to na pewno musiał być na pewno ten sam morderca.... no i oczywiście wiedział, że nasz główny bohater po 15 latach będzie akurat dziś przejeżdżał starą trasą, po to by się na niego zasadzić.... No i po co zawiadamiać policję? Po co policjant miałby zawiadamiać policję? Na pewno mu nie uwierzą. Lepiej jechać do jakiegoś randomowego, podstarzałego kapitana, po co, na co???? eeeee

Lecimy dalej. Z miejsca zastrzelenia szeryfa nasi bohaterowie jako pierwsi odjechali samochodem. Morderca ciężarówką dopiero po nich. Ale zanim dojechali do naszego dzielnego kapitana, morderca w swojej magicznej ciężarówce zdążył ich wyprzedzić, odnaleźć, zaciukać kapitana, jego babę i jeszcze się zmyć przed przyjazdem naszych gierojów.... i to jest dopiero 33 minuta filmu. To coś jest obrazą dla inteligencji widza. Dalej nie ma już nawet sensu tego oglądać.