Infinity War bardzo mi się podobało, ale na Endgame strasznie się zawiodłem i wynudziłem.

Film trwa ponad 3 godziny, z czego ostatnie 30 minut to epilog, gdzie nic się nie dzieje! Pod koniec przysypiałem, czekając kiedy to się skończy. Thanos zostaje pokonany po 2,5 godziny (czyli i tak dłużej niż normalnie), a oni jeszcze dowalają epilog, testując wytrzymałość widza. Mogli przecież dać tylko ujęcie z pogrzebu Starka i info, że reszta żyła długo i szczęśliwie:)

Koncepcja równoległych światów jest spoko, ale samo powtórne zdobywanie kamieni to jedynie pretekst do wrzucania easter eggów - vide Thor ponownie spotykający matkę, pojedynek dwóch Kapitanów Ameryka, Hulk udający złość etc. Dramatyzmu i akcji w tym niewiele, nie czuć w ogóle presji jaka spoczywa na naszych bohaterach. Odnoszę wrażenie, że wszystko poszło im aż za gładko (Hulk poprosił o kamień czasu i po prostu go dostał xD).

Mam wrażenie że śmierć Black Widow wrzucono specjalnie, by dodać brakującego dramatyzmu - nie mogli się cofnąć do momentu, jak kamień duszy nie był na Vormir?!

A skoro już mowa o kamieniu duszy, to dalej nie wiem jaką ma moc i do czego służy, podobnie jak kamień umysłu - w ogóle nie wykorzystano ich w filmie i nie przedstawiono widzom żadnych informacji. Jak dla mnie to zmarnowany potencjał, bo zamiast sentymentalnej podróży w czasie wolałbym pojedynek bogów, który wstrząśnie posadami wszechświata. Coś jak w Infinity War, tylko więcej korzystania z mocy wszystkich kamieni.

Kamienie czasu i umysłu połączone dają taką zdolność, że widzisz rzeczy zanim się wydarzą (coś jak Cage w filmie Next) - Thanos korzystał z tego walcząc ze Srebrnym Surferem (najszybszą istotą we wszechświecie), gdy ten próbował odebrać mu rękawicę - najbardziej żałuję, że tego motywu nie wrzucili do filmu.

Już nawet pomysł z siódmym kamieniem i Nemezis byłby lepszy.