PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=790542}

Avengers: Koniec gry

Avengers: Endgame
8,0 169 828
ocen
8,0 10 1 169828
7,0 44
oceny krytyków
Avengers: Koniec gry
powrót do forum filmu Avengers: Koniec gry

To największy hit w historii kina. I mówię nie tylko o filmie, ale o całym MCU bo ciężko mówić o jednym bez drugiego.

W chwili gdy piszę te słowa minęło jakieś 10 dni od premiery a film na całym świecie zarobił 2,18 miliarda dolarów błyskawicznie stając się drugim najlepiej zarabiającym filmem w historii (nie uwzględniając inflacji). 3 miliardy i pierwsze miejsce są na wyciągnięcie.

Ten film pobił wszelkie rekordy finansowe przed nim już tylko ten najważniejszy, ale wierzę, że i on będzie zmiażdżony. Tylko ten film mógł osiągnąć coś takiego i żaden inny tego nie powtórzy. Bo to nie jest po prostu czwarta część cyklu Avengers. To jest 22 film w budowanym od 11 lat Marvel Cinematic Universe. Pozycję dla tego filmu i hype na jego punkcie budowało 21 innych, zwykle bardzo udanych tytułów przez ponad dekadę.

Jeszcze kilka lat temu toczyły się spory czy lepsze jest MCU czy DCEU. Civil War kontra BVS rozwiały sporo tych wątpliwości a katastrofalna liga sprawiedliwości tylko pogrążyła swoje universum.

Dlaczego Marvelowi udało się to co nikomu innemu chociaż tak wielu innych próbowało powtórzyć jego sukces (oprócz DCEU choćby Dark Universe który upadł po pierwszym tytule - Mumii). Przede wszystkim Marvel nie spróbował narobić hype spić śmietankę nie dbając o jakość i uciec z forsą.

Od samego początku w projekt wkładano wiele wysiłku i dokładnego planowania, rosła ilość tytułów, bohaterów, wątków które trzeba było umiejętnie połączyć i rosła też jakość filmów - nie odcinali kuponików ciągle starali się być jeszcze lepsi w tym co robią - a robili zajebiste filmy.

Wielu tytułom ciężko połączyć wątki poważne z komediowymi, sci-fi z magią, a to wszystko wpleść w nasz świat, ale MCU właśnie to robi. Mamy kosmitów i obce planety, mamy ludzi z nadprzyrodzonymi mocami, mamy ludzi bez mocy, ale radzących sobie czy to wykorzystując swoje umiejętności i gadżety (blackwidow i hawkeye to takie odpowiedniki batmana) albo tworząc dla siebie kombinezony bojowe o sile ognia niemałej armii. Są łuki, czarodzieje, nawet smoki i są statki kosmiczne, pistolety i działa laserowe. Ten świat jest niesamowicie wręcz bogaty i rozbydowany a trzyma się kupy.

I nie zapominajmy o jednym - można by zrobić o tym osobny wątek - obsadzie.
Prawie każda rola to strzał w dzisiątkę.

Jakże łatwo było dać rolę Iron Mana Tomowi Cruiseowi albo Nicholasowi Cageowi i zabić MCU nim się zaczęło.
ALE:
Iron Manem został Robert Downey Jr który jest stworzony do bycia Tonym Starkiem
Capitanem Ameryka został Chris Evans i też wydaje się niezastąpiony
Chris Pratt to urodzony Starlord - połączenie badassa i trochę ciamajdy
Paul Rudd to świetny Antman - taki na pierwszy rzut oka zwykły facet mógłby być naszym sąsiadem
Chris Hemsworth to idealny Thor

Wymieniać można by długo: Spiderman, Czarna Pantera, Loki, nawet ktoś tak trzecioplanowy jak Heimdall został świetnie zagrany przez Idrisa Elbę...
Po seansie Endgame bardzo długo nad tym myślałem i nie mogłem wymyśleć więcej niż 2 osób które niezbyt mi się podobały w całym MCU: Dan Chitos czy jak mu tam grający War Machine/Iron Patriota (ale w sumie ostatnio do niego przywykłem) i dziewczyna Thora grana przez Natalie Portman - nudna rola i aktorka za którą nieprzepadam złączyły się w takie kupne combo dla mnie... i już. Natalie Portman kiepsko wypadła w swojej (kiepskiej zresztą roli) cała reszta obsady każdego filmu to czyste złoto. Na charyźmie RDJr rozwinęło się w tym najtrudniejszym pierwszym momencie całe MCU.

Niech nikt Wam nie wmówi, że sukces Endgame nie jest zasłużony. Zapracowali na niego. 11 ciężkiej pracy i planowania żeby wszystko trzymało się kupy i miało sens jednocześnie dostarczając rozrywki... a potem armie bohaterów i milion wątków połączyć w dwóch finałowych filmach... Jakże łatwo jest spierdzielić film gdzie ważne role ma kilka osób bo zbyt tłoczno. W Avengers Engame i Infinity War ważnych postaci było mnóstwo i wszystko zagrało jak należy. Majstersztyk kinematografi i truskawka na torcie MCU które moim zdaniem miażdży w tym momencie jakością Star Wars, Władcę Pierścieni, Harego Potera, Jamesa Bonda i każdy inny cykl filmowy w historii. Zyskami i jakością. Mam nadzieję, że fani Gwiezdnych Wojen się nie obrażą za to co napisałem, ale prawda taka, że tam po 3 świetnych filmach długo długo nic a potem kiepskie prequele i bluźniercza nowa trylogia...

Wybacz, ale nie zgadzam się. Endgame MIAŁO BYĆ wisienką na torcie, natomiast to na co wszyscy czekali okazało się przyćmione przez poprzednika - IW. Nie mówię, że aktorzy nie odegrali dobrze swych ról, że nie było emocji, ale mimo wszystko spodziewałam się więcej, spodziewałam się czegoś WOW, a tymczasem ten efekt wow został wywołany przy IW. w EG mało zaskoczenia, mało nowości, mało bohaterów, których byśmy się spodziewali. Zgadzam się z tym, ze poprzednie filmy solidnie i słusznie zapracowały na to, aby wszyscy wyczekiwali na ten i na niego poszli, ale tylko dlatego, ze spodziewaliśmy się kolejny raz czegoś świetnego, czegoś super. Od 10 lat co jeden film był lepszy i wnosił coś nowego, w tej części niestety szału nie było.

ocenił(a) film na 7
Maddie1995tofs

No wiesz godzina kwilenia, jacy to my nieporadni. Godzina biegania z flashbackami z przeszlosci. I dopiero akcja. Wczesniejsze filmy zazwyczaj rozkrecaly sie znacznie szybciej a akcja od polowy do konca nie dawala chwili wytchnienia.

ocenił(a) film na 7

Kuba Jr lepiej pasowal do roli War Machine, ale chyba sie cos nie dogadali do dalszej wspolpracy. Do Portman sie nie czepiam. Aktorka jak aktorka, a pierwsze filmy o Thorze byly dosc slabe. Na pewno nie zgodze sie, ze MCU miazdzy LotR. Co najwyzej najlepsze filmy z tego uniwersum zrownuja sie z uniwersum LotR (tutaj powrot krola odstawal dosc mocno).

Co do MCU Iron Man i pozniej Kpt. Ameryka byly glownym motorem napedowym. Z czasem dolaczyl tez Thor (od ragnaroku). Niestety ale mnie osobiscie ciagle ten sam schemat narracji (po za wyjatkami jak Zimowy Zolnierz) czy smieszkowanie co chwila. Robi sie to juz irytujace, a apogeum osiagnieto w End Game postacia Hulka. Dodajac do tego jak scenarzysci maja problem z wyjasnieniem co sie dzieje z innymi psotaciami w tym samym czasie. W Thorze Mroczny swiat idzie ostra rozwalka Londynu i nikt z reszty bohaterow nie reaguje... Hydra startuje 3 heliokoptery i oczywiscie IM sie nie zjawi, ale juz jakis prom sie rozpada i jest na miejscu... I masa innych przypadkow, ktore sa wycinane z calosci uniwersum i reszta nie jest wazna. A ostatnio podlizywanie sie SJW czy innym zwalom jak feminazistkom. Serio od teraz bedziemy ogladac Kpt. Niggameryka? Przeciez to bylo kompletnie z tylka...

A o Star Wars szkoda sobie ryja strzepic. igdy nie rozumialem tego fenomenu. Chociaz same statki kosmiczne byly ok :D

użytkownik usunięty
sephiroh

Ja nie Twierdzę, że Avengers 1 jest lepsze niż Dwie Wieże. Uwielbiam LotR i może to być najlepsza trylogia w dziejach kina rywalizuje z grubsza tylko z oryginalnymi gwiezdnymi wojnami (teraz nie robią takiego wrażenie, ale jak na lata 70te? masakra:P). Wracając Do LotR - wielbię te filmy. Ale widziałem je ze 3 razy. 3x3 filmy czyli jakoś 30 godzin zabawy a ostatni raz kilkanaście lat temu i dopiero teraz jestem ponownie gotów dać im szansę. Bardzo chętnie obejrze je ponownie - ale musiałem długo po nich odpoczywać by zatęsknić. A MCU tak jak mówię to moloch. Ponad 20 filmów, parę słabszych (wspomnane Thory 2 pierwsze, pierwszy kapitan ameryka, może hulk - nie wiem nie widziałem:P) ale żadnego nie żałuję, że zobaczyłem i nie uważam za stratę czasu. A większość oglądało się świetnie. Infinity War i Endgame wbiły mnie w fotel i jestem szczęśliwy, że mogłem być częścią tego wszystkiego - oglądać to unversum od pierwszego do ostatniego filmu. 20 filmów średnio przynajmniej 2 razy widziałem każdy. I jeszcze nie raz je obejrzę. W każdej chwili jestem gotów na maraton MCU 22 filmy pod rząd jak znajdę chętnych:P

Więc nie zrozumcie mnie źle nie twierdzę, że jakakolwiek część z MCU jest lepsza niż Imperium Kontratakuje czy dowolna część trylogii władcy pierścieni - to nie tak. Ale jest to ogromny filmowy świat z dziesiątkami filmów i dziesiątkami bohaterów z których lubię praktycznie każdy i każdego. Ta skala czyni MCU największym filmowym "cyklem" w dziejach. A jak weźmiemy pod uwagę jak wiele kasy te fllmy zarobiły... Tak czy inaczej MCU to dla mnie miejsce wyjątkowe do którego zawsze będę chętnie wracał. Śmierć Iron Mana dotknęła mnie jak śmierć przyjaciela czy członka najbliższej rodziny. I tyle. Nigdy więcej kończąc film nie miałem poczucia, że żegnam przyjaciół. Z serialami (zwłaszcza niektórymi anime) czy zwłaszcza książkami łatwiej było tak się związać z filmami nie bo pojawiały się i znikały. Ale tak jak mówię 11 lat średnio 2 filmy rocznie każdy widziany po parę razy zrobiło swoje.

ocenił(a) film na 4

Ok, teraz zaczynam CIebie rozumieć, pojechałeś sentymentalnie ze względu na wrośnięcie w MCU od pierwszego filmu. Przez nasiąknięcie klimatem MCU nie widzisz już jego wad, bo go kochasz, więc jak narkoman czekasz na kolejny i kolejny żeby tylko go przeżyć.
Też mam sentyment, ale jednak ocenę wystawiam realną, bo ocena jest nie dla mnie tylko dla tych co chcą do kina iść, a na ten film zasługuje na oceny od 4-6.

użytkownik usunięty
wizi38

jest różnica między oceną na jaką film zasługuje a oceną na jaką zasługuje twoim zdaniem. Ocena na jaką zasługuje to ta jaką ma - wynikająca z ocen wielu tysięcy osób które film oceniły. Sceptyków i entuzjastów. Jeżeli tych drugich jest więcej a ciebie o to dupa boli to problem twój. Ani filmu ani mój

ocenił(a) film na 7

Tylko teraz zauwaz jedna roznice, ktora jest GIGANTYCZNA. Uniwersum LotR bylo tworzone przez 1 osobe - od powstania poprzez mitologie az do swietnej historii w Hobbicie (filmy to kupa gowna) czy LotR (swietne filmy). Materialu jest na zrobienie takiej samej ilosci filmow co aktualnie moze sie poszczycic Marvel. Marvel wygrywa rozbudowaniem swiata i iloscia historii, ale to twor tworzony przez setki osob na przestrzeli dziesiatek lat. Bylo tego az tyle ze poszli w multiverse, aby kazdy mogl sobie od tak wymyslic wlasna historyjke w innej rzeczywistosci. Mamy tu mase slabej jakosci historii, postaci z moca prosto z dupy (kpt. marvel), rozwiaznia problemow przez asy z dupy (Tony Start od tak w 5minut rozkminia podrozowanie w czasie, gdzie nie takie lby sie nad tym glowily...) itd itp.

Serio nie ma sie nad czym spuszczac, bo efekt "WOW" juz oslabl i coraz czesciej wychodza niespojnosci - nie bylo to wszystko od razu z gory zaplanowane + zmiany po drodze jak wrzucenie pajaczka. Jak chca sobie z tym poradzic? A no tak jak w komiksach - jeb! multiverse... Teraz beda mogli napierdzielac kilka serii o tych samych bohaterach naraz i nie przejmowac sie tym co wydarzylo sie wczesniej. Stworza nowa postac Starka i Hameryki... No i do tego ciagle wciskanie tego samego smieszkowania zaczyna irytowac - przynajmniej mnie. A to co zrobili z hulkiem w end game to porazka taka sama jak ostatni sezon GoT.

użytkownik usunięty
sephiroh

"nie ma się nad czym spuszczać bo efekt wow osłabł" faktycznie rzeczowy argument gdy mówimy o 22 filmie z cyklu trwającego 11 lat który zmiażdżył wszelkie rekordy finansowe poza jednym który wcale nie jest bezpieczny. Faktycznie 2 i pół miliarda dolarów w niecałe 3 tygodnie stanowczo dowodzi, że ludzie mają dość mcu.

ocenił(a) film na 7

A czego dowodzi Twoja ocena 10/10, która na 100% nie jest adekwatna dla tego filmu? Marvel miał kilka lepszych filmów i szczerze lepiej sie bawiłem na pierwszym IM, Kapitanie Ameryce, Thorze Ragnarok czy nawet Straznikach Galaktyki. Ba! Po Infinity War spodziewalem sie czegos znacznie lepszego niz nam zaserwowano. Film zaczyna sie nawet niezle (scenka z rodzina i jej znikniecie) aby pozniej zaserwowac nam uzalanie sie nad soba przez ponad 40minut. Pozniej 1,5h akcji, ktora dobra by byla na film na jednego bohatera, a nie wielkie zwienczenie wielu lat budowy uniwersum filmowego. Ostatnia godzina tez nie powala. Bitwa lepiej wygladala w IW. Masa wkurzajacych rzeczy poczynajac od Hulka (jego postac byla tak zalosna, ze myslalem ze wyjde z kina) czy nielogicznych sytuacji (awet jak na komiksowy swiat). Tutaj m. in. robienie pod publiczke wielkiego bohatera ze Starka, mimo, ze nie mialo prawa tak byc. Juz w GoG bylo mowione, ze Star Lord ledwo przezyl przygode z 1 kamieniem, bo byl pol "bogiem". Tutaj Stark od tak zmusza 5 kamieni do wlasnej woli i... jeszcze tyle czasu zyje po tym. Postac Kpt Marvel ktora niby najpotezniejsza postac. Latwo niszczy statek aby dostac becki od Thanosa bez kamieni xD Film zarobil tyle ile zarobil bo:
- sentyment ludzi do uniwersum po wielu latach (niech sprobuja pobic avatara nowym tworem...)
- SJW zrobilo swoje na czele z ta o grala Kpt Marvel
- rozdawanie biletow przez rozne organizacje xD szczegolnie ameryka tutaj

Szczerze to od wielu osob slysze, ze daruja sobie chodzenie na kolejne filmy marvela, bo jak pojda bardziej w kosmosy i multiverse to nie znajda juz dla siebie nic ciekawego. A Marvel sporo zawdziecza wlasnie filmom jak IM, KA, gdzie filmy byly oparte na zaawansowanej technologii wykorzystywanej przez bohaterow a nie moce z dupy jak w przypadku Kpt Marvel... zreszta nvm

użytkownik usunięty
sephiroh

Ale czego Ty próbujesz dowieść teraz? Po pierwsze to, że dany film podoba się jednej osobie bardziej a drugiej mniej nie znaczy, że jeden jest lepszy a drugi gorszy. W którym miejscu ten film szcza na spuściznę Kapitana Ameryki czy Iron Mana tylko dlatego, że Thanos to kosmita i wykorzystali podróże w czasie na swoją korzyść? Ja mam swoje ulubione filmy w MCU, ale nie będę ich tutaj wymieniał nie widzę sensu, podobały mi się mniej lub bardziej wszystkie które widziałem, nawet te które uważam za najsłabsze w cyklu. A co do kierunku Marvela w przyszłości - tym sobie głowy nie zaprzątam. Piszesz, że jakieś realistyczne scenariusze a'la zimowy żołnierz są lepsze od jakichś multiversów i kosmicznych przygód. Wiele osób się z Tobą zgodzi i uważa Zimowego Żołnierza za najlepszy film z MCU (dla mnie też jest kandydatem do tego tytułu, ale nie oznacza to, że neguję inne minicykle bardziej fantazyjne). Aczkolwiek dla wielu innych najlepszy film to pierwsza część strażników galaktyki czyli kosmiczne przygody 2 kolesi, zielonej laski, gadającego szopa z karabinem i mówiącego trzy słowa drzewa. I ten też uwielbiam. Jaki masz problem? kto Ci każe wybierać realizm albo fantazja? Zresztą jak chcesz to sobie oglądaj tylko te filmy które uznasz za realistyczne a bojkotuj resztę kto Ci zabrania? Ja póki co obejrzałem niemal wszystko z MCU i jestem zadowolony. Obejrzę Spidermana far from home na 99% w kinie, Strange 2 może też w kinie a na bank ogólnie. Reszta tytułów... Na jedne chętnie pójdę do kina inne obejrzę na spokojnie w domu jest parę których nie obejrzę wcale jak wyjdą mam swoje powody, kwestia gustu, ale nie będę rozdzierał szat jak Marvel je nakręci. Czepiasz się mojej oceny - to moja ocena więc nie widzę powodu żeby jakiś koleś z internetów miał mi dyktować jaka ona być powinna. Powtarzam bo raz to już pisałem ale tamten laczek się popłakał obsłudzę i moja wypowiedź została usunięta - ocena na filmwebie to średnia ocen wszystkich użytkowników. Nikt nie może powiedzieć czy rację mają ludzie film chwalący czy krytykujący bo każdy ma prawo do swojego zdania. Ale ta ocena średnia na filmwebie jest sprawiedliwa bo uwzględnia oceny każdego kto chciał oceniając ten film wyrazić swoje zdanie. Nawet tego zakompleksionego pajaca który dał mu 4/10 i coś tam do mnie stękał. Nawet hejterów/trolli dających filmowi 1/10 żeby mieć satysfakcję, że kogoś mogą tym wkurzyć. Jest sprawiedliwa i jest jaka jest. Jakby film miał średnią 6coś nie płakałbym najwyżej dziwił się jak mało ludzi go doceniło. Ale jest między 8 a 9 i to mi pasuje. A moja ocena? Dla mnie to jest ocena dla całego cyklu. Ten film jako jego zwieńczenie zbiera plon finansowo i tak jak w tym wypadku moją oceną. Na ile oceniłbym go indywidualnie gdybym obejrzał go nie znając reszty mcu? skąd mam wiedzieć? ale znam resztę MCU i ten film jako finał tych 11 lat i udany hołd dla poprzednich tytułów, dla fanów, dla bohaterów zwłaszcza 2 najważniejszych i dla tych 11 wspólnych lat dla mnie jest filmem 10na10 koniec tematu.

ocenił(a) film na 4

Z całym szacunkiem, ale jak czytam takie peany to mam wrażenie, że albo ktoś Ci za to płaci, albo opiłeś się jakiejś herbaty z dodatkiem maryśki ?
cyt. "Majstersztyk kinematografii" ? Serio ?
Szkoda chyba dyskutować, bo takie zapatrzenie bez ani grama krytycyzmu nie jest normalne.
MAddie i sephiroh odpisali Ci wyraźnie, wyrób sobie jakie realne nie sterowane zdanie.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 4

Czyli tak jak myślałem, normalna konwersacja jest niemożliwa bo jesteś kolejnym niestabilnym emocjonalnie osobnikiem, który zaczyna dyskusję od obrażania i hejtu.
Spokojnie zgłosiłem Twój pseudomerytoryczny post do moderacji.
Mogła być normalna dyskusja, niestety po raz kolejny nie da się.
Życzę dalszego owocnego hejtowania, na mnie to nie działa.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
wizi38

Nie zauważyłem, że moje riposty dla tego cieniaska zostały usunięte. No cóż tak się zdarza jak jakiś kastrat zaczyna dyskusję od sapania do Ciebie a jak go zgasisz jak peta w pisuarze to biegnie z płaczem do obsługi bo nie ma ani argumentów ani jaj ani mózgu. A wracając do tematu długo możnaby pisać o kunszcie MCU któremu zawdzięcza swój sukces. Niektórzy oglądają film niezależnie od gatunku i potrafią dostrzec płytkość filmów które inni mają za ambitne i głębokie z automatu przez wzgląd na gatunek właśnie. I potrafią dostrzec głębię filmów z gatunków takich jak adaptacje komiksów jeżeli jest w nich ona. Ale są też intelektualni kastraci którzy oceniają książkę po okładce, słyszą marvel i z góry zakładają, że coś jest płytkie. I chociaż świadczy to o tym, że są bezmyślnymi owcami powtarzającymi to co powtarzają też inni bo jest modne mają czelność zarzucać ludziom którzy coś obejrzeli ze zrozumieniem i potrafią ocenić obiektywnie, że zostali wytresowani by w to wierzyć. PS: "miłego hejtowania na mnie to nie działa" a na boczku "proszę pana a on powiedział mi cos niemiłego, prosze to usunąć!" było nie pisać głupot nie musiałbym się rozpisywać jaki jesteś tępy. PS2: to ty hejtujesz filmy bo ich nie rozumiesz (widać adaptacje komiksu cię przerosły - jak to o tobie świadczy?) i to ty hejtujesz mnie za chwalenie ich poziomu. Więc przestań jojczyć bo to żałosne. Grow some balls

użytkownik usunięty

Tony Stark człowiek od którego wszystko się zaczęło. Poznajemy go jako genialnego choć aroganckiego biznesmena i kobieciarza. Interesuje go tylko dobra zabawa i własne samopoczucie, to jak czują się inni, choćby kobiety z którymi sypia kompletnie go nie obchodzi. Jego życie zmienia się gdy jedna z wyprodukowanych przez jego własną firmę broni omal go nie zabija. Po powrocie do domu porzuca produkcję broni, życie playboya, poznaje kobietę przy której rozumie, że życie nie polega na tym by spędzać je z jak największą ich liczbą ale by spędzić je z jedną, ale tą właściwą. Zostaje bohaterem, ale nie przestaje do końca być aroganckim i samolubnym dawnym sobą. Przemiana następuje w The Avengers kiedy Tony do niedawna zbywający żartem ewentualną wizję męczeńskiej śmierci postanawia poświęcić życie by uratować Nowy Jork przed zagładą. Przeżył, ale wydarzenia z tego filmu wpędzają go w depresję, kompleksy, paranoję. Tworzy dziesiątki coraz lepszych pancerzy, ale żaden nie sprawia, że znowu poczuł się bezpieczny. Tony nie martwił się tylko siebie czy swoją ukochaną. Odkąd Loki doprowadził do inwazji na Nowy Jork w The Avengers Tony bał się o cały świat. Ta troska o los świata w połączeniu z przekonaniem o własnej nieomylności doprowadziło do stworzenia Ultrona, potwora który omal nie unicestwił ludzkości. Przełom w jego życiu nastąpił w Civil War. W konflikcie stanął po stronie prawa przeciw buntownikom. Tu też wiele osób uważa, że to decyzja sprzeczna z charakterem postaci bo przecież to arogancki indywidualista który lubi rozwiązywać problemy po swojemu. Tak, to prawda. I taka postawa w Age of Ultron omal nie doprowadziła do zagłady świata. Świat przetrwał, ale wielu niewinnych ludzi zginęło a Tony winił siebie i dlatego w tym sporze stanął po stronie prawa przeciw herosom planującym używać mocy poza kontrolą prawa. W trakcie tego konfliktu poznał Spidermana z którym w przyszłości zbuduję namiastkę relacji ojca z synem. Dowiedział się, że Zimowy Żołnierz zamordował jego rodziców. Steve próbował mu wytłumaczyć, że Bucky nie kontrolował wtedy swoich czynów bo był pod wpływem prania mózgu. Ale jak Tony słusznie zauważył to bez znaczenia bo ten człowiek zabił jego mamę. A Tony jest tylko człowiekiem. Oczywiście gdy się uspokoił porzucił plan zemsty na Buckim, jego wcześniejsza rządza krwi była efektem zaskoczenia, impulsu a nie przemyślaną decyzją. Mimo to drogi Stevea i Toniego rozchodzą się. W Infinity War Tony bez wahania rzuca się w wir walki i rusza w pościg za wrogiem który porwał Sherlocka. Już dawno dojrzał by rozumieć, że jego życie nie jest aż tak ważne jak dobro świata. Ale nie tylko świat jest ważniejszy od jego życia, było jeszcze jedne szczególne życie które cenił wyżej. Za wszelką cenę próbował uchronić przed udziałem w konflikcie swojego przybranego syna Petera Parkera. Ten jednak ruszył w kosmos za nim. Po pierwsze za bardzo wielbił Toniego by pozwolić mu walczyć samotnie. Po drugie jak słusznie zauważył nie mógłby być przyjaznym Spidermanem z sąsiedztwa jeżeli sąsiedztwo zostanie unicestwione bo on się schowa. Iron Man, Spiderman i Dr Strange ruszają do twierdzy Thanosa by oddalić walkę od Ziemi i przenieść ją na jego podwórko. Jak się skończyło chyba wszyscy wiemy. Dali z siebie wszystko, ale Thanos był nie do powstrzymania. Pokonał wszystkich którzy stanęli mu na drodze i pstryknął odnosząc absolutne zwycięstwo. Połowa inteligentnego życia we wszechświecie zniknęła. W tym wielu bohaterów. A wśród nich ku rozpaczy Toniego zginął Peter. Po powrocie na Ziemię Tony był kompletnie załamany. Wyładował swój gniew na Stevie i porzucił bycie herosem. Nie wziął udziału w ataku na Thanosa z początku Endgame. Zamieszkał z dala od miejskiego zgiełku ze swoją żoną. Gdy pojawia się pomysł by przywrócić do życia ludzi zabitych pstryknięciem Thanosa przy pomocy podróży w czasie i Avengers proszą Toniego o pomoc ten odmawia bez namysłu. Ma żonę, ma córkę która jest całym jego światem. Nie może zaryzykować swojego życia w szalonym planie ratowania świata i uczynić ze swojej ukochanej Morgan sierotę. Zdanie zmienia na wspomnienie Petera którego może nie spłodził, ale kochał jak syna. Opracował metodę podróży w czasie, ale wahał się. Poprosił o radę Pepper (znudziło mi się pisać o niej jako ukochanej, żonie, itp., ale byłem w kropce jej prawdziwe imię to Virginia, ale nikt by jej pod nim nie rozpoznał). Może liczył, że ona powie mu, żeby odpuścił, zawsze zarzucała mu lekkomyślność i narażanie życia. Ale też to ona znała go najlepiej. Wiedziała, że niezależnie od tego co ona powie Tony zrobi to co należy. W trakcie operacji zbierania kamieni w przeszłości Tony spotkał swojego ojca. Obok spotkania Thora z mamą jest to jedna z moich ulubionych scen w filmie. Tony nie mógł zdradzić kim jest, ale zobaczył człowieka którego prawie nie znał, który jednakże niewątpliwie kochał go nad życie. Zanim Hulk pstryknął by cofnąć zbrodnię Thanosa Tony przypomina mu, że ma przywrócić do życia istnienia stracone w jej wyniku. Nie może zmieniać przeszłości ani teraźniejszości. Dlaczego poucza jednego z najmądrzejszych ludzi na świecie? Bo nie chce żeby cokolwiek z wydarzeń ostatnich 5 lat uległo zmianie. A wszechświat może pocałować go w tyłek jeżeli ceną za jego uratowanie byłoby poświęcenie jego Morgan. Jego ponowne spotkanie z Peterem chwyta za serce. Ostatecznie Tony rozstrzyga losy wojny o los wszechświata poświęcając swoje życie by powstrzymać Thanosa. Kochamy Cię 3000 Tony.
Czy to wszystko płytkie historie i bohaterowie z którymi utożsamić się nie możemy i którzy nie są prawdziwi i nie potrafią przelać na widza żadnych emocji? Nie dla mnie. A to tylko jeden bohater z całego MCU. Mam taki sam elaborat napisać o kapitanie od którego tu się zaczęło? A może wolisz o Thorze? Myślę, że jeżeli istnieje w przemyśle filmowym gatunek w którym fabuła mogłaby być płytka i nieistotna a liczyłaby się tylko akcja to właśnie adaptacje komiksu (i może pornografia). Tak MCU miało pełne prawo by być płytkimi filmami pozbawionymi ciekawej fabuły, wielowymiarowych postaci i prawdziwych problemów dopóki tylko liczba eksplozji i scen akcji zgadzałaby się. Mogło takie być a nie jest. Bo zrobiono je z troską i dążąc do jakości na pierwszym miejscu a do zysku na drugim. Niektórzy patrzą na film i widzą historię postaci, świata, jej niuanse, powiązania których pełno między poszczególnymi filmami a nawet poszczególnymi cyklami w obrębie mcu. A niektórzy widzą tylko akcję: nawalanki, eksplozje itp. Jeżeli to nie ignorancja to co nią jest? Oglądają filmy a jednocześnie ich nie oglądają. Po prostu na nie patrzą ale mózg nie pracuje

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones