PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1135}
7,9 18 757
ocen
7,9 10 1 18757
8,3 30
ocen krytyków
Barwy ochronne
powrót do forum filmu Barwy ochronne

Już Kałużyński zauważył, że docent tak się pcha do magistra, że wytłumaczeniem jest homoseksualizm.

W wydanej w 2013 pozycji "Maskarady męskości. Pragnienie homospołeczne w polskim kinie fabularnym" autorzy analizują m.in. "Ziemię obiecaną" (ewidentnie homoseksualizm Moryca) i "Barwy ochronne". W obu filmach ten temat podany jest aluzyjnie, nie wprost ze względu na cenzurę. Argumenty przemawiające za:

W którym momencie docent zaczyna swą dziwną grę z magistrem? Kiedy widzi go po raz pierwszy z flirtującego angielską panną, magister jest w slipkach.

Docent wygłasza swe teoretyczno-intelektualne pochwały praw przyrody, które są prawdziwsze od konwencji kultury. Może naprawdę ma na myśli "magisterku, porzuć konwenanse, odkryj swą prawdziwą naturę".

Magister romansuje z Angieleczką, ale z jakichś powodów mu nijak nie idzie. Jest scena łóżkowa, w czasie której się cofa.

Mamy jako znak swobody i wolności ludzkiej włoskiego studenta, w pewnym momencie uchwyconego okiem kamery całkiem nago. Docent popatruje na niego z zainteresowaniem.

Docent nawiązuje kontakt erotyczny za pieniądze z pewną kuchtą, ale ma to charakter demonstracji względem magistra.

Wreszcie dziwna, chora scena finałowa walki obu panów, fizycznego miętoszenia jak z "Ferdydurke". Autorzy wspomnianej pracy piszą wprost o metaforze stosunku i orgazmu. Scena nawiązuje do słynnej swego czasu sceny z "Zakochanych kobiet" Kena Russela - zapasów dwu nagich mężczyzn.

Bardzo bym prosił o nie traktowanie tego wpisu jako "modnego" wyłapywania wątków gejowskich gdzie się tylko da. W dziwnej relacji docenta i magistra jest coś perwersyjnego, unikanie tej interpretacji jest jakimś zafałszowaniem filmu.

ocenił(a) film na 7
niniwa1974

Chcąc - nie chcąc, muszę Ci przyznać rację.

niniwa1974

No tak, to raczej oczywiste odczytanie.
Niemniej jedno "ale" - w scenie łóżkowej z "Angieleczką" to ona się cofa, nie on, ale on zaraz po tym jej "wycofaniu" się radośnie uśmiecha. :)
"Maskarady..." leżą u mnie na półce. Trzeba się będzie za nie zabrać. :P

ocenił(a) film na 8
niniwa1974

jedno ale - o ile pamiętam, "Maskarady..." mają jednego autora, a nie "autorów" :)

ocenił(a) film na 9
niniwa1974

To jest nonsens, który należy nazwać modnym wyszukiwaniem na siłę gejowskich watkow. W tym filmie każda scena, dialog mają konkretne i klarowne znaczenie. Ten film jest ponadczasowy ze względu na poruszoną filozofię życiową. Normy i postawy lizusostwa, wyrachowania i chamstwa są wszechobecnym sposobem na przetrwanie. Tytulowe barwy ochronne odnoszą się do wyboru tych postaw, które pomagają zaadaptować się i funkcjonować w społecznej dżungli. Tylko tyle i aż tyle, nie rozumiem jak można było ewoluować w stronę wątku homoseksualnego.

Docent Szelestowki uczy Kruszynskiego jak wygląda prawdziwy swiat. Młody, ambitny, sprawiedliwy idealista Kruszynski, ze swoimi niedojrzałymi postawami staje się zabawką dla Szelestowskiego. Ale w zachowaniu tego drugiego jest coś szczytnego, wbrew pozorom Szelestowski nie robi tego tylko z nudów, jak był skłonny powiedzieć. On uswiadamia Kruszynskiego jak wygląda świat po to, zeby mu pomóc.

I teraz poruszany wątek kobiet obu bohaterów. Kruszynski idealista, szlachetny romantyk, buduje relacje z angielską studentką, nie jest nachalny liczny na coś więcej. Z kolei Szelestowski wysmiewa go, szydzi z niego wchodząc w płytkie relacje z kucharką, gdzie tylko chodzi o seks.

Finałowa scena jest kluczowa, Szelestowski zna naturę, jest swietnym obserwatorem, chcę nauczyć Kruszynskiego raz na zawsze jak wygląda świat. Mówiąc w uproszczeniu podają tam słowa:

Widzisz?, jestes zwykły frajerem i nudziarzem. Ty tu bawisz się w romantyka, chcesz być szlachetny, a wyuzdany Włoch wziął angielską studentkę jak swoją. Kto docenia teraz Twoją szlachetność, mogłeś ją brać a zachowywałeś się jak dzentelmen, wiec teraz patrz jak "pieprzy się" z kimś innym. Przegapiłeś swoją szansę.

Tu jest ta ostateczna lekcja, tu jest czas na rubaszny i szydzący śmiech Szelestowskiego, tu jest ostateczne zestawienie tych dwóch postaw. Kruszynski jeszcze w podrygach samoswiadomosci, odpycha to od siebie, jest wsciekly na decenta, dochodzi do agresji i fizycznej konfrontacji obu filozofii, po której notabene nie ma zwyciężców.

Szelestowski mówi: " Widzisz, w końcu wylazło z Ciebie zwierzę"
Kruszynski: " Jakby wylazło to byś już nie żył"
Szelestowski" Może i tak by było dla mnie lepiej"

To są ostatnie słowa filmu, które odsłaniają naturę Szelestowskiego. Cała jego filozofia, z którą w życiu było mu tak wygodnie zostaje poddana w wątpliwość przez niego samego.



ocenił(a) film na 7
SH5

Nie do końca zrozumiałeś. Tu nie idzie o zredukowanie relacji docent-magister do homoseksualizmu, to o czym napisałeś to prawda. W tym filmie są bogate złoża różnych podtekstów, a jednym z nich jest homoseksualizm. Co wcale nie wyklucza tych egzystencjalno-psychologiczno-filozoficznych znaczeń.

ocenił(a) film na 9
niniwa1974

Doszukiwanie się podtekstu homoseksualnego jest tu tak samo uprawnionie jak u bohaterów baśni Tolkiena. Kto inny równie dobrze moze doszukiwać się kodu l. da vinci. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
SH5

Naiwny dzieciak z ciebie.

ocenił(a) film na 9
niniwa1974

Oczywiście, nie dość, że naiwny to jeszcze dzieciak.

Jedna z najważniejszych pozycji kina moralnego niepokoju, a człowiek musi czytać o "pragnieniach homospołecznych". Nie czarujmy się, przecież autorzy tej analizy na siłę szukali filmu pod z góry ustaloną tezę. Widzą to co chcą widzieć, a nie to co jest.

Może czas dojrzeć i zrozumieć, że nie wszystkie filmy powstają dla naszej wygody.

SH5

Trochę mi to przypomina zajęcia z j. polskiego sprzed dekad gdy na temet wiersza (sic!) istniała jedna słuszna interpretacja i jeśli żle zinterpretowałeś (choćbyś we wnioskach prześcignął autora i wyciągnął więcej treści niż 'uczyciel') dostawales pałe... mam nadzieję ze to się zmieniło...

P.S. A moze czas dojrzeć że każdy wyciąga z filmu to czego potrzebuje lub co akurat zauważy podczas danego seansu... ? Przezież wystarczy obejrzeć jakikolwiek film po raz kolejny 'po latach' by obejrzeć 'zupełnie nowy - inny film'...
Ergo - przy wyciąganiu wniosków z lektury więcej zależy od odbircy niż od autora...

ocenił(a) film na 9
TruR

Bez przesady, nawet w podstawówce są jakieś granice. Zachowując zdrowe proporcje można powiedzieć, że od tego są nauczyciele, mają uczyć wyciągania wniosków zamiast nagradzać za bezkrytyczne plecenie nonsensów.

Co oczywiście nie zmienia generalnej zasady, że każda forma sztuki zostawia duże pole do interpretacji, przecież to jest zrozumiałe.

W dalszym ciągu jednak nie zamyka to furtki do polemiki, i nie musi wykluczać tego co powiedziałem. Tym bardziej, że twórca analizy stawia bardzo wyraźne tezy. Mówienie o ewidetnym, acz zawoalowanym w obawie przed cenzurą homoseksualizmie jest bezpodstawne.

SH5

Pomimo istnienia granic o których piszesz jakimś cudem nikt przez dekady nie zauważał u Sienkiewicza treści rasistowskich - a były tam od zawsze... ;))

Tak na serio - ja nie bronię tezy autora - jest faktycznie dośc wydumana i 'nieco' naciągana... Co nie zmienia faktu dowolności interpretacji sztuki która bywa wielowymiarowa - i przede wszystkim to miałem na myśli a nie obronę wątku homo w 'Barwach...' który faktycznie obronić ciężko - w czym przyznaję 100% rację ;)

TruR

" A moze czas dojrzeć że każdy wyciąga z filmu to czego potrzebuje..."?

Niezależnie od tego, co filmie jest - albo czego w filmie po prostu nie ma? ;)

Dlaczego Zanussi miałby bać się cenzury? Np. W "Zaklętych rewirach" jest wyraźny motyw homo - i jakoś nie wycięli, prawda?

zweistein

Jak już napisałem powyżej - wcale nie zamierzam bronić tezy autora bo jest raczej 'nadinterpretacją' a nie 'dostrzeżeniem drugiego dna'... Co nie zmienia faktu że niektóre ze scen mogą być odczytywane z 'nieco odmiennej perspektywy' ;) (co udowadnia choćby autor wątku ;))) którego - podkreślę raz jeszcze - tez bronić nie zamierzam bo są fakycznie naciągane...

A w "Zaklętych..." nie wycieli bo 'godził we wroga ludu pracującego' - burżuazję - symbol 'dekadencji i zepsucia' któego znakomitym przedstawicielem był pan baron... ;)))

TruR

Ok, ale tu cały film godzi w "inteligencję" realnego socjalizmu, Pokazuje układy, układziki, powszechny konformizm, brak idei. I jakoś przeszedł.
W Barwach nie ma wątku homo. po prostu. Swoboda poglądów nie ma tu nic do rzeczy, bo albo coś jest l(lub może być, albo tego czegoś nie ma.

zweistein

Mam ten problem ze 'sztuką' że nie umiem jej zmierzyć ani unaukowić (jak chyba każdy ;) - i pomimo że ani ja ani Ty ani wiekszość - nie dostrzegamy tam treści homo - dopuszczam do siebie myśl że ktoś mógł patrzeć na dzieło z innej perspektywy i dostrzec w nim to czego ja nie dostrzegłem... Podkreślam że ten przypadek na taki mi nie wygląda ale w 100% sprawę mógłby przesadzić tylko reżyser - a nawet wtedy - chyba byłbym w stanie zrozumieć że ktoś zobaczył w jednej ze scen: "(...) znak swobody i wolności ludzkiej włoskiego studenta, w pewnym momencie uchwyconego okiem kamery całkiem nago. Docent popatruje na niego z zainteresowaniem." kontekst homo - podczas gdy dla większości takie spojrzenie byłoby dziwaczne i nieprawdziwe... na tym polega sztuka i swoboda jej interpretacji - i tym sie od 'nauki' odróżnia - cięzko uchwycić granice - stąd chyba wynika ta moja 'tolerancja' dla granic absurdu w jej odbiorze... ;)

TruR

Na podobnej (czy takiej samej?) zasadzie musielibyśmy uznać, że każdy ma prawo zobaczyć w filmie wszystko, co tylko mu się będzie zdawać. I dochodzimy do absurdu. Bo jakkolwiek film byłby pojemny w znaczenia i sensy, nie mieści się w nim cokolwiek, co przyjdzie do głowy tobie, mi, czy komukolwiek innemu.
Ale to jednak nie reżyser decyduje, bo on też może nie wiedzieć w pełni, bo film może wyłamać się z jego zamiarów.

zweistein

Ma prawo - ale my też mamy prawo to ocenić... i o ile bedzie to absurd natury logicznej - bez problemu go zdiagnozujemy i wyśmiejemy... ciut gorzej gdy wkraczamy w sferę odczuć... bo czy potrafisz wyznaczyć precyzyjną granicę co ukazano a czego nie w danej scenie ?
Sory za offtop ale nie umiem i nie chce bronic tej interpretacji Barw - jestem za to w stanie sobie wyobrazić że np. dla jednego motyw homoseksualny zabójstwa gł. bohatera w koncówce 'American beauty' bedzie oczywisty a dla drugiego niekoniecznie... Oglądałem ten film wiele razy i zupełnie gdzie indziej szukałem motywów zabójstwa Lestera... jednak po dłuższej dyskusji na filmwebie doszedłem do wniosku że był na tyle prawdopodobny i sensowny że wręcz ewidentny... i co ciekawe - film miał 'sensowne i spójne zakonczenie' zarówno w tej wersji sprzed dyskusji na forum jak i po - czyli w wersji z motywem homo i bez niego - choć to był przecież jeden i ten sam niespecjalnie 'trudny' film... ;)

TruR

"dla jednego motyw homoseksualny zabójstwa gł. bohatera w koncówce 'American beauty' bedzie oczywisty a dla drugiego niekoniecznie... "

Rany, ja od razu to zauważyłem i nie miałem nawet cienia wątpliwości. Przecież było przytulenie, dotyk, próba pocałunku nie wiem, jak można interpretować to inaczej, czy też zignorować?

zweistein

Ano można - zależy kiedy i jak odbierasz - ja oglądałem po raz pierwszy w kinie (prawi pótorej dekady temu) będąc sporo młodszym i mniej spostrzegawczym i prawie równie sensowne wydawało mi sie wytłumaczenie że facet umiał w zyciu z problemami radzić sobie tylko poprzez agresję - przytulenie i dotyk możnaby tłumaczyć jako próbę skosztowania tego w co w jego mniemaniu 'wpadł syn' - ostatnia próba zrozumienia... itd. - kryptogej nie był wcale taki oczywisty - a co najważniejsze choć ta interpretacja wydaje sie najbardziej logiczna (również dla mnie) nie ma sposobu by ją w 100% uwiarygodnić bo film nie mówi tego wprost... wiec pozostawia pole do interpretacji... wiec 100% pewnść jest poza zasięgiem...
P.S. W mojej ocenie właśnie tym rózni sie sztuka od nauki... i to było moje 'główne przesłanie' ;)

TruR

Jasne, wiem że można - tylko z czego to "można" wynika?
Z nieumiejenosci (rzecz inna, co jest tego powodem) niedostrzeżenia tego, co w filmie ewidentnie zawarto.
Nie mozna ostatecznie uwiarygodnić? Wystarczy strannie obejrzeć scenę, w której Spacey (nieco rozabwiony, nieco zakłopotany) tłumaczy pułkownikowi (?), że ten "źle go zrozumial" - tu nie ma żadnych niejasności.

zweistein

A jak możesz stwierdzić co 'ewidentnie' zawarto ? Jasne że sa logiczne granice - jak już pisałem - ale mając 20 lat i będąc zakochanym odbieresz tę samą scenę np. zachodu słońca kończącą jakiś film jako - 'zachwyt nad pięknem życia' a za dwie dekady po nieudanym rozwodzie odczytasz to jako 'rozpacz nad bezsensem istnienia...' - a to przecież dwa bieguny... Jednym słowem - przed sądem ciężko byłoby uznać Fittsa w 100% za geja bo nie ma na to dowodów - są jedynie poszlaki któe na to wskazują... i o ile w American proces poszlakowy miałby szansę coś ustalić to w takiej "Valhalli" skazany byłby na niepowodzenie bo ten film to jedna wielka metafora zawierająca masę niedopowiedzeń...

Scena o której piszesz jest ewidentna tylko w jednym wymiarze - tego co Specey sobie pomyślał o Fittsie a nie tego czy Fitts był rzeczywiście gejem... choć zgadzam sie że najsensowniejszą i najbardziej spójną wersją jest - że był - ale to nadal tylko interpretacja...

TruR

To o słońcu - jest wyrazem twojego nastroju i czucia - natomiast czy pasuje ono do wymowy filmu - to już inna sprawa. Albo koresponduje z wymową filmu, albo jest z nim sprzeczna. Ale film o miłości nie przestaje być filmem o miłości, historia o cierpieniu i zdradzie - też nie zmieni się dlatego, że masz 20 lat więcej czy miej.

Przed sądem? Fakt, nie udowodnię. ale przed sądem nie udowodnię niemal niczego, jeśli wystąpię przed sprytnym adwokatem. Adwokat"udowodniłby", że pocałunku właściwie nie widać - więc skąd wiadomo, ze był? A jeśli był, to miał charakter przyjacielski, nie homoerotyczny. A w ogóle facet przeżywał załamanie i nie wiedział, co robi. Był chory, gorączka, przecież wszyscy widzieliśmy dreszcze, prawda? Itd, itd... ;)
Mi sąd nie jest potrzebny - nie liczę też, czy bohater jest 100 procentowym gejem, czy 85-procentowym. Mam kluczową scenę - jednoznaczną aż do bólu i nie chodzi tylko o to, jak zachował się Spacey, ale przecież gesty, spojrzenie, próba pocałunku drugiej strony (Fitts) są tak oczywiste w interpretacji, że szukanie innej jest ucieczką przed oczywistością.
https://www.youtube.com/watch?v=22VmzX35pvM

zweistein

W takim razie inny przykład - koncówka 'Władcy Pierścieni' - scena gdy Frodo odpływa wraz z Gandalfem, Bilbem i elfami - to scena radosna czy smutna ? Jak koresponduje z wymową ? Wiekszośc powie - oczywiście że to scena w gruncie rzeczy radosna - zło zostaje ostatecznie pokonane, główni bohaterowie odpływają do 'ciepłych krajów' więc wogóle cacy - nie ma sie co zastanawiać... No ale czy mylą sie ci którzy dopatrują sie w niej przede wszystkim goryczy rozumiejąc że cena jaką zapłacił Frodo była ceną ostateczną bo w gruncie rzeczy 'przeprawa łodzią' symbolizuje śmierć tych dla których nie było już miejsca w Śródziemiu... ?

Kto ma rację ?

I tylko o to mi chodzi - postawienie granicy jest w sporej części filmów/scen na tyle płynne że bardziej zależy od 'stanu' oglądającego niż autora... dlatego też w kwestii 'sztuki' daję 'szersze pole' na indywidualną ocenę niż zazwyczaj...
Odnośnie homoseksualizmu Fitssa już tego nie robię - co również podkreślałem wielokrotnie (choć dla sporej czesci ludzi wcale nie było to takie oczywiste co widać w dyskusjach pod "American beauty") wiec nie trzeba na siłę mnie przekonywać do czegoś do czego przekonany już jestem... - ale skoro juz stawiasz mnie w roli adwokata to zauważyłbym i położył spory nacisk na scenę w której Fitts odwożąc syna do szkoły pogardliwie wyraża sie na temat 'pedalstwa sąsiadów' nie pozostawiając złudzen odnośnie ewidentnej homofobii i zadeklarowanej słownie wrogosci wobec 'kochających inaczej'... i żaden pokrętny prawnik-adwersaż nie przekona nas, wysoki sądzie, że odpowiedzialnym za to jest rzekomy kryptoseksualizm Fittsa... ;))

TruR

Scena z Władcy pierścieni - jest zarazem radosna i smutna - specjalnie tak ją skonstruowano - dwie przeciwne emocje przeplatają się ściśle. Więc rację maja ci, którzy widzą radość, jak też ci, którzy widzą smutek. Racji nie mają zaś ci, którzy twierdzą, że jest tam tylko smutek, lub tylko radość.

Mi nie chodzi o sytuacje, w których widz zostaje postawiony przed wyborem: jak interpretować daną sytuację? Bo są rzecz jasna takie filmy (np. ostatnia sekwencja z Noża w wodzie, gdzie samochód zatrzymuje się przed drogowskazem i widz musi sam zadecydować, gdzie jego zdaniem skręci Niemczyk) - ale to nie przypadek naszej sceny z "A.B."

"...zauważyłbym i położył spory nacisk na scenę w której Fitts odwożąc syna do szkoły pogardliwie wyraża sie na temat 'pedalstwa sąsiadów' .."
Jasne, przez cały film przedstawia się jako zdecydowany homofob - tym bardziej jaskrawo nieoczekiwana jest oczywista scena homoerotyczna, w której pokazuje to, co dotąd tak bardzo skrywał - tama pękła. Np. Loyola też beztrosko skakał z kwiatka na kwiatek zanim stał się ascetycznym rycerzem Chrystusa. Ale to nie znaczy, ze jego nawrócenie było udawane, prawda?

zweistein

No ale czegoś jest (musi być) więcej - albo radości albo smutku - wiec jedna grupa jest bliżej 'prawdy'... alternatywą jest tylko idealna równowaga tych stanów...
wiec jezeli ktoś wyszedł z kina bardziej zmartwiony niż rozweselony (lub odwrotnie) - to oznacza że źle odczytał film nie osiągając równowagi (lub będąc w tej grupie która ma 'mniejsza' rację) w odbiorze ? Chyba niekoniecznie - ale lepiej zobrazuje to kolejny przykład:
Apropos drogi i rozwidleń - czy można 'Cast away' ocenić jako całkowitą porażkę bohatera ?
MOZNA - stracił wszystko od a do z oprócz życia tylko po to by mógł bardziej odczuć straty jakie poniósł...
NIE MOZNA - wszystkie koszty które poniósł doprowadziły go pierwszy raz w życiu do sytuacji gdy stoi przed całkowicie wolnym wyboem nie będac z nikimi i niczym związanym a możliwe jest to tylko dzięki kontrastowi ceny jaką zapłacił...

Skrajnie przciwstawne opinie dotyczące dokładnie tej samej treści - w mojej opinii równoprawne...

P.S. Zaby rozwiać ostatnie chmurki wątpliwości które wyczuwam ;) podam jedyny przeknywujący mnie w 100% dowód na homoseksualizm Fittsa zawarty w filmie - jest oczywiście w scenie którą przytaczałeś - to jego reakcja na słowa Lestera - "sory ale pomyliłeś sie" - jest nią wstyd z powodu zdemaskowania (nie istnieje żadne inne, sensowne wyjaśnienie reakcji wstydu) będący zarazem jedynym sensownym powodem zbrodni - i to mnie logicznie i ostatecznie przekonało że nie można tego inaczej interpretwać...

ocenił(a) film na 10
niniwa1974

To co napisałeś jest osobistą interpretacją Kałużyńskiego. Kałużyński za Zanussim delikatnie mówiąc nie przepadał, ale akurat ,,Barwy..." mu się podobały. Jego interpretacja tego filmu jest moim zdaniem niedorzeczna. Wybacz, ale doszukiwanie się wątku homoseksualnego po scenie, w której magister jest w slipkach... albo porównywanie bójki do stosunku seksualnego, to jest pewna oryginalna interpretacja, pozbawiona niestety poważnych argumentów.

ocenił(a) film na 7
Rudolfo

Cała analiza nie jest autorstwa Kałużyńskiego (napisał tylko jedno zdanie o możliwym homoseksualnym podtekście filmu) lecz autora "Maskarad męskości" - Sebastiana Jagielskiego.

Rudolfo

Zamek na piasku po prostu.

niniwa1974

Ja się wogóle nie zorientowałem że to ma podtekst gejowski dopóki nie wyszły te rewelacje Latkowskeigo na temat Zanussiego. Momentalnie wszystko mi się poukładało i nie mogę tego oglądać już więcej. Dla mnie scena finałowa to wręcz można odczytywać jako scena gwałtu dosłownie psychicznego a w podtekscie fizycznego. Takich elementów gejowskich jest więcej na przykład "Struktura krzyształu" Zastanówcie się jaki nmormalny kolega po latach przyjezdza specjalnie do kolegi, który ma rodzinę, żonę żeby go od niej oderwać i żeby przyjechał do warszawy. Absurd kompletny. Możliwe wytłumaczenie to zawoalowany pociąg homoseksualny którego w filmie nie mógł pokazać dosłownie

zbynek_smetana

Czy Latkowski przedstawił na poparcie swoich słów jakiekolwiek dowody? - Z tego, co wiem nie mimo że od premiery filmu minęły już 3 lata.

buterfly

Jakie dowody? Wystarczy poszukać żeby się dowiedzieć co lubi Zanussi ... o tym nawet wspomina Kutz. Zwyczajnie ten film odzwierciedla to co siedzi/siedziało w głowie Zanussiego i jego fantazje. Większośc ludzi tego nie dostrzega po części bo nie są homoseksualistami, a po części bo to specjalnie to ukrył (prawdopodobnie przed cenzurą). 

zbynek_smetana

W przypadku oskarżeń trzeba mieć dowody, w innym wypadku są to pomówienia. Niestety w przypadku Laskowskiego mija 3 lata od jego filmu i nie przedstawił żadnych dowodów w tym przypadku mamy jedynie słowo przeciwko słowu. Oczywiście my widzowie możemy interpretować film na różne sposoby i nawę tutaj te interpretacje są bardzo różne. Żeby jednak była jasność, nie zamierzam bronić ludzki ze świata artystycznego, dlatego uważam, że Polański powinien zostać ukarany, bo są w jego sprawie niezaprzeczalne dowody.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones