PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=687215}

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Batman v Superman: Dawn of Justice
5,8 127 683
oceny
5,8 10 1 127683
4,1 27
ocen krytyków
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
powrót do forum filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Jest sobie kurier/asystent w Warner Bros. Pictures czy w DC Comics. Nazwijmy go Fred, żeby chronić prawdziwą tożsamość. Fred jest dobrym pracownikiem, nieco zarobionym, ale skrupulatnym. Fred miał wypadek. Niósł wielki stos papierów. Na tym stosie, luźno leżały scenariusze do filmów: Batman z Affleckiem, Man of Steel 2, Batman v Superman, Wonder Woman, Dawn of Justice (League). Fred miał tego dnia pecha i najzwyczajniej w świecie się wygrzmocił. Padł jak długi, a papiery niespięte ze sobą pofrunęły we wszystkich kierunkach. Część wpadła do rzeki, część do koksownika przy ulicy, część pod koła nadjeżdżającej ciężarówki, a część po prostu odleciała w siną dal. Załamany Fred pozbierał to co się dało, bez ładu i składu rzucił na jedna kupkę, a Zack Snyder zrobił z tego film. Dzięki Fred, wielkie dzięki...

Nie wiem czy tak było naprawdę, to tylko jedna z hipotez. Niech komisja Macierewicza sprawdzi. Efekt jest nadal taki sam: Batman v Superman to film pozbawiony spójności, dobrego scenariusza, za to przeładowany postaciami, mało interesującymi wątkami, bez jednej spójnej linii fabularnej. W niecałe trzy godziny seansu upchano masę scen, jedne genialne, inne słabe, ale w sumie nie stanowią opowieści. Jedynie ciąg mniej lub bardziej efektownych filmików. Jak jakaś playlista na youtube. Mam wrażenie, że DC ma kinowy kompleks Marvela i postanowiło dogonić konkurencję sprintem zamiast sensownie rozkładając siły. Ja Avengersów specjalnie nie lubię, zbyt to kolorowe i infantylne, ale Marvelowi trzeba oddać jedno: wiedzą jak to robić. Iron Man, Thor, Cpt. Ameryka, Iron Man 2. W Avengersach znamy już główne postacie i film jest o zespole, nie traci czasu na objaśnianie kto jest kim i jaką ma motywację. Batman v Superman chce zrobić od razu wszystko i pada pod ciężarem własnych ambicji. Dlatego skupię się na ocenie hipotetycznie oryginalnego zamysłu twórców, sprzed wypadku Freda.

Batman z Affleckiem

Wbrew wszelkim malkontentom Ben Affleck jako Bruce Wayne i Batman jest rewelacyjny. Inny niż Bale, inny niż Człowiek-nietoperz w jego wersji to starszy, zgorzkniały facet, który przestał się szczypać z przestępcami. Poszerzył arsenał środków oddziaływania o broń palną, tortury i zabijanie. Nie kryje się w mroku kiedy nie musi. Stawia na krwawą, brutalną konfrontację. Jest detektywem, gadżeciarzem i standardowo ma do pomocy wiernego Alfreda. Jeremy Irons zagrał tak samo dobrze jak Affleck. Mimo kilku scen, które mogli sobie darować - na pewno chętnie zobaczyłbym osobny film z Batmanem w tej wersji.

Man of Steel 2

Mówcie co chcecie. Superman to w założeniu bohater, którego trudno wziąć serio, dlatego też jestem fanem filmu Man of steel, bo to pierwsza inkarnacja Kal-Ela, która nie wzbudza u mnie litości. Pomysł na rozliczanie Supermana przez sąd czy kongres jest świetny i dobrze rozwinięty wątek znów - starczyłby na cały dobry film, który chętnie bym obejrzał. Cavill jest świetny w swojej roli i jedyny problem mam z Lois Lane, która pojawia się trochę w stylu deus ex machina i zachowuje się cokolwiek idiotycznie. Najgorszym elementem tej części jest Lex Luthor. Ludzie skupiali się na hejtowaniu Afflecka, a prawdziwym strzałem w kolano jest właśnie Jesse Eisenberg. Facet jest koszmarny. Zapomniał chyba, którą postać miał zagrać i daje nam karykaturalna, przesadzoną i groteskową wersję Jokera z The Dark Knight. Mimo, że Lex ma całkiem sensowny plan to w ogóle nie czuć ciężaru wydarzeń. Co się facet nie pojawi na ekranie to BvS zamienia się w parodię. Cały wątek powinien wylądować w koszu, bo jego motywacja jest całkowicie niejasna, poza tym, ze chce siać chaos. Znów - kalka z Jokera w wersji Ledgera.

Za dużo też czasu poświęcono na usilne tłumaczenie się z pierwszej części man of Steel. Konkretnie z głównego zarzutu (mi to nie przeszkadzało), że Superman zrobił z Zodem rozpierduchę nie dbając o życie innych. No cóż, gdyby nie zginęły te tysiące to Zod zabiłby potem wszystkich. Tyle, nie trzeba poświęcać kolejnej części na oczywiste dialogi i długie tłumaczenie się przed fanami komiksu.

Batman v Superman

Pojedynek gladiatorów, szumnie zapowiadany od początku produkcji, w filmie trwa 5-10 minut i wygląda całkiem dobrze. Pomijam fakt, że trochę przesadzili z widowiskowością (Po cholerę Batman robił jojo z Supka? Co to za technika walki?) - w kinie walka robi wrażenie i tyle. Szkoda, że jej finał już nie. Zmiana tonu, nastawienia do siebie obu stron następuje w ułamku sekundy i na twarzy widza maluje się wielkie WTF. Co ja pacze? Co się stało? Kolejny wątek, który potraktowano po macoszemu byle upchać ile się da. Scena, w której staja twarzą w twarz robi wrażenie, ale jest bez sensu. Batman ściga pewnych niemilców i nagle Superman mu przeszkadza. Wątek pościgu nagle się urywa i tyle. Już nawet nie wspominam, że w The Dark Knight pojedynek na ulicach Gotham był sto razy lepiej nakręcony, bo po co? Nie kopie się leżącego...

Wonder Woman

Gal Gadot jako WW jest i tyle można o niej powiedzieć. Przewija się gdzieś tam na trzecim planie. Coś jak Cpt. Phasma w nowych Star Warsach, ot, może ciut jej więcej. Albo gdzieś jedzie, albo coś kombinuje, ale kogo to obchodzi? Dla kogoś, kto nie zna komiksów jest całkowitą zagadką, w ogóle jej nie poznajemy, a nagle bach! Staje się równoprawnym uczestnikiem ostatniej bitwy. Bo tak. Co nią kieruje? Kulawy scenariusz. A już scena jak się pojawia w stroju i nagle z całkowitej czapy leci muzyka rockowa - ojej, mokry sen każdego dziesięciolatka, ale niekoniecznie materiał do poważnego filmu. Zdecydowanie chcę zobaczyć coś więcej, może być nawet standardowe "origin story" - to nie jest postać znana miłośnikom kina.

Dawn of Justice (League)

Tu też jest grubo. Poza tym, że przez cały seans przewijają się główni członkowie Justice league mamy jeszcze na siłę wrzuconą scenę z pewnym mailem. To było dopiero słabe. Nie chcę pisać w detalach, bo byłby to w jakimś tam sensie spojler, ale nie pamiętam bardziej na siłę wrzuconej, niepotrzebnej sceny w jakimkolwiek filmie. Na szybko do głowy przychodzi mi jedynie Thor i wizja Ragnarocka w Age of Ultron. Może i to są smaczki dla wielbicieli komiksów, ale podane z wyczuciem i elegancją słownia w składzie porcelany. Doomsday jest dokładnie taki jak w materiałach promocyjnych. Bezmózga maszyna do zabijania o wyglądzie trola jaskiniowego z Władcy Pierścieni. A dlaczego w ogóle Justice League musi się uformować? Bo Bruce Wayne ma złe przeczucie! Tak, to jedyny powód.

Tak to właśnie wygląda. Pięć filmów, z każdego powyciągano kilka momentów i skręcono do kupy bez pomysłu. Do litanii wad dorzuciłbym jeszcze późno-nolanowskie dialogi. Tu się nie rozmawia, tu się przemawia. Każdy ma przygotowany zestaw bardzo poważnych i groźnie brzmiących tekstów i wygłasza je z grobową miną. Dwa (dosłownie) momenty gdzie pojawia się jakiś żart wypadają tak naturalnie jak usta i piersi Natalii Siwiec. Dalej narzekając: wspomniany wcześniej troll jaskiniowy to nie jedyny element podobny do trylogii Władca Pierścieni. Kolejnym jest zakończenie filmu, które składa się z trzech czy czterech zakończeń, w dodatku pociętych dziwacznie pod względem chronologii.

Na początku seansu na ekranie pojawia się sam Snyder. Gratuluje widowni, że są jednymi z pierwszych, którzy zobaczą jego dzieło i prosi o dyskrecję. O niezdradzanie innym detali, żeby ich doświadczenie w kinie było tak samo intensywne jak nasze. Szkoda, że sam Snyder o to nie zadbał i słynny już zwiastun oskarżony o to, że pokazuje cały film w pigułce okazuje się winny tego zarzutu.

Wierzę, że będzie masa ludzi, którym się ten film spodoba - szanuję Wasze zdanie. Jest tak samo istotne jak moje, pana czy pani. Dla mnie to ogromny zawód i nie wiem czy coś w tym roku będzie mnie w stanie zawieść bardziej. Poszedłem do kina z dużą rezerwą po pierwszy recenzjach więc to na pewno nie wina zbyt dużych oczekiwań. Jest w tym filmie kilka fajnych scen, ale wszystko do kupy jest filmem złym, źle napisanym i pozbawionym scenariusza, który miałby ręce, nogi, bohaterów, uzasadnione motywacje i zdrowy rozsądek. Nie wiem czy to wina Snydera czy kogoś z DC. Ewidentnie chcieli jednym filmem zrobić to, co Marvel osiągnął za pomocą pięciu pełnometrażówek i bardzo, ale to bardzo nie wyszło. A potencjał był ogromny. Wycięte, dodatkowe 30 minut materiału, które pojawi się na Blu-rayu niczego w tym temacie nie zmieni. Wielka szkoda. Trzy na dziesięć, naciągane.

http://zabimokiem.pl/cos-ty-narobil-fred/

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Ale on go przecież zawiódł. Zamiast poznać go i jego motywy, wolał go po prostu zabić. Jak sam stwierdził, ,,jeśli istnieje choć 1% szans, że stanie przeciwko nam, musimy się go pozbyć". A tak naprawdę Superman wcale nie musiał być herosem. Mógł po prostu przejąć władzę nad światem, był na ziemi bogiem, kto by go powstrzymał?

SithFrog

Drogi autorze tematu SithFrog czy ty siedzisz w mojej głowie? Czytając twój pierwszy post miałem autentyczne wrażenie, że ktoś przelał moje przemyślenia na (wirtualny) papier. Dziękuję ci że już się nie muszę rozpisywać, bo zrobiłeś to za mnie.

ocenił(a) film na 3
Dzikopysk

Staram się nie siedzieć w niczyjej głowie (a przynajmniej nie więcej niż godzinę dziennie). Może być, że po obejrzeniu siedziałem akurat w Twojej, przepraszam, że tak bez uprzedzenia. Staram się nie afiszować, bo się ludzie stresują ;)

SithFrog

To, że Luthor wyszedł w filmie okropnie nie jest winą aktora tylko scenarzystów. Eisenberg zagrał dobrze - tyle, że nie zagrał dobrze Luthora tylko hybrydę Luthora z Jokerem. Co do tego, że Liga powstaje tylko dlatego, że Bruce Wayne ma przeczucie - ludzie zbyt dosłownie biorą słowa Bruce'a z końcówki filmu. Moim zdaniem Bruce po rozmowie z Luthorem zdaje sobie sprawę, że za niedługo pojawi się o wiele większe niebezpieczeństwo niż Doomsday (jeśli ktoś siedzi w komiksach to doskonale wie co to za zagrożenie ;)). Poza tym sama śmierć eSa jest wystarczającym powodem aby uformować Ligę. Ziemia właśnie straciła swojego najpotężniejszego obrońcę więc dobrze byłoby go kimś zastąpić - zakładam, że z takiego założenia wychodzi Batman.

ocenił(a) film na 3
Wezum

Wiesz, to jest jednak robione od d... strony. Batman nienawidzi Supka za zniszczenia, dwa lata przygotowuje się do walki, w której niemal zabija Supermana, ale jednak nie, bo... mama tak samo miała na imię. I ta sekunda, to imię wystarczy, żeby nagle byli kolegami. A zaraz potem zamiast cieszyć się, że zagrożenie ze strony Kal-Ela zniknęło to się martwi, bo Lex coś majaczył w więzieniu. To się kupy nie trzyma.

A za Lexa to winiłbym raczej reżysera :)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

>>>Batman nienawidzi Supka za zniszczenia, dwa lata przygotowuje się do walki, w której niemal zabija Supermana, ale jednak nie, bo... mama tak samo miała na imię.

Taaa, a potem to "głębokie" "Zawiodłem go za życia... Nie zawiodę po jego śmierci"

Ja p***olę to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem, a byłem tak maksymalnie najarany na ten film, do granic możliwości.

Nudny, walki mało dynamiczne (oprócz dwóch sekwencji z Batmanem) bohaterowie z papieru... W ogóle jak sobie tak prześledzić akcję Lois kiedy Batman napieprzał się z Supkiem to tak - idzie do włóczni - podnosi włócznię- wrzuca ją dowody-idzie gdzieś (batman z supkiem wciąż walczą) pojawia się doomsday - lois patrzy - lois wraca po włócznię - lois prawie się topi - SUperman ją ratuje

xd

ocenił(a) film na 3
lokimojboze

Dla mnie zagadką jest dlaczego wróciła po włócznię. Jest dialog między chyba Batmanem i Supermanem, że włócznia by się przydała, ale ona nie ma szans tego słyszeć, a za chwilę wraca po artefakt.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Lajk ^^

SithFrog

Zgadzam się, że ta nagła zmiana nastawienia Nietoperka do Supermana wychodzi trochę sztucznie... chociaż jakiś tam sens to ma. Batman ma obsesję na punkcie swoich rodziców (albo raczej ich śmierci), nie jest w stanie popatrzeć na Supka jak na człowieka, nie dostrzega, że on taż ma uczucia i tak dalej... i w momencie, w którym dowiaduje się, że Superman może przeżyć to samo i może podobnie do niego cierpieć - zauważa w nim człowieka. Z resztą Batman obiecał sobie, że już nikt nie będzie cierpieć tak jak on ;). Ale co prawda to prawda, o ile dla mnie jako osoby siedzącej trochę w komiksach i znającej obie postaci wychodzi to w miarę sensownie o tyle dla kogoś kto przyszedł sobie popatrzeć na dwóch naparzających się herosów ta scena może wyglądać wręcz śmiesznie. Myślę, że wyglądała by ona o wiele poważniej gdybyś my mieli okazję poznać Batmana wcześniej (np w solowym filmie - no ale wb przecież nie może się bawić w takie rozdrabnianie i od razu zaczyna z parą...) i ta obsesja na punkcie śmierci jego rodziców byłaby mocniej zaznaczona.

ocenił(a) film na 3
Wezum

Mnie w sumie ubodło co innego. Miałem wrażenie, że Batman rozkminiając te listy z pogróżkami kapnął się, że to Lex i że za bomba w kongresie też stał Lex, a mimo to rzucił się na Supermana jak furiat.

Kent chciał pogadać i Batman (mimo, że Affleckowy jest zgorzkniały i brutalny) ma jednak ciągle łeb na karku i nie przejdzie od razu do walki.

Z małych detali (ale to już czepialstwo) zastanawiałem się jak w ogóle Netoperek może stawić czoła półbogowi (nie znam komiksów) i zbroja z kryptonitem brzmi rozsądnie. Dręczy mnie tylko jedno: jak Supek ciska nim o ściany to czy w środku tej zbroi nie zostałby tatar zamiast Bruce'a Wayne'a? :P

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Jak tu pisać z kimś kto kompletnie nie zrozumiał kluczowych fragmentów filmu, chociażby cofnięcie w czasie Flasha..

ocenił(a) film na 3
Hesjan

A co tu było do zrozumienia? Że Flash się pojawił, bo potrafi cofać się w czasie i ostrzegał go przed tajemniczym "onym"? Poza tym nic więcej nie było. Czego nie zrozumiałem, a co wynikało bezpośrednio z filmu, a nie z oryginalnych zeszytów? Pomyśl sobie, że są ludzie, którzy nie czytali komiksów i nie wiedzą co to była za wizja. W dodatku w filmie WYRAŹNIE zaznaczona jako dalsza część snu.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Popieram w 100%, ten film jest jednym wielkim sucharem. Jestem fanem DC, moimi ulubionymi komiksowymi postaciami zawsze byli Superman, Supergirl, Batman, Catwoman, Spiderman i Flash ale ten film... po prostu nie mogę.

0 składu, 0 sensu, 0 fabuły, ostatnie 20 minut takie beznadziejne do tego zbędna lois, mało WW... jakieś kongresy, czarny White i inne bajery... po co to wszystko?

Nie chce być nie miły, ale sam z pewnością napisał bym o wiele lepszy i ciekawszy scenariusz do tego bardziej spójny.

Jedyne co mi się podobało, to wspominana Wonder Woman, ale co ona tam robiła tego nie wie nikt. Obejrzę film solowy o niej, jeśli będzie fajny to kto wie może skuszę się na coś jeszcze ale jak na razie to suicide squad wydaje się być o wiele, wiele lepszy od tego czegoś.

Mają tyle fajnych postaci do wykorzystania, a w filmie użyli jakiejś ognistej gigantycznej kupy jeśli to miało być "efektowne" to wysiadam. Lubie CGI, w zasadzie nie narzekałem nigdy na efekty specjalne i takie tam ale oglądając ten film miałem wrażenie jak by 90% scen było przepuszczane przez jakieś badziewne filtry, spiderman w kosmosie ewidentnie wygenerowany komputerowo... wszystko waliło taką sztucznością, a do tego Batman wydawał się być taki słaby, beznadziejny i bezużyteczny - malutki jak mrówka, gdy przeogromne budynki się waliły on był kompletnym zerem przecież to nie batman, tylko jakaś jego parodia. W filmie nolana przynajmniej były niższe budynki, przez co Batman nie przypominał bezużytecznej mrówki która nie jest w stanie niczego zrobić. Ten film jest gniotem, a ratują go jedynie postacie i obsada. Ben Affleck o dziwo wypadł nie najgorzej jako batman, Gal Gadot super, Superman też nie najgorszy. Lois - jej postać jest beznadziejna, ale za to aktorka fajna. Gdyby w tym filmie występowały postacie marvela, zanim powstało MCU zamiast ikonicznych postaci DC wtedy to filmidło miało by ocenę podobną do zielonej latarni... szczerze mówiąc zastanawiam się co jest słabsze GL czy BvS...

PS. Załóżmy Justice League bo mam złe przeczucie to kwintesencja tego filmu, najlepsze zakończenie osobiście padłem ze śmiechu, a fakt, że nie tylko ja zauważyłem tego suchara oczywiście na +, a już myślałem że na tym forum same bezmózgi które zobaczyły trochę sztucznych efektów(same efekty) specjalnych i od razu 8/10 wystawiły.

ocenił(a) film na 4
SithFrog

Jak dla mnie to film jest po prostu nudny. Od takiego filmu oczekuje się raczej miłego spędzenia wieczoru z przymróźeniem oka, a tu dostajemy dawkę nudów bez śmiechu ale z zpowagą powiewajacymi pelerynami obu panów w rajtuzach. Nie rozumiem zachwytów nad Tym filmem , widocznie jestem za stary (41 lat )

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Tak się kończy jak mamy od małego faszerują dzieci kolorowankami z Hulkiem i Spidermanem.

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Co ty się tam znasz gimbazo jeb....

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Dzieci Ci klaszcza

ocenił(a) film na 3
sebo8110

Smutny jesteś.

użytkownik usunięty
sebo8110

Ale ból tyłeczka. Swędzi, jak ktoś nie lubi filmu, do którego fapiesz, nie?

ocenił(a) film na 10

Nie

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Świetna recka.

ocenił(a) film na 3
r4dzik

Dzięki!

SithFrog

Zgadzam się z Twoją recenzją SithFrog - bardzo podoba mi się Twoja hipoteza o rozrzuconych przez wiatr kartkach scenariuszy. Mnie najbardziej bolą niejasne i bardzo uproszczone motywacje bohaterów (np. np. Batmana) oraz pompatyczne pseudo religijne/filozoficzne przemowy. Gdyby tak ten film poddać edycji, wywalić to i tamto i skleić na nowo to na pewno byłaby to świetna produkcja, która w kinie broni się tylko od strony wizualnej i obsadą (dla mnie: B. Affleck, J. Irons i D. Lane). Henio jak to Henio - dobrze wygląda i tyle wystarczy, bo gra aktorska drewniana, ale to żadna nowość.

ocenił(a) film na 3
Sebsen

No właśnie to jest najgorsze. TO nie jest po prostu zły film. Gdzieś pod spodem czai się naprawdę fajna produkcja tylko rzadko dochodzi do głosu przytłoczona nadmiarem wątków i popędzaniem fabuły do przodu byle dalej, byle więcej dorzucić, byle dogonić Marvela. Nie tędy droga.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
SithFrog

Generalnie chcę szybko o tym filmie zapomnieć.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 3
Brak_nicka_2

Chyba pomyliłeś fora. Co więcej, na pewno nie szukałeś forum filmowego i na pewno nie szukałeś matematycznego (jeśli wg ciebie od 1993 minęło 20 lat ;).

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Świetna recenzja :)
ps. mi się film ogólnie podobał (klimat!), chociaż fakt, że scenariusz ma przetrącony kręgosłup.

ocenił(a) film na 3
Ametria

Dzięki. Klimat jest fajny, tylko zabrakło spójnej historii. Szkoda, bo przy innym podejściu to mógł być megahit.

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Liczę na to, że w kolejnych częściach nie będą chcieli robić pomostu między żadnymi filmami i skupią się na fabule tego jednego...

ocenił(a) film na 7
SithFrog

ps. właśnie czytam Twojego bloga, świetna rzecz! :)

ocenił(a) film na 3
Ametria

Wow, dzięki po stokroć! :)

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Hej! Przeczytałem właśnie Twoją recenzję i chciałem podzielić się swoją opinią na ten temat. Widziałem film 2 razy w kinie i planuję wybrać się na trzeci.


Jeżeli chodzi o scenariusz: po pierwszym seansie zastanawiałem się, czy film rzeczywiście nie ma za dużo wątków dla przeciętnego widza, dlatego też: a) poszedłem drugi raz, b) wziąłem ze sobą 2 osoby, z których jedna nie wiedziała nawet kim jest Bruce Wayne(serio), a druga orientuje się w filmach komiksowych na poziomie umiarkowanym :p. Po wyjściu z kina spytałem się, czy według nich było za dużo wątków, czy czegoś nie zrozumieli. Okazało się, że wszystko było zrozumiałe. Osoba, która w ogóle nie orientuje się w komiksach (ale widziała man of steel i uznała go za "spoko, ale filmy komiksowe są wszystkie takie same") była zachwycona filmem, końcówka doprowadziła ją do łez, scenę koszmaru potraktowała jako zobrazowanie lęku Batmana przed Supermanem, także motywacje bohaterów były dla niej jasne. Drugiej osobie najbardziej podobały się z kolei odniesienia do innych bohaterów i to, że zamiast wklejać ich na siłę do akcji filmu zrobili to w taki sposób.

Jeśli zaś chodzi o mnie to po pierwszym seansie nie byłem pewien, jaką ocenę wystawić, głównie przez emocje podczas pierwszego podejścia - oglądanie cały czas z myślą z tyłu głowy "please be good, please be good..." i przyznam szczerze, że głównie przez te emocje nie mogłem całkowicie skupić się na filmie (tak, wiem że to dziwne :p). Jednak po drugim seansie wszystko stało się jasne a wątpliwości rozwiane. Pozorne miliard wątków to tak naprawdę ledwo 3:

1. Historia Bruce'a Wayne'a - ten zlepek "teledysków youtubowych" to cały czas jedno i to samo śledztwo w sprawie pozyskania kryptonitu, śledztwo człowieka ogarniętego chorobliwą już nienawiścią i prześladowanego przez duchy przeszłości (na poziomie powiedział bym leczenia psychiatrycznego).

2. Historia Clarka Kenta - historia praktycznie boga, który cały czas stara się znaleźć sens swojego istnienia na ziemi. Miał nieść nadzieję, jednak cały czas spotyka się z niezrozumieniem oraz nienawiścią (głównie przez 3 wątek, który za chwilę) do tego aż stopnia, że sam zaczyna wątpić czy jego działania na świecie mają sens (co jak wiemy później się zmienia).

3. I wreszcie Lex Luthor - przyczyna wielu problemów, zarówno dla bohaterów jak i dla widzów :p On, podobnie jak Batman przez cały film snuje intrygę, aby a) zabić supermana, b) pozyskać nieograniczoną wiedzę - statek i motyw nauki (nawet wypowiada się na ten temat na przyjęciu), c) zdobyć władzę - stworzenie i chęć kontrolowania doomsdaya (również z przemowy na przyjęciu - przekazuje że wiedza bez władzy jest niczym i na odwrót). Poza tym jest to otoczone aurą szaleństwa, które nie obce jest także komiksowemu Luthorowi.

Jeśli mówić o kreacji Jessego to mi bardzo przypadła do gustu. Pomijając fakt, że komiks też zna młodego Lexa, to wyszedłem z założenia, że skoro przez X lat jestem w stanie tolerować i lubić postacie komiksowe na wielkim ekranie, które praktycznie wszystkie są mniej lub bardziej zmienione na potrzeby filmów (patrz chociażby Batman Nolana), to dlaczego ma mi przeszkadzać taki Lex? Ba, jest to nawet ożywcze, że nie jest to czarno-biały geniusz zbrodni tylko postać, która swoją inteligencję, motywy i wyrachowanie potrafi tak dobrze zamaskować pod warstwą gagów oraz domniemanego szaleństwa.

Chciałbym się jeszcze odnieść do tego, jakoby Liga miała zostać stworzona przez "przeczucie" Bruce'a. Otóż nie, Batman był w celi Lexa przed pogrzebem i od niego dowiaduje się o nadchodzącym zagrożeniu. A jako że nie wie co to jest dokładnie, stąd to "przeczucie". Chronologia jest tu wyraźnie widoczna, ponieważ najpierw Bruce mówi na pogrzebie o swoim "przeczuciu", później przenosimy się do więzienia i dowiadujemy się skąd to przeczucie a po tej scenie znów wracamy na cmentarz i widzimy Bruce'a wychodzącego z pogrzebu i udającego się w siną dal :p

Tak więc taka jest moja opinia i część rozważań na temat tego filmu. Jakkolwiek Twoja recenzja nie przypadła mi do gustu ze względu na różnicę poglądów, to jednak duży plus za wstęp z fredem ;)

ocenił(a) film na 3
mikson92

Czołem

Widzisz, to kwestia indywidualnego spojrzenia (jak wszystko w filmach). Wg mnie jeśli musisz iść drugi raz na film, żeby móc zrozumieć co się dzieje na ekranie w sensie ciągu przyczynowo-skutkowego to znaczy, że albo jest za dużo wątków albo zbyt duży chaos w scenariuszu. Jeśli chodzi o "wszystko było zrozumiałe" i "motywacje były jasne" to ja się chętnie dowiem kilku rzeczy. Np. po co budowano całą narrację, że Kent nie lubi metod Batmana i prowadzi dziennikarskie śledztwo skoro i tak walczył z nim, żeby ocalić matkę? Po co zabito ludzi na pustyni? Po co w ogóle były te sceny? Jaką motywację miała Lois wrzucając do wody kryptonito-dzidę? Jakim cudem po nią wróciła skoro nie mogła słyszeć rozmowy Batmana i Supermana? Dlaczego Superman przerwał pościg Batmana za mordercami i bandytami tylko po to, żeby mu powiedzieć parę słów? O co chodziło w scenie (i po co ona była?) z Kevinem Costnerem? Dlaczego Aquaman wygląda jakby wstrzymywał powietrze pod wodą? Dlaczego Superman ma wąty do Batmana o torturowanie przestępców kiedy przy jego interwencjach giną setki jak nie tysiące ludzi? Dlaczego Superman pozwolił zabić Jimiego Olsena? Itp. itd.

A dramatyczne czytanie maila i przeglądanie folderów z krótkimi filmikami to najprostszy i najbardziej tani i mało oryginalny sposób na przedstawienie nowych bohaterów w historii kina. Porównaj to sobie z ostatnia sceną Batman begins. tam była finezja, a tu jest lipa :)

"please be good, please be good..."

Miałem tak samo. Ba, pierwsze 15-20 minut było naprawdę dobre i zastanawiałem się o co chodzi krytykom. Niestety potem był chaos.

"zlepek "teledysków youtubowych" to cały czas jedno i to samo śledztwo w sprawie pozyskania kryptonitu, śledztwo człowieka ogarniętego chorobliwą już nienawiścią"

Naprawdę? A co z białym Portugalczykiem? Przecież na tym etapie Wayne nie szuka kryptonitu tylko prowadzi jakieś swoje Batmanowe śledztwo kompletnie nie związane z Lexem czy kryptonitem, dopiero potem doprowadzi go do jednego i drugiego.

Generalnie sporo rzeczy, które Ty opisujesz w owych 3 podpunktach to bardziej Twoja interpretacja i dopowiedzenia. Wydaje mi się, że to wszystko w filmie jest ledwie zarysowane.

Co do Lexa - rzecz gustu - kompletnie się nie zgadzam. Już pomijam nieudaną próbę powtórzenia Jokera Ledgera i to, że Eisenberg gra różne wariacje samego siebie z Social Network. Problem jest w tym, że główny zły w filmie ma być zły. Jokera autentycznie się bałem, tak Nicholsona jak i Ledgera. Vader w SW przeraża. Ras-al-Ghul był straszny w tej swojej zimnej konsekwencji. Nawet Zod w MoS był zrobiony nieźle i budził respekt. W porównaniu z nimi Lex to taki podskakujący pajac, gimnazjalista na dopalaczach, który strasznie stara się być mroczny i groźny, ale wypada groteskowo.

"Batman był w celi Lexa przed pogrzebem i od niego dowiaduje się o nadchodzącym zagrożeniu"

Podsumowując: szaleniec w więzieniu wypowiada słowa "on nadchodzi" i tyle. Jak to są solidne podstawy, żeby zebrać superbohaterów z całego świata i być gotowym na najgorsze to ja dziękuję bardzo :)

"Tak więc taka jest moja opinia i część rozważań na temat tego filmu."

Rozumiem, piszę to już któryś raz (do różnych osób) - naprawdę szczerze zazdroszczę, bo bardzo chciałem, żeby ten film okazał się dobry. Ostatnia nadzieja dla DC w Suicide Squad, ewentualnie w filmach solo Batflecka albo WW.

Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Czołem!

Przede wszystkim dzięki za odpowiedź, już myślałem że kolejna moja wypowiedź na filmwebie pozostanie bez echa ;) Postaram się odpowiedzieć na kilka pytań :D

"Po co budowano całą narrację, że Kent nie lubi metod Batmana i prowadzi dziennikarskie śledztwo skoro i tak walczył z nim, żeby ocalić matkę?" - Wydaje mi się, że gdyby nie szantaż Lexa to do walki raczej by nie doszło, przynajmniej ja nie widzę jak sensownie miałoby do tego dojść. Superman raczej nie jest kimś, kto walczyłby na śmierć i życie z człowiekiem tylko po to żeby udowodnić swój punkt widzenia. A poza tym poleciał do niego po to, żeby w pierwszej kolejności przekonać go do pomocy, zresztą całą walkę prowadził tak, żeby go nie zabić, jak sam mówił.

"Po co zabito ludzi na pustyni? Po co w ogóle były te sceny?" - to część intrygi Lexa mająca podkopać wizerunek Supermana - tak naprawdę nie jest dokońca ważne, jak ludzie zginęli, dla większości opinii publiczej, zresztą w prawdziwym świecie również, wystarczą takie dane: przyleciał Superman, ludzie zginęli.

"Jaką motywację miała Lois wrzucając do wody kryptonito-dzidę?" - To był jej pierwszy rozpaczliwy odruch, wrzucić ją gdzieś, gdzie nikt by jej nie znalazł. Widziala przecież, jakie szkody może wyrządzić.

"Jakim cudem po nią wróciła skoro nie mogła słyszeć rozmowy Batmana i Supermana?" - ten motyw rzeczywiście jest do pewnego stopnia naciągany, lecz można to uargumentować kojarzeniem faktów i domysłami Lois - skoro dzida byłaby w stanie zabić najpotężniejszą istotę Lois widziała, to dlaczego nie miałaby zabić tego potwora?

"Dlaczego Superman przerwał pościg Batmana za mordercami i bandytami tylko po to, żeby mu powiedzieć parę słów?" - Supermanowi zależało na tym, aby skonfrontować się z Batmanem i na tym się skupiał, chciał przekazać mu wiadomość i szukał okazji by to zrobić, a czy jest lepsza okazja niż przeszkodzenie Batmanowi w jakiejś jego akcji?"

"O co chodziło w scenie (i po co ona była?) z Kevinem Costnerem?" - ta scena mi osobiście bardzo przypadła do gustu. Pokazała, że relacje Clarka z ojcem wykraczają poza fizyczne postrzeganie i stanowią raczej zbiór wartości, jakimi on się kieruje. Wiadomo, że nie jest do dosłowna scena.

"Dlaczego Aquaman wygląda jakby wstrzymywał powietrze pod wodą?" - nie mam pojęcia i jest to dziwne :p może się dowiemy w jego filmie albo JL.

"Dlaczego Superman ma wąty do Batmana o torturowanie przestępców kiedy przy jego interwencjach giną setki jak nie tysiące ludzi?" - ma wąty o jego metody. Przy akcji (jednej) Supermana zginęło tysiące ludzi lecz nie było to celem Supermana, chciał ocalić znacznie więcej i ocalił. Jakby miał to zrobić jeszcze raz to zrobiłby to pewnie inaczej, zresztą w tym filmie widzimy wyciągnięte wnioski z tamtych wydarzeń. Batman ściga i torturuje przestępców a to mu nie odpowiada

"Dlaczego Superman pozwolił zabić Jimiego Olsena?" - nie zdążył. Raczej to nie było tak, że wisiał sobie na niebie i patrzył, aż będzie musiał uratować Lois w ostatniej chwili. Co by nie mówić o tej wersji Supermana to raczej nie jest on w stanie podróżować z prędkością światła.

"A dramatyczne czytanie maila i przeglądanie folderów z krótkimi filmikami to najprostszy i najbardziej tani i mało oryginalny sposób na przedstawienie nowych bohaterów w historii kina. Porównaj to sobie z ostatnia sceną Batman begins. tam była finezja, a tu jest lipa :)" - ja wychodzę z założenia, że skoro musieli przedstawić innych bohaterów w tym filmie, to dobrze, że zrobili to w taki sposób zamiast wklejać ich na siłę do akcji filmu. Dodatkowo przeglądanie tego maila sprawia, że wonder woman utwierdza się w przekonaniu, że musi wyjechać, bo zbyt wiele rzeczy ujrzało światło dzienne. Dopiero w samolocie podejmuje decyzje o zostaniu na widok wiadomości w tv. A co do sceny w Batman Begins - mistrzostwo :D

"Naprawdę? A co z białym Portugalczykiem? Przecież na tym etapie Wayne nie szuka kryptonitu tylko prowadzi jakieś swoje Batmanowe śledztwo kompletnie nie związane z Lexem czy kryptonitem, dopiero potem doprowadzi go do jednego i drugiego." - no właśnie od początku szuka kryptonitu, tylko na początku okłamuje Alfreda, że chodzi o zagrożenie związane z bombą, do pewnego momentu ukrywa nawet przed Alfredem swoje plany wobec supermana, dopiero jak Alfred rzuca mu w twarz że wie o jego kłamstwie to mu wyjaśnia czego tak naprawdę szukał.


W sprawie Lexa nic więcej dodać, ja kupiłem jego kreację, był bardzo creepy i nie wiadomo było, czego można się po nim spodziewać. Ale rzeczywiście to kwestia gustu :)

"Podsumowując: szaleniec w więzieniu wypowiada słowa "on nadchodzi" i tyle. Jak to są solidne podstawy, żeby zebrać superbohaterów z całego świata i być gotowym na najgorsze to ja dziękuję bardzo :)" - bardziej widzi gościa, który był w stanie przeprowadzić taką intrygę jaką przeprowadził w filmie i wie, że trzeba się liczyć z jego słowami. Nie mówię, że to samo w sobie to solidne podstawy, ale już to w połączeniu z jego wizjami oraz chęcią zrobienia w życiu czegoś co będzie miało znaczenie (o czym sam mówił) już jest solidną podstawą :)

Ja też czekam na przyszłe filmy, szczególnie na solówki z Batmanem :D. Uważam, że nakreślenie nam innych postaci w tym filmie podsyca ciekawość i sprawia, że przeciętny kowalski pójdzie np na film "Wonder Woman" bo widział ją w tym filmie i zaintrygowała go postać. To samo tyczy się wszystkich pozostałych. Jest to inna taktyka niż Marvela, ale w tej sytuacji najlepsza i wg mnie efektywna, ponieważ popyt na filmy komiksowe skończy się pewnie około 2020 roku. A jak kogoś nie interesuje szersze uniwersum to tak jak mówiłem - scenę wizji Bruce'a potraktuje jako zobrazowanie lęku przed supermanem, scenę maila jako pokazanie, że Lex ma naprawdę duże zasoby informacyjne oraz obsesję na punkcie meta-ludzi, oraz że Wonder Woman ma się czego obawiać, jeśli dalej będzie pokazywać wszędzie swoją osobę, np w sklepie :p

Generalnie jak komuś się film podobał, to wytłumaczy każdą rzecz, nawet te rzeczywiście bez sensu, natomiast jak komuś się nie podobał, to znajdzie o wiele więcej absurdów, niż rzeczywiście w filmie się znajduje. Ja ze swojej strony polecam obejrzeć film drugi raz, można wtedy skonfrontować niektóre swoje nadinterpretacje (pozytywne czy negatywne) ze stanem faktycznym :) u mnie poszło na pozytyw, aczkolwiek tendencja do nadinterpretacji pozostała :)

Pozdrawiam!!

ocenił(a) film na 3
mikson92

Nie dziękuj, zawsze jak ktoś chce dyskutować o filmie, a przy tym gada z sensem (nawet jesli się nie zgadzam) i kulturalnie to wręcz nieładnie nie odpowiedzieć ;)

"Wydaje mi się, że gdyby nie szantaż Lexa to do walki raczej by nie doszło, przynajmniej ja nie widzę jak sensownie miałoby do tego dojść."

No właśnie. Masz rację, ALE zobacz na scenę przerwanego pościgu i groźbę Supermana wobec Nietoperza. To się odbyło bez inspiracji Lexa.

"tak naprawdę nie jest dokońca ważne, jak ludzie zginęli, dla większości opinii publiczej"

Wg mnie ważne, bo opinia publiczna olałaby gdyby to był mało wazny incydent, ale dotyczący Supka zostałby prześwietlony od A do Z. W końcu sam Kongres się tym zajmował. A morderstwo z broni maszynowej nijak dałoby się przyczepić do Kal-Ela.

"To był jej pierwszy rozpaczliwy odruch, wrzucić ją gdzieś, gdzie nikt by jej nie znalazł. Widziala przecież, jakie szkody może wyrządzić."

Może masz rację, ale to wydało mi się tak głupie i nawine z jej strony, że nie pasowało do wizerunku ogarniętej dziennikarki jaka była w MoS.

"Supermanowi zależało na tym, aby skonfrontować się z Batmanem i na tym się skupiał, chciał przekazać mu wiadomość i szukał okazji by to zrobić, a czy jest lepsza okazja niż przeszkodzenie Batmanowi w jakiejś jego akcji?"

Jest. Zapalić reflektor, poczekać i pogadać. A Supek przerywający pościg za naprawdę złymi ludźmi, żeby dać reprymendę Batkowi to kompletna nielogiczność scenariusza, albo głupota postaci Supermana. To jak spoliczkować dziecko uciekajace rpzed bandytą za to, że przebiegło na czerwonym ;)

"Pokazała, że relacje Clarka z ojcem wykraczają poza fizyczne postrzeganie i stanowią raczej zbiór wartości, jakimi on się kieruje. Wiadomo, że nie jest do dosłowna scena."

Oczywiście, że wiadomo, ale czy po dobitnym tego pokazaniu w MoS nie można było sobie darować takiego dopowiadania zamiast skupić się na fabule?

"Batman ściga i torturuje przestępców a to mu nie odpowiada"

Ja wiem, ale tak jak pisałem, to czysta hipkoryzja. Z jednej strony Superman zapada na refleksję czy dobrze zrobił i zginęli ludzie, a próbuje pouczać kogoś, kto karze naprawdę niegrzecznych chłopców. Albo to kolejna nielogiczność historii albo Supek w tej wersji nie ma za grosz wstydu ;)

""Dlaczego Superman pozwolił zabić Jimiego Olsena?" - nie zdążył. Raczej to nie było tak, że wisiał sobie na niebie i patrzył"

Pewnie, ale Lois, o której nie mógł wiedzieć, że jest na dachu i spadnie, złapał w sekundę przed uderzeniem w ziemię. To jest własnie dziura w spójności świata. Albo pozwalasz na takie akcje, ale wtedy pytanie czemu Jimmy musiał umrzeć. Albo nie pozwalasz i dajesz Supkowi powód w filmie, żeby być blisko Lois i dlatego akcja się udała.

"A co do sceny w Batman Begins - mistrzostwo :D"

Tu się zgadzamy ;) A w sprawie maila - zgadzam się połowicznie. Sposób jaki wybrali był wg mnie słaby i tani, ale i tak lepszy niż przypadkowe pojawienia się wspomnianych bohaterów w samym filmie, bo dołożyłoby to kolejnych wątków. Mogli w ogóle tego nie dać, zrobić fajne filmy solo i potem ich zebrać do kupy.

"no właśnie od początku szuka kryptonitu, tylko na początku okłamuje Alfreda, że chodzi o zagrożenie związane z bombą, do pewnego momentu ukrywa nawet przed Alfredem swoje plany wobec supermana, dopiero jak Alfred rzuca mu w twarz że wie o jego kłamstwie to mu wyjaśnia czego tak naprawdę szukał"

Muszę obejrzeć jeszcze raz, bo mam wrażenie, że było trochę inaczej, ale nie jestem aż tak pewien, żeby iść w zaparte ;)


"Ja też czekam na przyszłe filmy, szczególnie na solówki z Batmanem :D."

No to jak na życzenie dziś padło info, że nie tylko film będzie, ale rezyserem będzie Affleck. Nie mogli dać lepszej wiadomości. Affleck jako rezyser nie robi kiepskikich filmów (Gone baby gone, The Town, Argo). Fantastyczna wiadomość!

Ja myślę (mam nadzieję), że popyt na filmy komiksowe nie skończy się nigdy. O ile będą to dobre, przemyślane produkcje rzecz jasna.


"Generalnie jak komuś się film podobał, to wytłumaczy każdą rzecz, nawet te rzeczywiście bez sensu, natomiast jak komuś się nie podobał, to znajdzie o wiele więcej absurdów, niż rzeczywiście w filmie się znajduje."

Coś w tym jest :) Ale pogadać warto, bo zawsze jakiś argument być może zasieje zwątpienie (tak jak u mnie ten z Waynem okłamującym Alfreda)

Pozdro!

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Czołem!

Jak najbardziej zachęcam do ponownego seansu, chociażby po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu że film był na pewno słaby :D Ale kto wie, może po drugim seansie ocena podskoczy o te 3 punkciki w górę? Pożyjemy, zobaczymy :) Ja uważam, że zasługuje :D I z drugiej strony - może po trzecim seansie(przyszła środa) stwierdzę jednak, że nie wszystko się da wyjaśnić i obniżę ocenę ;) Poniżej dalszy ciąg hipotetycznej dyskusji :D


"Wg mnie ważne, bo opinia publiczna olałaby gdyby to był mało wazny incydent, ale dotyczący Supka zostałby prześwietlony od A do Z. W końcu sam Kongres się tym zajmował. A morderstwo z broni maszynowej nijak dałoby się przyczepić do Kal-Ela." - myślę, że było to bardziej na zasadzie że tego nie powstrzymał. To co wiedział rząd i reszta świata to to, że był incydent na pustyni, przyleciał Super a i tak zginęli ludzie, a przecież nie wiedzieli o jeszcze jednej stronie konfliktu czyli najemnikach którzy uciekli. A opinia publiczna często na podstawie połowicznych faktów dopowiada sobie już całą otoczkę a o to Lexowi chodziło, o wzbudzanie wątpliwości w jego działania.


"Może masz rację, ale to wydało mi się tak głupie i nawine z jej strony, że nie pasowało do wizerunku ogarniętej dziennikarki jaka była w MoS." - tak, to było głupie i naiwne, Lois to jedna ze słabszych części filmów, mimo chwilowych przebłysków :D Ale cenię tą postać ze względu na jej znaczenie dla Kal-Ela (dobrze, że Batman nie ma nikogo, kogo musi cały czas ratować, uff)


"Jest. Zapalić reflektor, poczekać i pogadać. A Supek przerywający pościg za naprawdę złymi ludźmi, żeby dać reprymendę Batkowi to kompletna nielogiczność scenariusza, albo głupota postaci Supermana. To jak spoliczkować dziecko uciekajace rpzed bandytą za to, że przebiegło na czerwonym ;)" - może masz rację. I tu wchodzi moja teza o tym, że jak się film podoba to wszystko można wyjaśnić. Ja na przykład zrzucę to na fakt, że Superman też popełnia błędy i zwyczajnie nie interesowało go co w tym czasie robi Batman :)


"Oczywiście, że wiadomo, ale czy po dobitnym tego pokazaniu w MoS nie można było sobie darować takiego dopowiadania zamiast skupić się na fabule?" - mi się podobała ta scena w kontekście tego, przez co Superman przechodzi w tym momentach w filmie. Robi pewne rzeczy, które pozornie są dobre (jak powstrzymanie Zoda) lecz przynoszą konsekwencje których nie przewidzieliśmy (tysiące zabitych, nie powstrzymanie wybuchu w kongresie) - podobny przykład podaje Jonathan opowiadając o swojej historii i to bardzo mi się podobało


"Ja wiem, ale tak jak pisałem, to czysta hipkoryzja. Z jednej strony Superman zapada na refleksję czy dobrze zrobił i zginęli ludzie, a próbuje pouczać kogoś, kto karze naprawdę niegrzecznych chłopców. Albo to kolejna nielogiczność historii albo Supek w tej wersji nie ma za grosz wstydu ;)" - myślę, że nie pasuje mu to w jaki sposób ich karze, ale fakt, jest to do zastanowienia się :)


"Pewnie, ale Lois, o której nie mógł wiedzieć, że jest na dachu i spadnie, złapał w sekundę przed uderzeniem w ziemię. To jest własnie dziura w spójności świata. Albo pozwalasz na takie akcje, ale wtedy pytanie czemu Jimmy musiał umrzeć. Albo nie pozwalasz i dajesz Supkowi powód w filmie, żeby być blisko Lois i dlatego akcja się udała." - myślę, że jeśli chodzi o spadanie Lois to Super jest bardzo wyczulony na jej wołanie o pomoc plus zwyczajnie miał bliżej. Ja tutaj raczej bym spytał, dlaczego nie wyczuł jak porywali mu rodzicielkę a Lois złapał. Myślę, że jak porywali mu matkę to był jeszcze na biegunie i nie słuchał, plus porwanie Marthy było raczej ciche w porównaniu do "AAAAAAAAaaaaaaaaaaaa, spaaaadam" :p


"Tu się zgadzamy ;) A w sprawie maila - zgadzam się połowicznie. Sposób jaki wybrali był wg mnie słaby i tani, ale i tak lepszy niż przypadkowe pojawienia się wspomnianych bohaterów w samym filmie, bo dołożyłoby to kolejnych wątków. Mogli w ogóle tego nie dać, zrobić fajne filmy solo i potem ich zebrać do kupy." - no właśnie o to mi chodzi, skoro musieli to wybrali najlepszy sposób. Mi osobiście nie przeszkadza inne podejście niż przedstawianie po kolei. Ale masz rację, według mnie nawet lepiej by było, jakby tą scenę dali jakoś chwilę po końcu filmu. Jednak mi ona nie przeszkadzała i jak już wcześniej mówiłem może mieć uzasadnienie jeśli patrzymy na wątek WW czy Lexa.



Pozdro i dzięki za kulturalną dyskusję! Na filmwebie takie zjawisko należy do tych rzadziej występujących :D

ocenił(a) film na 10
mikson92

Znalazłem właśnie fajny artykuł w którym jest ciekawe spojrzenie na scenę w Afryce. Pozdro! http://www.outrightgeekery.com/2016/04/12/top-5-misunderstood-plot-points-batman -v-superman/

ocenił(a) film na 3
mikson92

Link fajny, ale 90% rzeczy, które koleś napisał to jego domysły. Nic z tego nie ma w filmie :)

ocenił(a) film na 3
mikson92

"dobrze, że Batman nie ma nikogo, kogo musi cały czas ratować, uff"

Tak, to raz, dwa to w 3 krótkich scenach Wayne-WW było więcej chemii i seksualnego napięcia niż w każdej Kent/Lane. O ile ten romans wyszedł niexle w MoS o tyle tu coś się posypało.

"Robi pewne rzeczy, które pozornie są dobre (jak powstrzymanie Zoda) lecz przynoszą konsekwencje których nie przewidzieliśmy (tysiące zabitych, nie powstrzymanie wybuchu w kongresie)"

Jasne, ale np. nie rozumiem kompletnie dlaczego seny kiedy ratował ludzi (pożar, powódź) wyglądały tak smutno i przygnębiająco. To powinna być celebra dobroci jaką on daje.

"Myślę, że jak porywali mu matkę to był jeszcze na biegunie i nie słuchał, plus porwanie Marthy było raczej ciche w porównaniu do "AAAAAAAAaaaaaaaaaaaa, spaaaadam" :p"

Pewnie tak, ale nadla mocno sie to gryzło z zasadami, które sami naszkicowali wcześniej.

"dzięki za kulturalną dyskusję! Na filmwebie takie zjawisko należy do tych rzadziej występujących :D"

Wiem, dlatego musimy je chronić przed całkowitym wyginięciem. Jak zagrozony gatunek ;)

pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
SithFrog

"Tak, to raz, dwa to w 3 krótkich scenach Wayne-WW było więcej chemii i seksualnego napięcia niż w każdej Kent/Lane. O ile ten romans wyszedł niexle w MoS o tyle tu coś się posypało." - to fakt, to jedna z niewielu rzeczy, które mi się nie podobały w filmie. No i Lois jest troszeczkę za stara :pp


"Jasne, ale np. nie rozumiem kompletnie dlaczego seny kiedy ratował ludzi (pożar, powódź) wyglądały tak smutno i przygnębiająco. To powinna być celebra dobroci jaką on daje." - dla mnie to było zobrazowanie jego "boskości" odbieranej przez ludzi. A jak dobrze wiemy boskość ma właśnie taki wydźwięk: potęga, majestatyczność z chórami w tle :D

Jeszcze a propos tego artykułu:

Z tego co sobie wczoraj analizowałem w związku z tym artykułem to właśnie większość z tego co mówi ma pokrycie w filmie. Zwróćmy uwagę na przykład na 4 punkt, czyli problem ludzi z zabijaniem Batmana i że to dlatego że Snyder go nie rozumie. Otóż w filmie było wprost pokazane, że batman zachowuje się inaczej niż kiedyś(nawet, jak widz nie wie nic o Batmanie): w scenie jak policja znajduje przestępcę z wypalonym znakiem to sami komentują i dziwią się że zaczął robić coś takiego. Później też w jaskini Alfred zwraca mu uwagę że delikatnie mówiąc nie działał tak wcześniej :p Jeśli chodzi o 3 punkt czyli nie uratowanie Marthy to się z nim zgadzam, przykład z pożarem i zobaczeniem w tv pokazuje, że superman nie widzi i nie słyszy wszystkiego. Gdzieś w komentarzach też czytałem, że "Superman jest taki szybki, że widzi pożar w tv i sekundę później już tam jest, więc nie powinien mieć problemu z uratowaniem kogokolwiek" - otóż nieprawda, nawet mierząc akcją filmu mija trochę czasu i scena pożaru pojawia się dopiero jako pierwsza z tych "scen ratowania ludzi przez S. w różnych miejscach :p" Jeśli zaś chodzi o scenę z włócznią to ja nie jestem w stanie sobie jej inaczej wyobrazić. Zwłaszcza, że WW była dość mocno zaangażowana w walkę z Doomsdayem więc raczej S. nie mógłby jej zawołać "hej, chodź na chwilę i weź włócznię" to po drugie nawet jak by była taka opcja to przecież to jest Superman i jak ma do wyboru poświęcić czyjeś życie a swoje to zawsze wybierze poświęcenie siebie. Zresztą na taką postać jest kreowany nawet patrząc tylko na Mos i BvS.


Poniżej kwestia która najbardziej mnie irytuje jeśli chodzi o zarzuty wobec filmu. Z góry przepraszam za rozpisanie się, nie zmuszam do czytania tego, należy to portaktować jako akapit opcjonalny :D, chciałem tylko dać upust mojej frustracji na widok ludzi, dla których ta scena jest śmieszna:


Autor artykułu co prawda trochę poleciał i wyszedł z informacjami których nie dostajemy w filmie, czyli fakt że Batman sobie przysiągł, że już nikt tak nie zginie i że nie dopuści do takiej sytuacji. Ale patrząc na to co dostajemy w filmie, mamy: kolesia, któremu w dzieciństwie zabito rodziców. Przebiera się za nietoperza i naparza przestępcow, jednocześnie przez cały film ma flashbacki ze sceny zabójstwa i różne dziwne wizje z tym związane, szczególnie z postacią matki. A że widzimy, że koleś ma już 40+ lat, to łatwo stwierdzić że boryka się z tymi wydarzeniami ze 30 lat i cały czas to przeżywa. Jednocześnie ma przed sobą to "zagrożenie" pozaziemskie, którego szczególnie na początku nie traktuje nawet osobowo. Jest wściekły za to co się stało w metropolis i przygotowuje się żeby ZABIĆ Supermana. Jednocześnie Alfred, ktoś kto opiekuje się Brucem i wspiera go przez całe życie powtarza mu cały czas, że S. nie jest jego wrogiem. Już sam ten fakt musi zasiewać w nim jakieś ziarno niepewności czy aby na pewno dobrze robi chcąc go zabić (ale nie zwraca na to uwagi bo jest w cugu i myśli tylko o tym, żeby powstrzymać zagrożenie). Później czeka na niego na dachu i Superman przylatuje, po czym widocznie chce z nim pogadać, powiedzieć że ktoś ich wykorzystuje i że stanie się coś złego. Batman pozornie tego nie słyszy i zaczyna go naparzać, ale przecież ma uszy w tej scenie i na pewno te słowa zostały przez niego w jakiś sposób zarejestrowane. Potem nadchodzi wielki moment - już ma go zabić, kiedy ten używa słów(i tu nie chodzi tylko o słowo MARTHA), mianowicie "pozwolisz mu zabić marthę" i nagle buum - w tej sytuacji batman nawet nie wie, czy to kolejna wizja czy co. Dlaczego miałby uzywać tego imienia? Przecież martha nie żyje... Nie mogłem nic zrobić. Dlatego wrzeszczy na niego nie wiedząc czemu tak powiedział. Tutaj szczególnie widać niestabilność psychiczną batmana. Widać, że nie wie co o tym myśleć, ma problem z rozróżnieniem, czy superman powiedział to naprawdę czy to tylko w jego głowie. No i w końcu się dowiaduje, że chodzi o matkę Supermana. W tym momencie uświadamia sobie, że: a)Superman przypomina małego bruce'a, który nie może nic zrobić, nie może uratować rodziców b)Batman staje się człowiekiem, przez którego zginie czyjaś matka, nie ważne jak ma na imię, i że to wydarzenie będzie prześladować kogoś tak samo mocno jak prześladuje jego. Jednocześnie logicznym jest, że wiele informacji, które wcześniej słyszał wraca do niego właśnie w tym momencie, czyli np. opinia Alfreda oraz słowa Supermana o kimś kto nimi manipuluje (gdyby było inaczej to po co umieszczać te sceny w filmie? Właśnie po to, aby zasiać w Batmanie ziarno niepewności). Podsumowując: człowiek, który przypomina małego Bruce'a nie może być moim wrogiem.. No i końcowe słowa Batmana: Martha dzisiaj nie zginie (ciary i szklanki w oczach :pp), Bruce nie pozwoli aby historia zatoczyła koło.


Uff, jeśli ktoś przeczytał ostatni akapit to wybaczcie rozprawkę, ale chciałem napisać to już dawno :pp



Pozdrawiam!!

ocenił(a) film na 3
mikson92

Kręcimy się w kółko. Ja rozumiem cały wywód i brzmi to sensownie, ale tego nie ma w filmie.

"Już sam ten fakt musi zasiewać w nim jakieś ziarno niepewności czy aby na pewno dobrze robi chcąc go zabić (ale nie zwraca na to uwagi bo jest w cugu i myśli tylko o tym, żeby powstrzymać zagrożenie). "

Zauważ swój dopisek w nawiasie. To są Twoje życzenia/interpretacje. W filmie Wayne nie waha się do momentu "Martha!" nawet przez ćwierć sekundy. Gdyby miał jakieś refleksje, wątpliwości. Gdyby pokazali, że cokolwiek analizuje, że ma dylemat. Nie. Od początku do końca jest zdeterminowany ubić Supka i to bez mrugnięcia okiem.

Dlatego ludzie się wkurzają na tą scenę, a dokładanie własnych interpretacji jest ok, tylko filmu to nie zmieni.

ocenił(a) film na 10
SithFrog

Może masz racje, dla mnie po prostu taki przebieg jest logiczny, ale rozumiem, że nie dla każdego może być i można to inaczej odebrać :)

ocenił(a) film na 9
mikson92

Tak czytam twoją rozmowę z tym gościem i doradze ci: za bardzo sie rozpisujesz. Wiem że chcesz im wszystko wytłumaczyć bo ja mam takie samo myslenie o tym filmie co ty i podobnie rozumie sceny o które tak psioczą ci co mieszają ten film z błotem. Stary, nie warto bo i tak będą gdakali swoje że film ma dziury, niedopowiedzenia itd. Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 10
kiadimundi

Dlatego już się nie rozpisuję. To była dobra rozmowa i jak gdzieś warto było to wszystko napisać to tu, dzięki temu już zaspokoiłem swoje potrzeby i uważam misję za zakończoną :p I przestaję czytać fora :D Pozdrawiam :)

SithFrog

Zgadzam się ze wszystkim pomimo tego, że oceniam ten film jako (nawet) niezły.

ocenił(a) film na 3
Purslane

Pewnie to kwestia oczekiwań.

SithFrog

Chociaż, zapomniałam dodać, ja byłam zachwycona rolą Eisenberga. Ale nie czytałam komiksów, więc nie wiem, jakie oczekiwania względem tej postaci powinnam mieć :)

ocenił(a) film na 3
Purslane

Kurcze, a ja w ogóle. Jestem wielkim fanem Jokera w wersji Ledgera z The Dark Knight i za bardzo mi go przypominał.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones