Ada i Mikołaj od kilkunastu lat są szczęśliwym małżeństwem. Uprawiają seks częściej niż się kłócą, są rodzicami nad wiek rozgarniętej i czasami bezczelnej piętnastolatki, mają grono bardziej lub mniej wiernych przyjaciół. Słowem polska klasa średnia w średnim wieku. Tę z trudem budowaną i utrzymywaną szczęśliwą konstrukcją poważnie zachwieje nowy członek rodziny. Na skutek wydarzeń pewnej mocno zakrapianej imprezowej nocy, na świat przyjdzie Janek, cudowny, ale zupełnie nieplanowany dar od losu (czyli wpadka). Przyjaciele pukają się w czoła: „1 dziecko + 1 dziecko = 11 dzieci, a nie 2” - mówią, córka jest zaniepokojona pojawieniem się konkurencji, ale Ada i Mikołaj w pocie czoła starają się ogarniać zupełnie nową rodzinną rzeczywistość. Nieprzespane noce, wszechobecne pieluchy, brak seksu, coraz częstsze kłótnie. Nie tak miało być. Synka oczywiście kochają, ale między nimi zaczyna dziać się coraz gorzej. Ada jest wściekła na cały świat, a Mikołaj zaczyna rozglądać się za innymi. Jak w tej sytuacji odnaleźć radość życia, uratować miłość i zachować chociaż drobny margines wolności? Łatwo nie będzie, ale może być naprawdę zabawnie.

Mikołaj (Grzegorz Małecki) i Ada (Marta Żmuda Trzebiatowska) nie mogą narzekać na swoje życie. Są szczęśliwym i spełnionym małżeństwem, mają dobre prace, rozsądną córkę (Barbara Papis) i spore grono znajomych. Słowem są w tym miejscu w życiu, w którym zawsze chcieli być. Niestety kiedy pojawia się w nim... noworodek, wszystko zaczyna się walić. Przyjaciele nie chcą już spędzać z nimi tyle czasu co wcześniej. I w ogóle bardzo sceptycznie wypowiadają się o całej sytuacji. Córka robi się zazdrosna, a babcia (Ewa Telega) nie garnie się do pomocy. Co gorsza nieprzespane noce i wszechobecne pieluchy sprawiają, że Ada i Mikołaj zaczynają się od siebie oddalać. Czy uda im się pokonać ten kryzys? I jaką rolę w ich życiu odegra Święty Mikołaj?