Pośród oblodzonych pagórków, przez zaśnieżone łąki i zasypane doliny, brnie samotny wędrowiec z psem. W tle słychać ludową pieśń o czarownicy, którą wkrótce zobaczymy naprawdę. Oto piękna Pirita, za sprawą przedwiecznej zaklęcia, potrafi zmieniać się w białego renifera. Niestety, zachwycające zwierzę okazuje się bezwzględnym kusicielem i mordercą młodych mężczyzn, siejącym strach wśród okolicznych wiosek. Kto powstrzyma białego rena? Czy dzielny myśliwy zdoła zdjąć czar z Pirity, zanim będzie za późno?
To osobliwy i dość niesłusznie zapomniany film prosto z mroźnej Finlandii. Pięknie nakręcony, z hipnotyzującą ścieżką dźwiękową, bosko oświetloną scenografią i oszałamiającymi plenerami. Ciekawie prezentują się zwłaszcza sceny "stylizowane" na kino nieme - ekspresyjna gra aktorska i minimalna rola dialogów zaskakoczą niejednego widza. Do tego proto- slow-motion, które widzimy w niektórych momentach jest pewnym nowatorstwem, jakiego nie spodziewałem się tu ujrzeć. Szkoda, że wkradło się tu trochę dłużyzn (nawet pomimo tak krótkiego czasu trwania) i niejasności, a prawdziwie krwiożerczego renifera tu nie zobaczymy - wszelkie "zbrodnie" i niespodzianki dzieją się poza kadrem. Wystarczającą niespodzianką z kolei jest sam koncept Finów. Daję 6/10.