Problem relacji/uczuć między Polką-Niemcem, które rodzą się na popiołach II WŚ. Główni bohateriowie: Kurt - młody studnet filologi słowiańskiej, który przyjechał do Polski, do Wrocławia, do domu w którym się urodził w czasie wojny. Ewa - córka mechanika samochodowego, którego obecny dom, to dom rodziców Kurta z czasów wojny. Związek Ewy z Kurtem to okazja aby zabrać głos w dyskusji: ile musi minąć lat, aby niemieckie dzieci nie musiały przepraszać za wojnę, której nawet nie pamiętają. Ile czasu musi minąć, aby społeczeństwo dokonało samooczyszczenia i przyzwoliło na odrodzenie relacji polsko-niemieckich.
Znamienne sceny w filmie:
1. Scena kiedy Kurt pyta się byłego więźnia o znaczenie wytatułowanego numeru na ręce.
2. Kurt, który przeprasza Ewę za wojnę.
itp.
Zakończenie pozostawiam, bez komentarza, gdyż moim zdaniem jest zbyt banalne.
Popłynąłeś. Odrodzenie relacji polsko-niemieckich? Chodzi Ci o Cedynię, Grunwald czy Warszawę?
Podpowiem (żebym nie wyszedł na czepialskiego) - NIGDY ten czas nie minie, choćby z tego powodu, że Niemcy nie ukarali ani jednego hitlerowca, że nie zapłacili Polsce ani złotówki za straty ludzkie i materialne, że nadal wtrącają się do naszych spraw, choć to u nich demokracja kuleje. Ich buta jest odwrotnie proporcjonalna do - powiedzmy - jakości ich kinematografii.
Teraz to u nas rodzi się faszyzm. To w polskiej durnej młodzieży jest materiał na oprawców SSowskich. Historia zadrwiła z Polski i Niemiec. Po 70 latach mentalni potomkowie Hitlera rządzą Polską a Niemcy są ostoją demokracji w Europie.