Scena początkowa wyglądała strasznie tanio, ale jednocześnie świadczyła o zaangażowaniu twórców i planach budowania napięcia. Potem wchodzą napisy początkowe na tle torturowanej kobiety w
akompaniamencie mrocznego hip hopowego bitu. Owe nitro okraszono teledyskowymi efektami, całość zaczęła więc zalatywać koszmarnie tandetnym torture porn. Gdy wreszcie poznałem właściwych
bohaterów załamałem się – scena imprezy nakręcona koszmarnie, aktorzy i dialogi – ledwo do przełknięcia. Ale kiedy akcja przeniosła się na wyspę, ładne krajobrazy przyćmiły techniczne braki, a bohaterowie
zaczęli normalniej się zachowywać i wypowiadać w miarę sensowne kwestie. I nie zgrzytałem już zębami. Szkoda tylko, że zabójcy brak charakteru, wygląda niejako, klimatu tu nie było za bardzo, a sceny
śmierci wrażenia nie robią. No i ten koszmarny błąd przy rozładunku łodzi (skąd oni wzięli te wszystkie rzeczy?). Da się to oglądać bez bólu, nawet za bardzo się nie nudziłem, ale to naprawdę słaby slasher.