ale nie ucieknę:). troszkę mnie rozczarował ten film. po czeskim kinie zawsze spodziewam się tego uroczego klimatu rzeczy małych, ludzkich, prostych, a jednocześnie pokazujących najważniejsze sprawy naszego życia. i prostego a zarazem niebanalnego humoru. spodziewam się też, że wyjdę z kina i powiem: "uroczy film, tak jak lubię". tym razem tak nie było. sny głownego bohatera Pepo były pokazane dość kiczowato. wiele wątków, które z założenia miały śmieszyć czy wzruszać, nie spełniły tej funkcji, wątki miłosne (córka z Robertem, żona Pepo z "uczniem - urzędnikiem") jakby naciągane, mało wiarygodne, ten drugi szczególnie mnie zmęczył, choć zapewne miał spełnić określoną rolę w filmie - miałam po nim poczucie przesytu. Nieudany podryw dziewczyny z kreskami na brzuchu - mało zabawny. Scena Robert - córka Pepo, w której on chciał, a ona mu nie dała, w rezultacie czego on wychodzi - niesmaczny... Pointa nie wzrusza, podobnie jak cały film. Szalenie subiektywne, wiem... :).
Subiektywnie dodam, że było też sporo elementów, których szukałam, takie subtelności, których już po kilku godzinach nie pamiętam, ale pozostawiły mi poczucie zadowolenia po filmie. Szkoda, że w moim odczuciu było ich tak mało...