Fabuła "Ceny honoru" jest cokolwiek komiksowa (nic dziwnego, skoro to adoptacja XIX - wiecznej powieści przygodowej), mnożą się nieprawdopodobieństwa (np. skrajnie wycieńczony człowiek zabijający na pustyni silnego jak dąb nadzorcę), ale można bez bólu przyjąć taką konwencję, gdyż film jest pełen uroku.
To opowieść w dobrym, starym stylu, o kolonialnym świecie, w którym liczył się honor, odwaga, przyjaźń i lojalność, kiedy Imperium Brytyjskie obejmowało niemal pół świata, a jego butni żołnierze w czerwonych mundurach maszerowali na podbój coraz to nowych terytoriów. Film ukazuje zarówno dobre i złe strony tego świata, są tu elementy rewizjonistyczne, subtelne wskazówki, że pod powierzchnią tego uładzonego, konwencjonalnego świata kryją się brutalność, agresja i żądza władzy (początkowe sekwencje meczu futbolowego).
Największym atutem "Ceny honoru" są zdjęcia, szczególnie wciskająca w fotel scena "pięknego umierania" Anglików na pustyni, chociażby dla tych momentów warto ten film obejrzeć, a niedociągnięcia, no cóż, jeżeli jest taka oprawa ...