To miał być dramat na temat pokuty. Mamy więc dzielnego młodzieńca, który zgrzeszył i teraz musi spłacić dług honoru by móc uzyskać nagrodę. Brzmi niczym piekna bajeczka, a do tego osadzona została w dość egzotycznych plenerach Sudanu (czyli Maroka). Kapur jednak pokpił sprawę. Postaci są tutaj ledwie zarysowane, poszczególne sceny mają niewiele sensu i służą, podobnie jak bohaterowie, ilustracji owej myśli przewodniej, że po pokucie przyjdzie czas na szczęście. Takie postępowanie jest do zaakceptowania (a nawet stanowi część konwencji) w przypadku filmów akcji. "Cena honoru" film akcji jednak nie jest i takie traktowanie postaci i historii jest trudne do wybaczenia.
Przed całkowitą porażką film ratują dobre zdjęcia (choć niektóre triki stosowane były na granicy nadużycia). i muzyka.
Film można obejrzeć albo na nim spać - różnica niewielka. Szkoda aktorów, reżysera i całej oprawy na tak nędzne przedstawienie.