niż "róży i miecza" - dlatego, choć film znany jest również pt. "The Rose and the Sword", uważam, że powinien być emitowany jako "Flesh & Blood". Ale to tylko moje niewiele znaczące życzenie. Umiejscawiając akcję filmu w 1501 r. Verhoeven mógł pójść w kierunku romantycznej baśni o mścicielu i księżniczce - czyli o mieczu i róży, ale zdecydował się na realizm - czyli na ciało i krew. I chwała mu za to. Historia porwania dziewczyny z wysokiego rodu przez zdradzonych i rozwścieczonych najemników przestawiona została w pełni realistycznie - tylko w bajkach księżniczka pozostaje nieskalana. Zresztą cały film pulsuje - jak przypuszczam - życiem tamtej epoki. Prawie czuje się odór rzadko mytych ciał, krwi utoczonej w wirze walki i zarazy. No i przede wszystkim Rutger Hauer w doskonałej formie i w roli, która szczególnie do niego pasuje - mocnego, niebezpiecznego człowieka, który kieruje się decyzjami, wolnymi od sugestii i zabobonów. Szkoda, że ten aktor rozmienił z latami swój talent na drobne, nic nieznaczące role.