thriller. To raz. Film niezmiernie ciekawy dla ludzi ciekawych, dla nudziarzy - nudny. To dwa.
Tilmanowi udała się rzecz rzadka, bo porzucił zawsze miałką, kryminalną opowiastkę z serii "kto zabił?" dla pokazania relacji rodzinnych, towarzyskich, zawodowych w obliczu podejrzenia głównego bohatera o zabójstwo. Polecam.
Obejrzałam tylko dlatego, że byłam ciekawa, czy jestem ciekawa. I ze zdziwieniem stwierdzam, że jestem (a mam się raczej za nudną osobę).
Problem polega na tym, ze "Cień wątpliwości" został zakwalifikowany jako thriller i dlatego oglądają go nie ci, co powinni. Bo, jak słusznie zauważasz, thrillerem to on nie jest i zagadka, kto zabił, w miarę rozwoju akcji schodzi na dalszy plan. Mocne, obyczajowe kino. Można by grymasić, że niby nic nowego i morał powszechnie znany, ale sposób w jaki ten trywialny temat jest zaprezentowany - świeży i przewrotny - czyni z niego rzecz wartą obejrzenia.
Wielkie dzięki za rekomendację:)