PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31}

Człowiek w żelaznej masce

The Man in the Iron Mask
7,0 92 199
ocen
7,0 10 1 92199
5,8 13
ocen krytyków
Człowiek w żelaznej masce
powrót do forum filmu Człowiek w żelaznej masce

Czytał ktoś książkę? Zastanawiam się, które wydanie zakupić. Nie ma nigdzie informacji o osobie przekładającej książkę na język polski, a wikipedia powiada, że najpopularniejsze wydanie jest skrócone o kilkaset stron! Wolę czytać książkę dwa miesiące niż w tydzień ominąć 3/4 inrygujących wątków powieści. Czy ktoś poleci mi jakąś wersję? Na allegro najwiecej jest wersji z wydawnictwa Iskry, która jednak wygląda dość mizernie (pod względem objętości). Jak sprawdzałam na empiku, francuskie wydanie ma 4 tomy i to każdy po około 700 stron! Poradzicie mi coś?

Cartner

Hmmm ja czytałam wicehrabiego - tylko że ja miałam książkę z biblioteki, 3 tomy ale nie pamiętam jakiego wydawnictwa.... szczerze nie wiem czy w ogóle istnieje polskie wydanie mające więcej niż 3 tomy....
z Nędznikami Wiktora Hugo to samo zrobili ;/ większośc wydań jest bardzo okrojona...
cóż życie - wyjście nauczyc się francuskiego i wziąc się za oryginał ;D
nie zapomnij przeczytac Trzech Muszkieterów i W 20 lat później przed Wicehrabią ;) (ogólnie baaaardzo polecam ;D)
pozdrawiam

mahout

Wiem, wiem :) Trzech Muszkieterów już mam za sobą, po prostu delicje do czytania :D

Cartner

:-) pewnie że tak ;D

ocenił(a) film na 10
mahout

Jeśli mogę wyrazić swoją skromną opinię, to ja jestem wielkim miłośnikiem przygód muszkieterów zarówno powieści, jak i filmów czy bajek. Jednak oczywiście powieści są na pierwszym miejscu. Jeśli chodzi o "Wicehrabiego de Bragelonne" jest on traktowany w Polsce po macoszemu. Nie ma większego wydania niż trzy tomy. Ja mam dwie wersje "Wicehrabiego":
1. Podzielona na trzy tomy, najpopularniejsza wersja, brakuje w niej jednak niejednego rozdziału, imiona służących są spolszczone: Planchet na Wiórek, Grimaud na Milczek, Mousqueton na Muszkiet i Bazin na Gryzipiórek. Niektóre rozdziały są złączone w jeden - np. śmierć Raula i Atosa ścieśniona jest w jeden rozdział, podczas gdy w drugiej wersji jest rozłożona na pięć rozdziałów i są one dokładniejsze pod każdym względem
2. Mam jeszcze drugą wersję, podzieloną na dwa grube tomy, są w nim brakujące rozdziały z pierwszej wersji, ale z kolei też brakuje kilku rozdziałów wspominanych w pierwszej wersji oraz paru istotnych dla fabuły fragmentów. Imiona służących są już normalne, francuskie. Niestety imię Luiza spolszczono na Ludwika, co mnie nieco drażni.

Z tego powodu trzymam obie wersje, gdyż na swój sposób się uzupełniają. Jest też wydanie Hatchette czy jak się to pisze. To wydawnictwo zrobiło raz serię znanych powieści przygodowych pana Dumasa i nie tylko. Wydawało również całą trylogię o muszkieterach, oczywiście podzieloną każda na osobny tom, by więcej zapłacić, a jakże. Wersja "Wicehrabiego" z tego wydawnictwa jest chyba najdokładniejsza, ale czytałem ją z biblioteki i niestety - choć dokładna, też brakuje w niej niejednego fragmentu. Wniosek? Chyba nigdy nie doczekamy się porządnego wydania tej książki. Sam Dumas podzielił ją chyba na sześć tomów, z czego ostatni nosi tytuł "Człowiek w żelaznej masce". Szkoda, że w Polsce nie umieją porządnie wydać jego książek. Chociaż... kto wie? Sherlocka Holmesa wreszcie wydali jak trzeba, może muszkieterów także? Ostatnio wraca na nich moda - ten amerykański serial z 2014 r. i rosyjski z 2013 (osobiście wolę ten drugi, wierniejszy książce) mówią same za siebie.

kronikarz56

Szczerze mam nadzieję, że wydadzą to ładnie, jak trzeba, wszystkie rozdziały, a nie takie okrojone wersje się pałętają. Gdybym znała francuski to może bym się podjęła czytania, a może nawet tłumaczenia, ale cóż... Niestety nie znam. Ciekawi mnie jeszcze, czy inne wersje językowe, dajmy na to angielską, też są takie okrojone...

ocenił(a) film na 10
Cartner

W sumie to bardzo interesujące pytanie. Naprawdę. Ciekawe, czy inne językowe wersje też są takie okrojone, czy tylko w Polsce tak po macoszemu się traktuje pana Dumasa ojca? A przy okazji - mam w swojej kolekcji filmów i bajek o muszkieterach bajkę produkcji australijskiej "Człowiek w żelaznej masce" z 1985 r. Fabułę ma poważną, ale wierną książce - choć parę faktów stonowali, m.in. muszkieterowie nie giną w niej. W sumie, co może wydać się śmieszne, to ta bajka jest najwierniejszą ekranizacją powieści "Wicehrabia de Bragelonne". Twórcy filmów powinni się wstydzić, nie sądzisz? :) Oczywiście bajka skupia się tylko na wątku człowieka w żelaznej masce, zaś sam Aramis jest tu wręcz odrażający, ale świetna bajka. Rarytas dla każdego miłośnika muszkieterów. Polecam :)

Przy okazji wie ktoś, gdzie można z lektorem lub polskimi napisami obejrzeć film "Wicehrabia de Bragelonne" z lat 50?

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Bardzo ciekawe rzeczy tu piszecie! Nawet nie wiedziałam, że wszystkie nasze wydania są okrojone. Dziękuję Wam za informację! Uwielbiam "Wicehrabiego de Bragelonne", wg mnie to najlepszy tom Trylogii Muszkieterskiej Dumasa pod kątem fabuły, kreacji psychologicznej bohaterów oraz ich wzajemnych relacji. Może trochę było za dużo dłużyzn (wątek angielski, relacja króla z Louise de la Valliere), ale to nic zaskakującego, skoro Dumasowi płacono od linijki tekstu. ;) Czytałam "Wicehrabiego..." akurat w wersji elektronicznej, ale było to 2-tomowe wydanie Iskier. Tłumaczyła je Maria Traczewska i w nim nazwiska służących są spolszczone, a śmierć Raula i Atosa jest opisana w jednym rozdziale.To mi się nie zgadza z tymi wersjami, o których wspominasz, Kronikarzu.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

O ile dobrze rozumiem:
Wersja 1. tj. 3-tomowe wydanie... Chodzi Ci może o to? https://a.allegroimg.com/original/1e4f3d/224fea804f0984782d14a97e5d26? Nie wiem, kto je tłumaczył. Bo jest jeszcze 3-tomowe wydanie Hachette - https://3.allegroimg.com/s1024/0cf3ca/93fc7ffe4ad4ab8eabd2566fac43 inne niż to najnowsze w twardej oprawie - https://a.allegroimg.com/s1024/0c9ce3/8b2a863447c5b5c2754b99449a02 .

Wersja 2. to wydanie Iskry z taką ładną okładką w tłumaczeniu Marii Traczewskiej? https://antykwariat-oktawian.pl/environment/cache/images/500_500_productGfx_1493 3/DSC_0058.jpg ? Ono ma 2 opasłe tomy. To właśnie mam w wersji elektronicznej, ale ono ma tłumaczenie nazwisk i układ tekstu dokładnie taki, jak wspomniałeś przy 1 wersji. Czy może chodzi Ci o jeszcze inne wydanie tej powieści w dwóch tomach?

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Tak, o tych wersjach właśnie mówiłem. To pierwsze wydanie, do którego dałaś link, rzeczywiście jest okrojone nieco, ale chyba mniej niż to dwutomowe. Wiem jednak, że tutaj są imiona spolszczone, a śmierć Raula nie jest opisana, tylko o niej wspominają w liście. A to dwutomowe wydanie, to jest właśnie to, o którym mówię. I wybacz pomyłkę, rzeczywiście śmierć Raula i Atosa jest w jednym rozdziale ukazane. Ale za to w tej wersji jest chyba scena śmierci Raula, jak bezmyślnie i szalenie rzuca się na wojska wroga. W tamtej trzytomowej wersji tego nie ma. Dziwne. No i natknąłem się na kilka rozdziałów z Fouquetem i kimś tam jeszcze, których nie ma w trzytomowej wersji.

A to Hachette i to najnowsze, z tego, co wiem, jest najdokładniejszym tłumaczeniem książki. Hachette kiedyś czytałem z biblioteki i wydaje mi się, że były tam wszystkie fragmenty z tych obu wydań, które mam. Ale za to chyba pominęli kilka zdań lub innych drobnych aspektów. A zatem znowu doskonałości nie osiągnięto. Nie wiem, jak w tym najnowszym wygląda, ale z pewnością też się postarali.

A tak, racja. Zdecydowanie widać, że Dumasowi płacili za każdą linijkę tekstu, skoro tak obszerna jest ta powieść. Ja osobiście pominąłbym w niej wiele rozdziałów opisujących życie dworskie. Ciekawe one są, ale niekiedy się dłużą. Bo w końcu, co nas może obchodzić, że Filip Orleański jest zazdrosny o swoją żonę albo że hrabia de Guise bezmyślnie się do niej zaleca, podczas gdy ona woli króla i cierpi przez to, podobnie jak Raul w kwestii z Luizą? Albo jeszcze, że Filip Orleański zleca zabójstwo domniemanego kochanka swojej żony, młodego księcia Buckingham? Albo, że jest bal jakiś na dworze i loteria fantowa i król wygrywa bransoletki i daje je Luizie? To wszystko i owszem, jest ciekawe, ale... Co to ma do muszkieterów i Raula? Przez te rozdziały na długo tracimy z oku naszych ulubionych bohaterów. Nie mówię, że te rozdziały są złe, ale czuć dłużyznę na kilometr.

Tak czy inaczej, po prostu kocham muszkieterów i ich przygody i cieszy mnie, że ktoś jeszcze ich lubi. Mam bzika na ich punkcie, w swojej filmotece posiadam sporo filmów i bajek na ich temat i wciąż szukam kolejnych. Taki ze mnie bzik :) Osobiście jednak uważam, że ostatnia część powinna lepiej się kończyć. Wiem, że smutne, romantyczne zakończenia były w modzie i przy okazji Dumas wyraźnie uważał, że tylko za młodu ludzie są szczęśliwi, a na starość wszystko staje się gorzkie i stąd tak gorzki posmak tej powieści, ale mimo wszystko zawsze żal mi dzielnych muszkieterów. Póki byli drużyną, byli niepokonani. Rozpad ich drużyny, intrygi Aramisa, a także brak tej jedności między nimi powoduje, że giną jeden po drugim. Przykre, choć realistyczne. Ale zawsze mam nadzieję, że może jednak przeżyli i tylko upozorowali swoją śmierć i dożyli spokojnie końca swoich dni, z dala od gniewu króla? A młody Raul znalazł pociechę w osobie np. córki d'Artagnana, postaci co prawda tylko filmowej, ale za to pasującej do niego idealnie :) Ot, taki ze mnie zwariowany romantyk.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Serdecznie dziękuję Ci za wyjaśnienie! :) Zerknęłam z ciekawości na francuski oryginał i od razu rzuciło mi się w oczy, że w polskim wydaniu nie ma rozdziału "Wielkość Aramisa", a to nader pyszny fragment! Podczas lektury polskiego tłumaczenia miałam wrażenie, że czegoś brakuje, bo nie było opisu spotkania D'Artagnana i Portosa z Aramisem w Vannes, tylko wspomniano znacznie później, że się widzieli. Już wiadomo dlaczego, w polskim wydaniu pominięto cały rozdział. Zupełnie nie rozumiem logiki naszych tłumaczeń, powinny być wierne oryginałowi, a nie takie mieszanie... tym bardziej, że nie każdy włada francuskim. I jeszcze skoro piszesz, każde nasze wydanie nie zawiera pełnego tekstu oryginalnej wersji, to już dramat.

Cieszę się, że mamy podobne odczucia wobec dłużyzn. Sceny dworskie były stanowczo za długie. Może oddawały koloryt życia arystokracji za Ludwika XIV, ale dla czytelnika, zainteresowanego losami Muszkieterów, nie wnosiły zbyt wiele.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Też uwielbiam Muszkieterów i jestem bardzo rozczarowana, że filmy i seriale zupełnie nie oddają ducha książek. Szkoda, że nikt nie podjął się na serio przeniesienia na ekran dwóch ostatnich tomów Trylogii. Ciągle się wałkuje pierwszy tom, który wg mnie był najsłabszy. Rozumiem, jednak dlaczego - spośród całości Trylogii "Trzej Muszkieterowie" są książką najbardziej przyjazną dla odbiorcy. Szkoda też, że stosunkowo mało osób zna i czytało "Wicehrabiego de Bragelonne" - ten tom naprawdę zasługuje na docenienie! Dla mnie był najciekawszy. Przede wszystkim dzięki genialnie poprowadzonemu wątkowi intrygi Aramisa. Wolałabym, aby ten przewrót się udał. Ludwik XIV, nie wzbudzał sympatii, a Filip mógł być lepszym królem. Niestety historia rzeczywista była inna, więc Dumas nie mógł jej tak drastycznie zmienić. To prawda, że ten tom był najsmutniejszy, jednak zakończenie mnie dosyć usatysfakcjonowało. Może dlatego, że akurat mój ulubieniec przeżył. ;) Chociaż śmierć Portosa mną bardzo wstrząsnęła. Chyba nawet bardziej niż Atosa i Raula, bo ci ostatni świadomie wybrali śmierć nie mogąc żyć bez swoich ukochanych osób. Zaś Portos jeszcze chciał się nacieszyć swoimi włościami. Mimo wszystko nasi bohaterowie i tak mieli bardzo bujne życie, a jak na średnią życia ówcześnie to dosyć długo żyli. Podoba mi się Twój pomysł z upozorowaniem śmierci, zawsze można pomarzyć. :) Masz swojego ulubieńca spośród Trzech, a właściwie Czterech Muszkieterów? A może lubisz jednakowo wszystkich? :)

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Aha, to ciekawe. A o czym dokładniej był ten rozdział "Wielkość Aramisa"? Bo ja pamiętam, że d'Artagnan jedzie do Vannes, spotyka tam Portosa, który nieświadomy jego misji powierzonej przez króla, zabiera go do Vannes, gdzie d'Artagnan i Portos są świadkami procesji, w której uczestniczy Aramis, a właściwie jej przewodzi. I potem cała trójka rozmawia w siedzibie biskupa Vannes. Czy w międzyczasie wydarzyło się coś jeszcze, czego jednak nie ma w polskim tłumaczeniu? No właśnie, ostatnia część przygód muszkieterów jest wyraźnie traktowana po macoszemu, ponieważ co bym nie czytał, to w każdym tłumaczeniu czegoś brakuje. Owszem, to jest po prostu dramat. Chociaż może nie czytałem najnowszego tłumaczenia, tego w pięknym wydaniu, gdy wydawali chyba wszystkie powieści Dumasa ojca. Nie wiem, jak tam przetłumaczyli książkę. Może wyjątkowo wreszcie zrobili to poprawnie, bez żadnych skrótów?

Mnie też to cieszy. Ja bardzo lubię powieści o muszkieterach i żadne rozdziały mnie nie nudzą, bardzo mi się podobają te dworskie opisy, bo są poprowadzone ciekawe i plastycznie. Można bez trudu sobie wyobrazić wszystko, co się wtedy działo, bo autor posiada talent do opisywania tego wszystkiego. Przy okazji większość postaci tam ukazanych to postacie autentyczne, więc to tworzy również koloryt czasów. Mimo wszystko, dla nas, miłośników muszkieterów, jednak takie fragmenty na dłuższa metę są nieco męczące. Są ciekawe, ale mimo wszystko niekiedy czytamy je, czytamy i mówimy sobie: "Wszystko pięknie, ale gdzie, u licha, są muszkieterowie? Dlaczego tracimy czas na poznawanie postaci, które i tak nie mają większego wpływu na rozwój fabuły?". Dlatego uważam, że rozdziały są ciekawe, ale powinno być ich zdecydowanie mniej i myślę, że powinny być bardziej inaczej rozlokowane, abyśmy szybciej powrócili do naszych ulubieńców.

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Muszkieterowie są rewelacyjni, a moja miłość do nich zaczęła się właśnie od tego filmu, na którego stronie teraz jesteśmy. To było coś przełomowego i potem zaczęło się lepsze poznawanie przygód muszkieterów. Tak, to prawda. "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" są najczęściej ekranizowani, zapewne z powodu najlżejszej fabuły i najbardziej przystępnej dla widza. I przy okazji filmowi muszkieterowie w tych lepszych ekranizacjach są naprawdę ciekawie ukazani, często się ze sobą droczą, widać między nimi chemię przyjacielską i łatwo nam uwierzyć, że są przyjaciółmi. No i pamiętajmy jeszcze jedno: są wtedy młodzi i beztroscy, pewnie to przyciąga widzów do tej części. Pozostałe są już bardziej gorzkie. "DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ" ma chyba tylko dwie ekranizacje, amerykańską i ruską, a poza tym nikt nie porusza tej fabuły. Dość dziwne, choć jest naprawdę świetna, choć nieco gorzka, w końcu mamy coś na kształt kryzysu wieku średniego u bohaterów, zawiedzenie się swoim krajem i władzą, służba państwu nie dająca żadnych perspektyw, znudzenie i brak przyjaciół u boku, a potem znowu cała czwórka staje do walki ze wspólnym wrogiem, choć przedtem stają dwukrotnie jako dwa duety przeciwko sobie, ale ostatecznie łączą się w jedną drużynę i ostatni raz działają razem. Ostatni raz, bo w powieści "WICEHRABIA DE BRAGELONNE", co znamienne, już nigdy w czwórkę się nie spotykają. Ciekawe, prawda? Ta część jest najbardziej gorzka, oni są starzy i zmęczeni życiem, nie tworzą już drużyny, dodatkowo Aramis intryguje i to sprawia, że pojawiają się niesnaski między nim a d'Artagnanem i jeszcze Portosa obaj w to wszystko wciągają. A dodatkowo Atos nie może pomóc synowi i uratować go przed miłością do Luizy. Naprawdę przykro się to czasami czyta i dlatego tak przyjemne są mi rozdziały o restauracji Stuartów, jeden z niewielu, gdzie nasi bohaterowie są znowu tymi dawnymi muszkieterami, którzy zawsze ze wszystkim sobie poradzą. W sumie ja też bym wolał, aby intryga się udała, choć odniosła pewien skutek, bo Ludwik XIV wziął się za politykę kraju, a nie tylko zabawy. Chociaż, jak wiemy z historii, niezbyt długo go to zajmowało i większość życia spędził na zabawach, a mniej na polityce. A swoją drogą, jak sądzisz, czy Ludwik XIV naprawdę zasługuje na miano największego władcę swoich czasów? Moim zdaniem nie. Przecież jego rządy to były niemalże niekończące się walki albo z wrogiem, albo wewnątrz kraju, podnoszenie podatków w celu uzupełnienia dziur w budżecie, które wywołane były hulaszczym trybem życia króla, fakt, że podatki płacili wszyscy poza klerem i arystokracją i bogatszą szlachtą (można śmiało stwierdzić, że pod tym względem nie zmieniło się zbyt wiele). No i jeszcze zniesienie edyktu nantejskiego i wypędzenie z kraju wielu wolnomyślicieli, elitę naukową Francji za to tylko, że byli protestantami. I przy okazji okrutna polityka utrudniania im opuszczenia kraju, zabieranie takim ludziom mienia z byle powodu, zabierania im dzieci i siłą wychowywanie na katolików... To po prostu podłości zakrawające na dyktaturę. Gdzie tu wielkość? Pewien historyk stwierdził, że Ludwik XIV tyle się interesował poddanymi, ile mu podatków płacili i ilu ludzi umieli dać do wojska podczas wojny. Przykre. Wielkim człowiekiem w służbie Francji był Colbert, jeden z najbardziej uczciwych i najlepszych ministrów królewskich. Swoją drogą, to niezły paradoks: minister, który nie kradnie i jest uczciwy i dba o dobro kraju? Nawet dzisiaj to ewenement. Jeśli chodzi o Francję tamtych czasów, najlepiej ją ukazuje serię książek i seria filmów o markizie Angelice. Kojarzysz? Przy okazji autorka pisała je, mając świeżo we wspomnieniach tragedie w czasie II wojny światowej, a jej mąż i zarazem największa miłość, pamiętał jeszcze I wojnę i rewolucję w Rosji. Więc mieli pole do popisu, opisując zbrodnie z czasów Ludwika XIV, dając w ten sposób aluzję do tego, co sami widzieli i sami przeżyli. A Angelika i jej mąż to alter ego samej pisarki i jej męża. Taka mała dygresja. Seria jednak warta przeczytania, zwłaszcza tym, którzy uwielbiają muszkieterów. Choć należy pamiętać, że powieści te są bardziej gorzkie niż powieści o muszkieterach. A pierwsze pięć powieści chwilami jest dość brutalne - ja sam zwykle przerzucam brutalniejsze fragmenty, bo mnie za bardzo dołują. Ale od szóstej części seria staje się dużo łagodniejsza.

A wracając do muszkieterów, to powiadasz, że Aramis to Twój ulubieniec? Ciekawe :) No cóż, ja z kolei najbardziej lubiłem Atosa. Zwłaszcza tego w drugiej części. W pierwszej bywał dość irracjonalny np. nie miał wiele pieniędzy, a zdobytą na pokonanym przeciwniku sakiewkę oddaje jego służącym, aby mieli za co pochować swego pana. Albo bezceremonialnie grał o pierścień d'Artagnana i konia swego i konia d'Artagnana, mając w nosie to, co pomyśli o tym Gaskończyk. Choć można to wytłumaczyć tym, że miał tak duży majątek, iż nie musiał się niczym przejmować i zapominał przez to, że d'Artagnan jest w zgoła innej sytuacji finansowej. Ale w razie czego na pewno zafundowałby d'Artagnanowi z dziesięć koni i dziesięć pierścieni, gdyby ten miał do niego pretensje. Atos miał niekiedy dziwne podejście do przyjaźni, wychodził z założenia, że co moje jest twoje, a co twoje jest moje, ale są pewne rzeczy jak np. szpada przodków, której za nic ci nie dam, a o resztę możesz prosić, dam Ci bez wahania. No i jeszcze Atos bywał taki nieco chamski do Grimauda, oduczał go mówić, z taką pogardą traktował niekiedy służbę. Wiem, że takie wychowanie, ale mnie to raziło. Ale pomijając to Atos był najciekawszą postacią z nich wszystkich. I co najważniejsze, najbardziej altruistyczny. Portos podobnie też nigdy nie wykorzystywał przyjaciół, Aramis robił to często, d'Artagnan niekiedy. Atos i Portos byli bezinteresowni aż skrajnie, przy czym Atos był panem z prawdziwego zdarzenia, a Portos na takiego pozował i budził w tej pozie raczej śmiech niż zachwyt :) Ale tak czy siak, uwielbiam wszystkich czterech muszkieterów, lecz najbardziej Atosa i to tego z "DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ". Tam Atos ma najwięcej godności i budzi najwięcej mego podziwu. Dodatkowo, choć to on był wyraźnie liderem i mózgiem grupy w jedynce, to w kolejnej części uznaje dowództwo d'Artagnana jako starszego stopniem i bardziej charyzmatycznego. To też wielki dar, umieć oddać dowództwo komuś innemu, widząc w nim potencjał i szanować go jako lidera, choć jest młodszy i mniej doświadczony. No i podziwiam jego odwagę, szlachetność, godność osobistą i to, że nie był żądny krwi. No i umiał tak mądrze mówić.

Najsmutniejszy fragment "WICEHRABIEGO DE BRAGELONNE" to właśnie śmierć Portosa. Nawet Aramis, tak egoistyczny i żałosny w swoich intrygach, dla własnych pobudek wciągający przyjaciół w swoje działania, był przerażony i w szoku i mocno przeżył jego śmierć. To było coś. Czasami tak mam, że zanim przeczytam ten rozdział, zatrzymam się na chwilę, napiję się herbaty czy coś, aby na chwilę choć odwlec ten smutny fragment. I racja, Portos chciał jeszcze pożyć. Atos i Raul z kolei świadomie wybrali śmierć z powodu braku bliskich sobie osób. Żałuję, że autor tak to wszystko zakończył. Choć czy Filip jako marionetka Aramisa byłby dobrym królem? Trudno powiedzieć. Zauważ, jak w filmach zawsze muszkieterami kieruje szlachetny cel, aby zastąpić króla jego bliźniakiem. Tutaj były to pobudki raczej egoistyczne. Dlatego bardziej pewnie wolimy filmy, gdzie mamy szlachetnych muszkieterów walczących o słuszną sprawę.

A propos filmów, jakie wersje przygód człowieka w żelaznej masce znasz? Ja znam ten z Leonardo diCaprio i wersję z Richardem Chamberlainem. Ale mam też wersję z Jeanem Maraisem w roli d'Artagnana z 1962 roku. To dość nietypowa wersja, komediowa i lekka, nie kończąca się zamianą braci, a Ludwik zostaje na tronie, a jego brat ucieka z kraju z ukochaną, w czym pomaga im d'Artagnan. Potem jest wersja "PIĄTY MUSZKIETER" z 1979 roku, gdzie zagrała taka śliczna aktorka Sylvia Kristel jako Maria Teresa. Ładny był wątek miłosny jej i Filipa, tytułowego piątego muszkietera. Wersja dość bajkowa, czyli zły król, dobry brat, dzielni i zabawni muszkieterowie, seksowna Sylvia nagusieńka parę razy na ekranie i oczywiście wartka i ciekawa akcja. Ale lubię ten film. Kojarzysz? I niedawno obejrzałem film "WICEHRABIA DE BRAGELONNE" z 1954 roku, ruski z polskimi napisami, ale nie do końca gramatycznymi, ale można zrozumieć, o co chodzi. O dziwo, nie ma w niej Aramisa, a pozostali bohaterowie udaremniają spisek zamiany Ludwika XIV przez Mazarina na uległego Filipa, człowieka w żelaznej masce. Król jest tu honorowym człowiekiem, romansuje z Luizą, bo nie wie o jej zaręczynach z Raulem, którego traktuje jak przyjaciela i odkrywszy to, zrywa z nią. A Raula pociesza Henrietta, przyjaciółka Luizy, zawsze w nim zakochana i do tego ratuje mu życie, sama o mało nie ginąc. Ładna i ciekawa wersja. Dlaczego powieść tak się nie kończy?

Jak chodzi o zakończenie, to ja uważam, że Aramis korzystając z faktu, iż to on rzekomo przeżył do samego końca, opisał w pamiętnikach śmierć przyjaciół, która... nigdy nie miała miejsce, bo chciał ich ratować w ten sposób przez gniewem Ludwika XIV, któremu przecież wszyscy podpadli. A oni przeżyli, ukryli się za granicą, odbili Filipa z więzienia, ale nie zamienili go miejscami z Ludwikiem, tylko po prostu ukrywali przed szpiegami Ludwika. A przy okazji Raul znalazł pociechę w osobie słodkiej Valentine, zaginionej córki d'Artagnana. Może bajkowe zakończenie, ale cóż... Jako romantyk z natury, lubię happy endy :)

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Ten rozdział to właśnie rozmowa D’Artagnana z Aramisem i Portosem w siedzibie biskupiej w Vannes, o której wspomniałeś. :) D’Artagnan i Aramis, jak zwykle, próbują się wzajemnie rozgryźć i toczą pojedynek na słowa, a biednemu Portosowi wydaje się, że za nimi nadąża. :D Ta scena została więc umieszczona w tym wydaniu, które czytałeś, natomiast w „mojej” wersji jej zabrakło.

Nie miałam w ręku tej najnowszej wersji „Wicehrabiego…” z Hachette. Mam jednak mieszane odczucia do tej serii, bo inna powieść Dumasa z tego cyklu zawiera sporo literówek. Wydanie jest ładne, ale dość nieporządne pod kątem edytorskim. Może jednak w innych tomach się postarano?

W „W dwadzieścia lat później” najbardziej podobała mi się 1 część, jeszcze we Francji, gdy nasi przyjaciele stali po 2 stronach barykady. Najlepsze były sceny, gdy d’Artagnan próbował wybadać opcje polityczne Atosa, Aramisa i Portosa. Atos i Aramis nie dali się wciągnąć w jego gierki i służbę Mazariniemu, ale sami mieli swoje tajemnice, więc to też o nich dobrze nie świadczyło. ;) Portos, jak to on, dał się namówić. ;)

Tak, masz rację, fakt, że w „Wicehrabim de Bragelonne” nasi muszkieterowie nigdy się nie spotykają w komplecie, jest bardzo istotny. Widzą się maksymalnie we trójkę. Wynika to też z faktu, że Atos się usunął w cień i zacisze swojego majątku, Aramis spiskował, gdzie się, da, d’Artagnan służył królowi, a Portos był wszędzie tam, gdzie go potrzebowali Aramis i d’Artagnan.

SPOILERY dla tych, co nie czytali książek!
Akurat część o Stuartach mnie dosyć nudziła, chociaż obiektywnie w żadnym wypadku nie można jej nazwać nudną. Działo się tam sporo – zarówno w „W dwadzieścia lat później”, jak i w „Wicehrabim de Bragelonne”. Akcja w 2 tomie była dla mnie dobijająca, bo wiadomo było, że Karola I nie uda się uratować, zaś wydarzenia w 3 tomie, mimo iż pozytywne, zakończone restauracją Karola II, były dla mnie zbyt fantastyczne. To, co tam wyczyniali Atos i d’Artagnan przechodziło niekiedy granice ludzkiego wyobrażenia. ;) Porwanie Moncka było pocieszne, lecz aż nieprawdopodobne. Zazwyczaj milej mi się czytało o intrygach i pojedynkach słownych bohaterów niż o takich typowo awanturniczych przygodach, dlatego subiektywnie akcja we Francji mi się bardziej podobała.

Mam podobne odczucia co Ty wobec Ludwika XIV. Nigdy za nim nie przepadałam. Dla mnie to monarcha dosyć przereklamowany i w dodatku o olbrzymim ego. Myślę, że sukces jego panowania polegał głównie na sprzyjającej koniunkturze politycznej, paru sensownych ministrach (Colbert), długości życia króla ;), a przede wszystkim na wcześniejszej wytrwałej pracy kardynałów Richelieu i Mazariniego. Gdyby nie ci dwaj, nie byłoby podwalin umożliwiających wprowadzenie monarchii absolutnej. Jeśli chodzi o Filipa, wydaje mi się, że mimo wszystko byłby lepszym królem niż Ludwik, bardziej miłosiernym i chyba mniej zabawowym. Owszem, na pewno byłby marionetką Aramisa, ale miał też swój rozum. Aramis, cokolwiek by o nim nie pisać, przede wszystkim liczył na swoje korzyści, ale też myślę, że byłby dobrym pierwszym ministrem, a później kto wie, może i papieżem. :P Mógłby więc nieźle poprowadzić Filipa na trudnej ścieżce królowania. Miał cechy Richelieu i Mazariniego.

Kojarzę serię o Angelice, jednak nie miałam okazji ani czytać ani oglądać.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Jak miło, że lubisz najbardziej Atosa. :) Gdy czytałam „Trzech Muszkieterów” dawno temu jako dzieciak, wahałam się między Atosem a Aramisem, jednak wybrałam Atosa. Wydawał mi się w tym tomie najbardziej interesujący. Był najbardziej złożoną postacią i też Dumas poświęcił mu najwięcej czasu w tej książce. Miał mroczną przeszłość i skrywał w sobie tajemnicę, która podsycała ciekawość czytelników. Chociaż obiektywnie, gdybym przeczytała tę powieść teraz ponownie po latach, obawiam się, że moje nastawienie mogłoby się zmienić. Atos nie był milutki, nie dość, że usiłował zabić swoją żonę nawet jej nie wysłuchawszy, to jeszcze później był alkoholikiem, dosyć mrukliwym. I tak jak piszesz, jego zachowanie w tej części było nierozsądne. Cechowała go taka zupełna nonszalancja. Rozwalił mnie fakt, że Atos nie zrobił nic, aby zyskać pieniądze na nowy ekwipunek. Miał chłop szczęście, że akurat mu się udało go zdobyć bez kiwnięcia palcem w tym celu. ;) Atos, z jednej strony miał arystokratyczną klasę, a z drugiej był momentami mocno niegrzeczny. Jego zachowanie względem Grimauda zupełnie nie licowało z jego niby elegancją.

O ile lubiłam Atosa w 1 tomie, to w 2 i 3 zupełnie mi nie podszedł. Stał się zbyt idealny, a przez to dla mnie za nudny. ;) Obiektywnie stał się o wiele lepszym człowiekiem, jednak z pozycji czytelnika męczyło mnie czytanie o nim i o jego momentami pompatycznej wielkoduszności. Jedynie mój aplauz zyskało jego przymierze z Aramisem, działalność we Frondzie i pojedynek słowny z D’Artagnanem na początku powieści. No, kto by się spodziewał, że Atos, taki honorowy, jednak potrafił zwieść przyjaciela. To był świetny fragment! :D

Podobał mi się jednak fakt, że Atos we wszystkich trzech tomach cieszył się największym poważaniem wszystkich pozostałych muszkieterów. Mimo iż usunął się w cień, to oni jego cenili najbardziej. Znamienne dla mnie było to, że Aramis jeszcze w trakcie ucieczki nie pisnął ani słowa o szczegółach swojego misternego planu ani Portosowi ani d’Artagnanowi (temu ostatniemu z wiadomych przyczyn), ale bez oporów opowiedział wszystko Atosowi.

Szkoda mi Portosa, że był tak wykorzystywany przez zarówno d’Artagnana, jak i Aramisa, ale też po części sam był sobie winien. To był prostoduszny człowiek z sercem na dłoni, jednak intelektem zbytnio nie grzeszył. Świetny jednak był moment, gdy Portos swoją wielkodusznością zawstydził Aramisa, tak, że ten drugi poczuł się wręcz mały. Ot, takie małe zwycięstwo Portosa nad swoim bardziej przebiegłym kumplem. ;)

D’Artagnana nie lubiłam w 1 tomie, ot, taki narwany Gaskończyk, ale w pozostałych dwóch się wyrobił! Świetnie Dumas (i Maquet!) rozwinął jego postać. Pokazał jego inteligencję, spryt, gorącokrwistość, zadziorność i ekspresję. Denerwowało mnie tylko to, że w „W dwadzieścia lat później” d’Artagnan wydawał się mieć monopol na najwyższą inteligencję i najlepsze pomysły spośród całej czwórki. Mógł to inaczej Dumas rozplanować. Skrzywdził tym Atosa i Aramisa, którzy intelektem dorównywali wszak d’Artagnanowi.

Aramisa, bardzo lubiłam w 1 tomie razem z Atosem, ale w 2 i 3 nasz muszkieter-zakonnik częściach wysunął się zdecydowanie na prowadzenie. A najwspanialej rozkwitł w „Wicehrabim de Bragelonne”. Stał się niemal antagonistą, ale wśród tych swoich machlojek zachował jakiś tam pierwiastek dobra. Myślę, że teraz, gdybym przeczytała 1 tom ponownie, to w połączeniu z dalszymi tomami, moim wyborem byłby tylko i wyłącznie Aramis. No, on też nie był milutki, ale z całej czwórki mnie najbardziej zafascynował. Był niejednoznaczny, zawierał w sobie najwięcej sprzeczności.

Cieszę się, że się zgadzamy odnośnie śmierci Portosa i reakcji Aramisa. Nasze zdanie podzielał też sam Dumas, który w starszym wieku wg relacji jego syna podobno płakał czytając ten fragment. Reakcja Aramisa była bardzo poruszająca. Mimo swojej przygnębiającej wymowy to jeden z moich ulubionych fragmentów książki. Jak to sam Dumas napisał, lepszego epitafium dla Portosa nie można byłoby znaleźć.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Widziałam obie wersje „Człowieka w żelaznej masce” – tę z Chamberlainem i DiCaprio, a także fragmentarycznie „Tajemnicę królowej Anny” z 1993 – to kontynuacja tego radzieckiego musicalu z 1978. W sumie było tych rosyjskich miniseriali aż cztery - z 1978, 1992, 1993 i 2007.

Dopóki nie widziałam wersji z Chamberlainem, miałam sentyment do tej z DiCaprio, ale wg mnie Chamberlain był znacznie lepszy. Świetnie zagrał króla, plus McGoohan i Jourdan byli rewelacyjni w swoich rolach. Szkoda tylko, że w tej wersji z 1977 nie było czterech Muszkieterów. Niestety być ich nie mogło, bo Chamberlain nie mógłby zagrać króla i jego brata. ;) Szkoda jeszcze raz, chyba nawet wolałabym, żeby Richard zagrał ponownie Aramisa, ale tego z „Wicehrabiego…” i przy takiejże fabule, a króla mógłby zagrać kto inny.

Film z DiCaprio to taka bardziej „hollywoodzka” wersja z doborową obsadą. Przyjemna, lecz nie porywająca. Dużo fajerwerków, a sam motyw ojcostwa d’Artagnana był raczej średni. ;) Wspaniała obsada też wg mnie rozczarowywała. Malkovich nie pasował na Atosa, Depardieu i Irons byli ok, ale bez szału. Najlepszy był wg mnie Byrne. DiCaprio też dał radę w podwójnej roli, jak na swój młody wiek ówcześnie.

Jeśli chodzi o wydarzenia z „Wicehrabiego de Bragelonne…” wątek intrygi, najlepiej i stosunkowo najbardziej wiernie przedstawiony został on w rosyjskim miniserialu „Tajemnicy królowej Anny” z 1993. Jest tam restauracja Stuartów, są machinacje Aramisa, intelekt d’Artagnana. :D Owszem, jest parę zmian wobec książki. A co więcej, zakończenie jest pozytywne. ;) Niestety ten dwuodcinkowy serial jest dostępny na YT tylko po rosyjsku. Jednak zawsze można coś wykoncypować nawet nie znając języka.
Igor Starygin mi nie pasował jako młody Aramis w tym musicalu z 1978, ale w „Tajemnicy królowej Anny” świetnie oddał naturę Aramisa. Wizualnie też pasował. Jego rozmowy z gubernatorem Bastylii były wspaniałe. :D Michaił Bojarski to wg mnie najlepszy d’Artagnan ze wszystkich. Świetnie pokazał zwariowaną naturę Gaskończyka, ale i jego rozum – w młodszych i starszych latach. Podobnie pod katem wyglądu przypominał książkowego bohatera, chyba jako jedyny z tych wszystkich aktorów grających tę rolę. Ulubionego Atosa nie mam, ale Wieniamin Smiechow dobrze ukazał jego charyzmę. Świetnych Portosów było kilku, ale on jest akurat najłatwiejszą postacią do obsadzenia i niezbyt wymagającą.

Ten film z 1954, o którym piszesz, to nie był przypadkiem włosko-francuski? Raczej nie ruski. Tego niestety nie widziałam. I czy to w tej wersji Raula grał Georges Marchal?

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Rozumiem, a więc to jest ten rozdział "Wielkość Aramisa". Ta słynna rozmowa, w której d'Artagnan i Aramis próbują nawzajem się rozgryźć, zaś Portos nie rozumiem, o co im chodzi. To jest najlepszy dowód na to, jak beznadziejne potrafi być polskie tłumaczenie zagranicznych klasyków. Każde tłumaczenie posiada pewne luki, pomija kilka fragmentów, niektóre rozdziały łączy w jeden rozdział w wersji z pociachanych fragmentów i połączonych w jedno. Naprawdę to dowód na to, jak po macoszemu się u nas traktuje klasyków. Szkoda. To mówisz, że wersja Hachette miała literówki? To wielka plama na honorze tego wydawnictwa, naprawdę.

Owszem, "DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ" było naprawdę ciekawe. W końcu to intrygujące, jak dawni przyjaciele stają po dwóch stronach barykady. A przy okazji, znasz piosenkę Jacka Kaczmarskiego o muszkieterach dwadzieścia lat później? Ciekawa piosenka i powiedziałbym, że pełna goryczy, być może zawierająca aluzję do tego, jak w Polsce wygląda sytuacja polityczna, jak dawni bohaterowie Solidarności i inni, obalający komunę, budując III Rzeczpospolitą przestali być przyjaciółmi i łatwo porzucili dawne ideały z powodów prywatnych. Zresztą Kaczmarski charakteryzuje się właśnie piosenkami zawierającymi aluzje do sytuacji politycznej w Polsce, więc nawet piosenki o muszkieterach to nie ominęło. Tak czy siak, warto jej posłuchać. Wiesz, zaskakujące dla mnie było to, że w filmach Rochefort jest zawsze wrogiem muszkieterów, a zwłaszcza d'Artagnana, a w powieści z czasem zaprzyjaźnił się z d'Artagnanem, a w "DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ" też jest po stronie Frondy i to jeszcze z Atosem i Aramisem. Smutna jest scena jego śmierci pod koniec powieści, choć prawdę mówiąc, sam był sobie winien. Po co szturmował karetę królewską celem zabicia Mazarina? Nawet gdyby mu się udało, co by przez to osiągnął? Sam chyba d'Artagnan nawet na początku powieści, gdy spotyka Rocheforta, mówi mu, że na stare lata zachciało mu się awantur. Ale to też było ciekawe, że Atos i Aramis umieli być dyskretni wobec sprawy, w którą się zaangażowali. I nie udało im się przeciągnąć d'Artagnanowi na stronę Mazarina. A Portos w sumie z nudów dołączył do d'Artagnana i wstąpił na służbę do kardynała, ponieważ nie miał co robić w domu po śmierci żony i marzyło mu się znowu poczuć, że żyje.

Tak, w ostatniej powieści cyklu, czyli w "WICEHRABIM DE BRAGELONNE" nigdy nasi bohaterowie w czwórkę się już nie spotykają. W trójkę i owszem, ale nigdy w czwórkę. To znamienne. Ich drogi jako drużyny całkowicie się już rozeszły, choć moim zdaniem w każdej chwili znowu mogliby być jedną zgraną paczką, ale w dużej mierze intrygi Aramisa się do tego przyczyniły, że było to niemożliwe. To z jego powodu przecież d'Artagnan stał mu się wrogiem, a Portos wpadał w tarapaty i podpadł królowi.

Mówisz, że przygody z dynastią Stuartów Cię nudziły? Mnie nie, były ciekawe, ale masz rację, że akcja z Karolem I wiadomo, że nie mogła się udać. Dumas lubił w historii zmieniać drobiazgi, ale przecież to nie drobiazg, król został ścięty i nie można było tego zmienić. Ale za to rewelacyjna była akcja z Mourdantem, synkiem Milady. Swoją drogą, ciekawa postać. I nie wiem, czy to nie pierwszy raz w literaturze i w ogóle sztuce, gdzie dziecko czarnego charakteru chce pomścić śmierć swego podłego rodzica. Potem podobny motyw pojawiał się w różnych historiach przygodowych i sensacyjnych. Mówisz, że akcja z Karolem II była dość nieprawdopodobna? Ciekawa i pełna akcji, ale mało prawdopodobna? W sumie racja. Ale zawsze fajnie było zobaczyć jeszcze ten jeden raz, jak dwóch z czterech muszkieterów znów dokonuje czegoś niezwykłego i znowu są tymi dawnymi muszkieterami, którzy dokonują niewiarygodnych akcji. Bo pozostała część historii to już raczej smutna tęsknota za dawnymi czasami, żałosny królewski dwór pełen pasożytów i dopiero akcja z człowiekiem w żelaznej masce była ciekawa i trzymająca naprawdę w napięciu. A swoją drogą, czy słyszałaś teorię o tym, że Mourdant mógł być synem Atosa, a przynajmniej Atos mógł tak myśleć i to tłumaczyło, dlaczego na początku ciągle unikał z nim konfrontacji? Bo Mourdant miał tak około dwadzieścia trzy lata, ale sam autor zaznaczył, że wyglądał na dużo więcej z powodu przeżyć życiowych. A jeśli miał naprawdę więcej? Albo po prostu Atos tak uważał i dlatego nie chciał krzywdzić chłopaka i zabił go dopiero wtedy, gdy musiał wybierać między swoim życiem, a jego, a chciał przecież żyć dla Raula? To pierwsze, że był synem Atosa jest mało prawdopodobne. Ale to drugie, że Atos mógł brać go za swojego syna, to już jest bardziej prawdopodobne. I w sumie ma sens. Niby Atos tłumaczy swoje zachowanie tym, że ma wyrzuty sumienia z powodu Milady, a w każdym razie jej syna, że został on pozostawiony swemu losowi i nikt mu nie pomógł, ale jakoś brzmi to naciąganie.

Dokładnie tak. Ludwik XIV wszak objął władzę jako niezwykle młody król i dopiero się uczył rządzić, jednak jak tak czytałem jego biografię i w ogóle zarys jego rządów we Francji, to odnoszę wrażenie, że Ludwik do końca życia pozostał jednym wielkim dużym dzieckiem, które chce się po prostu bawić i ma w nosie, kto za to zapłaci, byleby tylko pieniądze były. A jak nie było, podnosił podatki lub wszczynał wojny. Być może powieści za bardzo ubarwiły jego postać jako małostkowego, aroganckiego, dużego dzieciaka i babiarza, który nie przepuści żadnej ładnej kobiecie i łatwo go obrazić, ale mimo wszystko nie sądzę, aby to był obraz całkowicie wyssany z palca. Ostatecznie przecież bilans jego rządów mówi sam za siebie. Dlatego nie można go nazywać największym władcą kraju. Po prostu miał dobrych ministrów, głównie Colberta, którzy umieli w miarę utrzymać w równowadze ten cały bałagan, który król wywoływał. To był czas rozwoju sztuki i kultury, ale też upadku wielu wartości, upadku tolerancji religijnej, a co najważniejsze, odsunięcia się całkowicie od biedoty. Wcześniej jeszcze jakoś to było, a teraz rozpoczął się proces wyzyskiwania biednego ludu, który jako jedyny płacił podatku - czyli chłopów i mieszczan i ewentualnie mniejszą, uboższą szlachtę. Proces, który był kontynuowany przez Ludwika XV i Ludwika XVI, co zaowocowało rewolucją. Możliwe więc, że rzeczywiście zamiana króla przez Aramisa, gdyby się udała, to mogłaby przynieść pozytywne skutki dla kraju. W sumie racja, Filip miał swój rozum, Aramis też był bystrym doradcą i mogłoby być jak wtedy, gdy rządził Ludwik XIII i kardynał Richelieu. Paradoksalnie, to wtedy właśnie, za czasów złowrogiego kardynała, Francja najlepiej sobie radziła. Richelieu umiał poskromić szlachtę i arystokratów, dzięki czemu nie było anomalii takich jak w Polsce, demokracja szlachecka, liberum veto itd. A przy okazji, wiesz, że Richelieu ma również w swojej biografii polski akcent? Wszak przez dwa lata więził on Jana Kazimierza Wazę, posądzonego o bycie szpiegiem Habsburgów. Z tego mogłaby być niezła powieść :)

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Jeśli mowa o powieściach i filmach o markizie Angelice, to polecam serdecznie. Powieści jest trzynaście, filmów pięć. Jest też film sprzed paru lat, mający być początkiem nowej serii o Angelice, ale film nie spodobał się publiczności i ostatecznie nie nakręcono dalszych części. A szkoda, bo mogłoby z tego wyjść naprawdę ciekawe dzieło. Ale z widzami i liczbami się nie dyskutuje. Nie było poparcia widzów, brak zainteresowania robił swoje i cóż... Nie chcieli kręcić filmów, których by nikt nie chciał oglądać. Komercja wygrała ze sztuką, nie pierwszy zresztą raz.

Otóż to, choć najbardziej ze wszystkich czterech muszkieterów lubię Atosa, trudno nie zauważyć tego, że jego zachowanie czasami było irracjonalne. W końcu jego wielkopańskie maniery budziły podziw, ale też był chwilami naprawdę niegrzeczny, jak mówisz, zwłaszcza wobec osób niższych od siebie. Tak, to powieszenie Milady na drzewie nieprzytomnej, nawet jej nie wysłuchawszy, było nieciekawe. Chociaż kto wie? Może Milady się ocknęła i zaatakowała go, gdy zobaczył, że odkrył jej sekret? W większości adaptacji filmowych, gdy pokazują tę scenę, ona próbuje go zabić i powieszenie jej przez męża jest uzasadnione. Mogła więc się ocknąć, on zażądał wyjaśnień, ona rzuciła się na niego, on ją ogłuszył i dopiero wtedy chciał powiesić? W końcu to, że Atos o tym nie wspomina, nie oznacza, że tak nie było :) Wiem, dość zwariowana teoria, ale ostatecznie sądzę, że brzmi bardziej sensownie. A przy okazji, uwielbiam opowieść Atosa o Milady. W każdej wersji jest to najbardziej poważna i zmuszająca do refleksji scena. Najlepiej ukazano to w wersji z Yorkiem, Oliver Reed jako Atos był super. Nieco mnie denerwowało to, że w walce bywał nazbyt nerwowy i jak na muszkietera, tak nie do końca sprawny, choć może alkoholizm na to wpływał. Ale za to w scenach, gdy on mówi o Milady, gdy doradza d'Artagnanowi, jak go wspiera jak młodszego brata, te sceny są po prostu genialne i Reed zagrał w nich mistrzowsko. Drugi równie genialny był właśnie ten ruski Atos, czyli Wieniamin Smiechow. A ta scena, jak on śpiewa o Milady piosenkę o czarnym stawie, to po prostu mistrzostwo. Jedna z najlepszych piosenek z ruskich muszkieterów, zaraz obok słynnego "Param-param-paradujemsja". A wracając do Atosa, to w pierwszej części bywał niekiedy denerwujący, zwłaszcza po pijaku. Na trzeźwo był całkiem uroczym kompanem. Choć wobec sługi Grimauda zachowywał się niekiedy po chamsku, a ten był mu wierny i można odnieść niekiedy wrażenie, że był mu on wręcz mlecznym bratem.

W sumie racja. W drugiej i trzeciej części jest on niekiedy nazbyt szlachetny i dobry, nazbyt idealny, choć moim zdaniem jest to ciekawie pokazane. Nie wyczuwałem w książce żadnej sztuczności w kreowaniu jego postaci. Mnie on się akurat podobał, bo był człowiekiem, którego podziwiałem za jego zachowanie. Choć czasami rzeczywiście bywał nazbyt szlachetny np. podczas bitwy Frondy z ludźmi kardynała i królowej, nie miał nawet broni i nikogo nie zabił. Trochę za szlachetnie i patetycznie, ale to z drugiej strony romantyzm, czasy, w których lubiono takie sceny. Ale jako postać mi się on podobał. Zwłaszcza rewelacyjnie wypadł w tej scenie, kiedy czterej przyjaciele spotykają się ponownie po latach i wzajemnie się oskarżają i to właśnie Atos wszystkich uspokaja i przypomina, że przyjaźń jest dużo ważniejsza od polityki. No i wierność Karolowi I oraz pomoc Karolowi II bardzo mnie wzruszyły. Można powiedzieć, że miłość do syna Raula uczyniła go dużo lepszym człowiekiem. I tak, to prawda. Ktoś zwrócił kiedyś uwagę, że Atos to jedyny z całej czwórki muszkieterów, z którym pozostali nigdy się nie kłócą. Nikt nawet nie pomyśli o tym, aby wdać się z nim w jakieś kłótnie. Jedno zdanie wypowiedziane przez niego sprawia, że pozostali uspakajali się.

To prawda, Portosa najwięcej szkoda, choć trzeba przyznać, że rzeczywiście w dużej mierze był sam sobie winien. Nie musiał przecież ulegać namowom Aramisa i dawać się wciągać w jego intrygi. Ale był uroczy, zwłaszcza wtedy, jak potrafił niekiedy ubarwiać swoje przygody w opowieściach. Przykładowo przecież swoją kochankę przedstawiał jako piękną i bogatą księżną. Taki głupiutki też nie był, skoro zdołał skutecznie uwieść panią prokuratorową i żył na jej koszt. A potem ją poślubił, choć znając jej charakter, to miał pewnie nieraz krzyż pański z nią. Wiesz, jeśli chodzi o Portosa, mnie najbardziej wzrusza to, jak bezinteresownie podchodził do przyjaciół. Gdy trzeba było im pomóc, po prostu pomagał i nie wahał się. I nie oczekiwał niczego w zamian, podobnie jak Atos. No i obaj też nigdy nie wykorzystywali przyjaciół do swoich celów. No i Portos ma proste podejście do życia. Gdy Aramis radzi mu, aby jeśli spotkają Mourdanta, skręcili mu z miejsca kark, Portos bez wahania chce to zrobić i tylko praktyczny d'Artagnan się na to nie godzi, woląc bardziej zbadać sprawę. A przypomnij mi, jak to było z tą wielkodusznością Portosa, którą zawstydził Aramisa? Bo nie pamiętam, o którą konkretnie sytuację chodziło :)

Wiesz, jeśli chodzi o d'Artagnana, to rzeczywiście może denerwować bardzo jego lekkomyślne zachowanie w pierwszej części. Wiem, że jest z Gaskonii, a Gaskończycy byli narwani, ale mimo wszystko to jego zachowanie jest nieco przerysowane w powieści. Chyba, że miało takie być i być kontrastem dla starszych i rozsądniejszych przyjaciół. Ale w pozostałych częściach nieźle się wyrobił, dwadzieścia lat służby w wojsku jednak zrobiło swoje. W sumie racja, w "DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ" d'Artagnan teraz jest liderem całej czwórki i ma on niemalże monopol na bycie inteligentnym i posiadanie najlepszych pomysłów. Ale bardziej mnie razi jeszcze coś. D'Artagnan nie zna żadnych obcych języków w jedynce. W dwójce nagle zna hiszpański, choć nigdzie nie mówią, kiedy i jak się nauczył tego języka. Ale OK, przez te dwadzieścia lat miał pewnie niejedną możliwość. Ale gorzej jest z angielskim. W jedynce i dwójce nie zna tego języka, w trójce nagle go zna, choć nie miał jakoś ani okazji, ani czasu na to, aby się go nauczyć. Podobnie z Portosem ma miejsce, że w jedynce nie zna żadnego języka obcego, a potem w dwójce okazuje się, że nieźle mówi po hiszpańsku. Chociaż w jego przypadku łatwiej w to uwierzyć, skoro był bogaty i przez dwadzieścia lat miał naprawdę sporo okazji i możliwości ku temu, aby się nauczyć tego języka.

Aramis mnie się wydaje chwilami naprawdę cyniczny i wredny. Bez skrupułów sobie poczynał z cudzymi żonami, bez wahania w pojedynkach o kobiety umiał zabić przeciwnika, bez trudu przychodziło mu wciąganie przyjaciół w swoje intrygi bez pomyślenia choćby przez chwilę o konsekwencjach. Chociaż z drugiej strony jego zdolności w poruszaniu się po świecie wielkiej polityki nieraz pomagało drużynie, gdy jeszcze byli drużyną. Aramis w jedynce chwilami jest naprawdę zabawny. Ciągle chusteczka z batystu, ciągle jakieś romansiki połączone z modlitwami i zaznaczaniem, że jest muszkieterem tymczasowo. A najzabawniejsza jest ta scena z tą pracą teologiczną, którą pisał Aramis i jak poważnie do niej podchodził, choć była ona, o ile dobrze pamiętam, na dość banalny temat i pisana w sposób patetyczny. A potem d'Artagnan dostarcza mu list od księżnej do Chevreuse, a Aramis zaraz drze na kawałki swoją pracę, wygania mnichów i zamawia sobie porządną ucztę xD A zauważyłaś, że Aramis stosował krem do upiększania dłoni? Swoją drogą, to nie wiedziałem, że już wtedy takie były. Czego to ludzie nie wymyślą? xD

Jeśli chodzi o śmierć Portosa, to też się cieszę, że całkowicie jednego zdania jesteśmy. Po prostu śmierć najbardziej sympatycznej postaci w całym tym uniwersum. Dlatego jest chyba taka smutna. Bo kiedy ginie postać budząca mieszane uczucia, ale dobra, to możemy się smucić, lecz kiedy umiera postać całkowicie sympatyczna i dobra, płaczemy z rozpaczy i ja mam tak właśnie, że płaczę na tej scenie i niekiedy, zanim ten rozdział przeczytam, odkładam książkę, zrobię sobie herbatę czy coś takiego. Wiesz, aby się psychicznie do tego przygotować. A czasami mam tak, że mam nadzieję, iż może jednak uda się tym razem im obu uciec. Takie zwariowane może podejście, ale tak już bywa, gdy za bardzo jakąś postać polubimy. Najbardziej wzrusza to, jak Portos ginie, przygniata go wielki głaz i kolejne, a Aramis bezskutecznie próbuje go uratować i czuje się okropnie z tym faktem. Naprawdę ta scena porusza. Nie ma w niej patosu, jest naturalna braterska miłość do przyjaciela, którego wciągnęło się w niebezpieczeństwo i przez to ów przyjaciel poniósł śmierć. To jedna z najlepiej opisanych przez Dumasa scen.

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Uwielbiam ten radziecki musical z 1978 roku. To jedna z moich ukochanych wersji muszkieterów. Jej kontynuacji nie widziałem po polsku. Widziałem tylko drugą część, tylko po rosyjsku, choć masz rację, że znając powieść, połapiesz się łatwo, o co chodzi i co się dzieje na ekranie. Ale trzeciej nie widziałem. Muszę zobaczyć, skoro jak mówisz, jest na YouTubie. A słyszałem, że w niej Portos i Aramis giną jednocześnie, Atos załamany zażywa truciznę, a d'Artagnan ginie pod Mastricht i to wszystko tego samego dnia i w czwórkę się biorą pod ramiona w niebie i idą tam, śpiewając słynne "Param-param-paradujemsja". Muszę to zobaczyć, jeśli tak jest. Bo przynajmniej dzięki temu śmierć bohaterów nie jest już tak bardzo przygnębiająca. A w czwartym filmie podobno muszkieterowie wracają do życia za zgodą Boga, aby wspomóc swoje dzieci w walce z intrygami wrogów i poszukiwaniu skarbów Mazarina. Dość fantastyczne jak na muszkieterów, baśniowe bardziej, ale plusem jest to, że grają ci sami aktorzy, co poprzednio, z Bojarskim na czele. W ogóle Michaił Bojarski grał rewelacyjnie i świetnie śpiewał. Bardzo mi się podoba szczególnie, jak zaśpiewał tę piosenkę z de Trevillem o Gaskończykach, albo jak jadąc do klasztoru po Konstancję, zaśpiewał solo "Param-param-paradujemsja" i na końcu reszta chórem do niego dołącza. A pamiętasz, jak w tej wersji Konstancja umiera? A d'Artagnan śpiewa nad jej ciałem rozdzierającą serce widza piosenkę? Rewelacyjna scena. Świetna jest też ta scena, jak d'Artagnan gra w szachy z Richelieu i bardzo inteligentnie odpowiada mu na pytania. A swoją drogą, zabawnie kardynał wyjaśniał, jak poruszają się figury szachowe: "To jest królowa. Ona chodzi jak chce" xD Albo Richelieu każący Rochefortowi i Milady zaśpiewać te złośliwie piosenki o nim, jakie śpiewane są na ulicach i ci celowo przedłużyli ich śpiewanie, a on cierpliwie to zniósł. Był genialny w tej scenie. Choć jeśli mowa o Richelieu, to najlepszy Richelieu to był, jest i będzie zawsze Charlton Heston. Nie wiem, jak Ty, ale ja po prostu kocham tego gościa. Zimny, stanowczy, spokojny i opanowany, udaje słodkiego, nawet złości się z klasą i nigdy nie traci panowania nad sobą. Heston wykonał kawał dobrej roboty. Ciekawy był też Vincent Price w tej roli. Zwłaszcza wtedy, gdy rozmawia z d'Artagnanem o Konstancji i jednocześnie głaszcze kota, siedząc na krześle i kpiąc sobie z Gaskończyka. Rewelacyjna scena i wydaje mi się, że to była inspiracja dla twórców filmów o Bondzie, na wizerunek Blofelda. W końcu nie bez powodu on też rozmawia często ze swymi ludźmi i wrogami, siedząc na krześle i głaszcząc kota. Podobno nie istnieje coś takiego, jak przypadek w świecie kina. Podejrzewam więc, że Richelieu grany przez Price'a był inspiracją dla wizerunku głównego łotra w wielu filmach akcji. Choć mogę się mylić.

Wersja "CZŁOWIEKA W ŻELAZNEJ MASCE" z Chamberlainem jest rewelacyjny. To najwierniej ukazany Ludwik XIV, te jego peruczki, sposób mówienia o sobie ("My zamiast "ja"), pałac pełen dworaków, a także Fouquet i Colbert, dodatkowo mistrzowski Louis Jourdain, którego uwielbiam, jako d'Artagnan. Tak, mnie też początkowo brakowało bardzo Atosa, Portosa i Aramisa w tej wersji, ale za to d'Artagnan grany przez Jourdaina gra po prostu tak dobrze, że idealnie gra za czterech. No i jeszcze super postać Colberta, a także mistrzowski Fouquet, grany przez aktora, który często grywał łotrów w filmach i tutaj jest tak odpychający, a zarazem tak podstępny i manipulujący, że trudno go nie podziwiać i trudno nie kibicować bohaterom, że chcą go pokonać. Wersja z DiCaprio wiadomo, typowa bajeczka nie mająca za wiele wspólnego z faktami historycznymi, powieścią Dumasa i w ogóle typowa hollywoodzka produkcja. Ale mam do niej słabość, bo to pierwszy film o muszkieterach, który zobaczyłem i dlatego mam do niego ogromną słabość. Mnie Malkovich jako Atos nie przeszkadzał. Przeciwnie, miał w sobie najwięcej godności i najbardziej mu współczułem. Irons jako Aramis to perełka filmu, cwany intrygant, ale dobry człowiek i świetny pomysłodawca i do tego zabawne są te sceny, kiedy się chwali np. Atos pyta się go: "Myślisz, że jesteś bardziej święty niż my?", a on na to: "Tak, jestem tez bardziej inteligentny" xD A scena, gdy Portos chce się powieść i Aramis do tego nie dopuszcza... Po prostu kocham tę scenę! Depardieu jako Portos jest prostacki, a prawdziwy Portos miał klasę, ale do bajkowej wersji muszkieterów, bo to taka bajkowa wersja, pasuje idealnie. W ogóle też Depardieu do wizerunku Portosa babiarza i hulaki pasuje idealnie. I rewelacyjnie nas rozbawia w kilku scenach np. teologiczna dysputa z Aramisem na temat tego, co jest lepsze: wybaczenie u Boga, czy smak kobiecych piersi xD Byrne jako d'Artagnan też jest super. Początkowo mnie irytował tym, że ma sekrety i te sekrety sprawiają, że za pierwszym razem im nie wyszło i dopiero drugie podejście pomogło. Ale obecnie patrzę na niego bardziej współczująco. Owszem, naciągane nieco, że to on jest ojcem Ludwika i Filipa, ale to chyba nawiązaniem do teorii, że to nie Ludwik XIII był ojcem Ludwika XIV, a kardynał Mazarin. Bo jest taka teoria. A Leo DiCaprio gra naprawdę dobrze i nie wiem, za co dostał Złotą Malinę.

Jeśli mowa o filmowych ulubionych muszkieterach, to najlepszy d'Artagnan to Michaił Bojarski. Michael York był dobry, ale nieco przerysowany. Dobry był też znany nam z "DESZCZOWEJ PIOSENKI" Gene Kelly, mimo swego wieku (był już po czterdziestce) gra na tyle dobrze, że nie widać po nim jego wieku. No, ale to młody d'Artagnan. Starszy d'Artagnan, to najlepszym był Gabriel Byrne oraz Louis Jourdain. Atos najlepszy to Oliver Reed, a obok niego egzekwo Wieniamin Smiechow. Pierwszy bywał jako Atos niekiedy zbyt nerwowy, ale za to super był w scenach z Milady, rozmowach o niej czy doradzaniu d'Artagnanowi. Drugi był za to niekiedy za spokojny i opanowany, za mało w nim było emocji czasami, ale tam, gdzie trzeba było pokazać klasę Atosa, pokazał ją bosko. Portos najlepszy to Frank Finlay, jakoś najbardziej jego uwielbiam w tej roli. Głośny, przechwalający się, często się śmiejący, bywający lekkomyślny, ale sympatyczny i uroczy i te jego przekomarzanki z Aramisem. Aramis najlepszy to Richard Chamberlain i lepszego nie będzie. Obok niego jako starszy Aramis to zdecydowanie Jeremy Irons. To taki mój bilans.

Co do pozostałych aktorów, najlepszy Rochefort był w tym radzieckim musicalu z Bojarskim. Niemalże żywcem wydobyty z książki. Najlepsza Milady to Fave Dunaway. Co prawda nie wygląda na 25 lat, ile miała w książce, a miała wiek zbliżony, tylko jakoś rysy twarzy sprawiają, że wygląda starzej. Ale... gra po prostu mistrzowsko. W jej oczach jest tyle zła i nienawiści i kokieterii zarazem, że... Co tu dużo mówić? Milady żywcem wyjęta z książki. Richelieu to jak mówiłem, Charlton Heston. Lepszego nie ma i nie będzie. A jak mowa o postaciach, to zauważyłaś, że większość ekranizacji pomija postać lorda de Winter? A to ważna postać w całej powieści, ale filmy dość sprytnie prowadzącą całą fabułę tak, aby nie był on potrzebny. Pojawia się on tylko w wersji Disneya z 1993 roku, w wersji rosyjskiej z 2013 roku - widziałaś ten serial? Leciał jakiś czas temu na Pulsie. No i w filmie "MILADY" z 2005 roku, gdzie lorda zagrał sam... Daniel Olbrychski mówiący płynnie po francusku. Widziałaś ten film? Ja go cały czas szukam, aby go dołączyć do swojej kolekcji. Widziałem go w telewizji, ale w necie nie mogę go znaleźć. A szkoda, był naprawdę dobry. I dzieci Gerarda Depardieu w nim wystąpiły. Syn jako Atos, a córka jako Konstancja.

A wybacz, pomyliłem się. To rzeczywiście jest wersja włosko-francuska, ta z 1954 roku. Ja myślałem, że jest rosyjska, ponieważ ja mam ten film po rosyjsku. Z rosyjskim lektorem i polskimi napisami na to nałożonymi. Wybacz, mój błąd. To jest ta wersja, pomyliło mi się. Ale warto ją obejrzeć, ciekawa adaptacja. A przy okazji, niedawno trafiłem na fajny film przygodowo-komediowy "ZORRO I TRZEJ MUSZKIETEROWIE". Widziałaś? Naprawdę dobry. Pokazuje nam przodka Zorro, który się zaprzyjaźnia z czterema muszkieterami i choć początkowo, gdy walczą ze sobą Francja i Hiszpania, to są wrogami, potem, w czasie pokoju, wspólnie walczą z podłym wrogiem Zorro i ratuje jego ukochaną przed ślubem z tym łajdakiem. Dobra wariacja na temat najbardziej znanych postaci z filmów przygodowych.

A jeśli chodzi o filmy o muszkieterach, to zapraszam serdecznie na moje konto na gryzoniu. Mam tam konto muszkieterzy1234. Łatwo znajdziesz. Jest tam sporo filmów i bajek, także tych o muszkieterach. Jeśli chcesz poszerzyć swoją kolekcję, zapraszam serdecznie. Można je śmiało zgrywać.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Przede wszystkim serdecznie Ci dziękuję za tak wspaniałą dyskusję! :) To rzadkość móc porozmawiać na interesujący nas temat, a w tym wypadku, zdaje się, oboje jesteśmy fanatykami. :D W pozytywnym znaczeniu! W Polsce mimo wszystko jest stosunkowo niewiele osób, które znają całą Trylogię Muszkieterską.

Tak, zupełnie nie rozumiem logiki naszych tłumaczeń i wydawców. Tym bardziej, że im bardziej wgryzam się w oryginał, tym więcej widzę luk w naszym tłumaczeniu. Już naliczyłam brak 7 pełnych rozdziałów w tłumaczeniu z 2-tomowej wersji, a miałam okazję czytać tylko fragment francuskiej wersji!
Gdyby nie Ty, żyłabym nadal w świadomości, że przeczytałam dobre, polskie tłumaczenie… A parę rzeczy mi się w nim nie zgadzało, odczuwalny był brak istotnych scen. Całe szczęście, że w pierwotnej wersji one są! ;)

O, nie znałam tej piosenki Kaczmarskiego o muszkieterach! A skądinąd lubię jego pieśni o Trylogii Sienkiewicza typu „Pan Kmicic” czy „Kniazia Jaremy Nawrócenie”. A moją ulubioną jest „Modlitwa o wschodzie słońca” Przyznam jednak, że nie zgadzam się z krytyką Kaczmarskiego wobec Sienkiewiczowskich bohaterów. Mimo iż lubię jego piosenki, podczas ich słuchania odczuwam pewien niesmak z uwagi na spory rozziew między ideami głoszonymi przez Kaczmarskiego a jego życiem prywatnym i zachowaniem wobec najbliższych, które, z tego co się słyszało/czytało, było raczej nie do przyjęcia.
Wracając do pieśni o Muszkieterach – zawiera ona celny ich rysopis, chociaż wg mnie piosenka powinna mieć tytuł „W trzydzieści lat później”, bo jest tam wzmianka o wydarzeniach z „Wicehrabiego de Bragelonne”. ;)

Słyszałam o teorii, że Mordaunt mógł być synem Atosa, ale wg mnie jest nieprawdopodobna z uwagi na to, co już wspomniałeś – wiek Mordaunta. On urodził się już po rozstaniu Atosa z Milady. Chociaż faktem jest, że Dumas nieco pomieszał wiek bohaterów w Trylogii, nie umiał się zdecydować i pozjadał lub pododawał im po parę lat. ;) Było to zwłaszcza widoczne w przypadku Raula, który w „W dwadzieścia lat później” tj. w 1648 miał 15 lat, a w „Wicehrabim de Bragelonne” w 1660 miał bodaj 24 lub 25, podczas gdy powinien mieć 27.
Wydaje mi się, że niechęć Atosa wobec idei zabicia Mordaunta nie wynikała z obawy, że to jego syn, lecz raczej z faktu, że czuł się nieco winny wobec niego, że zabrał mu matkę, skazał ją na śmierć, nawet mimo tego, że była wredną osobą. Być może dla Ciebie jest to naciągane, ale wg mnie ma sens. Atos, który już wtedy przedzierzgnął się w tak szlachetnego mężczyznę, czuł zasadność pretensji Mordaunta, który został wyzuty z dziedzictwa. Zresztą syn Milady był iście przerażający. Nie wiem, czy nie bardziej niż jego matka. Tylko on był odrażający w taki nieco sztampowy sposób, a Milady była bardziej niejednoznaczna, lepiej się kamuflowała. Pod tym kątem była lepiej skonstruowaną postacią.

Cieszę się, że się zgadzamy odnośnie Ludwika XIV. Jeśli chodzi o Aramisa i Filipa, dokładnie tak sobie to wyobrażam, jako powtórkę z Richelieu i Ludwika XIII tyle że trzydzieści lat później. :D

ocenił(a) film na 7
Nihraz


A tak, czytasz mi w myślach, bo wczoraj czy przedwczoraj pomyślałam sobie, że Dumas mógł napisać wspaniałą powieść łączącą wątki polskie i francuskie – wystarczyłoby opisać przygody Jana Kazimierza w Paryżu (ponoć był niezłym hulaką, korzystał z życia i kobiet), a potem jego uwięzienie przez Richelieu. Kolejnym smaczkiem byłaby postać Ludwiki Marii Gonzagi de Nevers, z którą podobno Jan Kazimierz miał wtedy romans. Nawet Richelieu chyba planował ich zeswatać, ale los zechciał inaczej i została ona żoną Władysława IV. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, Ludwika Maria później i tak została żoną swojego dawnego ukochanego. ;)

Kiedyś może zerknę na Angelikę – na filmy, jednak obecnie coś nie mam na to weny, odstrasza mnie ten klimat typowo a la lata 60, te makijaże i scenografia... Przy okazji serdecznie dziękuję za namiary na Twojego chomika, wybór filmów jest oszałamiający! :)

Nigdy nie dowiemy się prawdy, jak to było między Atosem a Milady, ale on mimo wszystko powinien był ją wysłuchać, a nie potępić. Ona miała inklinacje do zła, więc pewnie dalej by taka była, ale może gdyby on jej dał szansę, to może zeszłaby z tej swojej złej ścieżki? Nie wiadomo. Po tej próbie zabójstwa przez męża na pewno stała się gorsza, jeszcze bardziej zła, ale to nic dziwnego... Inna sprawa, że dla mnie ta cała sprawa z lilią jest naciągana. Wybacz mi, że schodzę na bardziej przyziemne tematy, ale skoro byli małżonkami, to nie wierzę, że Atos nie widział jej dotąd w pełnej okazałości, łącznie z odkrytym ramieniem. :P Trzeba było dopiero polowania i zemdlenia żony, żeby mąż wreszcie tę lilię zobaczył?

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Miło, że mamy podobne wrażenia odnośnie postaci Atosa we wszystkich trzech książkach.
Tyle że nasze preferencje się różnią, Ty jesteś za Atosem, a ja za Aramisem. :)

Portos był o tyle niesamowity, że faktycznie on jako jedyny z bohaterów stał się naprawdę bogaty. Niby taki osiłek, niegrzeszący intelektem, a w życiu ustawił się lepiej niż jego inteligentniejsi koledzy. Chociaż, tak jak piszesz, pewnie swoją cenę za ożenek z panią prokuratorową zapłacił i musiał znosić jej humory. ;) On zgromadził największy majątek z nich wszystkich – bo, o ile dobrze pamiętam, miał rentę 40 000 liwrów na rok. Dla porównania Aramis na swoim biskupstwie zarabiał 20 000 liwrów rocznie, a d’Artagnan za restaurację Stuartów dostał 15 000 liwrów. Co do Atosa, nie wiem, czy jakiekolwiek liczby były w powieściach podane, ale on jako pan hrabia na włościach na pewno nie był biedny. Gospodarował z umiarem. I jeszcze otrzymał po jakimś krewnym hrabstwo de Bragelonne.

Każdy z Muszkieterów miał swoje sprzeczności, Portos był rubaszny, prostolinijny, ale równocześnie próżny i pragnący splendorów. Rzeczywiście był najbardziej bezinteresowny ze wszystkich. Kto wie, czy nie bardziej niż Atos. Atos był bezinteresowny, ale też potrafił bezceremonialnie wykorzystać przyjaciół np. ta sprawa z pierścieniem i koniem d’Artagnana, o której wspominałeś w jednej z wcześniejszych wiadomości.

D’Artagnan też był pełen sprzeczności – z jednej strony wierny przyjaciołom, ale z drugiej potrafił nimi manipulować nie gorzej od Aramisa. Był też chciwy na pieniądze i na swój sposób ambitny.

Aramis – wiemy. U niego tych sprzeczności było najwięcej. Co dawało momentami uroczy i zabawny efekt, zgadzam się z Tobą.  Jednak jeśli chodzi o poczynanie sobie z cudzymi żonami, to nie tylko jego wina, nie oskarżałabym go o brak skrupułów. Te kobiety same zechciały zdradzić swoich mężów, więc nie trafiło na niewiniątka. Zresztą akurat jeśli chodzi o cudze żony, żaden z czwórki Muszkieterów nie był bez winy. ;) D’Artagnan – pani Bonacieux, Atos – pani de Chevreuse, Portos – pani prokuratorowa. :P

A ta scena z pracą teologiczną jest jedną z moich ulubionych! Tutaj Aramis taki rozmodlony i skupiony na karierze duchownej, a wystarczył mały liścik od kochanki, żeby rzucić wszystko w diabły i tańczyć na szczątkach biednej dysertacji! :D
Taaak, zwróciłam uwagę na ten krem do rąk Aramisa! xD On zawierał chyba oliwkę i migdały. Też mnie to ubawiło, facet, a dbał o siebie bardziej niż niejedna kobieta. ;) Jestem gorsza od niego pod tym względem, bo smaruję ręce tylko gdy mam wysuszone. :P

Ta sytuacja, gdy Portos zawstydził Aramisa to było wtedy, gdy już jako uciekinierzy schronili się na Belle-Isle i Aramis wyjaśnił w końcu Portosowi całą ich nieciekawą sytuację, a Portos mu tak po prostu wybaczył. Śmierć Portosa jest poruszająca z uwagi na całokształt, osobę Portosa, ale też przede wszystkim z uwagi na reakcję Aramisa. Jednak nie był taki zimny, jaki się wydawał.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

„Param-param-paradujemsja” jest kultowe! :D Michaił Bojarski miał świetny głos, zresztą on jako jedyny z czwórki aktorów rozwinął karierę jako piosenkarz. Pieśń Wieniamina Smiechowa o czarnym stawie dla mnie była jeszcze lepsza, wzbudzała dreszcze. Tak, opowieść Atosa o Milady jest jedną z najlepszych scen zarówno w książce, jak w filmach.

Smiechow mi pasował na Atosa, miał jego klasę i taką nieco posępną osobowość. Odnośnie Reeda mam wysoce mieszane uczucia. Jako aktor miał charyzmę, ale wizualnie nie pasował mi na Atosa. Abstrahując od rysów twarzy odmiennych od książkowego Atosa, był, jak by to delikatnie powiedzieć, zbyt puszysty do tej roli. ;) Nadto, był momentami zbyt komediowy w tej roli, a Atosa trudno nazwać komediantem. ;) Może miewał zabawne sytuacyjne momenty, lecz nie tak, jak to przedstawiał Reed.

Nie znoszę Michaela Yorka jako d’Artagnana. W tym filmie zrobiono z niego nadpobudliwego idiotę, którym d’Artagnan mimo swojej porywczości nie był. Bojarski był zdecydowanie najlepszy. I jako młody i jako starszy d’Artagnan.
Podobał mi się też Gerard Barray z francuskiej wersji z 1961, ale on wg mnie został źle obsadzony. Przecież on by się idealnie nadawał na Aramisa – i z gry aktorskiej i z wyglądu. ;)

Chamberlain to mój ideał Aramisa. Nie dość, że piękny jak marzenie, to jeszcze świetny aktor! Żałuję tylko, że go nie ucharakteryzowano lepiej do roli, bardziej zgodnie z książką. Wystarczyło mu dać czarną, ufryzowaną perukę i takież wąsy. Mógłby wyglądać tak jak na tej fotce i nie musiałabym się niczego czepiać ;) - http://www.frockflicks.com/wp-content/uploads/2020/04/richard-chamberlain-featur ed.jpg Aramis był brunetem, a część filmowców, zdaje się, o tym zapomniało. Dowodem na to są wersje z 1961, 1973, 1978.

Frank Finlay wg mnie był zupełnie nietrafionym Portosem. Aktor z niego znakomity, ale do roli nie pasował wcale. Był za szczupły i mało ukazał charakteru książkowego Portosa. W mojej ocenie najlepszym Portosem byli Bernard Woringer i Walentin Smirnicki czyli z z wersji francuskiej z 1961 i ruskiej z lat 1978-2007.

Co do tych rosyjskich adaptacji, Muszkieterowie umierają i zostają „wskrzeszeni” właśnie w czwartej części, tej o skarbach Mazarina. Zaś w trzeciej czyli „Tajemnicy królowej Anny” zakończenie jest dosyć pozytywne, bo za aferę z człowiekiem w żelaznej masce zostają tylko zesłani, ale nie napiszę gdzie, żeby nie zepsuć Ci efektu. ;) Komiczne to było.

Wg mnie najlepszym Richelieu był Peter Capaldi w tym serialu BBC z 2014 „Muszkieterzy”. Ogladałeś może? Sam serial niezbyt książkowy, ale Peter wyglądał idealnie jak prawdziwy Richelieu na obrazie Pierre'a de Champagne’a! Rysy miał niemal identyczne, nie trzeba było go za bardzo charakteryzować. Zagrał rewelacyjnie. Inna sprawa, że dużo ekranizacji „Trzech Muszkieterów” pokazuje Richelieu jako starszego mężczyznę ok. 50-60tki (w to wpisuje się też Capaldi) i bywa on ucharakteryzowany zgodnie z obrazem de Champagne’a z l. 40. XVII w. Podczas gdy Richelieu w czasie akcji „Trzech Muszkieterów” był młodszy, miał 40stkę. Wg mnie najwierniejszy książce był ten rosyjski – Aleksander Trofimow. Ta scena, gdy grał w szachy z d’Artagnanem była wspaniała! :) Charlton Heston też był niezły.

Co do Rocheforta - pełna zgoda, ten rosyjski tj. Boris Kljujew był najlepszy, najbardziej książkowy. Podobała mi się także kreacja Marca Warrena w tym serialu BBC z 2014 roku, ale była zupełnie nieksiążkowa. To jakby zupełnie inny bohater.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Mam wrażenie, że najwierniejszą wersją w stosunku do oryginału może być to anonimowe tłumaczenie polskie z 1929 dostępne online - https://pl.wikisource.org/wiki/Wicehrabia_de_Bragelonne
Ono ma ąż 5 tomów! Nie umiem teraz stwierdzić, czy jest to tłumaczenie całkowicie wierne, gdyż układ rozdziałów się w pewnym momencie rozjeżdża w stosunku do oryginału (we francuskiej wersji jest więcej rozdziałów). Jednak ta wersja na pewno zawiera te brakujące rozdziały, o których Ci wcześniej pisałam plus pełne rozdziały końcowe.

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Ależ nie ma za co. Ja po prostu od dawna uwielbiam Trylogię Muszkieterską i nawet w ramach tego uczucia stworzyłem na Wikipedii artykuł na jej temat. Na całe szczęście nikt z administracji mi go nie usunął ani nie pozmieniał, a niestety Wikipedia to potrafi. Zebrałem w nim takie kompendium najważniejszej wiedzy o muszkieterach. I uwielbiam rozmawiać o nich i ich przygodach, to moje ulubione postacie fikcyjne, choć jak wiemy, miały one swoje pierwowzory i co ciekawe, byli w jakiś sposób spokrewnieni i skoligaceni ze sobą nawzajem oraz z panem de Treville. Nie pamiętam szczegółów, trzeba by sprawdzić, ale wiem, że nie byli tak całkiem sobie obcy, kiedy się poznawali i stworzyli drużynę. Najwięcej wiadomości w tej kwestii dostarczy książka Rogera MacDonalda „CZŁOWIEK W ŻELAZNEJ MASCE”, która opisuje biografię d’Artagnana, który zdaniem autora był prawdziwym człowiekiem w żelaznej masce. Autor dość ciekawie to uzasadnia i mnie przekonuje, jak chcesz, wyjaśnię Ci, o co chodzi. No i opisuje jeszcze losy d’Artagnana od początku do końca oraz czasy, w jakich on żył. Niezwykle ciekawa lektura, zwłaszcza dla takich fanatyków jak my. Polecam serdecznie :)

No właśnie, podobnie jak z muszkieterami, jest również z uwielbianym przeze mnie Sherlockiem Holmesem. Uwielbiam tego bohatera, to obok muszkieterów jedna z moich ukochanych postaci, do których przygód bardzo chcę wracać. Dość długo były jedynie w Polsce wydawane powieści o nim w liczbie 4 i kilka opowiadań w dwóch zbiorach „ZAGADKI SHERLOCKA HOLMESA” oraz „PRZYGODY SHERLOCKA HOLMESA”. Ale to był zbiór opowiadań tylko z pierwszego oryginalnego zbioru oraz po kilka opowiadań z kilku pozostałych zbiorów, pomieszanych jak groch z kapustą. Dopiero tak około dziesięć lat temu czy jakoś tak wreszcie zaczęto wydawać należycie dzieła o Holmesie, oryginalne zbiory porządnie tłumaczone. Ale i tu mam „ale” i to poważne. Jedno opowiadanie w polskim tłumaczeniu potrafi mieć z dziesięć wersji tytułu i to wcale nie jest żart. Przykładowo opowiadanie o żebraku z blizną na oku i wywiniętą wargą. Noszą w Polsce takie tytuły: „Krzywousty”, „Człowiek z wywiniętą wargą”, „Człowiek z blizną”, „Tajemniczy żebrak ze Swendom Lane” i jeszcze jakoś. Dziwne, prawda? W polskim tłumaczeniu muszkieterów denerwuje mnie to, że w niektórych z nich tłumaczą imiona służących na polskie wersje. Zamiast Grimaud, Mousqueton, Bazin i Planchet mamy więc niekiedy Milczka, Muszkieta, Gryzipiórka i Wiórka. Pytam się: skąd te głupie imiona? O ile pierwsze dwa można zrozumieć, pierwsze pasuje do charakteru postaci, drugie jest dosłownym tłumaczeniem imienia, ale pozostałe? Brzmią jak postacie z bajek, baśni tudzież sztuk Moliera, gdzie imiona postaci miały być nieraz zabawne i bawić samą nazwą. Ale w poważnej powieści mało to poważnie brzmi. Równie dobrze Richelieu mógłby zostać przetłumaczony na „Podlec”, a Mazarin na „Włapędaj” xD A swoją drogą, w jednej bajce był taki rajce miejski o takim nazwisku. Domyślasz się, czym się charakteryzował xD Suma summarum, nie ma co gadać, polskie tłumaczenie dobrych książek bywa dziwne, delikatnie mówiąc. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc w sprawie tego polskiego tłumaczenia. Ja mam wydanie trzytomowe „WICEHRABIEGO” oraz stare, takie dwutomowe, oba się uzupełniają brakującymi rozdziałami, a i tak nie wiem, czy zawierają wszystko. Żeby tak raz wydali wreszcie porządnie tę książkę. Mówisz, że jest amatorskie tłumaczenie w pięciu tomach? Jestem go ciekaw :)

Miło mi, że Cię zapoznałem z nieznaną Ci piosenką o muszkieterach. Ja na nią przypadkiem trafiłem, bardzo mi się spodobała. A tych piosenek o bohaterach Sienkiewicza słuchałem, brzmią ciekawie, choć niekiedy dość gorzko. Zwłaszcza to czuć w piosence o muszkieterach. W sumie masz rację, celny rysopis ich dalszych losów, ale też rzeczywiście nawiązanie tam też jest do „WICEHRABIEGO DE BRAGELONNE”. A kilka rzeczy, powiem Ci, że naprawdę ciekawie i w sposób niepokojąco aktualnie brzmi. Choć kardynał opływający w dostatki. Albo Aramis, który jak trzeba zdradzi, a jak trzeba, zasłoni się Biblią. Ja też bardzo lubię piosenki Kaczmarskiego, mają w sobie to coś. Zwłaszcza „MURY”, choć nie jestem fanem Solidarności, a do demokracji mam mieszane uczucia, to rozumiem przekazywane ideały przez takie piosenki, przede wszystkim umiłowanie wolności, które wciąż może być aktualne. A co do Kaczmarskiego, to rzeczywiście jest ogromna przepaść pomiędzy jego pięknymi piosenkami i ideami, które głosił w nich, a jego życiem osobistym i zachowaniem. Ale cóż... Artysta. Sam Dumas ojciec też nie był wzorem cnót wszelakich, choć na korzyść Dumasa przemawia fakt, że pisał o postaciach awanturniczych i sam wiódł podobne życie, zatem jego twórczość licuje się z jego życiem osobistym.

A więc słyszałaś teorię o tym, że Mourdant mógł być synem Atosa? Też uważam, że to mało możliwe, a wręcz nieprawdopodobne, bo przecież bohater miał wiek 23 lat, co za tym idzie, nie mógł być synem hrabiego de La Fere. Urodził się już po rozstaniu małżonków. Ale w kwestii wieku, autor pomieszał tu sporo. Najwięcej to pomieszał z wiekiem Atosa. W pierwszej części ma on 33-36 lat, coś tak około tego. Jest tak czy siak, po trzydziestce. Zatem dwadzieścia lat później powinien mieć około 56 lat. A autor napisał, że miał 47 lat. Podobnie kwestia wieku Raula. Podobnych nieścisłości jest więcej, choćby w sprawie tytułu Milady. Tytułowa się hrabiną de Winter. Jej szwagier był młodszym bratem, czyli pasował mu tytuł lorda de Winter, bo najstarszy syn tylko dziedziczył zawsze tytuł hrabiego, pozostali byli tylko lordami. Po śmierci męża Milady, tytuł hrabiego należał się jej synowi. Fajnie, dotąd wszystko pasuje, ale... Potem Mourdant zostaje pozbawiony przez Karola I możliwości dziedziczenia tytułu. Zatem lord powinien zostać hrabią de Winter, a wciąż jest lordem. Dziwne i mało logiczne. Poza tym jeszcze coś. Czy rzeczywiście mąż Milady był hrabią? Czy tylko sama dodała sobie coś do tytułów, jakie posiadała? Tak czy inaczej, może masz rację, że niechęć Atosa do zabicia syna Milady wynikała z poczucia winy w sprawie samosądy nad jego matką. Może rzeczywiście nie jest to naciągane, ostatecznie rzeczywiście Atos po wzięciu opieki nad synem, jakoś zmienił mocno swoje nastawienie do życia, porzucił dawne słabości i jakoś bardziej spokorniał i zdał się na Boga i w swoich postępowaniach zawsze działał szlachetnie, choć również z zachowaniem rodowej dumy. W sumie niekiedy Mourdanta mi było żal. Matka miała go w nosie, dała go pod opiekę obcym ludziom. Stryj go nie chciał, bo wyczuwał w nim zło, które jednak mógłby miłością wyplenić, choć to nie było tak całkiem pewne, ale uważam, że nikt nie rodzi się zły i gdyby stryj się nim zajął... Tak czy siak, żal mi go nieco, ale nie do tego stopnia, aby pochwalać jego zbrodnie. Tak, Milady mimo bycia odrażającą intrygantką, była też piękną i podstępną kobietą, umiejącą manipulować ludźmi. Z kolei Mourdant jest po prostu obrzydliwy z wyglądu i zachowania. Może po prostu jako mężczyzna miał być po prostu łajdakiem bez serca, bo gdyby był kobietą, to mógłby intrygować i wykorzystywać swoje wdzięki, a jako mężczyzna musiał stosować jedynie proste, męskie typowo sposoby walki. Mimo wszystko też jestem zdania, że Milady jest ciekawszą postacią. Ale motyw zemsty syna tego złego na głównych bohaterach chyba tutaj zadebiutował pierwszy raz i potem był niejeden raz wykorzystywany przez wielu autorów i reżyserów.

Owszem, zgadzamy się odnośnie Ludwika XIV. Myślę, że dobry PR, który sobie wyrobił jeszcze za życia, wpływa obecnie nieraz na ocenę jego rządów. Ale jak wiemy, jego rządy nie były tak cudowne i moim zdaniem, zniszczyły dzieło Richelieu i Mazarina. A w przypadku Filipa, to zdecydowanie byłaby powtórka z Richelieu i Ludwika XIII. A zatem powrót Francji do bycia potęgą, tolerancyjną religijnie, ale nietolerancyjną wobec samowoli magnaterii. Szkoda, że nie wyszło.

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Właśnie, tego wszystkiego, co było pomiędzy Atosem a Milady nigdy się nie dowiemy. Ale zgadzam się, że powinien jej wysłuchać. W filmie z Yorkiem o wiele lepiej to pokazali. Tam Milady nie traci przytomności, widzi, co zobaczył na jej ramieniu Atos i bez wahania rzuca się na niego, chcąc go zabić, a on dusi ją i jest przerażony tym, co zrobił. Bardziej mi się to podoba i bardziej naturalne to się wydaje. To prawda, możliwe, że nie była jeszcze do końca zła i mogła jeszcze się zmienić, a po próbie zabójstwa przez męża jeszcze bardziej się stoczyła. Ano właśnie, bardzo dobre pytanie. Jak Atos mógł nie zauważyć, że Milady ma na ramieniu znak lilii? Przecież w sypialni podczas nocy poślubnej i innych nocy, bo na pewno było ich więcej, powinien coś zobaczyć. Chyba, że się kochali tzw. po bożemu, czyli po ciemku, gdzie nie widać szczegółów za wiele. Ale jakoś mi to nie pasuje do Francuzów. Albo nie zdejmując nocnych koszul, ale do kochliwych Francuzów niezbyt mi to pasuje. Zresztą nawet podczas zwykłego dotyku można poczuć, że ktoś ma wypalone coś na ręce. To zostawia taki ślad, że można takie coś wyczuć namacalnie. Jedyne sensowne wyjaśnienie jest takie, że małżeństwem oni długo nie byli i Milady jakoś sprytnie to rozgrywała, aby się nie połapał. I może chciała go zabić, przejąć majątek i nie musiałaby się bać zdemaskowania? Ale cóż... Dumas niestety tego nie rozwinął.

Mnie również miło, że mamy podobne wrażenia w sprawie postaci Atosa. Zgadzam się z Tobą, że wyszedł nieco zbyt idealistycznie w drugiej i trzeciej części trylogii. Ale jakoś tak zawsze bardziej wolałem Atosa, Ty wolisz Aramisa. Ale co ciekawe, zauważ, że Atos miał większe powodzenie u kobiet, bardziej się cieszył ich względami. Dodatkowo lepiej nawet łacinę znał, bo parę razy Aramisa w czymś poprawił, gdy ten się łaciną popisywał xD

Dokładnie tak. Portos niby taki głupiutki, a zobacz, jak się doskonale ustawił. Bo przecież pozostali też byli dość cwani w kwestiach pieniężnych, umieli się domagać swojego i odłożyć sobie na stare lata tyle, żeby nie musieli martwić się o swój byt. Ale Portos najlepiej to urządził, że ożenił się ze swoją kochanką, gdy ta owdowiała, a wcześniej tak ją okręcił wokół palca, że wierzyła naiwnie, że ją kocha i utrzymywała go. Ale jak wiemy, miała swoje humorki i podejrzewam, że ceną za posiadanie majątku było właśnie znoszenie tych jej humorków. Ale coś mi mówi, że zapach pieniążków wszystko mu rekompensował xD Co do sum, to nie pamiętałem dokładnie, jak to tam wyglądało, ale tak chyba właśnie było, jak piszesz. Tylko Atos nie wiemy, ile zarabiał, ale biedny nie był, lecz raczej nie wydawał wiele. Gospodarował rzeczywiście z umiarem. Dodatkowo Portos mieszkał w wielkim pałacu i popisywał się swoim przepychem. Z kolei Atos był panem z prawdziwego zdarzenia i żył skromnie we wsi Bragelonne w takim jakby dworku szlacheckim. A przy okazji, zauważyłaś, że tylko Portos z nieznanych powodów został muszkieterów? W przypadku Atosa, Aramisa i d’Artagnana wszystko jest nam na tacy podane, czemu zostali muszkieterami. Ale czemu Portos? W komiksie „D’ARTAGNAN - PAMIĘTNIK KADETA” jest napisane, jak Portos opowiada d’Artagnanowi, że z powodu długów musiał uciekać i pomógł mu Atos, który już wtedy był muszkietem i tak się poznali. Brzmi ciekawie i jak dla mnie, najlepiej wszystko wyjaśnia.

Tak, d’Artagnan był pełen sprzeczności. Wierny i oddany przyjaciołom, ale z drugiej niekiedy nieźle manipulował Portosem. I miał zachłanność na pieniądze i stanowiska w wojsku. Marzył o byciu marszałkiem Francji. I znamienne jest to, że odkrył, iż kochanka Portosa to nie piękna księżna, tylko brzydka żona prokuratora. I kiedy odwiedza Portosa rannego w pojedynku, to rozważa w głowie, że lepiej nie ranić przyjaciela i mu o tym nie mówić. To jest w porządku. Ale zaraz dodaje w myślach, że warto wiedzieć coś niechlubnego o przyjacielu, co może mu się kiedyś przydać w ewentualnym przekonaniu go do czegoś. To już nie jest w porządku. Dobrze, że ostatecznie d’Artagnan nie korzysta z tej wiedzy. Ale sam fakt, że mu coś tak podłego do głowy przyszło wskazuje, że był zdolny do manipulacji. W przypadku Aramisa taka manipulacja bardzo by mi pasowała, ale żeby nasz Gaskończyk z sercem na dłoni? Widać za długo przebywał w świecie wielkiej polityki i nasiąkł nią zbyt mocno.

W sumie racja, ostatecznie do tanga trzeba dwojga, jak śpiewa Budka Suflera xD A do romansu trzeba dwoje. Pamiętajmy też, jak mało było wtedy małżeństw z miłości, a ile z wyrachowania, z interesów, często z dużą różnicą wieku. Także jestem w stanie zrozumieć, że młode żony wydane za starych mężów chętnie się wdawały w romanse z takimi dandysami jak Aramis. Tak, na niewiniątka nie trafił, to pewne. Zresztą d’Artagnan też miał platoniczny romans z Konstancją. Zaznaczam, że platoniczny, w książce przecież nie mieli okazji iść do łóżka, w przeciwieństwie do filmów. Portos z panią prokuratorową romansował. Atos z kolei przespał się z panią de Chevreuse. Co prawda raz, ale zawsze. I jeszcze miał z nią syna Raula.
Oj tak, ta scena z podarciem i podeptaniem tej pracy teologicznej była po prostu genialna. Zabawnie to było pokazane, że Aramis wydaje się obojętny na wszystkie przyziemne sprawy, tak pięknych i wzniosłych słów używa, a ledwie mu d’Artagnan wspomina o liście ukochanej, a zaraz ma w nosie wszystko, tylko ten list go ciekawi, a jego treść sprawia, że zaraz chce mu się żyć. Po prostu super to było. Tylko biedny fanatyk Bazin nie był zachwycony, że pan d’Artagnan znowu jego pana ciągnie do przyziemnego życia. He he he. Ja też jestem równie gorszy, ponieważ kremu do rąk używam jedynie wtedy, gdy ręce moje tego wymagają, bo są za suche albo coś. A on sobie je upiększał w ten sposób. W jednej wersji filmowej pokazali nawet, jak Aramis sobie robił maseczkę upiększającą z ogórkami na oczy xD To oczywiście były żarty całkowite, ale jasno pokazują, jak Aramis dbał o urodę i to bardziej niż wiele kobiet.

Aha, to o tej wielkoduszności Portosa mówisz. O ile dobrze pamiętam, to niedługo potem Portos wymienia swoich przyjaciół w kolejności, w jakiej ich najbardziej lubi. Aramis jest na tej liście na końcu, nawet po Raulu xD Śmierć Portosa nawet jako rozdział ma wymowny tytuł, czyli „Śmierć Tytana”. Mówi to bardzo wiele i możemy już po samym tytule domyślać się, o co chodzi i co się zaraz stanie. Najbardziej nas porusza właśnie w tej śmierci chyba reakcja Aramisa, tak pozornie chłodnego i spokojnego, a tutaj reagującego tak, jak na prawdziwego przyjaciela przystało.

ocenił(a) film na 10
Nihraz

No właśnie, Dumas ojciec chyba lubił Polaków. Napisał nawet powieść „W PAŁACU CARÓW”, gdzie jest rozdział poświęcony Polakom, o których nasz autor pisze z sympatią. A czytałaś „BIESIADĘ WIDM”, znaną również jako „OPOWIEŚCI O DUCHACH”? To ciekawe i nietypowe dzieło w zbiorach Dumasa, bo horror pełen gadających odciętych głów, żywych trupów, duchów i wampirów. I najlepsze, że pojawia się tam młoda Polka, wdowa, córka powstańca listopadowego, która zostaje żoną jednego z dwóch braci, a drugi popełnia samobójstwo i jako wampir próbuje ją zabić, mąż ją jednak ratuje za cenę własnego życia. I to nie jest żart, naprawdę coś takiego napisał. A jak mowa o horrorach Dumasa, to napisał jeszcze „KOBIETĘ Z AKSAMITNYM NASZYJNIKIEM” oraz „WŁADCĘ WILKÓW”. Już bez polskich akcentów, ale zawsze świetne. Nietypowe w jego twórczości, ale dał sobie radę. A co do polskich akcentów, to nie ma co gadać, przygody Jana Kazimierza w Paryżu byłyby niezłym materiałem na powieść. Może nawet czterej muszkieterowie próbowaliby go odbić z więzienia? Tak, Ludwika Magia Gonzaga miała dość burzliwe życie. Podobno miała wyjść za tego markiza Cinq-Marsa, którego Richelieu potem ściął za udział w spisku Gastona Orleańskiego. Podobno wyjeżdżając do Polski, była w ciąży z nim i urodziła mu córkę, którą była... Marysieńka Sobieska. Ile w tym prawdy, nie mam pojęcia. Faktem jednak jest, że Maria Kazimiera była jej ulubienicą. A tego, że podobno miała romans z Janem Kazimierzem, nie słyszałem. Ale nie zdziwiło mnie to. Jan Kazimierz był na tyle rozpustny, że plotkowano, iż to jego romans z żoną Hieronima Radziejowskiego wywołał potop szwedzki, bo Hieronim z zemsty sprowadził do Polski Szwedów. Plotka raczej mocno wyolbrzymiona, romans nie wiadomo, czy miał miejsce, prywatna wojna Hieronima z żoną, w której król stanął po stronie pokrzywdzonej żony i doprowadził do wygnania Radziejowskiego też jest faktem. Ale Szwedzi nie zaatakowali Polski tak po prostu, bo jeden szlachcic ich nabuntował. Powodów było sporo, jednym z nich było popieranie przez Polskę tych łajdaków Habsburgów, których jak wiemy, Richelieu zwalczał zaciekle i z powodu popieranie Habsburgów przez Władysława IV doprowadził do uwięzienia przez Richelieu Jana Kazimierza.

Mała ciekawostka dla Ciebie. Markizę Angelikę sfilmował ten sam reżyser od muszkieterów z 1961 roku. Dodatkowo aktor grający Aramisa w tej wersji zagrał w przygodach Angeliki króla Ludwika XIV. Zaś aktor grający Portosa w tej wersji grał tam przyjaciela męża Angeliki. Swoją drogą, Michelle Mercier grający Angelikę, to piękna kobieta. Szkoda tylko, że jak pokazywali ją nago, to zawsze na brzuchu. Jest na co popatrzeć, ale też nie do końca xD W nowszej wersji grająca tę postać aktorka pokazała już dużo więcej xD Nie ma za co, mam mam tam wiele filmów i bajek. Chcę dodać jeszcze soundtracki znanych bajek i filmów z mojej kolekcji. Mam sporą kolekcję soundtracków, w tym piosenki z radzieckiej wersji muszkieterów. Będzie co zgrywać :)

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Oj tak, „Param-param-paradujemsja” jest kultowe i kocham tę piosenkę. Nawet napisałem do niej polskie słowa na podstawie tłumaczenia oryginału. Myślę, że dobrze mi wyszło. Bojarski jest po prostu rewelacyjny. Niedawno nawet widziałem ruską wersję „HRABIEGO MONTE CHRISTO”, gdzie zagrał Bojarski jako Fernand Mondego, jeden z wrogów hrabiego. A swoją drogą, w tej wersji były dość śmiałe sceny, panna Mercedes, ukochana hrabiego pokazuje się w jednej scenie nago, jak szykują ją do ślubu i rozbierają i ubierają w jakieś ładne stroje ślubne. Powiem Ci, że te ruskie stare filmy były dość śmiałe niekiedy. Chyba w drugiej części ruskich muszkieterów jakaś ładna naga panna wskoczyła do łóżka Atosowi, jeśli dobrze pamiętam xD Nawet w jednej ruskiej wersji „MAŁEJ SYRENKI” widziałem scenę, jak syrenka przemienia się w człowieka i stoi całkiem nagusieńka na łące i taka wiedźma nad nią swoje czary, aby była kobietą i zakłada jej suknię. Powiem tak: słowiańskie kobiety najpiękniejsze.

Atos był rewelacyjny w ruskiej wersji, choć Reed trochę bardziej mi się podobał z powodu sentymentu, bo wersja z nim to jedna z pierwszych wersji muszkieterów, jaką widziałem. Może faktycznie jest nieco za puszysty, ale dobrze oddał problem pijaństwa Atosa, bo sam do końca życia zmagał się z alkoholizmem. Ale w scenach, w których miał być poważny i budzić szacunek, wzbudzał go bez trudu. A Wieniamin Smiechow chwilami wydał mi się za mało emocjonalny, za bardzo pełen godności. Brak tutaj Grimauda i pewnie dlatego nie widzimy scen, jak Atos nie zawsze dobrze z nim postępował. I nie ma scen gry o pierścień i konia d’Artagnana. Za to jest genialna piosenka o czarnym stawie. Ja po prostu kocham tę piosenkę. Wtedy Atos pokazuje całą gamę emocji, które zwykle kryje w sobie w trakcie fabuły. Tutaj pokazuje ich tak wiele, tak mało robiąc. Bo przecież pozornie on niewiele w tej scenie robi. Tylko śpiewa, popija, rysuje lilię na ścianie i strzela do niej, ale jest tam tyle emocji, że po prostu... Wszystko możemy po tym odczytać. No i ta wersja opowieści o Milady, opowieści w wersji śpiewanej rewelacyjna wprost. Jeśli nie najlepsza, to jedna z najlepszych wersji tej sceny.

Ja nie powiem, żebym nie znosił Michaela Yorka jako d’Artagnana, to bardzo dobry aktor. Ale jego d’Artagnan jest zbyt narwany, nadpobudliwy, za bardzo się wyrywał do walki i jakoś za często krzyczał, gdy brał się do roboty. Bojarski był rzeczywiście najlepszy. Choć jako starszy d’Artagnan super też wypadł Gabriel Byrne, wiecznie skryty i zamknięty w sobie. Gerard Barray też był świetny, ale mówisz, że bardziej pasował do roli Aramisa? Ciekawe stwierdzenie. A widziałaś go może w roli podłego księcia Valambrosse’a czy jak to się pisze w filmie „KAPITAN FRACASSE”? Co ciekawe, główną rolę gra tu Jean Marais, jako zubożały baron dołączający do trupy aktorskiej, a w niej jest aktor grający Aramisa w wersji z 1961 roku, chyba zwał się Jacques Toya. Świetny film, mało znany. I do tego Louis de Funes, co prawda w niewielkiej rólce jednego z aktorów z tejże trupy, nie odgrywającej większej roli, ale i tak budzi uśmiech na twarzy swoimi minami. W ogóle kocham de Funesa. Nie wiem, jak Ty, ale ja zawsze będę kochał filmy z nim, zwłaszcza te o żandarmie. A sceny ze zwariowaną zakonnicą za kółkiem nigdy nie przestaną śmieszyć xD

Jeśli chodzi o Richarda Chamberlaina, to w ogóle uwielbiam tego aktora. Był super jako Aramis. Najlepszy z możliwych, obok Jeremy’ego Ironsa w roli starszego Aramisa, ale Irons to klasa sama w sobie, więc jak ma nie być super w tej roli? A przy okazji Richarda, to wiesz, że zagrał on Casanovę? Żeby było jeszcze lepiej, Casanova też był księdzem z zawodu i rozpustnikiem z zamiłowania. Chamberlain, mający już za sobą rolę Aramisa, doskonale się odnalazł w tej roli. I żeby dodać wisienkę do tego tortu, w tej wersji zagrało paru aktorów z muszkieterów Richarda Lestera. Zagrał Frank Finlay (Portos), zagrała Fave Dunaway (Milady), zagrał Christopher Lee (Rochefort), zagrał Roy Kinney (Planchet). Nieźle, co? Jeśli nie widziałaś, polecam tę wersję przygód słynnego uwodziciela.

Wiesz, czy Finlay był za szczupły do roli Portosa, to bym nie powiedział. Mnie on się podobał w tej roli i dodał uroku tej postaci. Taki błazen lekki, ale oddany i wierny przyjaciel. A co do bycia szczupłym, mnie się wydaje, że Portos w pierwszej części właśnie był szczupły i dopiero po ślubie i gnuśnieniu dwadzieścia lat na majątku dorobił się pokaźnej tuszy.

A więc muszę koniecznie zobaczyć tę trzecią część ruskich muszkieterów. Skoro jest pozytywniejsze od oryginału, bo muszkieterowie umierają tego samego dnia i trafiają do nieba, śpiewając swój ukochany przebój. Jestem ciekawy, gdzie też zostali zesłani za aferę z człowiekiem w żelaznej masce. A masz może link do tej wersji? Bardzo bym ją chciał obejrzeć.

Tego serialu BBC nie widziałem, słyszałem tylko o nim, że nie ma za wiele wspólnego z książką i dodatkowo jeszcze uczynili z Portosa Mulata i syna niewolnicy, co miało nawiązywać do pochodzenia Dumasa ojca. To mnie nieco zniechęciło, choć i tak to nie jest najgorsze, co można wymyślić do muszkieterów. Widziałaś wersję z 2005 roku, gdzie Milady oddała duszę diabłu i używa czarów, a film przypomina bardziej horror niż dzieło przygodowe? Obejrzałem raz, tylko z ciekawości i więcej nie zamierzam tego robić. Mam bogatą wyobraźnię i to jeszcze jak bogatą, ale to przekracza jej granice xD A jak o Richelieu mowa, to co jak co, zawsze będą za Richelieu Hestonem. Po prostu kocham tego gościa. Heston jest tak cudowny w roli Richelieu i dodatkowo wygląda na najwyżej nieco powyżej czterdziestki. Nawet wiekiem zatem odpowiada. Ale zgadzam się, że Aleksander Trofimow też doskonale zagrał. A scena, kiedy gra w szachy z d’Artagnanem jest mistrzowska. Zwłaszcza stwierdzenie na temat figury królowej. „Ona chodzi jak chce” xD A pamiętasz, jak słuchał złośliwych piosenek o sobie samych, Rochefort i Milady są nieco zmieszani, a ten każe im się nie krępować i śpiewać, a ci tak się rozkręcają, że musi ich uciszać? Swoją drogą, fajne są te złośliwe piosenki o Richelieu z tej radzieckiej wersji. Ciekawe, czy są one prawdziwe, czy tylko wymyślone na poczet filmu?

Rochefort jest też dobry w wersji z 1948 roku, ale chyba nieco za stary jak na mój gust. Ten rosyjski grany przez Borisa Kljujewa jest żywcem wydobyty z kart powieści. Nawet strój fioletowy nosi, jak w książce. Christopher Lee był genialny jako Rochefort, ale w wersji takiej, że tak powiem, po Ciemnej Stronie Mocy. Bo przecież jego Rochefort to kanalia całą gębą, nawet przepaskę nosi na oku, aby być bardziej mrocznym. W pierwszym i drugim filmie był super i jego śmierć genialnie wypadła, ostateczny pojedynek: on kontra d’Artagnan. Tylko w trzeciej części z jakiegoś powodu go nagle ożywili i zrobili z niego pomagiera córki Milady, która jest i jego córką i której rozkazy potulnie wykonuje, tracąc cały swój urok, całą swoją siłę i moc znaną z poprzednich części. Podobnie podły jest też w tej wersji francuskiej z 1961 roku. Zauważyłaś, że w większości wersji Rochefort to bydlę całą gębą i zawsze prześladuje muszkieterów i ginie z ręki d’Artagnana? A w wersji disnejowskiej nawet zabił mu ojca i był kiedyś muszkieterów, ale wywali go z ich szeregów za „niegodne zachowanie”. Ciekawe, prawda? Wersje filmowe zwykle czynią z Rocheforta nemezis d’Artagnana, tak jak Milady to nemezis Atosa. A po wersji z Christopherem Lee wielu Rochefortów filmowych noszą przepaskę na oku. Zauważyłaś? A przy okazji pana Lee... On w większości filmów grał czarne charaktery i to takie demoniczne. Nawet Rasputina zagrał demonicznie, że o hrabim Draculi nie wspomnę. Nic dziwnego, że jego Rochefort to też wręcz demon w ludzkiej postaci. Ten aktor po prostu miał talent do takich ról. Nawet w dubbingu. Grał też postacie pozytywne, zwłaszcza będąc młodym, ale jakoś widzowie zapamiętali go z ról łotrów i to demonicznych. Dlatego nic dziwnego, że jego Rochefort to potwór.

A tak przy okazji, mała zagadka dla Ciebie. Czy wiesz, jakie imiona nosili muszkieterowie? Jakie nazwiska, to łatwo odkryć. Ale imiona? A one padają w książkach, choć łatwo je przeoczyć. Ciekawi mnie, czy je wyłapałaś. Ja wyłapałem przypadkiem, potem źródła potwierdziły :)

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Tak, znam imiona Muszkieterów. :D Atos to Olivier, a Aramis to René. Z tego, co wiem, spośród wszystkich Muszkieterów tylko imię Aramisa zostało wspomniane w całej Trylogii. I to zaledwie dwukrotnie. Specjalnie kiedyś to liczyłam. xD To byłby grzech, gdybym nie znała imienia mojego ulubieńca. ;) Zaś imię Atosa się nie pojawia wcale w książkach, tylko w sztuce „Młodość muszkieterów”, Milady się zwraca do Atosa imieniem Olivier.Z tego, co wiem, imion Portosa i d’Artagnana nie ma w Trylogii. Można założyć, że nazywali się tak jak ich historyczne pierwowzory czyli Isaac i Charles.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Zupełnie nie mam pojęcia, skąd zostały wytrzaśnięte te tłumaczenia nazwisk służących Muszkieterów. One powinny zostać w wersji nietłumaczonej. Poza Muszkietem nijak się mają do oryginalnych słów. Śmiać mi się zwłaszcza chce z Gryzipiórka. :D „Bazin” po francusku to specjalnie tkana tkanina adamaszkowa, zatem związek z tłumaczeniem zerowy. :P „Grimaud” ma kilka znaczeń, ale w tym wypadku pasuje jedno, że jest to osoba nieprzyjemna, zgryźliwa i pedantyczna. „Planchet” to nie wiadomo co, nie znalazłam takiego słowa. Ale na pewno nie Wiórek. ;)

Atos miał większe powodzenie u kobiet niż Aramis? Nie wierzę. :D Mógłbyś podać jakiś przykład z książek? Nic takiego nie kojarzę. Zawsze babiarzem był Aramis i miał ich bez liku. :P Natomiast co do łaciny, to prawda, Atos z uwagi na swoje arystokratyczne pochodzenie i lepsze wykształcenie znał ją lepiej niż Aramis.

Tak, też zwróciłam na to, że Portos w tej rozmowie z Aramisem na Belle-Isle wskazał Aramisa na ostatnim miejscu za Raulem. xD Oj, to było bolesne, ale miło, że Aramis zrozumiał szczerość Portosa i mu wybaczył tę hm… niegrzeczność.

Wspomniałeś o istotnej rzeczy w poprzednim poście, a mianowicie kwestii języków. To rzeczywiście dziwne, że d’Artagnan i Portos nauczyli się tych języków.Jedynie nie zaskakuje Atos z uwagi na swoje pochodzenie i Aramis, który przebywał przez jakiś czas w Hiszpanii. Zresztą jako generał jezuitów musiał znać hiszpański. Gdzie mieli się nauczyć d’Artagnan i Portos, to zupełnie nie wiem, ale chyba nie mamy wyjścia i musimy założyć, ze w ciągu tych 10-20 lat mieli okazję.

Dobrze, że zwróciłeś uwagę na tę myśl d’Artagnana, żeby wykorzystać wiedzę o kochance Portosa. To cenna rzecz i pokazuje zalążki przebiegłości d’Artagnana już w 1 tomie Trylogii.

Ciekawe jest to, co piszesz o tytułach lorda czy hrabiego de Winter. Przyznam, że nie zwróciłam na to uwagi. Jedynie dziwiło mnie to, że król mógł ot, tak pozbawić Mordaunta dziedzictwa, skoro, o ile dobrze rozumiem, Mordaunt przynajmniej w świetle prawa był synem de Wintera i to zgodnie z zasadą primogenitury powinien dziedziczyć tytuł po ojcu, a nie młodszy brat tego ojca.

Mogło być tak, że Milady podczas nocy spędzanych z mężem jakoś tuszowała tę lilię, ale i tak jest to trudne do wyobrażenia. Taki wypalony znak na pewno był wyczuwalny w dotyku, a ani Atos ani Milady nie wydają się typami osób kochających się po ciemku czy w koszulach nocnych. ;)

Wiek bohaterów w Trylogii Muszkieterskiej jest całkiem pomieszany.
Atos w „Trzech Muszkieterach” na początku książki miał ok. 30stki. Skoro akcja powieści działa się w ciągu 3 lat, to wydaje mi się, że miał 30-33. A widziałam gdzieś nawet opcję 28-31. To by się bardziej zgadzało z „W 20 lat później”, ale nadal parę lat brakuje do tych 48 wskazanych w tym tomie. Atos tam powinien mieć 53 albo 51 lat. Z kolei w „Wicehrabim…” w momencie śmierci ma 62 lata.
Z Aramisem też jest jazda – w „Trzech Muszkieterach” ma na początku 22-23 lata, więc na końcu powinien mieć 25-26, a w 2 tomie ma 43, a w „Wicehrabim de Bragelonne” ma 57.
D’Artagnan miał 18 na początku i 21 na końcu TM, w W20lp na początku ma 40 lat, a w WdB jest ok. 50. Jedynie d’Artagnan jest ok, a reszta poplątana. xD

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Tak, Dumas, pisząc Trylogię Muszkieterską chyba częściowo opisywał swoje życie – celem jego bohaterów było dobre jedzenie, picie, ciepły kąt, ładne kobiety, różne przygody, a także realizacja ich ambicji. Chociaż Dumas chyba przebił swoich bohaterów, jeśli chodzi o liczbę kobiet w swoim życiu. ;)

Tak, zerknij sobie na to 5-tomowe wydanie w sieci. Skoro masz oba wydania papierowe 2 i 3-tomowe, to nawet możesz porównać różnice. :D

Kiedyś zaczęłam czytać „Biesiadę widm”, ale przerwałam. Jakoś mi to do gustu nie przypadło. Może dlatego, że nie lubię takich oczywistych horrorów, gadających głów itp.

„W pałacu carów” mam w planach. Wątek polski pojawia się też w „Józefie Balsamo” – jeden z głównych przywódców masonerii wywodzi się z Warszawy. ;)

Dzięki za polecenie książki MacDonalda, lecz na razie raczej nie sięgnę po nią. Hipotez historyków i nie-historyków, kto mógł być Człowiekiem w Żelaznej Masce jest w sumie kilkadziesiąt i może tylko jedna lub dwie są bliskie prawdy, ale na pewno tą osobą nie był d’Artagnan. ;)

Tutaj możesz obejrzeć „Tajemnicę królowej Anny” - https://www.youtube.com/watch?v=uoJZBNlhaus Jeśli obejrzysz, to daj znać, jakie są Twoje wrażenia. :) Szkoda, że nie ma tłumaczenia w jakimś znanym mi języku, ale możliwość obejrzenia w oryginale to zawsze coś.

Rochefort grany przez Christophera Lee był stanowczo przerysowany. On aż krzyczał swoim wyglądem „jestem zły” . :)

Zachęciłeś mnie do Markizy Angeliki Wrzucę do listy filmów planowanych do obejrzenia. :)

Ten serial BBC to taka seria jednoodcinkowych, czasem dłuższych historyjek kryminalnych z udziałem Muszkieterów, czasem pojawiają się wątki całościowe. Akcja jest odległa od książki, ale sami Muszkieterowie są świetni jako samoistni bohaterowie. Nie są książkowi, z książek mają zaczerpniętą tylko główny zarys swoich postaci, ale są interesujący. Ten śniady Portos jest akurat wspaniały! :) Podoba mi się ten hołd wobec ojca Dumasa. Howard Charles stworzył naprawdę sympatyczną postać. Jego Portos ma poczucie humoru, jest znacznie inteligentniejszy niż książkowy odpowiednik, lecz tak jak jego pierwowzór cechuje się sporą siłą. Atos jest ciekawy, ma w sobie coś mrukliwego i mrocznego oraz takie czarne poczucie humoru. Czuć chemię między nim a Milady. Milady jest zupełnie nieksiążkowa, ale ma seksapil (na tyle, na ile mogę ocenić jako kobieta :P). Aramis jest, jak w książce, kobieciarzem, ma urok osobisty, jest rozdarty między służbą w muszkieterach a życiem zakonnym. Wizualnie pasuje do pierwowzoru, jest bardzo przystojny, ma czarne oczy i włosy. Jednak jest stanowczo zbyt łagodny w stosunku do swojego książkowego odpowiednika, nie ma w sobie przebiegłości, dwulicowości ani skłonności do intryg. Tego mi najwięcej brakowało. :P D’Artagnan jest całkiem dobry. ;) I nawet dość książkowy, ale Bojarskiego nie przebije! Jeśli masz ochotę na taką luźną okołomuszkieterską wariację, to polecam! Myślę, że ten serial jest na znacznie wyższym poziomie niż te „Córka d’Artagnana”, „D’Artagnan”, „Powrót Muszkieterów” i tym podobne (może oceniam na wyrost, bo widziałam tylko „Powrót…”, ale negatywne opinie w sieci dają mi pewne wyobrażenie o tych pierwszych filmach).

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Taaak, widziałam Barraya w roli Księcia de Vallombreuse w „Kapitanie Fracasse”. Uwielbiam go w tej roli. :D Był rewelacyjny. Właśnie w tej roli Barray wyglądał i zachowywał się niemal jak Aramis, dlatego wg mnie powinien był go zagrać w „Trzech Muszkieterach”. ;) Film o kapitanie jest świetny, zabawny momentami. Ale książka jest jeszcze lepsza. Jeśli nie czytałeś, to gorąco polecam! :D

Jedynie nie pasował mi Jean Marais do głównej roli Fracasse’a. Był zwyczajnie za stary. Książkowy bohater miał ok. 20 lat, a Marais wtedy ok. 50. ;) I śmiesznie to brzmiało w filmie, gdy zwracano się do niego per „młodzieńcze”. Niemniej mam do tego aktora szacunek za to, że sam w tym wieku wykonywał swoje kaskaderskie wyczyny.

Niestety nie przepadam za Funesem, a zwłaszcza za filmami o żandarmie, gdyż nie pasuje mi styl gry Funesa, drażni mnie – jest zbyt ekspresyjny, nadpobudliwy i wybacz mi, momentami głupkowaty.
Funes mi się podobał w 2 filmach - właśnie w „Kapitanie Fracasse” i w „Hibernatusie”. W tym drugim też miał swoją manierę grania, ale z uwagi na scenariusz był wyjątkowo zabawny. Dawno się nie uśmiałam na żadnym filmie. :) Pewnie widziałeś ten film?

A teraz chciałabym Cię zapytać, jakie są Twoje odczucia wobec ostatnich słów d’Artagnana i ostatniej linijki „Wicehrabiego de Bragelonne”? Celowo nie cytuję tutaj, żeby innym osobom nie spoilerować lektury, ale wiesz, o co chodzi. ;)
Ciekawa jestem, co o tym myślisz. Mam swoją teorię, lecz chciałabym poznać Twoje przemyślenia.

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Zgadza się, Atos to Oliver, choć nie pamiętałem dokładniej, w jakiej sztuce padło to imię. To mówisz, że to sztuka "MŁODOŚĆ MUSZKIETERÓW"? A to jest sztuka Dumasa? Tak czy inaczej, Olivier to imię zatwierdzone Atosa. Aramis to był Rene, pamiętam, jak Bazin mówił o swoim panu "pan Rene", gdy d'Artagnan szukał Aramisa w "WICEHRABIM DE BRAGELONNE". A tu ja Cię zaskoczę. Imię Portosa też pada. W powieści "W DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ". Aramis i Raul zbierają frondystów, aby ratować Atosa, Portosa i d'Artagnana, ale ci uwolnili się sami i jeszcze porwali Mazarina. I gdy przybywa odsiecz, nasi bohaterowie uciekają z zakładnikiem. I tam d'Artagnan czy Atos opowiada Aramisowi o tym, jak ogłuszyli strażników i Aramis mówi: "Poznaję w tym rękę mojego drogiego przyjaciela, Krzysztofa Portosa du Vallon". A więc wiemy, że Portos ma na imię Krzysztof, albo bardziej z francuska Christopher. Ale to imię pada tylko jeden jedyny raz i może umknąć czytelnikowi. D'Artagnan z kolei nigdy nie jest wymieniony z imienia. Chociaż w kilku filmach np. w komedii przygodowej "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" z 1953 roku d'Artagnan ma na imię Charles. W bajce Hanny Barbery "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" z serii "OPOWIEŚCI KLASYCZNE" d'Artagnan przedstawia się jako Charles de Batz D'Artagnan. Widać, że twórcy tych produkcji odrobili lekcje, bo przecież d'Artagnan naprawdę nazywał się Charles de Batz, dodał sobie, o ile dobrze pamiętam, do nazwiska Castelmore, panieńskie nazwisko matki, a d'Artagnan było bodajże rodzinnym przydomkiem. A pytałem Cię o imiona, bo nazwiska częściej padają w książkach i chyba każdy fan muszkieterów je zna, a imiona mało kto wypatrzył. Atos to hrabia Olivier de La Fere, Portos to baron Christopher du Vallon, a Aramis to kawaler Rene d'Herblay. Tylko d'Artagnan przy nich brzmi dość ubogo pod względem nazwiska :)

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Ja też nie mam pojęcia, skąd w ogóle Ci polscy tłumacze wzięli tłumaczenia imion służących muszkieterów. To nieco mnie drażni, jak polski tłumacz próbuje przerobić jakieś imię czy nazwisko na polskie, aby brzmiało dla czytelnika bardziej swojsko. Z tego powodu np. Mary Poppins w pierwszych polskich tłumaczeniach była Agnieszką, dopiero w drugim wydaniu Mary Poppins zyskała w Polsce swoje prawdziwe nazwisko. Dziwaczne, naprawdę. Jeszcze mogłem zrozumieć, że Grimaud stał się Milczkiem, bo w końcu Atos oduczał go mówić, więc pasuje. Mosqueton z kolei na Muszkiet został przerobiony, co jeszcze może mieć jakiś sens. Może, ale nie musi, ale od biedy jeszcze można uznać. Ale Bazin na Gryzipiórek przerobić? Albo Planchet na Wiórek? To już po prostu szczyt głupoty. Naprawdę, brzmi jak przezwiska dzieciaków, a nie dorosłych ludzi.

Wiesz, była taka wzmianka, chyba w myślach d'Artagnana, że Atos jego zdaniem bardziej podoba się kobietom, pomimo tego, że nawet nie dba o siebie, a Aramis upiększa się nawet kremem do dłoni. To chyba było wtedy, kiedy d'Artagnan odwiedził w oberży Aramisa i on mu o sobie opowiedział co nieco m.in. jak został muszkieterów. Chyba własnie wtedy d'Artagnan wspominał w myślach o swoich spostrzeżeniach, że jakby Atos cieszył się większym zainteresowaniem kobiet w miejscach, w których oni bywali po służbie. Może się mylę, ale tak właśnie z tym fragmentem to kojarzę. Ale tak czy inaczej, to zazwyczaj Atosa grali przystojniejsi aktorzy. Nie zawsze, ale zazwyczaj. Chociaż może w kwestii męskiej urody, to już niech każda kobieta sama decyduje, który muszkieter się jej bardziej podoba? xD

Jeśli mowa o tej rozmowie na Belle-Isle, to mnie ona dość rozbawiła, bo Portos przecież nie chciał w ten sposób urazić Aramisa, że kiedy wymieniał, w jakiej kolejności najbardziej kocha swoich przyjaciół, to Aramis był na końcu, nawet za Raulem. Ale w sumie, możliwe, że te słowa Portosa były związane z tym, iż po prostu Aramis go tak bardzo zawiódł i okłamał w sprawie brata bliźniaka króla i jeszcze wciągnął w swoje gierki. Możliwe, że to dlatego i możliwe, że dobroduszny Portos celowo chciał dopiec Aramisowi, choć bardziej prawdopodobne się wydaje, że po prostu popełnił lekki nietakt. A Aramis wybaczył mu to, widocznie dochodząc do wniosku, że zasłużył na tak niskie miejsce w rankingu.

Otóż to, kwestia znajomości języków obcych przez naszych bohaterów jest dość niezwykła. Atos ze względu na swoje pochodzenie, otrzymał na tyle staranne wykształcenie, że znał kilka języków. Aramis nieco słabsze dostał wykształcenie, ale jako członek zakonu jezuitów, a później i ich generał, musiał znać hiszpański. I potem przecież jeszcze działał w Hiszpanii. Ale Portos w jedynce, jest wyraźnie zaznaczone, że żadnego języka obcego nie znał. D'Artagnan też, choć to akurat na tyle logiczne, że był za biedny, aby się uczyć i nie miał okazji. A potem nagle obaj hiszpański znają. Choć w przypadku Portosa łatwiej w to uwierzyć, był bogaty, siedział dwadzieścia lat na majątku i miał okazję. D'Artagnan już nie bardzo. Ale jeśli jeszcze przyjąć, że jakoś się nauczył hiszpańskiego przez te dwadzieścia lat, to skąd nauczył się angielskiego w trzeciej części? Przez te dziesięć musiałby mieć okazję, a jest to wątpliwe. Dumas lekko się tu potknął. Ale jak widać trzeba przyjąć to wszystko za fakt i że nasz Gaskończyk jest bystrzejszy niż to sądziliśmy.

Mnie się to mocno rzuciło w oczy, jak d'Artagnan, odkrywszy sekret Portosa, zachowuje go dla siebie z myślą o tym, że kiedyś być może on mu się kiedyś przyda. To nieco podłe z jego strony, ale tyle dobrego, że nigdy potem tego faktu nie wykorzystał przeciwko Portosowi. Widać nasz Gaskończyk już w młodym wieku przejawiał cechy sprytu i to nie tak znowu gorsze jak Aramis. Choć d'Artagnan miał więcej skrupułów niż jego duchowny przyjaciel.

O ile się dobrze orientuję w kwestii tytułów arystokratycznych w Anglii, to książę czy hrabia zawsze, jak miał dzieci, nadawał im tytuły lordów. Ale tylko najstarsze z nich zawsze dziedziczyło tytuł księcia czy hrabiego po śmierci ojca. I potem tytuł ten spadał na ich potomków. Potomków najstarszego syna. Zatem logiczne się wydaje to, iż jeśli hrabia de Winter poślubił Milady, to ich syn dziedziczy tytuł. Jednak Karol I pozbawia Mourdanta tytułu i wszelkich praw do niego. Zatem jego stryj, lord de Winter, powinien zostać hrabią, legalnie i formalnie. A mimo to wciąż jest lordem. Ciekawe, prawda? A przy okazji... Zauważyłaś małą nieścisłość? Lord de Winter w jednym rozdziale mówi d'Artagnanowi, że jego MŁODSZY brat poślubił Milady. Z kolei sama Milady w rozmowie z Feltonem mówi, że jej mężem był STARSZY brat lorda de Winter. Niby drobny szczegół, ale w kwestii dziedziczenia tytułów dość istotny. I wreszcie ten nieszczęsny tytuł hrabiowski. Hrabina de Winter. Czy rzeczywiście jej mąż był hrabia? Czemu więc po wydziedziczeniu bratanka nie objął tego tytułu? I jak mówisz, czy król Anglii naprawdę miał prawo pozbawić syna arystokraty tytuły i praw do niego? Coś się tu nie klei.

Właśnie, Milady z pewnością tuszowała grubą warstwą pudru swoją czarną lilię. Zresztą w książce też jest to zaznaczone. Dziwne jednak, że Atos jakoś podczas nocy poślubnej i podczas innych intymnych chwil z ukochaną nie wyczuł lilii. W końcu to jest piętno, wypalone na skórze, nie można go nie wyczuć dotykając czyjegoś ramienia. I tak, mnie też jakoś nie pasuje to, aby Atos i Milady kochali się tylko w koszulach i po ciemku. Chyba, że wmówiła mu, iż się oparzyła i zawiązywała sobie ramię wstążką, co widzimy w filmach Lestera z Reedem w roli Atosa. Ale to też lekko naciągane. Chyba, że raz w noc poślubną to ukryła, potem polowanie było w ramach wesela. Albo mąż po nocy poślubnej gdzieś wyjechał, jakiś czas go nie było, wrócił i urządził polowanie i wtedy... Próbuję to sobie jakoś ułożyć w głowie, ale niezbyt mi się to wszystko klei.

Wiek muszkieterów zatem to jeden wielki chaos i trudno wreszcie ustalić, kto z nich ile miał lat. Jedyne, co możemy przyjąć, to wiek wymieniony w pierwszej części i jego się trzymać. A błędy Dumasa w tej sprawie po prostu pominąć milczeniem i zrzucić na karb tego, że nie czytał tego, co raz napisał, po prostu z miejsca pisał kolejną część historii. Dziwne jednak, że nie miał korektorów sprawdzających to wszystko. I że nie zostawiał notatek. Jako pisarz dobrze wiem, że notatki i jakiś plan akcji i zarys bohaterów pisarz zawsze musi mieć i w razie czego pomaga on przy posiłkowaniu się. Ale cóż... Wtedy widać były inne zwyczaje w pisaniu.

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Właśnie, Dumas włożył w swoje powieści naprawdę bardzo wiele z siebie samego i swojego życia i swojego do życia podejścia. Bo zobacz, brał udział w rewolucji lipcowej i dlatego umiał dobrze opisać walki na barykadach podczas Frondy. A i jego bohaterowie, jak słusznie mówisz, bardzo jego przypominają. Mają proste potrzeby: zdobyć sporo pieniędzy, mieć kąt do spania, jadło i napoje jakieś porządne, ładną kobietę u boku, wiernych druhów i masę przygód. He he he. Tak, Dumas pod tym względem przebił wszystkich swoich bohaterów i to chyba razem wziętych. Bo żaden z jego bohaterów aż tyle kochanek nie miał, ile sam Dumas. A ile dzieci nieślubnych z nimi miał, to już nie wspomnę. A jeden z nich poszedł w ślady ojca i też został pisarzem. Zapewne znasz jego "DAMĘ KAMELIOWĄ", choćby ze słyszenia.

A chętnie się z tym tłumaczeniem zapoznam. Możesz mi podać do niego link, jeśli jest w Internecie? Tak, chętnie porównam, czego brakuje w tłumaczeniu książkowym, które posiadam. Zapewne będę nieraz zaskoczony.

He he he. No cóż, co kto lubi. Ja też nie jestem wielkim miłośnikiem horrorów, a już na pewno nie chcę ich po nocach oglądać. Ale klasyczne, z wampirami, wilkołakami czy duchami, to jest coś. Jeśli mowa o "BIESIADZIE WIDM", to mnie zaciekawiło to, że był tam wampir znacznie wcześniej niż w powieści Brama Stokera. Przed Draculą były inne wampiry w książkach, a to jednak Draculę najlepiej jako wampira kojarzymy. Zapominamy jednak o jego poprzednikach lordzie Ruthvenie, lady Carmilii czy choćby temu wampirowi z powieści Dumasa. A szkoda, bo to ciekawe postacie. I do tego wampir z książki Dumasa zagiął parol na naszą rodaczkę. Widać Polka potrafi nawet zdobyć serce wołoskiego palatyna xD

"W PAŁACU CARÓW" jest naprawdę ciekawą i dobrą powieści i jest tam akcent polski. A to, że był on w "JÓZEFIE BALSAMO" nie pamiętałem, ale sprawdziłem i miałaś rację. Rzeczywiście, jest tam mason z Warszawy. W sumie, czemu nie? W tamtym okresie masonerie przeżywała swój złoty wiek. Ale tak z ciekawości... Ciekawi mnie, czy Dumas miał powiązania z masonami, skoro dobrze opisał ich rytuały? Chyba, że zmyślał i po prostu działał w oparciu o własną wyobraźnię. Ale już np. taki sir. Arthur Conan Doyle był masonem. Prawdopodobnie z masonami miał sporo wspólnego Stefan Żeromski. Czytałaś "POPIOŁY" albo widziałaś film? W obu mamy rytuał przyjęcia do loży masońskiej i raczej nie jest wyssany z palca, bo zgadza się ze źródłami obecnie dostępnymi. Swoją drogą, masonami było wielu polityków i artystów. Można więc powiedzieć, że masoni rządzą światem. Na swój sposób. Ale oczywiście nie tylko oni. Choć Dumas uprościł to wszystko, sugerując, że wszyscy masoni chcieli tylko obalić królów. Jak wiemy, nie była to prawda i były loże całkiem monarchistyczne. Ale do powieści pasowało idealnie. A przy okazji... Zauważ, jak wielu ludzi spiskuje u Dumasa. Jezuici, masoni, politycy, prości ludzie. Od spisków w jego powieściach aż się roi :)

Jeśli chodzi o książkę MacDonalda, to jednak polecam Ci ją, bo jeśli nawet nie wierzyć w to, że d'Artagnan był człowiekiem w żelaznej masce, to jednak mimo wszystko książka zawiera naprawdę dokłada historię losów prawdziwego d'Artagnana i dopiero pod koniec zaczyna się jedna wielka hipoteza. A jeśli chodzi o nią, mnie ona przekonuje. Autor uważa, że d'Artagnan naraził się markizie de Montespan, metresie Ludwika XIV. Wiedział za dużo o aferze trucicielskiej, za którą ona stała i której udział w tejże aferze został przez króla zatuszowany. D'Artagnan miał się narazić i dlatego został wysłany na wojnę, aby zginąć. I jak wiemy, zginął. Ale zdaniem autora przeżył i jego przyjaciel, markiza Saint-Mars upozorował jego zgon i ukrył go jako człowieka w masce, której jednak nie zawsze nosił, tylko w obecności innych ludzi. Ile jest w tym prawdy, nie wiem. Uważam jednak, że prędzej w to można uwierzyć, niż w to, że był to Fouquet czy Molier. Choć na podobnej bazie została ta hipoteza stworzona. Ale ich nie miałby powodu Saint-Mars ukrywać. A d'Artagnana tak. Pomijając jednak to, książka zawiera dokładny opis lodu d'Artagnana, opis epoki, opis Atosa, Portosa i Aramisa oraz pierwowzory postaci Rocheforta i Milady. Dlatego mimo wszystko polecam :)

Za link dziękuję. Z przyjemnością obejrzę. Choć nie znam za dobrze ruskiego, to i tak, wiedząc, co się działo w książce, na pewno połapię się, o co w tym wszystkim chodzi. A są tam może napisy po angielsku? Zawsze można by łatwiej jakoś wszystko zrozumieć. Tak czy siak, muszę to obejrzeć :)

He he he. No, w sumie racja. Christopher Lee jako Rochefort to zdecydowanie aż krzyczał: "Jestem zły". W podobny sposób to wyglądało w tej wersji z 1961 roku. Tam też Rochefort był draniem i widać to było od razu. Ale Lee jeszcze go przebił. Ciekawe, dlaczego zrobili go aż tak demonicznego? Może z powodu jego wcześniejszych ról drani, w których super się sprawdzał? A zauważyłaś, że kolejne po kreacji pana Lee wersje Rocheforta nieraz korzystały z tej wizji i potem niejeden filmowy i nawet nieraz bajkowy Rochefort nosił przepaskę na oku. Przypadek? W świecie filmu podobno nie ma przypadków.

He he he. A tak coś czułem, że jak Ci wspomnę, że w przygodach Angeliki zagrali aktorzy z muszkieterów z Twojej ulubionej wersji i nawet reżyser tych muszkieterów nakręcił serię o Angelice, to Cię przekona :) Polecam. W razie czego te filmy są na moim koncie. Łatwo je znajdziesz.

Czekaj, czekaj... Chcesz powiedzieć, że Muszkieterowie nakręceni przez BBC to śledztwa kryminalne prowadzone przez naszych bohaterów? Brzmi interesująco. Wiesz, oprócz powieści przygodowych z gatunku płaszcza i szpady kocham najbardziej kryminały. A czy ten serial ociera przemocą tudzież erotyzmem? To drugie mi jest miłe. To pierwsze niekoniecznie i dlatego nie lubię nazbyt dużo przemocy. To mnie razi jako estety. Dlatego zainteresowałaś mnie serialem i to jak. Ale wolę się upewnić, czy nie ma on scen, które wywołają we mnie koszmary nocne :) Portos jednak jest tam Mulatem i jest to hołdem dla Dumasa ojca? Brzmi ciekawie. Wiesz, jeśli chodzi o swobodne adaptacje dzieł Dumasa o muszkieterach, to jedne są lepsze, drugie gorsze. Ale MUSZKIETEROWIE: KRYMINALNE ZAGADKI PARYŻA Z XVII WIEKU to brzmi interesująco xD Opowiesz mi coś więcej o tej wersji? Czego się mogę po niej spodziewać? Jako esteta wolę nie oglądać scen brutalnej przemocy. Znaczy zawsze przemoc była obecna na ekranie, ale można ją pokazać dosłownie i ze szczegółami, a także subtelnie. Osobiście obstaję przy tym drugim.

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Jak wspomniałaś o "CÓRCE D'ARTAGNANA", to nawet dobry film i śliczna Sophie Marceau w kilku scenach nagusieńka robi swoje. Ale i tak najlepszy jest tu d'Artagnan, stary i nieco zgorzkniały, ale chętnie wracający do gry, gdy zajdzie taka potrzeba. Fajnie wypadł. Nieźle to też wypadło w filmie "KOBIETA MUSZKIETER", gdzie każdy z muszkieterów ma dziecko i wszyscy razem, dzieci i ojcowie łączą siły przeciw intrygom Mazarina. Ciekawe, bajeczka co prawda, ale naprawdę fajna. Mnie się podobała. Jeśli uznać za bajeczkę luźno opartą na Dumasie, można polubić jak najbardziej :) Podobnie ma się sprawa z filmem "D'ARTAGNAN". Mnie się podobał motyw, że rodzice d'Artagnana giną, chłopaka wychowuje Planchet, tutaj dawny nauczyciel muszkieterów i jedzie z nim już dorosłym do Paryża, ale muszkieterowie zostali rozwiązani i teraz gnuśnieją nikomu niepotrzebni. D'Artagnan jednak ich mobilizuje do walki z intrygami Richelieu i oni znów dowodzą, na co ich stać. Przy okazji d'Artagnan pomścił rodziców i spotkał ukochaną i żył z nią długo i szczęśliwie. Jak dla mnie, fajna bajka o honorze, walce ze złem, miłości i przyjaźni. Ma słabe momenty np. nazbyt efekciarskie walki i nieco zbyt współczesny język, ale mimo wszystko warto znać. Ten film zresztą zainspirował mnie do napisania powieści "PRZYGODY KAWALERA CHARMENTALL", której oddaję hołd Dumasowi i muszkieterom. Jakbyś była zainteresowana, służę uprzejmie :)

A znasz może jakieś bajkowe adaptacje przygód muszkieterów? Najlepszą jest chyba "DOGTANIAN I MUSZKIETEROWIE", mający obecnie status kultowego serialu animowanego. Fajna jest też bajka "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" z 2009 roku, gdzie każdy z bohaterów ma giermka w postaci antropomorficznego zwierzaka. Służący muszkieterów to też zwierzaki: Planchet to pudel w stroju purytańskich kolonistów w Ameryce, Grimaud to kundelek w skromnym stroju szlacheckim, Mousqueton to szop w stroju ninja, a Bazin to lisek też w skromnym stroju szlacheckim. Do tego Richelieu ma kota pomocnika o imieniu Perfidius i kot dodatkowo nosi piuskę i krzyżyk na szyi xD Bajka zabawna i lekka, dodatkowo pełna ciekawej akcji. Animacja może nie najlepsza, ale za to naprawdę przyjemna. W sam raz na poprawę humoru w ponury dzień.

Czyli znasz film "KAPITAN FRACASSE"? Ja mam i film i książkę i zgadzam się, że książka jest dużo lepsza, lepiej ukazuje postacie i przy okazji w filmie nieco za szybko to wszystko się potoczyło, za szybko mamy happy end. W książce nieco więcej mamy czasu na rozmowy, wyjaśnienia itd. No i zabrakło mi tej sceny, gdy na końcu baron zakopuje swego wiernego kotka i kopiąc mu grób, znajduje zakopany przez jego ojca rodzinny skarb, który pomaga mu odbudować zamek przodków. Trochę mi tego brakowało w filmie. Ale film świetny. I jeszcze Jacques Toya jako jeden z tych artystów. No i Louis de Funes, choć drugoplanowy, to uroczy. Ale i tak chyba Barray kradnie całe show dla siebie, ilekroć tylko na ekranie się pojawi. Swoją drogą, to było dla mnie zaskoczenie, zobaczyć d'Artagnana w roli łotra, który co prawda na końcu się nawraca, ale zawsze wcześniej podziałał jako ten zły.

A tak, Jean Marais rozpoczął karierę jako amant w średnim już wieku, a mimo to grywał też postacie młodzieńców, co nieco może razić współczesnego widza. Ale jeżeli pominąć milczeniem wiek aktora, a skupić się na jego talencie, to po prostu jedno wielkie mistrzostwo. A widziałaś Jeana Maraisa w innych filmach? Ja mam ich kilka i w każdym jest super. Uwielbiam filmy płaszcza i szpady z nim w roli głównej. Zaskoczyło mnie tylko, że to on zagrał podłego Fantomasa w tej trylogii filmowej. Kojarzysz? Ale na pociechę, zagrał nie tylko Fantomasa, ale i dziennikarza, który pomaga komisarzowi policji granemu przez de Funesa łapać Fantomasa. A partneruje im narzeczonego dziennikarza, grana przez Milady z muszkieterów z 1961. Serio, to ona. Sam byłem zaskoczony, gdy się dowiedziałem :) A swoją drogą, nie lubiłem za bardzo tych filmów. Jedynka mnie dobiła, bo Fantomas ciągle był nieuchwytny, zawsze triumfował i na końcu rezygnuje z działań, bo mu się po prostu już nie chce. I tyle. Dwójka była dużo lepsza, bo komisarz i dziennikarz mieli dużo dobrych pomysłów i choć Fantomas znowu zwiał, to i tak cały jego plan diabli wzięli, jego ludzie zostali złapali lub zabici, a on sam musiał salwować się ucieczką. Trójka zaś była tak pośrodku, bo w końcu banda Fantomasa zostaje rozbita, ale on swój cel osiąga, zgarnie kasę, pozoruje swoją śmierć i po prostu sobie ucieka na emeryturę. Ja tam wolę opowieści, gdzie ten zły zawsze ginie lub źle kończy, a nie triumfuje. Ostatecznie Fantomas z książek też w końcu zginął, tylko potem kontynuatorzy wymyślili jego dalsze losy. A swoją drogą, ciekawe, jakby wypadli muszkieterowie polując na kogoś pokroju Fantomasa, ale w XVII wieku? To mogłoby być coś :)

No cóż, jeśli chodzi o mnie, to ja po prostu kocham Louis de Funesa. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jak na dzisiejsze czasy, ten humor z jego komedii jest zbyt slapstickowy. Mimo wszystko nie umiem go nie kochać, w końcu to część mego dzieciństwa. Jasne, że znam "HIBERNATUSA". Nerwowy Hubercik w jego wykonaniu, ale starający się trzymać klasę, naprawdę bawi. Swoją drogą, to mój imiennik i fajnie się go oglądało w akcji :) A teraz, być może Cię zaskoczę. Znasz film "KRÓLOWA MARGOT" z lat pięćdziesiątych? Mniej znana wersja niż ta z dziewięćdziesiątych, ale warta obejrzenia. Nieco wierniejsza książce, a dodatkowo gra tam Louis de Funes, jako pan Rene: truciciel, perfumiarz i wróżbita królowej Katarzyny Medycejskiej. Rola poważna, dość zaskakujące w życiorysie de Funesa. Dlatego jeśli nie znasz, polecam :)

Hmm... Dobra zagadka, naprawdę dobra. Myślę sobie, że oznacza to, iż d'Artagnan umierając mówi do Atosa i Portosa, że dołącza do nich w niebie, a Aramisa żegna na tym padole łez. A ostatnie zdanie Dumasa chyba pokazuje, że na tym świecie pozostał już tylko Aramis, wypalony i pozbawiony większej chęci życia, jak ciało bez duszy. Sam nie wiem, czy dobrze to interpretuję. Ale jestem ciekaw tego, jak Ty do tego podchodzisz i jaką masz teorię. Rozpaliłaś moją ciekawość i chętnie poznam Twoje zdanie w tej sprawie.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Nie jestem pewna, czy w tym fragmencie, o którym piszesz, chodzi o rzeczywiste imię Portosa. Wg mnie to tylko zwykłe odwołanie do św. Krzysztofa. W mojej wersji „W dwadzieścia lat później” brzmi on tak:
„— Na honor! — dodał Aramis — widzę, że się przecie zdam na co. Niech więc Eminencja przyjmie moje najgłębsze uszanowanie. Założyłbym się, że to ten drugi święty Krzysztof, Portos, przyczynił się do tego!”
W mojej ocenie „oficjalnie” znamy tylko imiona Atosa i Aramisa.

Tak, „Młodość muszkieterów” to sztuka Dumasa i Maqueta z 1849, napisana we współpracy, jak niemal wszystkie powieści sygnowane nazwiskiem Dumasa zresztą.

Nie pamiętam zupełnie tego fragmentu o tym, że d’Artagnan uważał, że Atosa bardziej wolą kobiety, zatem wierzę Ci na słowo. ;) Może chodzi o to, że Atos był bardziej męski niż Aramis? Mogło tak być. Atos był wprawdzie niski, ale urodziwy na pewno też, bo nie raz Dumas wspomina o jego pięknej i szlachetnej twarzy itp. Aramis również był piękny, ale w nieco inny sposób, miał subtelniejszą urodę.
Jeśli chodzi o filmy, nie jestem pewna, czy Atosa zwykle grali przystojniejsi aktorzy. Wg mnie nie bardzo. :P Nie kojarzę Atosa, który wydawałby mi się wyjątkowo urodziwy. Jedynie interesujący jest Wieniamin Smiechow, ale jego trudno nazwać takim klasycznym przystojniakiem. Natomiast Aramisa grał choćby Richard Chamberlain, który wg mnie jest jednym z najprzystojniejszych mężczyzn świata. Zresztą myślę, że nie jestem w tym poglądzie odosobniona, chyba wiele kobiet podziela moje zdanie. :D Co ciekawe, on ma delikatne rysy, ale jest przy tym męski.

Odnośnie rozmowy przyjaciół na Belle-Isle, przypuszczam, że był to niezamierzony przytyk Portosa wobec Aramisa. Portos się chyba nawet nie połapał, że popełnił nietakt. xD A, tak, Aramis zdawał sobie sprawę, że to prawda była. Tylko tym słowom Portosa przeczyły trochę jego czyny, on dosłownie był na zawołanie Aramisa. Jak na skrzydłach leciał ku niemu. Jednak wtedy wiele się zmieniło, Portos dowiedział się, że Aramis zataił wiele rzeczy przed nim. I może faktycznie ta kolejność była takim podświadomym wyrzutem Portosa wobec Aramisa po tym wszystkim, co zaszło, ale raczej na pewno nie celowym nietaktem.

Na razie nie mam dostępu do książki, ale muszę sobie zerknąć na ten fragment, gdzie d’Artagnan dowiaduje się o kochance Portosa. Zaciekawiłeś mnie.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Z tym de Winterem to dziwna sprawa jest. Skłaniałabym się ku opcji, że mąż Milady był lordem, nie hrabią. Czy w ogóle w TM jest mowa o nim jako o hrabim? Wydaje mi się, że hrabiną nazywana była Milady. A takie nazewnictwo nie musiało być prawdziwe, mogła się chcieć wywyższyć. Za przesłanką, że ani ona ani jej mąż nie mieli tytułu hrabiowskiego tylko lordowski, wskazywałby zwrot, którym do niej się zwracano – Milady, nie hrabina. Milady, czyli żona lorda.
Mimo wszystko z kwestią dziedziczenia Mordaunta sprawa jest poplątana. No chyba, że król wiedział, że Milady otruła męża oraz Buckinghama i na tej podstawie odsunął ją i syna od dziedziczenia?
A z tym starszym lub młodszym bratem de Winterem to Dumas popełnił gafę. Szkoda, że nie czytał swoich powieści po ich napisaniu. Wręcz powinien. A jeśli nie on, to jego współpracownik Maquet lub redaktorzy gazet. Przynajmniej dziwi mnie to u Maqueta, bo on się wydawał raczej solidnym człowiekiem. Bo po zwariowanym Dumasie to można się wszystkiego spodziewać. ;)

Link do tego tłumaczenia „Wicehrabiego de Bragelonne” z 1929 podawałam Ci w jednej z wcześniejszych wiadomości. Wklejam jeszcze raz - https://pl.wikisource.org/wiki/Wicehrabia_de_Bragelonne Jak klikniesz na poszczególny tom, to wyświetli Ci się pełny tekst. :)

„Damę Kameliową” Dumasa syna czytałam dawno temu.

Jeśli chodzi o „Tajemnicę królowej Anny” napisy są tylko po rosyjsku, ale możesz sobie włączyć automatyczne tłumaczenie na angielski. Wyjdą kwiatki typu „Kali jeść, Kali pić”, ale co nieco da się zrozumieć. ;)

Opaska Rocheforta w dalszych filmach na pewno ma swój rodowód od Christophera Lee. Wygląda może kozacko, ale dla mnie to zbyteczny rekwizyt. I nieksiążkowy. Dlatego bardzo doceniłam francuskiego Rocheforta z 1961 i rosyjskiego z 1978. Rochefort z tego serialu BBC z 2014 też nie ma opaski, ale w końcu się jej później dorabia. ;)

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Tak, ten serial BBC z 2014 to ciąg różnych historyjek z udziałem muszkieterów, sekwencje są takie jak w serialach kryminalnych. W tle przewija się parę wątków głównych łączących cały serial. Może powiedziałam o historyjkach kryminalnych na wyrost, ale to są takie różne przygody, tu z kimś walczą, tu kogoś muszą złapać, tam jakąś intrygę czy spisek zniszczyć. Coś z kryminału i awanturniczych przygód w tym jest. Są też odcinki ujawniające przeszłość muszkieterów.

Erotyka jest, raczej bardziej subtelna niż epatowanie nagością, ale jest. W takim wydaniu, jakie akceptuję. Szczególnie widać hm… chemię i erotyczne napięcie miedzy Atosem i Milady, a to bardzo na plus. Sceny walk i przemocy oczywiście są, muszą być w serii o bądź, co bądź wojownikach, jednak nie ma tam typowego gore i szczególnej brutalności. A jeśli jest taka nachalna, to raczej rzadko i jest uzasadniona. Skoro ja kobieta to obejrzałam bez jakiegoś wielkiego niesmaku, to Ty tym bardziej obejrzysz. ;)
Myślę, że warto ten serial obejrzeć przede wszystkim dla gry aktorskiej. Jest naprawdę na wysokim poziomie! Muszkieterowie są ciekawie przedstawieni, nie do końca książkowi, ale jako samodzielni bohaterowie się bronią. Fabularnie jest dobrze, czasem ta fabuła bywa nieprawdopodobna czy irytująca, ale może być. Osobiście nie jestem fanką takich jednoodcinkowych historyjek i wolałabym ciąg większej całości, ale mówi się trudno. ;)
Kardynał jest rewelacyjny, a jeszcze lepszy jest Rochefort! Jako antagonista jest świetny.
Kostiumy są ciekawe, nieco nowoczesne, ale ładne. Widoki i wnętrza również ok.

Chętnie bym kiedyś poczytała Twoją powieść, ale przyznam bez bicia, że obecnie nie mam na to czasu.

Jakoś do bajek na kanwie Trzech Muszkieterów mnie nie ciągnie.

Jean Marais był bardzo dobrym aktorem, ale nic nie poradzę, że mnie nieco denerwował w tej roli. I nie rozumiem, po co obsadzano go w rolach amantów, gdy odpowiedni wiek, delikatnie mówiąc, już przekroczył.

Jeśli chodzi o ostatnie zdania z „Wicehrabiego de Bragelonne”, interpretuję je tak jak Ty – że chodzi jedynie o ziemskie pożegnanie. D’Artagnan ma nadzieję, że rychło ujrzy po śmierci Atosa i Portosa, zaś żegna się z Aramisem, który wciąż pozostaje wśród żywych. To taka najbardziej zwyczajna i wg mnie naturalna interpretacja. Spotkałam się jednak z inną wśród osób czytających Trylogię, sporo osób uważa, że te słowa d’Artagnana mają głębszą symbolikę – d’Artagnan liczy na to, że spotka się z Atosem i Portosem w niebie, a z Aramisem żegna się na zawsze, gdyż Aramis za swoje przewiny trafi do piekła. Jednak wg mnie przeczy temu dalsza linijka, w której jest napisane, że dusze wszystkich czterech Muszkieterów zabrał Bóg…

ocenił(a) film na 10
Nihraz

To masz trochę inne tłumaczenie, ponieważ u mnie Aramis mówi do Eminencji: "Założę się, że to ten Krzysztof Portos dokonał tego". Myślę jednak, że najważniejsze w tej kwestii najważniejsze są źródła. A źródła oficjalnie potwierdzają, że Portos miał na imię Christopher, czyli Krzysztof. Więc ja osobiście uznaję to imię za kanoniczne. Oczywiście Ty możesz uważać inaczej. Ale ja jakoś przywykłem, aby nazywać go baronem Christopherem du Vallon i tak już zostanie u mnie. A swoją drogą, zabawne było to, jak długie nazwisko Portos sobie stworzył po ślubie.

Rozumiem, ta sztuka brzmi naprawdę ciekawie. A nie wiesz może, o czym dokładniej jest ta sztuka? Bo słyszałem tylko o niej, ale nie wiem, czy jest dostępna po polsku. I nie wiem, o czym dokładniej opowiada. Czy o tym, jak trzej muszkieterowie się poznali? I zostali muszkieterami? A powiedz mi, bo słyszałem o takich tekstach Dumasa jak: "SYN PORTOSA" oraz "ŚMIERĆ ARAMISA". Kojarzysz coś takiego? Powstały w ogóle takie dzieła, czy to tylko plotka?

Może coś źle zinterpretowałem, ale wydaje mi się, że w rozmyślaniach na temat Aramisa d'Artagnan doszedł do wniosku, że Atos bardziej cieszył się zainteresowaniem kobiet. Ale może źle zinterpretowałem te słowa :) A tak, to prawda. Autor nieraz podkreśla, że Atos ma bardzo męską i szlachetną twarz. Wiesz, tutaj bardziej oparłem się na opinii mojej matki, która kilka adaptacji muszkieterów ze mną obejrzała i stwierdziła, że Atos bardziej jej się podoba. A zwłaszcza Oliver Reed. Richard Chamberlain jako Aramis jej się podobał, ale jeśli chodzi o tego aktora, to bardziej się on jej podobał jako Ludwik XIV i Filip, a także jako Hrabia Monte Christo i jako Allan Quatermain. No i oczywiście jego kultowa rola w "PTAKACH CIERNISTYCH KRZEWÓW". Swoją drogą wtedy to był niezły skandal, serial ukazujący księdza mającego romans z kobietą? I rozdarty jest pomiędzy uczuciem a wiarą? Wtedy to był skandal, dzisiaj nie takie rzeczy były na ekranie :) A przy okazji, zauważyłaś, że Richard często grywał księży i to niezbyt cnotliwych? Tu Aramis, tu ten ksiądz skandalista z kultowego serialu, tu znowu Casanova, który wszak też był księdzem z zawodu. Ciekawe, prawda? :) A wracając do urody, ja się nie wypowiadam, nie znam się na męskiej urodzie. Ale mojej mamie np. bardziej się podobał Oliver Reed jako Atos. Albo ten radziecki Atos bardziej niż radziecki Aramis. Ale wiesz, to już kwestia gustu xD

Właśnie to mnie zastanawia, bo Portos był zwykle uważany przez ludzi za człowieka raczej ograniczonego, niezdolnego pojedynkować się na słowa z kimś. Pamiętam, jak Milady w rozmowie z Rochefortem mówi, że Atosa i d'Artagnana trzeba się pozbyć, a Portosa i Aramisa należy pozostawić przy życiu, bo: Aramis jest zdolny, bystry, ma koneksje, może się przydać, a Portos to "nieszkodliwy głupiec i nie warto sobie nim głowy zawracać". Myślę jednak, że to niesprawiedliwe podejście, ale jakiego się po Milady można spodziewać? Ale pytanie, czy Portos był zdolny do inteligentnych przytyków wobec Aramisa. Chociaż na początku "TRZECH MUSZKIETERÓW", jak d'Artagnan jest w siedzibie muszkieterów, to Portos dość inteligentnie rozmawia z Aramisem i obaj inteligentnie składają raport kapitanowi na temat starcia z ludźmi kardynała. Ale ta sytuacja na Belle-Isle, to rzeczywiście chyba nieświadomy przytyk Portosa, nieplanowany przez niego :) Ale masz rację, że Portos tak narzekał wtedy na Aramisa, był przez niego zraniony i ma to uzasadnienie, że tak mówił. Ale kiedy co do czego, pędzi na pomoc Aramisowi jak na skrzydłach wiatru. Niestety, to też mocno nadwyrężyło ich przyjaźń i nawet, gdyby Portos przeżył, nic by już nie było takie samo. Pewien cień na ich relacjach byłby już zawsze.

A jeśli chodzi o tę scenę przemyśleń na temat kochanki Portosa, to wiem dokładnie, gdzie ona jest i możesz ją łatwo znaleźć. To było wtedy, kiedy d'Artagnan po porwaniu Konstancji wziął przepustkę z wojska i pojechał szukać przyjaciół. Pierwszego odnalazł Portosa. Wtedy gospodarz w oberży, w której Portos przebywa, opowiada mu, jak to było z pojedynkiem i zranieniem Portosa, potem opowiada, że Portos nakazał mu wysłać list do swojej kochanki i gospodarz wyjawia, że jest nią żona prokuratora z Paryża. I że kobieta odpisała, iż odmawia pomocy finansowej, bo podejrzewa, że Portos został ranny w awanturze o inną kobietę. No i d'Artagnan w ten sposób odkrywa, kim jest naprawdę kochanka Portosa i idąc do niego rozważa to sobie i stwierdza, że lepiej zachować ten fakt dla siebie. Raz, że Portos nigdy by mu nie darował odkrycia tego sekretu, a dwa, że taki sekret może mu się kiedyś przydać, bo warto wiedzieć o przyjacielu coś, czego nikt inny nie wie.

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Ja też się bardziej skłaniam ku opcji, że mąż Milady był lordem, a nie hrabią. Chociaż jeśli mąż Milady to był lord, to jaki tytuł jego brat w chwili, gdy mąż Milady żył? Czy obaj byli lordami, tylko mieli jakieś inne ziemie? Jak to dokładniej wygląda z dziećmi lordów? Bo wiem, że jak w Anglii jest książę czy hrabia, to każdy jego syn jest lordem czegoś innego, tylko najstarszy dziedziczy tytuł hrabiego bądź księcia. Ale jak to jest z lordami, tego nie wiem. Też jednak uważam, że raczej mąż Milady był lordem, a ona zwyczajnie dodała sobie tytuł hrabiowski na balu u Buckinghama, podczas którego ukradła mu dwie diamentowe spinki od królowej. A przy okazji jeszcze coś. Milady używały oficjalnie tytułu lady Clarick. Tylko, skąd ten tytuł? Czy jej mąż, lord de Winter, był lordem Clarick? To była nazwa ziem, którymi rządził? Skąd ten tytuł? Czy też może przedstawiała się tym tytułem, gdy uwiodła lorda i go poślubiła? Znowu pytania bez odpowiedzi. A z tym mężem Milady, to jest niezłe zamieszanie, ponieważ lord de Winter w rozmowie z d'Artagnanem wyraźnie mówi, że to był jego młodszy brat. Z kolei Milady w rozmowie z Feltonem, że jej mężem był starszy brat lorda. Więc jak to było? Dumas ojciec niestety był dość zakręcony jako pisarz, nigdy nie czytał tego, co raz napisał i stąd wychodziły takie smaczki. Ale jak mówisz, że Maquet się w tym nie spostrzegł? Dziwne. Ale przez to tacy fani jak my mają potem pracę polegającą na wyszukiwaniu takich smaczków :)

Dziękuję za link. Pobrałem sobie wszystkie tomy w formacie pdf i czytam sobie. Powiem Ci, że zerknąłem przede wszystkim na koniec i widzę spore różnice. W wersji trzytomowej mamy rozdział poświęcony starości i śmierci Atosa, w którym mamy też list księcia de Beaufort o śmierci Raula. W wersji pięciotomowej, której link mi dałaś, to jest podzielone na kilka rozdziałów, jest dokładniej opisane i jest również dokładny opis śmierci Raula. I jest też pogrzeb Atosa i Raula, którego ciało sprowadzili z Afryki i na pogrzebie pojawia się Luizy de La Valliere, której d'Artagnan robi wymówki, a Luiza się tłumaczy i potem pojawia się po nią markiz de Saint-Again, który zabiera ją do zazdrosnego o Raula króla. I Luiza mówi do d'Artagnana, że nie powinien jej potępiać, raczej współczuć, bo jej los jest z góry przesądzony, ona wie, że kiedyś król ją porzuci. Ciekawa scena, bardzo mi jej brakuje w wersji książkowej, którą mam w biblioteczce. A swoją drogą, żal Ci Luizy? Bo mnie jakoś nie. Jedyne, czego jej współczuję, to jej głupoty.

"DAMA KAMELIOWA" Dumasa syna to prawdziwy klasyk. I widziałem trzy ekranizacje: brytyjską, francuską i polską. Co ciekawe, polska najlepsza i najwierniejsza książce.

Dziękuję jeszcze raz za link do "TAJEMNICY KRÓLOWEJ ANNY". Z chęcią zobaczę w ten weekend. No, trochę szkoda, że nie ma napisów albo są jakieś upośledzone, że tak powiem, ale cóż... Jak wiemy, co się dzieje w książce i o co chodzi, a zmian w fabule nie ma raczej wielkich, to się połapać łatwo, co się dzieje na ekranie. Dodatkowo rosyjski jest dość zbliżony do polskiego. Można zgadywać.

No właśnie, też jestem pewien, że opaska na oku Rocheforta w późniejszych adaptacjach filmowych ma swój rodowód właśnie od Christophera Lee. Bo on jako pierwszy nosił przepaskę jako Rochefort. I zauważ, że opaskę ma zawsze tylko ta złowroga wersja Rocheforta, gdyż jak wiemy, ten prawdziwy taki zły nie był. W sumie rzeczywiście, dodaje mroku postaci i robi wrażenie ten rekwizyt, ale mało książkowy i niepotrzebny. Wszak Rochefort w książce charakteryzował się tym, iż ma bliznę po kuli na policzku. A przy okazji, zauważyłaś, że w tej radzieckiej wersji, gdzie mamy Rocheforta jakby żywcem wyjętego z książki, nie on jest największym antagonistą d'Artagnana, który najczęściej się z nim bije, tylko pan Jussac? Postać epizodyczna z książki, w tej wersji urosła do rangi jednego z ważniejszych czarnych charakterów.

A przy okazji radzieckiej wersji. Uwielbiam to, jak oni pod koniec siedzą w Bastionie Św. Gerwazego i Atos opowiada, jak widzi ich przyszłość: Aramis zostanie duchownym w jakimś fajnym klasztorze, Portos się ożeni i spłodzi dziesięcioro dzieci i żona będzie co niedziela wydzielać mu pieniądze, d'Artagnan zostanie marszałkiem Francji, wcześniej dokonując wielu bohaterskich czynów, a on, Atos, osiądzie sobie spokojnie na prowincji. Aramis pyta wtedy, czy już się nie spotkają, a d'Artagnan odpowiada: "Spotkamy się. Za dwadzieścia lat" xD

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Rozumiem, a więc to tak wygląda z tym serialem "MUSZKIETEROWIE" z 2014 roku. Brzmi całkiem interesująco. Jeżeli są rzeczywiście ciekawe przygody, nie ma epatowania przemocą, erotyka na bardzo ciekawym poziomie, no i świetni aktorzy, muszę w takim razie to zobaczyć. Ale wiesz, mam pytanie. Nie wiesz może, czy są dostępne po polsku wszystkie odcinki? Bo jak szukałem, to znalazłem tylko I sezon, czyli pierwsze dziesięć odcinków i tylko w wersji z napisami. Nie wiesz, czy są z lektorem? I czy są wszystkie?

Rozumiem i nie ma sprawy. No, nie masz czasu, zdarza się. Ale pamiętaj, że gdybyś miała czas, to daj znać, podrzucę Ci link na mojego bloga z moją powieścią o przygodach muszkieterów króla Ludwika XV. Widać w nim dużo inspiracji przygodami naszego ulubionego kwartetu :)

Aha, animacje Cię nie interesują. Co kto lubi :) Ja to mam takiego bzika na muszkieterów, że nawet sporo animacji o nich zebrałem. Taki już jestem. Lubię dobre animacje, a jak zgłębiam temat, to do końca, czyli jeśli zgłębiam temat muszkieterów, to chcę poznać nie tylko filmy aktorskie, ale i animacje. Tak już mam :)

Ponownie powiem: Co kto lubi. Jean Marais dla mnie był genialnym aktorem. Szczególnie mi się podobał jako hrabia Monte Christo lub w głównej roli w filmie "TAJEMNICE PARYŻA". A widziałaś komediową wersję "CZŁOWIEKA W ŻELAZNEJ MASCE" z 1962 roku? Tutaj Jean Marais gra d'Artagnana, już nieco podstarzałego, ale sympatycznego, lubiącego akcję i walkę, ale lubiącego w ramach skromności mówić o sobie: "Gdybyście mnie widzieli dwadzieścia lat temu" xD Tutaj Jean nieco zerwał z wizerunkiem walecznego i poważnego obrońcy słusznych spraw i wizerunku amanta. Tu jest bardziej uroczy i komiczny, jakby parodiował samego siebie z poprzednich filmów. To ciekawy zabieg.

A więc oboje mamy podobną interpretację tego ostatniego zdania. Bo ja jakoś też nie wierzę, aby chodziło o to, że Aramis poszedł do piekła. Sądzę, że odpokutował dosyć swoją złe uczynki, aby dołączyć w niebie do przyjaciół. A słowa d'Artagnana oznaczają, że woła do Atosa i Portosa, iż niedługo do nich dołączy, a Aramisa żegna na tym świecie na zawsze i będzie wraz z resztą druhów oczekiwał jego przybycia.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Jakie źródła potwierdzają imię Portosa? Czy sam Dumas to gdzieś potwierdził we wspomnieniach?
Nie mam zamiaru się z Tobą sprzeczać, ale zwyczajnie jestem ciekawa. Bowiem w oryginale jest również odwołanie do św. Krzysztofa. Być może można je interpretować, że Portos miał tak na imię, ale skłaniam się do tego, że jest to porównanie Portosa do tego Świętego – na zasadzie, że podobnie jak św. Krzysztof niósł Chrystusa, tak Portos podniósł Mazariniego i posadził go na murze.
A długie nazwisko Portosa świadczy tylko o jego megalomanii. ;)

Ta sztuka zawiera wydarzenia z „Trzech Muszkieterów”, czasem są nieznacznie zmienione. W tej sztuce znajduje się również dodatek w postaci sceny przedmałżeńskiej między Atosem a Milady, gdy Atos pyta o jej przeszłość i proponuje jej małżeństwo.
Po polsku tej sztuki chyba nie ma. Została kiedyś przetłumaczona na angielski, ale ta strona z tłumaczeniem zniknęła z sieci niestety.

Tak, powstała książka „Syn Portosa” i została wydana ona pod nazwiskiem Aleksandra Dumasa w 1883, sporo lat po jego śmierci. Jednak nie była to powieść autorstwa Dumasa, tylko Paula Mahalina. Opisuje ona przygody Joela de Locmaria, syna Portosa. Nosi ona czasem tytuł „Śmierć Aramisa”, gdyż w angielskim wydaniu tej książki dokonano zmian i uśmiercono Aramisa. W prawidłowej wersji Aramis zwycięża pojedynek z Joelem. Czytałam tylko fragment - Aramis, już wówczas książę d’Alameda jest tam nader zgodny z książkami Dumasa. ;) Mahalin napisał również „Chrześniaka Aramisa” oraz „D’Artagnana”. Ta ostatnia powieść wypełnia lukę między „Trzema Muszkieterami” a „W dwadzieścia lat później”, podobnie jak „D’Artagnan” Henry’ego Bedforda-Jonesa. Ciekawe, obie książki mają tytuł „D’Artagnan” i dzieją się w tym samym czasie. Czyżby Bedford-Jones korzystał z powieści Paula Mahalina? To trzeba by porównać obie pozycje.

Haha, jeśli chodzi o urodę panów z filmów o muszkieterach, to mam inne zdanie niż Twoja Mama w kwestii amerykańskiej wersji z 1973. Na pewno wolę Richarda Chamberlaina niż Oliviera Reeda. Reed mi się nie podobał. Jednak rzeczywiście Chamberlain był jeszcze ładniejszy w roli Ludwika XIV/Filipa. Jako hrabia Monte-Christo mi akurat nie pasował, grał świetnie, ale miał beznadziejną perukę. ;)
Natomiast zgadzam się z Twoją Mamą odnośnie rosyjskiej wersji z 1978 – również wybrałabym Atosa - Wienianina Smiechowa zamiast Aramisa – Igora Starygina. Igora wolę w innych filmach. To jest zabawne, bo w ZSRR chyba wtedy większość kobiet szalała za Staryginem.
Chamberlain miał szczęście do ról kontrowersyjnych księży. ;) Chciałabym kiedyś obejrzeć „Casanovę” z Chamberlainem, jednak nie mogę tego filmu znaleźć.

ocenił(a) film na 7
Nihraz

Wydaje mi się, że obaj bracia de Winter mogli być lordami tylko np. innych ziem.

Tak, to internetowe tłumaczenie „Wicehrabiego de Bragelonne” z 1929 jest znacznie obszerniejsze niż papierowe wydania.

Tak, to „dwadzieścia lat” się spełniło w tej radzieckiej wersji, a nawet niemal trzydzieści. :D To niesamowite, że ci sami aktorzy grali we wszystkich częściach tej rosyjskiej adaptacji i przez tyle lat!

Niestety nie mam pojęcia, czy są odcinki tego serialu BBC z 2014 z polskim lektorem. Oglądałam akurat z angielskimi napisami. Ale fajnie, że znalazłeś 1 sezon z polskimi napisami. Według mnie napisy są znacznie lepsze niż lektor. Unikam lektora, jeśli tylko mogę.

Świetnie, że się zgadzamy w kwestii interpretacji ostatnich zdań „Wicehrabiego de Bragelonne”! :)

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Jeśli chodzi o moje wydanie, to Aramis wypowiada się w tej samej sprawie, że tego musiał dokonać cytuję: "Ten Krzysztof Portos, mój druh". Oczywiście może to nawiązywać do św. Krzysztofa, ale ja spotkałem się w źródłach potwierdzenie tego imienia jako imię Portosa. Na Wikipedii, ale nie tylko. Również na jakieś zagranicznej stronie, którą sobie na polski przetłumaczyłem wyraźnie pisało, że Portos takie właśnie imię nosił. Również czytałem o tym w biografii Dumasa ojca. Zatem dla mnie sprawa jest w tej kwestii prosta. Poza tym, nawet jeśli tak nie było, to miło wiedzieć, że Portos również dostał swoje imię. Choć jego nazwisko z kolei, to rzeczywiście jest dowodem megalomanii naszego bohatera.

Z tego, co mi opowiadasz, wynika, że jest to naprawdę bardzo ciekawa sztuka. Wielka szkoda, że nie ma jej dostępnej po polsku. Z wielką przyjemnością bym ją przeczytał. To obowiązkowa lektura dla każdego miłośnika prozy Aleksandra Dumasa ojca.

Czekaj, czy dobrze zrozumiałem? Czyli to dzieło "SYN PORTOSA" jest tym samym dziełem, które niektórzy wydają po angielsku jako "ŚMIERĆ ARAMISA"? A ten drugi tytuł wynika, że w angielskim tłumaczeniu zwykle uśmiercają Aramisa, a w oryginale on nie zginął, tylko wygrał pojedynek z synem Portosa? A czemu do tego pojedynku doszło? Syn Portosa chciał pomścić ojca, bo uważał Aramisa za winnego jego śmierci? I jak się ta cała sprawa zakończyła? A co do powieści Bedforda-Jonesa, to doskonale ją znam, choć długo sądziłem, że to powieść Dumasa ojca, bo przecież pod jego nazwiskiem była wydawana. Ale świetna powieść, swoją drogą. Mówisz, że autor "SYNA PORTOSA" napisał również powieść pod tytułem "D'ARTAGNAN" i jest ona niezwykle podobna do późniejszej powieści Bedforda-Jonesa? I Jones mógł się na niej wzorować? Bardzo ciekawe. Chętnie bym ją poznał. Szkoda, że jej nie ma po polsku. A jeśli chodzi o książkę Jonesa, to bardzo ją lubię. Doskonale autor oddał klimat powieści Dumasa i styl Dumasa. Tylko pomieszał nieco fakty w sprawie z Raulem. Chyba, że przyjąć, iż Raul z tej książki nie jest Raulem znanym z pozostałych części cyklu, że ten chłopiec może np. zmarł na zarazę i potem Atos, gdy doczekał się biologicznego syna, to nazwał go tak samo, na cześć chłopca, którego wcześniej adoptował i pokochał jak syna? To nie jest niemożliwe. Może nieco naciągane, ale w sumie wszystko wyjaśnia tak, aby miało to ręce i nogi.

He he he. Wiesz, jeśli chodzi o mnie, trudno mi się wypowiadać na temat męskiej urody. Mogę za to powiedzieć, która Konstancja moim zdaniem była najładniejsza xD Choć zaskakuje mnie jedno. Zauważyłaś, że w żadnej ekranizacji Konstancja nie jest brunetką? We wszystkich wersjach jest albo blondynką, albo szatynką. Choć ta druga wersja jest już nieco bardziej zbliżona do prawdy, wszak brązowe włosy przy odpowiednim oświetleniu można pomylić z jasno-czarnymi. Ale blondynka, to już niezły popis wyobraźni filmowców :) A jeśli mowa o Atosa, to moja mama bardzo się zachwyciła rolą Wienina Smiechowa w roli Atosa i bardzo się jej też spodobał Oliver Reed. Richarda Chamberlaina bardzo lubi, ale bardziej jako hrabiego Monte Christo i Ludwika XIV i Filipa Żelazną Maskę. Jako Aramis nieco ją irytował, nazywała go lalusiem xD Ja osobiście uwielbiam Richarda, choć jeśli mowa o Hrabim Monte Christo, najlepiej w tej roli sprawdził się moim zdaniem Jean Marais. Hrabia wręcz żywcem z książki wydobyty.

He he he. No właśnie, Richard Chamberlain miał jakieś szczęście do odgrywania ról kontrowersyjnych księży, który niby pobożni, ale jakoś łatwo zaliczają romanse i to jeszcze z pięknymi kobietami. A swoją drogą, to Chamberlain na filmowe partnerki na pewno nie mógł narzekać. Przykładowo jako Alan Quatermain zagrał wraz z samą Sharon Stone, która co prawda wtedy jeszcze nie była ikoną seksu na ekranie, bo jeszcze nie miała wtedy za sobą roli w "NAGIM INSTYNKCIE", ale mimo wszystko seksowna była i to jak :) A jeśli mowa o tym trzy odcinkowym serialu "CASANOVA" z Chamberlainem, to jeśli chcesz, mogę wrzucić go na CDA i podać Ci potem namiary. Będziesz mogła wtedy ten serial obejrzeć, jeśli go jesteś wciąż ciekawa :)

ocenił(a) film na 10
kronikarz56

Właśnie, ta kwestia tytułu, jaki mają bracia de Winter, to jest dość niepewna. Ostatecznie nawet lord de Winter używa tytułu barona czegoś tam. Nie pamiętam czego, ale w pierwszej części autor niekiedy nazywa go baronem jakiś ziem. Jednak pozostałe części już tego nie robią i nie wiem, czy to nie błąd autora. Zważywszy na fakt, iż nie jestem pewien, czy baron to tytuł występujący w Anglii. We Francji wiadomo, ale czy w Anglii? Mam wątpliwości. Sądzę, że chyba masz rację i obaj bracia byli lordami, choć innych ziem. Tylko po co Milady używała tytułu hrabiny? Chęć podniesienia swojego prestiżu?

Czytałem to wydanie z 1929 roku i jest naprawdę super. Kilka rzeczy zabrakło np. ostatniego zdania w książkowych wydaniach, że dusze zabrał Bóg itd. Ale naprawdę jest obszerne i ciekawe. Nieco tylko może denerwować to, iż jest takie archaiczne. Ale to jakoś można przeboleć. Ważne, że praktycznie są wszystkie rozdziały z oryginalnego wydania i tak podzielone, jak zrobił to sam Dumas.

Właśnie, ci aktorzy z radzieckiej wersji muszkieterów przecież dosłownie zagrali po dwudziestu latach ponownie zagrali muszkieterów, gdy powstała druga część. A potem chyba szybko przyszła część i też z tą samą obsadą. No i oczywiście jeszcze czwarta część o dzieciach muszkieterów, ale z udziałem ich ojców i znowu ci sami aktorzy. I za każdym razem byli rewelacyjni. Swoją drogą, miło ich było zobaczyć ponownie w roli muszkieterów, po latach, ale wciąż na fali.

Rozumiem. Jak na razie trafiłem tylko na pierwszy sezon tego serialu "MUSZKIETERZY" z 2014 roku. Mam nadzieję, że udostępnią także pozostałe, bo zainteresowałaś mnie tym serialem.

Oczywiście, oboje mamy dokładnie tako samo zdanie w kwestii ostatnich słów powieści "WICEHRABIA DE BRAGELONNE". Nasza interpretacja tych słów jest taka sama i myślę, że chyba innej interpretacji stworzyć się nie da.

ocenił(a) film na 7
kronikarz56

Imię Portosa wzmiankowane jest tylko w polskiej Wiki, na angielskiej i francuskiej go nie ma. Zaś imiona pozostałych muszkieterów figurują we wszystkich tych trzech językach, więc jego brak w tym wypadku wydaje mi się znamienny. Jednak nasza dyskusja tego nie zmieni, Ty jesteś pewien, że to imię Portosa, ja nie, więc koniec tematu w tej sprawie. :)

Wydaje mi się, że wiele nie tracisz, jeśli chodzi o tę sztukę. Książka jest bardziej obszerna. :)

Tak, „Syn Portosa” to ta sama książka, co „Śmierć Aramisa”. Niestety nie wiem, czemu doszło do pojedynku, ponieważ w sieci dostępny był tylko fragment książki. Wydaje mi się, że chodzi tutaj faktycznie o motyw zemsty ze strony Joela. Pojedynek zakończył się tak, że Aramis miał zadać decydujący cios Joelowi, ale Joel wyznał, że jest synem Portosa, więc Aramis w ostatniej chwili cofnął szpadę i przestali oni walczyć.

Nie wiem, czy książka Mahalina jest podobna do powieści Bedforda-Jonesa, bo nie czytałam tej pierwszej. Zauważyłam tylko niepokojącą zbieżność tytułów i okresu, którego obie książki dotyczą.
Co do książki Bedforda, czytałam ją dawno temu, ale z tego co pamiętam, średnio mi się podobała.

Która Konstancja była wg Ciebie najładniejsza? :D Z kolei mi trudno się wypowiadać na temat kobiet, ale spróbować mogę. ;) Przyznam, że nie zwróciłam uwagi na jej kolor włosów, może dlatego, że nie pamiętałam jej dokładnego opisu z książki. Natomiast utkwiło mi w głowie, że Milady była blondynką, a nie zawsze w filmach i serialach miała jasne włosy.

Hm… ale Aramis w TM był lalusiem. ;) No, może słowo „laluś” też mi nie pasuje, zbyt pejoratywnie jest nacechowane, powiedzmy więc – był galantem. :D Zatem wrażenie Twoja Mama miała słuszne. Domyślam się jednak, o co może chodzić, o charakteryzację w tej roli. Jako Ludwik XIV wyglądał obłędnie. Jako Hrabia dość nobliwie, ale tej peruki nie mogę zdzierżyć. ;) On powinien był mieć czarną perukę, a nie siwą, jak stary dziad. :P

Jestem kobietą, ale przyznaję, że Sharon w „Nagim instynkcie” wyglądała obłędnie. ;) Nic dziwnego, że podbiła serca wielu mężczyzn.

Jeśli mógłbyś wrzucić „Casanovę” na cda, to byłabym Ci bardzo wdzięczna. :) Z chęcią bym obejrzała.

W kwestii Milady i jej męża, Pewnie chodzi Ci o tytuł barona Sheffield? Ona nazywała się baronową Sheffield lub Lady Clarick. Co ciekawe, tytuł barona Sheffield był przyznawany parom Anglii, którzy równocześnie piastowali godność hrabiów Mulgrave. To tylko komplikuje sprawę godności i tytułów męża Milady. Jakoś nie wydaje mi się, żeby był tak wysoko w hierarchii i był parem Królestwa. Cały czas mam wrażenie, że jej mąż był lordem np. Winter i Clarick, a jego brat lordem jakichś innych ziem. To jest prawdopodobne, że tytułu „hrabiny” Milady używała, aby dodać sobie większej estymy.

Tak, to wydane WdB z 1929 jest zacne, ale brak bardzo istotnego zdania w samej końcówce jest zupełnie bez sensu. Zupełnie zmienia kontekst ostatnich słów d’Artagnana. Nie rozumiem, po co to zdanie usunięto. Zauważyłam również, że w kilku rozdziałach brakuje po kilka zdań w tym tłumaczeniu, ale to można przeboleć. Najlepiej więc przeczytać któreś z współczesnych papierowych wydań, a później doczytać brakujące rozdziały z wydania z 1929.

ocenił(a) film na 10
Nihraz

Ja tam korzystałem z innych źródeł niż zagraniczna Wikipedia, ale mniejsza już o to. Jeżeli imiona pozostałych Muszkieterów są znane, to dlaczego nie używać również imienia Portosa? Tak czy inaczej, dla mnie to jest równie dobre imię jak inne i może być również takie. A więc niech będzie Christopher jako imię dla Portosa. Niech każdy ma pełne nazwisko z imieniem :)

Rozumiem, a więc mówisz, że nie czytając sztuki niewiele straciłem? I że książka lepsza? No cóż, ale jeśli będzie kiedyś ta sztuka po polsku, przeczytam ją z przyjemnością.

Aha, a więc to był tylko dostępny fragment tej historii "SYN PORTOSA" i że to jest to samo dzieło, co "ŚMIERĆ ARAMISA"? I z jakiegoś powodu w angielskim tłumaczeniu zmienili zakończenie. Dziwne, naprawdę dziwne. A sądziłem, że to Polacy mają tylko dziwaczne pomysły w kwestii tłumaczenia. A zatem Aramis wygrał z synem Portosa pojedynek, ale nie zabił go, odkrywszy, że to syn jego przyjaciela. To pasuje do Aramisa.

No cóż, mam nadzieję, że kiedyś ta powieść Mahalina będzie kiedyś dostępna do czytania w dostępnym języku. Jeśli zaś chodzi o powieść Bedforda-Jonesa, to mnie się podobała i była naprawdę świetna. Ale cóż... Co kto lubi. Do mnie ta powieść przemówiła i to bardzo.

Tak, to prawda. Nie zawsze Milady na ekranie była blondynką, choć w powieści jest wyraźnie zaznaczone, że była blondynką. Z kolei w powieści Konstancja była brunetką, jest to wyraźnie zaznaczone, natomiast jakoś w filmach nigdy brunetką nie była. Albo blondynką, albo szatynką. Jeśli zaś chodzi o Konstancję, to jedna z tych, które najbardziej mi się podobały, to Konstancja z 1961 roku, śliczna i urocza blondyneczka i do tego mamy słodki erotyzm pomiędzy postaciami. Druga najładniejsza Konstancja to była ta z wersji z Disneya z 1993 roku, choć niestety, trochę za mało jej na ekranie. Ale była śliczną szatynką. Prześliczna była też radziecka Konstancja z 1978 roku, no i oczywiście jeszcze rosyjska z 2013 roku, z serialu ruskiego. W sumie więc trudno mi powiedzieć, która najładniejsza. Te są po prostu prześliczne. Ale chyba jednak ta ostatnia najładniejsza. Słowiańska krew i w ogóle :)

No wiesz, moja mama zapoznała mnie z pierwszymi filmami o muszkieterach, dlatego miałem możliwość poznać jej zdanie na temat tego, który muszkieter najbardziej się jej podobał i dlaczego xD No i zawsze słyszałem od niej, jak uwielbia Atosa, że ten radziecki jej się najbardziej podoba i Oliver Reed. No i obecnie też podoba się jej aktor, który grał Atosa w tej wersji z 2011 roku, bo on też grał pana Darcy w wersji "DUMY I UPRZEDZENIA" z 2005 roku. A ona uwielbia ten film i tego aktora, więc cóż... xD A jeśli mowa o Richardzie Chamberlainie, to naprawdę rewelacyjny aktor. Jako Aramis chwilami trochę zbyt dowcipny i nieco za dużo ta chusteczka wkraczała do gry. Grał super, ale bardziej się nam podobał jako Ludwik XIV i Filip Żelazna Maska. Jako Ludwik XIV był po prostu boski, niemalże żywcem wydobyty z portretów Króla Słońce. Tak, przyznaję, że ta siwa peruka nie bardzo pasuje do hrabiego Monte Christo. Ale pomijając to, Richard jako hrabia był po prostu rewelacyjny. Zresztą on chyba nie umie inaczej grać, tylko rewelacyjnie :) Tylko czasami charakteryzacja i polecenie reżysera, aby się więcej wygłupiał i mniej był poważny, psuje nieco efekt. Tak jest właśnie w przypadku Aramisa. Troszeczkę za mocno mu się reżyser kazał wygłupiać. Richard gra super, ale widać niekiedy przesadę w stylu komediowym. Ja wiem, że te filmy miały mieć zacięcie komediowe, ale...

Oj tak, Sharon Stone była po prostu zjawiskowa w filmie "NAGI INSTYNKT" i jak patrzę na nią w akcji, to się nie dziwię, że tak wielu mężczyznom skradła serce :) No i Richard stworzył z nią super duet w filmach o Allanie Quatermainie. W ogóle on miał dużego farta, jeśli chodzi o ekranowe partnerki. Zawsze grał z ładnymi kobietami :) A ostatnio odkryłem, jak seksowna była w młodości Jane Seymour. To bardzo interesujące, bo wszyscy ją znamy jako kultową już Doktor Quinn, a zapominamy, że w młodości grała niesamowicie seksowne panie i grała w śmiałych scenach, w jednym nawet widzimy ją całkiem nago. No i grała też jedną z dziewczyn Bonda :) Konkretnie w filmie "ŻYJ I POZWÓL UMRZEĆ" z Rogerem Moorem. A przy okazji... Nie sądzisz, że Chamberlain byłby też świetnym Bondem? Szkoda, że nikt mu nie dał szansy :)

Już wrzuciłem "CASANOVĘ" na cda. To jest wersja z 1987 roku. Znajdziesz je na moim koncie: kronikarz56. Zapraszam więc do czytania i komentowania. To naprawdę świetna produkcja i dodatkowo gra w niej sporo aktorów z muszkieterów Lestera :)

No właśnie o tym tytule mówię: lord de Winter jednocześnie był baronem Sheffield. Mówisz, że to był tytuł nadawany parom Anglii? Ciekawe. No tak, to rzeczywiście jeszcze bardziej komplikuje całą sytuację. Chociaż Milady bywała na dworze u samego Buckinghama, Mogła zatem należeć do najwyższej elity, znaczy jej mąż należał. Chociaż nie było to przecież obowiązkowe, aby móc bywać u premiera Anglii. Tak czy siak, naprawdę Dumas nieco przekombinował tę sprawę z tytułami Milady i jej męża.

Tak, zauważyłem to, że nawet ta wersja z 1929 roku niestety ma pewne braki, bo brakuje kilku zdań, które zapamiętałem z książkowych wersji i których tutaj nie ma. I dziwi mnie brak ostatniego zdania, po prostu zakończyli na ostatnich słowach d'Artagnana. I nie ma zakończenia, ostatnich słów narratora. Dziwne. Po co tak? Nie wiem. Tak, to najlepsze podejście, po prostu poczytać wersję książkową i porównać ją z wersją z 1929 roku. Ale może kiedyś doczekamy się porządnego tłumaczenia tej książki, bez żadnych braków.

ocenił(a) film na 10
Cartner

Pragnę również podzielić zdanie swojej przedmówczyni - "Trzej muszkieterowie" to prawdziwy rarytas, podobnie jak "Dwadzieścia lat później" oraz "Wicehrabia de Bragelonne". Pragnę też dodać, że jest w moich zbiorach ogólnie dostępna powieść "D'Artagnan", ponoć napisana z notatek Dumasa już po jego śmierci, w Polsce wydawana pod nazwiskiem wielkiego Dumasa. Nie wiadomo, czy naprawdę powstała z jego notatek, ale ciekawa fabuła, wciągająca akcja, bohaterowie kochani jak zawsze, styl Dumasa, a akcja się dzieje pomiędzy "Trzema muszkieterami" a "Dwadzieścia lat później". Polecam.

mahout

Ludzie, powiedzcie mi dlaczego aż trzykrotnie odtwórcą roli Aramisa w ekranizacjach muszkieterów był pederastą? Mój komentarz nie ma na celu wdawać się w ideologiczne kłótnie na temat LGBT. Chcę tylko zwrócić uwagę na tą dziwną przypadłość muszkietera Aramisa. Gdyby jeden z muszkieterów był homoseksualistą (mówię oczywiście o aktorach) nawet w każdej ekranizacji, to można powiedzieć że to tylko przypadek. Ale aż trzykrotnie trafiło na nieszczęsnego Aramisa???

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones