Widzę, że wiele osób potępia postać sędziego za bezmyślnie prowadzoną rozprawę z czym całkowicie się nie zgadzam. Dziewczyny zostały najpierw oskarżone o paktowanie z diabłem po czym się do tego przyznały i postanowiły ujawnić jego "wspólników", tak więc oczywistym jest, że ze względu na niematerialny charakter sprawy dziewczyny same z siebie nie musiały udowadniać, że są czarownicami.
Dziwi mnie jednak coś innego, owy specjalista który przyjechał do wioski wspominał o tym jaką to wielką wiedzę posiadają jego księgi, opisane wszystkie rytuały, demony, czarownice lądu morza i ziemi. Dlaczego zatem nie zapytano dziewczyn o ich praktyki? Czemu nikt nie postanowił jednak sprawdzić ich "wiedzy" na temat czarowania i rzucania uroków, przecież wystarczyłoby zapytać o kilka pierdół aby kościelny profesjonalista mógł orzec czy kłamią czy nie. Czemu nie było najpierw szczegółowego przesłuchania czarownic jako "świadków" działania diabła?