Scenariusz jest po prostu śmieszny, strasznie cliché, zero suspensu. Dialogi jak z telenoweli, gra aktorska również (jedynie Irons i Schoenaerts trzymają jakiś poziom). Erotyzm jak u Greya, podręczniki rosyjskiego wywiadu dotyczące podrywu chyba pisała jakaś dziewica.
Najgorsza w tym filmie jest wizja Rosji. Niby to się dzieję w czasach współczesnych
( tak wynika z używanej w filmie technologii) , ale sposób myślenia o Rosji i ich agenturze, jest wciąż z czasów ZSRR. Jakim cudem znana prima ballerina mogłaby udawać kogoś innego. Nie trzeba CIA, dzisiaj każdy przeciętny człowiek może ją zdemaskować w 5 min.
Tak złego i głupiego filmu dawno nie widziałam. Szkoda, że nie mogę domagać się zwrotu pieniędzy za bilet.
Najlepsze, że to jest na podstawie książki. Skąd oni ten "bestseller" znaleźli?
Dodam tutaj, że nawet Irons, ostoja wielkiego aktorstwa gra po prostu marnie.
Film najbardziej razi tym, że chcą widzom wmówić, że TO jest Rosja. Ci aktorzy amerykańscy, angielscy mówiący twardym akcentem po angielsku mają być Rosjanami.
To było tak złe, że aż złe, po prostu jeden z najgorszych filmów tego roku zrobiony przez studio z USA.
Ten film jest tak zły, że aż trudno to wyrazić słowami. Mam wrażenie, że to miał być kolejny Grey, ale dla niepoznaki dorzucili szpiegów. „Szpiegów”.
Bohaterka miała być taka wykwalifikowana w rozbrajaniu ludzkich emocji i manipulowaniu ludzkimi słabościami - ale z tego filmu wynika, że albo mężczyźni mają wszystkie emocje w rozporku, albo jedyne zdolności kobiet ograniczają się do brania do buzi. Idąc tym tropem, nie wiem czemu cała ekipa Warsaw Shore jeszcze nie pracuje w CIA (chociaż kto wie...?).
"albo mężczyźni mają wszystkie emocje w rozporku, albo jedyne zdolności kobiet ograniczają się do brania do buzi"
Albo jesteś baaaardzo młoda.
Dlaczego? A może po prostu podasz mi jakąś jedną jedyną umiejętność, której nabywanie pokazywano w filmie w czasie szkolenia szpiegów? Bo okazało się, że w tle inne rekrutki biegały albo strzelały, ale główna bohaterka nie uczyła się niczego, prócz rozbierania się. Dla mnie ten film był bardzo obliczony na to, żeby pojechać na popularności Greya - tylko wśród męskiej części publiczności. Kiepski i tyle.
"może po prostu podasz mi jakąś jedną jedyną umiejętność, której nabywanie pokazywano w filmie w czasie szkolenia szpiegów?"
Jaskółka opanowywała techniki manipulowania ludźmi i pozbywała się hamulców moralnych. Było to pokazane tak jasno, dobitnie łopatologicznie, że trzeba byłoby przespać pół filmu, żeby tego nie zauważyć.
"w tle inne rekrutki biegały albo strzelały"
Postać grana przez Rampling wyjaśniła na samym początku, że Jaskółki rekrutowano z różnych powodów: urody, siły, wrażliwości itd. Przecież to SWR, a nie grupa komiksowych bohaterów, którzy potrafią wszystko.
"Dla mnie ten film był bardzo obliczony na to, żeby pojechać na popularności Greya"
Co za bzdury. Ekranizacja Red Sparrow była planowana od kilku lat, bo to popularna w USA powieść.
No właśnie - dobitnie i łopatologicznie pokazano, że manipulacja mężczyznami zaczyna się i kończy na rozkładaniu nóg. Jakieś inne przykłady manipulacji bez podtekstu seksualnego? Granie na innych emocjach niż podniecenie i potrzeba dominacji seksualnej? Nie ma.
"dobitnie i łopatologicznie pokazano, że manipulacja mężczyznami zaczyna się i kończy na rozkładaniu nóg"
Albo jesteś skandalicznie głupia, albo bardzo młoda. Tak czy inaczej - szkoda mi czasu na dalszą rozmowę z Tobą.
Albo ten film powstał dokładnie dla takich osobników, jak ty.
Mnie również szkoda czasu na dyskusję z burakiem, którego wszystkie argumenty skończyły się na „jesteś gupia”.
Sorry, ale jesteś.
Samo rozbieranie się miało na celu pozbycie się hamulców - nawet przymuszanie tej "wrażliwej" do seksu oralnego, nie miało w sobie nic seksualnego.
"No właśnie - dobitnie i łopatologicznie pokazano, że manipulacja mężczyznami zaczyna się i kończy na rozkładaniu nóg." - często seks jest tylko dodatkiem. Miałaś to pokazane na przykładzie tego gościa, który pod prysznicem dostał "wp*erdol". Np. w większości gwałtów nie chodzi o seks.
Mam nadzieję, że jednak bardzo młoda ;)
Zgadzam się, że takie było ZAŁOŻENIE, ale realizacja bardzo płytka i po prostu mierna.
Grey też teoretycznie mówi o dominacji i emocjach wykraczających poza sferę erotyczną - ale czy to znaczy, że udało mu się świetnie przedstawić ten temat? Nie.
I dla mnie dokładnie w ten sam sposób wypada jaskółka. Miernie zrealizowany temat plus bardzo wiele innych kiepskich elementów.
To że film ma jakąś tematykę jeszcze nie czyni go świetnym. Założenie musi jeszcze być zrealizowane w odpowiedni sposób. Właśnie tym różni się jakikolwiek reżyser od reżysera wysokich lotów. Jeśli tego nie rozumiecie, to chyba musieliście obejrzeć niewiele filmów.
Albo jesteście bardzo młodzi.
Nie sluchaj tych debili i buraków, zgadzam sie z twoimi argumentami w stu procentach. A to co koledzy wyzej napisali...no coz chyba ogladali inny film LOL XD
Każde qrwa szkolenie, każdy moment to było obciąganie. Jest typ nie chce pieniędzy, władzy chce gwałcić. Partner sceniczny bohaterki scena seksu, wujek chce zgwałcić, partner w szpiegowaniu chce zgwałcić, żołnierz chce posuwać, agent z USA scena seksu, "kolega" ze szkolenia gwałt, pierwszy cel - gwałt.
Jedyny mężczyzna bez podtekstów - Kret.
byli jeszcze jacyś? W ogóle jaka qrwa manipulacja? Większość wynika z debilizmu reszty postaci. Uwieść agenta USA typ wie, że zmieniała nazwisko, że wyciągała dane o nim, że jest rosyjskim szpiegiem a ten O WEŹMY JĄ DO NAS DO NASZYCH AGENTÓW USA DOBRE BEDZIE
W Berlinie hotel dla zagranicznych gości był swoistym "wielkim bratem", gdzie rolę podglądacza przyjęło Stasi. Kompromitowanie ludzi poprzez uwiecznianie sexu to numer popisowy KGB. Bodajże raz się tylko przeliczyli, kiedy to fotki pokazali jakiemuś tam watażce. Mężczyzna poprosił o kopie, aby się pochwalić w kraju. A tak, już nawet za początków Putina jakiś prokurator za mocno grzebał, to w TV pojawił się filmik, gdzie niewygodny śledczy spędza chwile w towarzystwie dwóch kobiet. Niestety tak to w wielkim skrócie bywa, że masa facetów myśli rozporkiem. Ba, są tezy, że Donald Trump - nim został prezydentem - też został uwieczniony na filmikach (oczywiście w Rosji). A na naszym lokalnym podwórku też się działo, nawet polski reżyser zrobił ostatnio film na tej kanwie. Nazwisko nie przejdzie mnie przez gardło.
Najgorsze, że właściwie tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dzieje się akcja. To jest jakieś dziwaczne pomieszanie z poplątaniem. Bo z jednej strony dość siermiężne wnętrza czy brak smarfonów sugerują, że to jednak nie jest druga dekada XXI wieku. Z drugiej - pani trenerka mówi coś o internecie i portalach społecznościowych, co sugerowałoby jak najbardziej XXI wiek. Z trzeciej strony z kolei - na ulicach mamy bardzo współczesne auta. Z czwartej - dyskietki, czyli coś, co przynależy tak mniej więcej do lat 90. XX wieku. WTF?! Kicha jakich mało.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=2038092186432344&id=1991025304 472366
"brak smarfonów"
Czy przypadkiem jej pierwszym zadaniem nie była podmiana smartfona?
A propos czasu akcji, lepiej dla filmu by było gdyby akcja działa się w czasie zimnej wojny
"lepiej dla filmu by było gdyby akcja działa się w czasie zimnej wojny"
I co by to zmieniło, poza ceną scenografii i kostiumów?
Akurat o scenografię bym się nie martwił. W Rosji czas się "zatrzymał". Sceny w filmie, które działy się w tym państwie można by osadzić na przestrzeni co najmniej 50 lat (tylko zamienić beemki na Wołgi). Stara architektura i styl dużo bardziej mi się podoba on nowoczesnej bezduszności.
Chodziło mi bardziej o klimat. Uważam, że akcja filmu, osadzona w trakcie trwania faktycznej zimnej wojny, mogłaby wnieść tą niepewność i napięcie z tamtego okresu. Jak wiadomo, wtedy wywiady działały na dużo większych obrotach, dużo większe było ryzyko spalenia akcji i ich konsekwencji. W każdej chwili mogła nastąpić iskra rozpoczynająca nową wojnę. Jennifer Lawrence dostała kilka razy nową szansę, w ZSRR od razu byłaby "skreślona" z listy agentów.
A tak, moim zdaniem, mieliśmy tylko bezsensowne nawiązanie do zimnej wojny (choć muszę przyznać, że Charlotte Rampling, o tym co powiedziała chwilę później na temat zachodu, miała 100% racji).
Z chęcią bym zobaczył ten film osadzony np. w latach 60/70, ale nie obyłoby się bez zmian w fabule.
Stosunki amerykańsko-rosyjskie są dziś dokładnie takie same, jak wtedy. Zagrożenie wojną też jest dokładnie takie samo. Nakłady na służby są rzeczywiście mniejsze, bo a) Amerykanie mają teraz mniejsze możliwości i b) za wysoko oceniali siłę ZSRR. Nadal nie wiem, co miałyby zmienić te wołgi poza tym, że byłoby drożej i bardziej efekciarsko.
To właśnie osadzenie akcji w roku 2018 sprawia, że film dałby do myślenia dzieciakom, które nie rozumieją zagrożenia ze strony Rosji. Dałby, gdyby myślały, ale - jak widać na forum - niezbyt im to idzie. Oczywiście nie mam tu na myśli Ciebie.
"W każdej chwili mogła nastąpić iskra rozpoczynająca nową wojnę"
I nic się nie zmieniło. Przecież Amerykanie właśnie toczą z Rosjanami wojnę zastępczą w Syrii.
"bezsensowne nawiązanie do zimnej wojny"
Nie rozumiem. Padło sformułowanie, że zimna wojna amerykańsko-rosyjska się nie skończyła, co jest prawdą. Za czasów Gorbaczowa i Jelcyna nastąpiło rozprężenie a za Obamy kolejne, ale stosunki są jednoznacznie wrogie. Vide wspomniana wyżej Syria, Kaspersky itd.
O właśnie! Może właśnie o to chodzi! Wszystkie filmy szpiegowskie jakie widziałem do tej pory były w czasach ZSRR, a nie współczesnej Rosji (może znasz jakiś film podobny do tego godny polecenia)?. I może przez to mam te dziwne uczucie w stosunku do tego filmu. Chociaż co do zagrożenia wojną bym się nie zgodził.
Przy okazji przypomniała mi się książka o "szpiegach, morderstwach i mrocznym sercu nowej Rosji" pt. "Labirynt Putina" Stevena LeVinego.
Syria to w ogóle inna bajka. Te państwo to jeden wielki poligon wojskowy dla masy różnych państw i wszyscy z tego powodu są zadowoleni (oprócz cywili). Na tej wojnie wszyscy zyskują głównie militarnie (doświadczenie żołnierzy, test sprzętu w prawdziwych warunkach, zwiększenie budżetu na wydatki militarne), ale pewnie politycznie w jakiś sposób, więc nieprędko przyjdzie tam rozstrzygnięcie.
Nie żyłem w tamtych czasach, więc na podstawie zdobytej wiedzy, mam tylko swój światopogląd na ten temat. Sformułowanie zimna wojna to coś więcej niż wrogie stosunki. To się czuło i widziało. I jest zarezerwowane tylko na lata powojenne do rozpadu ZSRR. W innym wypadku można powiedzieć, że zimna wojna była, jest i będzie zawsze i nie tylko między USA i Rosją, a i chociażby Francją i Niemcami.
Może to jest czepianie się detali, ale wydaje mi się to "obraźliwe" dla minionej rywalizacji między mocarstwami.
Weż ją lepiej na kawę zaproś, bo jak ktoś pyta jaka to różnica, jeśli byłby to czas zimnej wojny, a Ty prosisz o polecenie filmów, mimo, że zdajesz się mieć wiedzę na ten temat - to musi być wręcz miłość od "pierwszego kliknięcia" ;
)
Racja z tym smartfonem. Ale to jeszcze gorzej. Bo to oznacza, że czasowy miszmasz jest jeszcze większy, niż się wydawało.
Jaki miszmasz, do cholery? Akcja toczy się współcześnie, w roku 2018, i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Mocniej tupnij nóżką i rzuć jeszcze paroma cholerami, to może się przestraszę i z tobą zgodzę, bo dyskutować z prostakiem to mi się jednak nie chce.
Melisę zażyj. Bez odbioru.
Nie sądziłem, że mam do czynienia z pensjonarką, która ucieka po przeczytaniu wyrazu "cholera". Szkoda, że nie chcesz dyskutować z "prostakiem", bo może dowiedziałabyś się, skąd te dyskietki w filmie, który ledwo zrozumiałaś.
"Akcja toczy się współcześnie, w roku 2018, i nie ma co do tego żadnych wątpliwości." Powiedz kto w 2018 roku używa dyskietek 1,44 MB :) ?
1. Jak napisał przedmówca: smartfony były.
2. Skoro masz problem ze zrozumieniem, dlaczego niektóre dane przekazuje się nadal na dyskietkach, to może kino szpiegowskie po prostu nie jest dla Ciebie?
Bełkoczesz kolego i coraz bardziej brniesz w obrażanie swoich oponentów.
Rozumiem, jesteś ekspertem kina szpiegowskiego więc proszę o wyjaśnienie dlaczego w ""kinie szpiegowskim" dane przekazywane są na najbardziej wrażliwym na uszkodzenie nośniku czyli dyskietce i dlaczego związek "kino szpiegowskie = dyskietka" jest niezbędny?
Skoro podzielamy zdanie to z przyjemnością zostawię wam tutaj recenzję. życzę miłej lektury i lepszych filmów następnym razem :P
Recenzja: http://redaktorego.blogspot.com/2018/03/blondynka-vs-brunet-rosyjska-szkoa.html
"Niby to się dzieję w czasach współczesnych ( tak wynika z używanej w filmie technologii) , ale sposób myślenia o Rosji i ich agenturze, jest wciąż z czasów ZSRR"
Współczesna Rosja i jej agentura są w prostej linii kontynuacją ZSRR, więc nie mam pojęcia, co tu jest dziwnego.
"Jakim cudem znana prima ballerina mogłaby udawać kogoś innego"
Nie była znaną prima balleriną tylko szeregową, choć utalentowaną baletnicą. Występ na początku filmu był jej pierwszą solówką. Poza tym chyba masz mało do czynienia z kobietami i nie wiesz, ile potrafi zrobić zmiana fryzury i makijaż. W ponad 100-milionowym państwie taka zmiana tożsamości to nie problem.
"Ci aktorzy amerykańscy, angielscy mówiący twardym akcentem po angielsku mają być Rosjanami"
Byłeś kiedykolwiek w Rosji? Odróżnienie białego Rosjanina od Anglika czy Amerykanina jest niemożliwe. Stryj głównej bohaterki wygląda jak sobowtór Putina a gra go bodajże flamandzki aktor.
Na pewno Rosyjski wywiad czerpie garściami ze swoich ZSRR'owskich tradycji, ale nie chcesz mi powiedzieć, że nie zaszły jednak w Rosji pewne zmiany. Nawet jeśli panuje tam dyktatura, to na pewno nie jest to już ten sam kraj co 30 lat temu. Rosyjskim agentom nie ma co wciskać kitu o zgniliźnie zachodu bo sami w tej zgniliźnie praktycznie przebywają (internet, social media itp.). Dyrdymały postaci granej przez Charlotte Rampling to już raczej przeszłość. Pomijając już kwestie kulturowe, rażący jest w tym filmie brak wykorzystania współczesnej technologi. Szpiedzy są bardziej anachroniczni niż przeciętny zjadacz chleba. Wiem, że w Bondzie przesadzano i mówi się, że stare, szpiegowskie metody wracają do łask, ale w tym filmie to już była lekka przesada.
A co do baletu. Solówkę w teatrze (jak sugeruję film chodzi tu zapewne o Bolszoj) nie dostaję byle ktoś. To są tancerki z którymi wiąże się nadzieję i typuję się na nowe gwiazdy. Naprawdę ktoś by się posunął tak daleko by złamać komuś nogę, gdyby chodziło o jedną solówkę. Poza tym o jakiej "szeregowości" mówisz. Do takich grup jak Bolszoj czy Mariinsky praktycznie dostają się osoby tylko z 2 szkół w Rosji: Bolszoja w Moskwie i z Waganowej w Petersburgu. Waganową kończy średnio 15 dziewcząt, z czego jedna lub dwie ma szansę dostania się do tych elitarnych teatrów. Życie zawodowe tancerki jest krótkie, dlatego talenty wyłapywane są dość wcześnie i zapewniam, że te osoby będąc jeszcze w szkole, nie są anonimowe (telewizja, internet, prasa).
Jako kobieta zdaje sobie sprawę, że jest nam o wiele łatwiej zmienić wygląd (aczkolwiek nie we wszystkich wypadkach), ale nie chcesz mi powiedzieć, że nasza Dominika poczyniła jakiekolwiek starania w tej kwestii (tylko nie pisz o zmianie koloru włosów).
Film wcale nie był aż taki zły bo historia była nawet wciągająca albo byłaby wciągająca gdyby nie Lawrence i Edgerton. Pomiędzy nimi nie było żadnej chemii w dodatku grali jak kłody. Chciałam się wczuć w to wszystko ale nie mogłam bo oni mi w tym przeszkadzali...te dialogi pomiędzy nimi...istne flaki z olejem. Zgadzam się z tym, że film ratuje Schoenaerts, tylko jego postać jakkolwiek mnie wciągnęła.
I to jest jedyna sensowna wypowiedź.
Śmieszą mnie te głupie zarzuty o błędy itd.
Film podobał mi się nawet, ale za brakło polotu, napięcia, chemii jak piszesz, dobrych dialogów...
„Jakim cudem znana prima ballerina mogłaby udawać kogoś innego. Nie trzeba CIA, dzisiaj każdy przeciętny człowiek może ją zdemaskować w 5 min.”
I tu nasuwa mi się pytanie... czy Ty rozpoznałabyś na ulicy rosyjską primaballerinę i zdemaskowałabyś ją w 5 minut? Ja przykładowo nie zrobiłabym tego.
A pragnę przypomnieć, że ten amerykański agent po tym jak wykradł jej kartę z basenu dość szybko dowiedział się kim właściwie jest.
No chyba tak. Dała swoje własne nazwisko zwaliła wszystko. Nie trzeba nawet jej demaskować. Pierwszy raz ma brąz włosy, potem gość ją spotyka ta ma blond, a mu chamsko wmawia, że to nie ona, jak amebie z 10 punktami iq.
Mogę Cię tylko zapewnić, że rosyjskie primabaleriny to nie są osoby anonimowe. Zwłaszcza w Rosji, gdzie nasza bohaterka uczyła się pod pseudonimem w szkole jaskółek. Już pominę fakt, że Dominika w bardzo widowiskowy sposób złamała nogę na scenie. Takie wydarzenie nie przeszłoby uwadze nawet rosyjskim mediom zwłaszcza że, zakończone zostało krwawą jadką w szatni (patrz afera z kwasem w Bolszoj). Nie widzę powodu, by rekrutować do wywiadu osobę, której twarz można spotkać w bardzo wielu zakamarkach internetu. W końcu mówimy o kraju, którego populacja przekracza 140 mln. Chyba, że miałaby to być agentkę występującą od początku do końca pod swoim własnym nazwiskiem (coś a la Mata Hari). Wtedy to jeszcze ma jakiś sens.
Ale dlaczego primabalerina nie może być tajną agentką? Bardzo dobra przykrywka. Chyba właśnie profesja powinna odwracać uwagę od "podziemnej działalności". Np. taki ksiądz - dobrodziej, kaznodzieja, uczy religii w szkole, a w zaciszu pali zielsko, ogląda porno i jest w związku z facetem, ale nikomu to nawet nie przyjdzie do głowy, bo przecież jest księdzem :) ale rozumiem, że dla niektórych
szpieg powinien mieć wypisane na czole, że jest tajnym agentem
edit. a przecież akcja dzieje się głównie na Węgrzech, w Rosji nie prowadzi działań konspiracyjnych tylko robi meldunki więc kto miałby rozpoznać w Budapeszcie ex prima balerinę z Rosji kiedy ona swoją działalność prowadzi kilka miesięcy po rehabilitacji i jeszcze jest po tuningu. A na basenie podpisała się celowo swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Moim zdaniem czepianie się na siłę. Jedyny minus to Rosjanie rozmawiający ze sobą po angielsku.
Rosjanie rozmawiający po angielsku to właśnie czepianie się na siłę.
To jest film! Umowne przedstawienie! Osoby na ekranie to aktorzy mieszkający w Holywood! Oni NIE SĄ rosyjskimi agentami! Oni udają! Tam nie ma pokazanej w ogóle Rosji! Więc Ty też udawaj! Gdybyś był(a) adresatem tego filmu, czyli Amerykaninem powiedziałbym Ci, abyś udawał(a), że znasz rosyjski, tak jak Lawrance udawała, że umie tańczyć, że jest bita, itd. Bo na tym polega oglądanie filmu fabularnego.
Ten film to od początku Propaganda i zakrzywianie rzeczywistości. Oprócz głównego wątku była cała masa szczegółów które mijały się z prawdą. Chociażby kwestia związana z miastami europejskimi, widzieliśmy Londyn czy Wiedeń jako miasta przepychu, mody i cywilizacji natomiast Budapeszt ukazali z takiej strony jak by się w sumie tak bardzo nie różnił od Rosji. Jakiś stary tramwaj w tle, postkomunistyczne mieszkania ogólnie szaro buro i ponuro. Idealna manipulacja psychologiczna, ja bym po obejrzeniu tego filmu do Budapesztu nie chciał jechać a byłem i jest dużo ładniejszym miastem niż Brudny Londyn czy coraz mniej europejski Wiedeń. jeszcze to podkreślanie europa wschodnia i zachodnia XDD. tak jak mówisz, reżyserowie filmu chyba sobie nie zdają sprawy że czasy się zmieniają i europa wschodnia coraz mniej odbiega od zachodniej a ZSRR już nie istnieje. Co więcej w świetle ostatnich wydarzeń politycznych na świecie wcale nie był bym taki pewny że amerykanie są tacy świętoszkowaci i częstują mlekiem i ciasteczkami obcych agentów. Taki film przeszedł by 20 lat temu, teraz co najwyżej może zaspokoić potrzeby patriotyczne amerykańskich pasiastych brzuchów.
Masz trochę racji, ale tylko trochę. Miasta pokazano faktycznie tendencyjnie, ale nie można powiedzieć, że nie prawdziwie.
Amerykanie i w ogóle zachód rozumieją, że nie ma potrzeby stosować bandyckich metod do osiągania celu. Że można trzymać za mordę i doić obywateli przy zachowaniu wolności słowa i bez represji za byle protest. Rosja i dajmy na to Chiny dopiero się tego uczą, (a zachód czasem o tym zapomina). To tak jak w kopalni. Zasypanych górników ratuje się bez względu na koszty, nie dlatego że zarząd ich kocha. Tylko dla tego, żeby pozostali nie rzucili w kąt kilofów i nie pojechali na wieś hodować kozy.
"Amerykanie i w ogóle zachód rozumieją, że nie ma potrzeby stosować bandyckich metod do osiągania celu." Nie zgadzam się z tym zdaniem, z podkreśleniem na Amerykanów.
Nieprawda. Po prostu nie rozumiesz tego zdania w taki sposób jak ja. Podstawiasz sobie własne znaczenia słów i kontekstów, i do takiego zdania się odnosisz.
A to naprawde trzeba byc lekko z dala od realiow zeby nie dostrzec, ze Rosja dzis jest rzadzona w sposob niemal identyczny jak w czasach ZSRR a agentura jest rozrosnieta w wiekszym stopniu niz za zumnej wojny, w mediach sporo mozna o tym przexzytac ostatnio - m.in. z powodow licznej emigracji Rosjan wsrod ktorych z latwoscia werbuje sie nowych agentow. Wg. Mnie film (oczywiscie z wieloma uproszczeniami, jak to film) pokazuje doskonale wspolczesna Rosje. Film bardzo dobry, a do wszystkich ktorzy twierdza, ze nie zrozumieli fabuly (sporo postow w tym temacie) - po prostu zamiast picia piwerka i koncentrowania sie na chipsach warto sledzic fabule :)
Z ciebie taki ekspert jak z koziej d... trąba. Naczyta się taki pierdół w ogólnie dostępnych mediach i zaraz ekspert od rosyjskich realiów. O realiach szpiegowskich nawet nie wspominam.