PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=116971}

Czerwone sorgo

Hong Gao Liang
6,5 1 777
ocen
6,5 10 1 1777
Czerwone sorgo
powrót do forum filmu Czerwone sorgo

!!---możliwe SPOILERY---!!

Głównym zarzutem, jaki można mieć do tego filmu to, wspomniane już w innych komentarzach, nagłe przejście z sielankowej opowieści do scen terroru zalatujących propagandą i mające zadowolić chińską cenzurę (zresztą skutecznie). Raziło to również mnie, jednak doszukałam się pewnych przemyconych tu treści, które sprawiają, że nie mogę uznać "Czerwonego sorga" za przeciętny, zniszczony kompromisem obraz.
Wydaje mi się, że w warstwie poza fabularnej, mówi on o gwałtownej utracie dawnych Chin, przerwaniu ciągłości tradycji, co podano w sposób zawoalowany, bo jak inaczej, dlatego właściwie to co drażni, nie powinno dziwić.

Sielankę kończy wkroczenie Japończyków, ukazanych jako oprawców. Komentarz narratora dodatkowo upewnia odbiorców co do okrucieństwa wroga. To zresztą nie jest fałszowaniem historii, bo Japończycy podczas wojny nie byli aniołami. Jednak czuć w tej scenie coś sztucznego, nie szczerego, więc czy naprawdę chodzi o Japończyków?
Można temu wierzyć i uznać, że to tylko tuba propagandowa, albo wywrócić wszystko do góry nogami.

Końcem tamtego świata nie jest wkroczenie obcych wojsk, lecz nastanie komunizmu. Jak mówi narrator, jego ojciec od tamtego dnia widzi wszystko na czerwono. Tą zmianę porządku symbolizuje też zaćmienie Słońca.
W końcowej sekwencji zestawiono obok siebie dwie piosenki - jedna beztrosko śpiewana jest przypomnieniem starych Chin, druga śpiewana przez małego sierotę w sposób jak pod dyktando, ale jednocześnie o tragicznym wydźwięku, wyraża to czym są nowe Chiny, czy raczej Chińczycy.

W samej scenie pokazującej okrucieństwo Japończyków, doszukać się można pewnej kpiny z cenzury. Jednym ze schwytanych komunistów jest rozbójnik. Drugi, Luo-han, to przecież ucieleśnienie zasad konfucjanizmu, człowiek, który jako jedyny nie był w stanie mówić do swojej szefowej, i jednocześnie bratowej po imieniu, i w którego przynależność do komunistów trudno uwierzyć.
Jego śmierć, podobnie jak śmierć Jiu-er, jest wg mnie symbolem zabicia tradycyjnych Chin, którego nie Japończycy dokonali.
Jednocześnie w scenie tej, rzeźnicy są zmuszani do mordowania dawnych szefów, panów. Ludzi zmusza się do niszczenia odwiecznie rosnącego sorga. Narrator mówi, iż obecnie nie ma już tych pól. Podobnie więc, może to być symbol trwałego niszczenia tradycji.

ocenił(a) film na 10
mala_madi

Bardzo ciekawa i sensowna interpretacja. A scena przedstawiająca okrucieństwo japońskich żołnierzy może i jest trochę sztuczna, ale niestety całkiem prawdopodobna. Japończycy nie odbiegali wcale okrucieństwem od żołnierzy niemieckich czy sowieckich, wystarczy poczytać o masakrze Nankinu w 1935.

mala_madi

Rzeczywiście, bardzo pomocna interpretacja. Świetny film. Ach... gdyby tak chwycić kobietę pod pachy;)

ocenił(a) film na 10
mala_madi

Interpretacja sama w sobie ciekawa, ale nie pojmuję dlaczego ludzie w KAŻDYM chińskim filmie doszukują się komunistycznych podtekstów. Przede wszystkim, film jest adaptacją książki Mo Yana, zrobioną w typowo zhangowski sposób - wybrany jeden wątek, uproszczony i wystylizowany. Napisano już o nim sporo, ale - serio - w ani pierwszej, ani drugiej części nie dostrzegłam tego kompromisu z władzą, komunistycznych wartości, ani niczego w tym stylu. Wręcz przeciwnie, nasiąknięty jest symboliką starych Chin, tradycyjnych Chin, chińskiej wsi, religii.

Moja interpretacja trochę odbiega od tej, która wydaje mi się powszechnie przyjęta, ale pozwolę ją sobie przedstawić :)

Bohaterką filmu jest dziewczyna imieniem Jiu'er - częścią jej imienia jest człon "jiu", czyli po mandaryńsku 9. Tradycyjnie uznaje sie, że 9 łączy się z pierwiastkiem yang - a więc męskim. Nawiasem mówiąc, nigdy nie mówimy ying i ying, tylko YIN i yang, mała dygresja, bo denerwuje mnie to strasznie ;). Żebyśmy się dobrze zrozumieli, yin łączy się z pierwiastkiem kobiecym, ciemnością, zimnem, Księżycem, yang - ze Słońcem, mężczyzną, światłem i ciepłem. Razem tworzą równowagę. W filmie tę równowagę uosabia główna bohaterka - najpierw dowiadujemy się, że jest kobietą, ale nosi męskie imię. Później, kiedy tragarze urządzają sobie zabawę z lektyką, płacze, ale podejmuje - nomen omen - męską decyzję: dowiedziawszy się, że mąż jest trędowaty, chowa nożyczki. W ciągu całego filmu atakują ją różni mężczyźni - wiejski przestępca, mąż, później Dziadek, w końcu Saopao. Za każdym razem nie pozostaje bierna, ma wszystko pod kontrolą, uciekając się do "kobiecych" sztuczek - kłamie, rozkazuje tragarzom sobie pomóc, na jedyny, nazwijmy to, uskuteczniony stosunek raczej wyraża zgodę. Skąd wnioskuję, że wyraża? Ano nie tylko z tego, że wyraz jej twarzy można zinterpretować jako ekstazę, w scenie później się uśmiecha, ale też z innego, bardzo istotnego gestu - po napaści tego zbója z bronią, Dziadek chwyta jej stopkę i wsuwa ją w głąb lektyki. W Chinach trudno o bardziej intymny gest.
Dziadek uosobia według mnie nadmiar yang, a tego Babcia nie może tolerować. Nawiasem mówiąc, zwróćcie uwagę, na sekwencję rozpalanie ognia pod kotłem z wódką - dziewczyna najpierw siedzi w pokoju, ewidentnie przygnębiona, wręcz nienaturalna, po czym wychodzi pomagać w "męskich" sprawach, gdzie momentalnie się ożywia, uśmiecha, dostaje energii. Wódka z czerwonego sorga w istocie jest biała, w filmie ma kolor yang - czerwony. Jiu'er też najczęściej ubiera się na czerwono. Jedna z ostatnich sekwencji, ta w której wesoły rytuał "święcenia" alkoholu zmienia się w ponure święto - też jest czerwona. Znika wesoły bożek ze ściany, boginią jest Jiu'er. Wcześniej była "szefową", teraz uosabia wolę walki, idealne połączenie yin i yang, ducha wsi (dziwnie to brzmi, wiem, ale sakralizacja wsi to nie jest nic nietypowego w chińskiej tradycji, Zhang Yimou pokazuje nam to zresztą ciągle, poprzez rytmicznie zmieniające się krajobrazy, pola sorgo, idylliczne wręcz, czy tradycyjne pieśni). Następnego dnia pojawia się w bieli, która w Chinach oznacza żałobę. Niesie mężczyznom jedzenie, ale jednocześnie idzie na pole walki. Niestety, nie dociera tam. Wtedy Księżyc (kobieca energia yin) zakrywa Słońce (męskie yang), na znak idealnej harmonii. To również tłumaczy pieśń o bogini, która wstąpiła do nieba.

littlelotte52996

Ja tylko zwrócę uwagę tobie na banalną kwestie, Chiny są komunistycznym krajem, ta ideologia jest wciąż bardzo żywa, a same Chiny posiadają bardzo ostrą cenzurę. Wiele filmów nie ma podtekstów komunistycznych, one dosłownie wyrażają te ideologie, są po linii partii, jeśli podteksty istnieją to na polu sprzeciwu lub wręcz krytyki tej ideologi lub samego systemu komunistycznego. Zhang Yimou obsesyjnie wraca zwłaszcza do okresu rewolucji kulturalnej, nakręcił o niej aż trzy filmy (można do niej znaleźć aluzji także w innych jego filmach). To o czym piszesz, odniesieniach do dawnych Chin nie wyklucza, a nawet moim zdaniem wynika z jego chęci przypomnienia tego, co chciała wymazać rewolucja kulturalna, czyli całego dziedzictwa starych Chin i stworzenia nowego porządku. Tak na marginesie, powstaje coraz więcej filmów w Chinach, które niewiele różnią się od zachodnich filmów, są to komedie romantyczne, melodramaty, sensacje, i w nich nie widać, że oglądamy filmy z komunistycznego kraju. Zhang Yimou przynajmniej nie zapomina w jakim kraju żyje, zresztą mam wrażenie że przez jakiś czas zachłysną się dostatkiem i zaczął kręcić bezpieczną konfekcje, na szczęście swoim ostatnim filmem "Powrót do domu" pokazał dużo z dawnego stylu i sposobu myślenia.

ocenił(a) film na 10
brava

Ja tylko stwierdziłam, że doszukiwanie się w KAŻDYM filmie odniesienia do komunizmu jest trochę naciągane. Oczywiście, Zhang jest postmodernistą, więc wielu ludzi szuka w jego filmach odniesień do współczesnej mu (na różnych etapach życia) sytuacji politycznej. One naturalnie istnieją, ale dla mnie "Czerwone sorgo" to przede wszystkim piękna, poetycka opowieść o starych Chinach, ich tradycji, kulturze. Moje podsumowanie filmu jest dość proste, ale poświęcono mu już sporo uwagi - ja tylko przedstawiłam moją interpretację, że równowaga dokonuje się w samej Jiu'er, a nie w jej związku z Dziadkiem.
Zhang Yimou wie co robi i o czym to robi. Ale - tak jak nie wszystkie nasze filmy miały odniesienie do ustroju słusznie minionego (pierwsze z brzegu, "Noce i dnie", "Potop"), tak samo nie wszystkie chińskie filmy je mają.

"Końcem tamtego świata nie jest wkroczenie obcych wojsk, lecz nastanie komunizmu. Jak mówi narrator, jego ojciec od tamtego dnia widzi wszystko na czerwono. Tą zmianę porządku symbolizuje też zaćmienie Słońca."

No właśnie nie do końca. Zaćmienie Słońca rozumieć można na różne sposoby - Księżyc jest yin, przysłaniając Słońce uosabia doskonałą równowagę, jaką osiągnęła bohaterka. Japonia to po chińsku dosłownie "korzenie Słońca", a więc skojarzenie nasuwa się samo - zaćmienie Słońca symbolizuje moralne zwycięstwo nad Japończykami.

"Jednocześnie w scenie tej, rzeźnicy są zmuszani do mordowania dawnych szefów, panów. Ludzi zmusza się do niszczenia odwiecznie rosnącego sorga. Narrator mówi, iż obecnie nie ma już tych pól. Podobnie więc, może to być symbol trwałego niszczenia tradycji."

A z tym się akurat zgodzę. "Czerwone sorgo" to film o przemijającym świecie tradycji, idylli która nie powróci już nigdy. Idylli, którą zniszczyli Japończycy, a później komuniści. Z całkiem niezłym wkładem nacjonalistów. I jednocześnie tradycji, która nie jest po prostu "dla zabawy" i "dla klimatu" (jak po części w naszej kulturze, szczególnie tej pozornie wysokiej, co się rozmnaża ostatnio jak króliczki), tradycji która jest rzeczywiście obecna, namacalna, jest częścią życia, nie jego ozdobnikiem. Wiesz, dlaczego Chińczycy kafelkują Wielki Mur? Bo nie myślą o historii w "nasz" sposób. Dla nich Wielki Mur nie powstał, żeby go otoczyć łańcuszkiem i pstrykać sobie na nim słitfocie - on powstał, żeby go używać, w sposób oczywiście krańcowo różny niż przed wiekami. Ale używać - nie tylko podziwiać. To nie jest tylko pomnik, to część ich krajobrazu, który wciąż się zmienia.

"Zhang Yimou przynajmniej nie zapomina w jakim kraju żyje, zresztą mam wrażenie że przez jakiś czas zachłysną się dostatkiem i zaczął kręcić bezpieczną konfekcje, na szczęście swoim ostatnim filmem "Powrót do domu" pokazał dużo z dawnego stylu i sposobu myślenia."

Oj, tak, co do bezpiecznej konfekcji (moja cierpliwość wyczerpała się kompletnie przy "Domu Latających Sztyletów", moim zdaniem filmie tak nudnym i efekciarskim, że aż niezhangowym). Nie oglądałam jego ostatniego filmu, warto?

littlelotte52996

"Powrót do domu" to bardzo dobry film, moim zdaniem ciekawie nawiązuje do wcześniejszego "Drogi do domu". Oczywiście są to różne historie, ale w obydwu mamy podobny motyw oczekiwania na ukochanego. Tylko w tym nowszym jest on wykorzystany jako pewien symbol. A sam film jest zdecydowanie bardziej posępny, może nawet zdziwić, oczywiście czerwień się pojawia, ale głównie jako element występów propagandowych.

Dosłownie wczoraj wiałem dość nowy film chiński "Ostatnia bitwa", który dosłownie epatował symboliką komunistyczną, bez żadnych zastrzeżeń. Sam film był dosłownie pomnikiem na cześć bezimiennych bohaterów rewolucji komunistycznej, nawet kilka scen był dosłownie pod różnym pomnikami na ich cześć. Paradoksalnie sam film był bardzo dobrze zrealizowany, ale nie miał tego naddatku który jest obecny w filmach Zhang Yimou, nawet jeśli wydaje się, że jego film jest propagandowy to zawsze jest tam jakieś ale.

ocenił(a) film na 10
mala_madi

Po drugim obejrzeniu: jakoś mi już kompletnie owo "nagłe przejście" nie przeszkadza :) I ogólnie film lepszy niż za pierwszym razem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones