Zgadzam się z Tobą. Film jest bardzo nierówny. Pewnie powinnam się zachwycić, bo to nie jest zły film, ale jakoś się zachwycić nie mogę. Jest faktycznie kilka naprawdę dobrych scen, ale dużo nie dociągnięć i wymuszeń. Czasem miałam wrażenie, że scena jest już tak wymuszona, że zaraz pęknie. Mnie najbardziej zniesmaczyła, wkurzyła scena z trójkątem. Wiem, że ta rozmowa we trójkę miała być śmieszna, albo przynajmniej ironiczna (zwłaszcza te teksty o wybaczaniu), ale mnie ona wcale nie rozśmieszyła. Była na poziomie podłogi. Także moje odczucia zaraz po filmie (na fali czeskich tematów sobie wciągnęłam po Niedzieli z Mariuszem Szczygłem na Tvp Kultura), to jest coś pomiędzy lekkim rozczarowaniem a akceptacją warunkową. Jak na film o takiej tematyce to ok, ale jak na Hrebejka, to coś mi tu nie gra. Odczuwam jakiś dysonans, jakiś fałsz, sztuczność. Z całym szacunkiem i sympatią dużą dla kina czeskiego, jednak bliżej mi w tym wypadku do filmu Rysa, któremu też można wiele zarzucić.
P.S Doktor Sowa ze Szpitala na peryferiach (a serial kocham i doktora Sowę też) sprawił, że pokochałam postać UB-eka. Natychmiast!:))
Pozdrawiam:)

"pokochałam postać UB-eka"
strzeż się IPNu ;-)