i w gruncie rzeczy, chyba wbrew zamierzeniom reżysera, jedyne co trzyma przy ekranie, to perypetie miłosne głownego bohatera, a konkretnie oczekiwanie, czy, kiedy, jak, i na ile rozbierze Marzene Trybałe. Nie będe zdradzał efektów tego oczekiwania.
Dla tych, którzy sa pod urokiem Marzeny Trybały (tak jak ja) cztery gwiazdki, dla pozostałych najwyżej trzy, choć spawiedliwsze byłyby dwie.