Zwłaszcza jak na tak młodego twórcę, tuż po szkole filmowej. Przytomny koleś i szczery.
Dobry dokument , twórca filmu rzetelnie podszedł do tematu , zadał sobie nawet tyle trudu aby odnaleźć
oficjalnego hinduskiego Guru żyjącego w klasztorze wysoko w Himalajach. Dowiadujemy się kim był
tak naprawdę Maharishi Mahesh Yogi , oraz że nigdy nie był świętym mężem , nie ma praw ani kompetencji
do przekazywania nauk hinduizmu .Dokument o tyle ważny i interesujący , iż nie możemy zapominać że w obecnym
kryzysie duchowym,jaki panuje w świecie zachodu , ugrupowania takie jak organizacja którą stworzył Maharishi, mogą
urosnąć w bardzo potężną i prężną organizacje której wpływy sięgną najwyższych szczebli władz. Pamiętajmy iż 2000 lat
temu w podobny sposób urosło w potęgę chrześcijaństwo, dlaczego nie miałoby to się udać towarzystwu promującemu medytacje transcendentalną? Pomimo ogromnego szacunku jakim darzę twórczość Davida Lyncha , nie mogę zrozumieć jego zaangażowania
w tą organizacje. Najgorsze jest to iż nie dopuszczał do siebie głosu krytyki, nawet nie zamierzał dyskutować z twórcą dokumentu .
Wątpię aby miał wyprany mózg, ,może chce na tym całym świętym interesie zarobić?
Właśnie dziś przeczytałam, że Sievekind zrobił też dokument o swojej mamie chorującej na Alzheimera. Bardzo bym chciała zobaczyć ten film, wyglądał na bardzo poruszający.
Dokument rewelacyjny jednak skutek wtórny to całkowita utrata szacunku do Davida Lyncha ... Oczywiście to nie umniejsza mu jako twórcy... Ale ogólnie smutne... Początkowo myślałem, że chodzi tylko o medytacje ale okazało się coś zupełnie innego. Ci kapłani itd cała otoczka, obłuda po prostu dramat.
niestety ,na skutek medytacji transcendentalnej paradoksalnie potencjał twórczy reżysera bardzo osłabł , od Inland Empire,
praktycznie nie nakręcił on nic godnego obejrzenia.Usunął się w cień , zajmując się nie tym do czego jest stworzony , na
czym my fani twórczości Lyncha tracimy. Widać nawet największym zdarzają się upadki.....
Ciekawy wniosek - też zauważyłem, że ostatnie filmy Lyncha to filmy drugiej-trzeciej kategorii jak na tego reżysera.
Źle to ująłem. Tzn. wszystko po Mullholand Drive (chyba tylko jedno pełnometrażówka Inland, reszta jakieś krótkie rzeczy).