Full Moon 2007, reż Charles Band. Nie brzmi to za dobrze. Ale mimo to film miał szanse być ok. Pomysł z kasynem bardzo fajny. Oczywiście fabuła jest banalna i jest jedynie pretekstem, żeby zginęło parę osób. I tu się pojawia problem - dlaczego mamy tylko jedną prawdziwą scenę gorre? Tanie gore by uczyniło tym film całkiem oglądalnym. Technicznie bowiem wygląda nawet ok, o niebo lepiej niż np. "Hell Asylum". Efekty CGI są o dziwo znośne, a duchy kasyna to ciekawe osobowości, wśród których mamy Sida Haiga i Michaela Berrymana. Niestety, ale są oni zbyt delikatni :) pomijając niedobór gore mamy tu koszmarnie męczące sceny dialogów i buziaczków pary głównych bohaterów, przy straszliwej muzyczce. Duże zło i do tego absolutnie nieuzasadnione. Pozostałe momenty ogląda się bez większego bólu, ale i tak nie polecam nikomu, po za wiernymi fanami Full Moon.