Marcin Wrona swój ostatni film dopieścił w każdym calu. Motyw opętania połączony jest tu z inspiracjami z innych dzieł kina grozy. Odnajdziemy tu m.in. echa nowej "Kobiety w czerni" (pierwsze kilkanaście minut filmu), motywy z "Sekretnego okna", a finałowa scena z burzeniem domu na pewno w pewnym szczególe od razu skojarzy się horroromaniakom z "Lśnieniem". Z oczywistych względów na pewno także skojarzy się z "Weselem" Wojtka Smarzowskiego, ale do tego nawiążę za chwilę.

Akcja budowana jest nieśpiesznie. Bardziej chodzi o wytworzenie specyficznego nastroju, który towarzyszy nam podczas seansu. Budują go mgliste plenery, duch przewijający się gdzieś na drugim planie (a jednak odgrywający większą rolę w tej opowieści) i wreszcie bohaterowie... Pomimo półtoragodzinnego seansu wszystkie postaci nakreślone i odegrane są bardzo wyraziście: zarówno ojciec panny młodej w wykonaniu Andrzeja Grabowskiego czy Żaneta Agnieszki Żulewskiej to centralne spoiwo filmu. Tego samego nie mogę powiedzieć o Itay Tiranie, którego gra w tym filmie jest bardzo nierówna. Na uwagę zasługuje także Adam Woronowicz jako lekarz który rozstał się z wódką (jego postać wnosi odrobinę humoru do tej opowieści) i Tomasz Schuchardt, jako syn postaci granej przez "Ferdka".

Dlaczego nawiązałem do „Wesela” Smarzowskiego? Bo nikt tak nie potrafi prać narodowych brudów, jak onw swoich filmach. U niego jednak bohaterowie są niejednoznaczni. Tutaj mamy ukazany tendencyjny wręcz obraz naszej nacji z lekkim tonem deprecjonującym, o czym świadczą m.in. sceny, jak Piotr - człowiek zza granicy traktuje znalezione szczątki Hany, a jak traktuje je sam ojciec Żanety, czy w końcu jego podejście do zjawisk paranormalnych w rozmowie z profesorem, a w końcu stwierdzenie że "wesela nie było"...
Niemniej jednak wart jest uwagi i można powiedzieć, że jest to najlepszy polski horror w ostatnim dziesięcioleciu. Broni się klimatem i opowieścią, nawiązaniami do znamienitych przedstawicieli gatunku oraz odejściem od typowych tandetnych zagrań, jakie obserwujemy od kilku lat w horrorze.