Przez długie lata nie będę mógł zdzierżyć, że na ten film poszła kasa z naszych podatków. Wbrew opisowi, nie jest to thriller, tylko film polityczny. W filmie widać wyraźne rozgraniczenie narodowości bohaterów. Goje (u Żydów innowiercy), sprowadzeni do wiejskiej patologii, prymitywnej, zapijaczonej, bojaźliwej i zdegenerowanej, oraz Żyd, inteligentny, dostojny, wyśmiewany przez prymitywnych Polaków. Sedno filmu stanowi jednak historia małej Żydówki, ofiary, ograbionej w niejasnych okoliczności ze swojego domostwa i szukającej sprawiedliwości w ciele przyjezdnego Pana młodego.
Film znakomicie wkomponowuje się w roszczeniową politykę diaspory Żydowskiej. Dzięki takim filmom za kilkanaście lat, zadłużeni po uszy, niektórzy wychowani na takiej wersji historii Polacy będą błagać Żydów, uciekających z upadającego Izraela, aby się tu osiedlili i wzięli za bezcen cały majątek narodowy. Ten majątek, na który pracowali i za który umierali nasi dziadkowie w drugiej wojnie światowej.
Szkoda, że nigdy nie doczekamy się filmu opowiadającego o kolaboracji Żydów z NKWD i obsiadających wysokie stołki w administracji SB. Nie twierdzę, że jesteśmy bez skazy ("czyści jak łza"), ale takie filmy budują mylne stereotypy na zachodzie i nijak mają się do polityki poprawności politycznej.
Dla mnie to jest skandal, że aktorzy zgodzili się na rolę w tym filmie. No ale cóż, czego nie robi się dla pieniędzy, zwłaszcza gdy ich brakuje. Jak pokazuje ten film, można nawet nasr.ć na swoje legowisko.