Film bardziej jest dramatem historycznym z dużą dawką brutalnej i niezwykle kontrowersyjnej groteski aniżeli horrorem, gdyż strach, zjawiska paranormalne czy ohyda w dużej mierze zależały od zachowań ludzkich i były raczej straszliwą relację historyczną. Bluźniercza demaskacji Kościoła i religii w ogóle, która niestety koniec końców nie niesie ze sobą innego przesłania. No może ostatnia scena to symboliczne przełamanie murów ostoi człowieka - rezygnacja z wiary na rzecz guseł, przesądów, anarchii, rozpusty i dekadencji - ale to nadal pośrednia krytyka wyżej wymienionych. Kontrowersyjny, dekadencki, pełen rozpusty, film nie oszczędza nawet wyuzdanych księży, wszystkich pali na stosie, włącznie z widzem. Na uwagę zasługuje również fakt misternie zainscenizowanych scen anarchistycznych burd i orgii (tłuczenie figur, zwłoki na palach do łamania kołem, wnętrze kaplicy zakonnic). Obraz raził jednak czasem archaicznością (tłumy statystów, którzy plączą się w scenach zbiorowych, bida w scenografii i kostiumach, rozbujana kamera i tragiczny montaż), aczkolwiek spełnił swoje kontrowersyjne zadanie. To jednak nieco za mało, jakby nie rozpatrywał tego filmu to każda interpretacja dąży do krytyki Kościoła i religii przede wszystkim, co poniekąd jest nieco wtórne jeśli popatrzeć np. na Imię róży. Jak na swoje lata robi wrażenie, co świadczy na plus w kwestiach technicznych i w heretyckiej i odważnej wymowie, w zestawieniu z innymi filmami o tej tematyce i tym przekazie poniekąd monotematyczny i mało odkrywczy.