Prawdę mówiąc nie widziałem (choć miałem zamiar). Nawet już się za niego zabierałem, ale osoba Petera Sellersa śmierdzi mi trochę "Różową Panterą"
Nie ma powodu do obaw - film inteligentny, prześmiewczy, raczej jest tam wpływ Kubricka niż Różowej Pantery.
Polecam.
Zacząłem oglądać, aczkolwiek nie wiem dlaczego nie przemawia to do mnie. Jakieś takie... "bezpłciowe"
Ujmę to tak: frajer śmie twierdzić, że nick mówi sam za siebie. Niemniej jednak przyzna "nie-frajerowi" oraz pozostałym Szanownym Uczestnikom dyskusji rację i przy najbliższej okazji obejrzy
nie wiem co masz do mojego nicku, ale jak zrozumiesz konwencję to wróć i przeproś.
Niech ktoś da temu trollowi ciasteczko albo coś, bo się tak kręci po całym Filmwebie i pieprzy od rzeczy, sam chyba zdumiony bezcelowością własnej egzystencji.
Chodzi mi raczej o ten rodzaju humoru. Jak dla mnie trochę byt "delikatny", prześmiewczy. Woody Allen też niby klasyk, a ja jednak go nie trawię. Co oczywiście nie oznacza, że w pewnych kwestiach nie należy do klasyków. po prostu jestem wychowany na "Akademii Policyjnej" i "Gliniarzu z Beverly Hills" i chyba taki humor, bardziej tradycyjny i mniej "refleksyjny" nieco najbardziej mi odpowiada
Ja właśnie uwielbiam humor w stylu tego z Doktora, filmów Allena. Satyra na nasze czasy, na popkulturę, zwyczaje i tematy tabu.
Zapuściłem sobie torrenta. Zobaczymy. Muszę przyznać, że trochę sceptycznie jestem do tego tematu nastawiony, bo lubię bardziej humor ironiczny, prześmiewczy, mniej "refleksyjny". Raczej taki sytuacyjny (doskonałym przykładem jest Stanisław Bareja, który był i dla mnie pozostanie chyba jednym z czołowych klasyków gatunku (w przypadku polskich realiów był, jest i będzie niekoronowanym królem komedii i raczej nie zapowiada się, aby ktokolwiek mógł mu w tej kwestii zagrozić). Poza tym Mel Brooks, Chevy Chase & National Lampoons. Z takiego humoru "refleksyjnego" bardziej cenię sobie chyba Jerzego Stuhra, który być może nie ma aż tak cennych puent jak Woody Allen, natomiast sam Woody Allen nawet pomimo swych bardo inteligentnych puent i ciekawych spostrzeżeń po prostu z uwagi na swój "styl bycia" i nieco neurotyczny charakter trochę mi nie odpowiada. Zresztą Bogumiła Kobieli też zbytnio nie trawię, chociaż podobno dla ogromnej części kinomanów jest - jak by nie było klasykiem. Nie twierdzę, że ten rodzaju humoru jest zły, czy nie śmieszny. Po prostu mi (i nie ukrywam, że bardzo subiektywnie) troszeczkę nie odpowiada
"Akademia..." i "Gliniarz..." to zupelnie inny poziom humoru, ale "Dr Strangelove..." warto obejrzeć chocby dlatego, ze dzis rzadko kreci sie filmy, w ktorych humor zawarty jest glownie w naprawde inteligentnych dialogach. Mam nadzieje, ze obejrzałeś i spodobal sie:) Dla mnie najlepsza scena to ta, kiedy prezydent dzwoni do rosyjskiego premiera za pierwszym razem, zeby go powiadomic o zaistnialej sytuacji. Mistrzostwo:) A Sellers wystepuje tu pod 3 postaciami i nie ma obaw, nie "zalatuje" Rozowa Pantera. Moze tylko Mandrake przypomina mi Clusoe:) Pozdrawiam!
A "Dwunastu gniewnych..." polecam z 57!! Arcydzielo! Troche zastanawiam sie, czy zobaczyc remake z 97, ale boje sie, ze mocno sie zawiode.