Czemu "Dr. Strangelove" nie zdobył żadnego Oscara na rzecz dużo gorszego "My fair lady", które
zdobyło ich aż siedem? "Doktorek" powinien zdobyć go za najlepszy film, podobnie jak Peter Sellers
(który dużo bardziej zasłużył na niego niż Rex Harrison) i Stanley Kubrick (ten to nawet nigdy nie
dostał Oscara, a powinien ich mieć całe szafy). Ja nigdy tego nie zrozumiem.
Kubrick DOSTAŁ Oscara - za efektu do "Odysei Kosmicznej":
http://www.imdb.com/name/nm0000040/awards?ref_=nm_awd
Oczywiście taka nagroda to bzdura w świetle jego niesamowitego dorobku, ale jednak... Zaś "My Fair Lady" zdobyło osiem Oscarów, nie siedem. Jak widać wszystko się zgadza, poza tym, że nic się nie zgadza ;) A jeśli o meritum chodzi: cóż, "Dr Strangelove" po prostu był zbyt oryginalny dla konserwatywnej formalnie (i nie tylko) Akademii. I tak dobrze, że dostał te cztery nominacje, bo np. HFPA (ci od Złotych Globów) olali ten film zupełnie i nawet jednej nie dali... Nie ma tu zasadniczo niczego do rozumienia, historia wszelkich nagród to jest przede wszystkim historia wielkich pominiętych, jak pisał K. Varga ;)
PS A najlepszym aktorem powinien był wtedy zostać Anthony Quinn za "Greka Zorbę", oczywiście ;)
No, chyba Quinn, ale mógł też Sellers. :) Może po obejrzeniu "Becketta" dorzucę O'Toola albo Burtona, bo - wiadomo - dwaj wielcy z koszykiem nominacji, ale bez wygranej.
Ale na pewno nie Harrison, który wygrał. :)
Choć akurat "My Fair Lady" to świetny film jest, ale rola Harrisona niekoniecznie jest świetna. :P
OK, po obejrzeniu "Becketta" stwierdzam, że O'Toole też mógł wygrać, ale jednak Quinn wciąż prowadzi.
"My Fair Lady" to wspaniały musical, a rola Rexa Harrisona również niezapomniana - polecam obejrzeć. Mimo to faktycznie trochę szkoda, że "Dr Strangelove" nie zgarnął żadnej statuetki.
Tak jak to wyżej napisano - to nie ten poziom, żeby Amerykańce mieli nagradzać kogokolwiek. Akademia wolała nagradzać komercyjny chłam.
Ja bardziej przejmuję się europejskimi nagrodami i innym polecam to samo. BAFTA uhonorowała i film, i Kubrick'a.