I to przedstawione boleśnie przygnębiająco. Obraz człowieka zanurzonego w pustce, którą zapełnia wzniosłymi monologami o ludzkiej i swojej kondycji oraz kolejnymi kieliszkami alkoholu. A jest ich aż 18 i każdy ma swoją nazwę. Rhys Ifans gra Thomasa z trudną do wytrzymania momentami intensywnością. Równie intrygującą postacią jest barman Carlos brutalnie obnażający nicość tej wzniosłej poezji. Nie wiem, czy ma rację, bo nie znam twórczości Dylana Thomasa, ale na pewno się nią zainteresuję.