Czytałam trylogię Agoty Kristof Zeszyt/Dowód/Trzecie kłamstwo. Zrobiła na mnie kolosalne wrażenie,
a zarazem była przerażająca. Jedna z moich najważniejszych lektur w życiu. Nie moge sobie
wyobrazić filmu, który byłby równie przejmujący jak ta powieść. Ale, kto wie...
Mi ten film też przypomniał książkę, ale zupełnie inne - mianowicie literaturę stricte młodzieżową, któryś z tytułów Marii Ożogowskiej. Jeden z bohaterów postanawia w niej, że będzie pracował nad charakterem poprzez konsekwentne czyszczenie starego, zardzewiałego łańcucha, co zajmuje mu chyba całe wakacje. Tutaj też mamy ten naiwny, dziecięcy świat zderzony z dorosłą powagą dnia codziennego, nie do końca zrozumiałą dla małego człowieka. Bo czy czyszczenie łańcucha, albo codzienna auto-musztra (w zabijaniu robaczków, odbieraniu ciosów itd.) ma tak na serio większy sens? Czy charakter tworzy się w boju / bólu? Czy cnotą jest - SPOILER! - znieczulica, zobrazowana posłaniem własnego ojca na śmierć, puszczając go przodem przez pole minowe. I ta skrajna automordęga, finalnie polegająca na zadaniu sobie ostatniego sprawdzającego 'charakter' razu, czyli rozłąka bliźniaków. Dorosłość w rozumieniu tych dzieci-wojny to jakiś straszny masochistyczny ciąg.
Przypomina to też przypadek, czy raczej zjawisko człowieka złagrowanego, ukształtowanego - a raczej wyniszczonego - przez dramatyczne przeżycia i Historię. Co ciekawe, patrząc chociażby na ocalonych od zagłady Żydów to możliwe jest funkcjonowanie po takich traumach. Może w naszej środkowowschodniej Europie jest faktycznie jakoś ciężej, bo ten syndrom człowieka "homo sovieticus" jest jednak zauważalny...