Ani dobry, ani tak bardzo zły. Na pewno leszy od kolejnych jego sequeli, im dalej tym gorzej.
Tutaj jest pewien klimat, dobre efekty specjalne oraz jak zwykle nieźli Ben Kingsley (znany z innych ról, bardziej ambitnych, toteż zaskoczyło mnie to, że się pojawił w takim filmie) i Michael Madsen. A także Fores Whitaker. Ciekawy debiut zjawiskowej Natashy Henstridge (czy tak się pisze to nazwisko?). Ogólnie: obejrzeć warto, ale nie oczekiwać rewelacji.