…tym oto stwierdzeniem Jaro podsumowuje swój występ po jednym z festynów, a przy okazji chyba całą tę mega produkcję, w której dane mu było wystąpić, bo przecież nie zagrać. Momentami miałem wrażenie, że nie tylko Rogucki był pensjonariuszem domku bez klamek, ale co najmniej 70% ekipy zaangażowanej do tego festynu wyskoczyło na plan filmowy prosto z psychiatryka. Ale co tam, najważniejsze, że pan od kiełbasek wygrał cały film czyniąc go tym samym komedią roku, na której to sala pęka ze śmiechu… taa, chyba sala na oddziale dla ynteligentnych inaczej, bo z mojego kina ludzie zaczęli się kruszyć po mniej więcej 25 minutach.

Jednym słowem tak - ten film to jakaś masakra. A co gorsze, degradacja kompletna naprawdę doskonałych aktorów, takich jak Kolak, Kiersznowski, Lamża czy Chabior. Kolejny przykład na to, że żadna obsada nie jest w stanie udźwignąć słabego scenariusza i kulawej reżyserii. I kolejny na to, że polskie kino sukcesywnie osiąga dno… samego dna. Niestety.
2/10 tylko za muzykę, w przeciwnym razie zmieszałbym to w jednym koszu z resztą produktów na bazie botoksu.