Piszę ten temat, bo ciekawi mnie co mogło w tym filmie śmieszyć. Nie krytykuję, nie oceniam. Moje pytanie jest jak najbardziej prawdziwe i szczere. W których momentach darliście boki ze śmiechu. Ja osobiście uważam, że film był zupełnie drętwy. Oglądałem z kamienną twarzą i czekałem na jakiekolwiek elementy komediowe. Niestety nie doczekałem się i nie zaśmiałem się ani razu.
O zabawne, ale co do Testosteronu się zgadzam bardzo w moim typie jednak ten zupełnie odwrotnie.
To ja przyznam, że wybuchłam śmiechem najpierw jak zobaczyłam Tildę Swinton na ekranie i ten jej wyraz twarzy ;D wielkie brawa dla charakteryzatorów. No a później jak pokazali Harvey'a Keitel'a ;D No przecież byli genialni ! :D Pozdrawiam!
Ja chyba nie mam poczucia humoru, scen przy których pojawił się cień uśmiechu na mojej twarzy mogę policzyć na palcach jednej ręki. Scenografia, kostiumy, gra aktorska fantastyczna, ale chyba przedobrzone, na siłę ten film miał być inny.
Dopiero po obejrzeniu (hm w sumie połowy bo zasnąłem) doczytałem, że to komedia... Nie rozumiem zachwytu nad tym filmem, tych wszystkich ochów i achów (nie mówię już o Oskarach - tu chyba kogoś powaliło).
Scena z wieżieniem i rozdawaniem jedzenia jak obsługa hotelowa. w grand budapest. Scena z sympatycznym mordercą z szramą na twarzy powitalna jak i pożegnalna. Sceny z tym mordercą, który ciągle był ukazywany jak jakiś wampir.
Każdy ma prawo do oceny kierując się swoimi gustami Również żart dla jednego śmieszny dla kogoś drugiego, niekoniecznie Można tu pisać wiele podpierając się przykładami ale troszkę uproszczając jeśli American Pie jest dla Ciebie arcydziełem to zupełnie nie dziwi, że humor z Grand Hotel... jest nie w Twoim guście
Podzielam twoje zdanie i nie rozumiem tych zachwytów "znafcuf" nad tym filmem. Autentycznie miejscami przysypiałem na seansie. Zmarnowałem czas i pieniądze.
Praktycznie na całym filmie, w każdym momencie. Faktycznie jest to rodzaj kina, który nie trafia do każdego, jednak jest bardzo dobry i jest jednym z moich ulubionych
Oczywiście, że to drętwy film.
Zachwyty nad nim w wykonaniu gimbazy, to wyraz czystej głupoty.Matoły udają, że to super zabawny film bo tak wypada.Ktoś im powiedział że to wspaniały film na poziomie i teraz myślą, że jak powiedzą że im się bardzo podobał to są modni i w ogóle bardzo fajni.Rozumiem angielski humor, ale to są beznadziejne żarty dla starych dewotek.Nie ma w nim kompletnie nic zabawnego.
Gdyby to był melodramat to bym nie miał o nic pretensji, a tak stwierdzam oficjalnie że to #ujowizna, a nie komedia.
Film totalnie nie w moim guście i jakoś super dobrze, to mi się go nie oglądało, ale trzeba przyznać, że gra aktorska na wysokim poziomie nie mówiąc już o scenografii, czy kostiumach.
http://maritrafilms.blogspot.com/2015/04/grand-budapest-hotel.html
Film totalnie nie w moim guście i super dobrze, to też mi się go nie oglądało, ale trzeba przyznać, że gra aktorska, scenografia i kostiumy są genialne.
http://maritrafilms.blogspot.com/2015/04/grand-budapest-hotel.html
Po co angażować takich aktorów do firmu, który jest przerostem formy nad treści, a większość scen jest niepotrzebnych. No cóż - tak jak autor wątku, nie jest to mój klimat. Co z tego że można nakręcać sceny w przepiękny sposób, skoro treść jest kiepska, sztuczna i na siłę.
To nie ma nic wspólnego z angielskim humorem, to jest kiepski humor, jak ktoś chce angielski humor to niech obejrzy filmy Snatch i Porachunki.
To jest humor oparty na obrazach. Do wielu ludzi ten rodzaj humoru nie trafia..Mnie momentami też to nużyło. Brakowało tu śmiesznych momentów opartych typowo na fabule. No i to prawda..Wes Anderson bardziej skupia się na formie niż treści- w tym filmie chyba najmocniej ze wszystkich położył akcent właśnie na formę. Mnie też to nie odpowiadało, muszę jednak przyznać, że technicznie doszedł do perfekcji. Tyle, że jeśli miałbym wybór co obejrzeć wieczorem dla rozrywki film Andersona, czy jakąś przeciętną amerykańską komedię, to wybrałbym komedię. Łatwiej się przy niej rozluźnić..
Po pierwsze trzeba sobie powiedzieć, ze nie jest to komedia sensu stricto.Nie zrywamy boków ze śmiechu,humor ukazany w GBH jest subtelny, przeplatany z ironiczną wulgarnością.Ten film raczej cieszy niż rozśmiesza, jest to uczta dla smakoszy, którzy mają bardziej wysublimowany smak.
Dlatego nie można rozpatrywać tego w kategoriach ,co kogo rozśmieszyło w tym filmie. Jeden napisze ze to a to ,a inny odpowie : to przecież nie było śmieszne!
Aby lepiej mnie zrozumiano podam pewien przykład.Na wypadzie urlopowym bylem w pewnej kawiarence i zamówiliśmy zimne desery ,obok nas usłyszeliśmy także polska mowę ,traw chciał ze zamówili to samo co my ,dwóch kolesi obaliło wszystko w trzy sekundy ,i jeden z nich wypowiedział znamienite słowa :" eeee takie se" . Desery były przepyszne, zastanowiło mnie więc co by im najbardziej pasowało, pomyślałem o wódce,i po paru sekundach jeden z nich powiedział :" idziem po flachę i do hotelu? " .
A teraz sam sobie odpowiedz: czy były to typy, którzy mogli docenić naprawdę zajebisty smak deseru jaki został im podany?
Kalifkol, udało ci się doprowadzić mnie do niekontrolowanego śmiechu twoją ripostą. Umiliłeś mi nią resztę wieczoru :)
Oglądałam dziś ten film cały czas oczekując, że nastąpi jakieś przebudzenie, coś co mnie rozśmieszy, coś co sprawi żebym powiedziała,że faktycznie ma w sobie jakiś urok. Jednak nie będę szła za ogółem moje odczucia bardzo przeczą oczekiwaniom.
Była to dla mnie historia opowiedziana dość słabo zabawnie, w tej chwili starając się przypomnieć choć jedno zabawną scenę mam w głowie pustkę. Film nużący, często na nim ziewałam wlepiając się w poduszkę, spodziewałam się jakiegoś diamencika przynajmniej na końcu,który mówił by coś o farcie w życiu, pokorze lub chociaż pociągał za sobą wzruszający obraz tego co w człowieku wyzwala fakt jakim jest uczucie, pamięć za tym co najpiękniejsze. Jakieś przemowy, Zero był zwyczajnym lojalnym człowiekiem znalazł się po prostu na dobrym miejscu w odpowiednim czasie, i dzięki odrobinie szczęścia i karnym podejściu do swojego przełożonego zaszedł tak daleko. Za mało chili w tym wszystkim...
Znajomi z różnych kręgów i o różnych gustach polecali ten film i mówili że jest "fajny". Sam osobiście się nie nastawiałem na jakieś super kino ani że film mnie jakoś rozbawi. Ale szczerze powiedziawszy rozśmieszył mnie w paru momentach - najbardziej podobała mi się scena nad przepaścią gdy podczas recytacji pożegnalnej poezji wkrada się zaskoczone, szczęśliwe i soczyste - "o k*rwa" - ktoś może mi zarzuci że to humor niskich lotów i że Polacy- cebulacy najczęściej się śmieją jak ktoś przeklnie, ale dla mnie w tym momencie ta scena była komiczna i mnie rozbawiła . Ogólnie też podobała mi się gra aktorów - w ogóle zaskoczyła mnie ilość znanych mordek które zatrudniono w tym filmie :)
Najbardziej jednak urzekły mnie ujęcia i scenografia - wpasowały się w moje gusta i cieszyły oko - więc jak nie było zbytniej akcji na ekranie to zawsze można było się czymś pocieszyć by po chwili się z czegoś zaśmiać albo posłuchać dialogów i przyjrzeć się ciekawym scenom. Podobno muzyka w tym filmie jest dobra - osobiście już nawet nie pamiętam co leciało w tle - może przez że tak dobrze się komponowała w całość filmu? :) Mnie ogólnie film się spodobał - pewnie można by mu wytknąć parę błędów, ale myślę że nie jakiś rażących,
Dla mnie w filmie było wiele śmiesznych momentów, ale większość scen wywoływała u mnie tylko uśmiech, nie ryczałem ze śmiechu jak na wielu innych komediach. Film mi się bardzo podobał ze względu na muzykę i grę aktorską postaci.
Jeśli nie trafił do Ciebie film Andersona, to po prostu nie potrafisz odbierać wszystkiego wzrokiem. Humor u niego oparty jest na obrazach, co niektórym to nie pasuje;). Mnie same obrazy nie wystarczą lubię też jak historia bawi, a tu takiego humoru po prostu nie było. Jeden woli iśc do galerii i oglądać filmy w ciszy, drugi woli posłuchać muzyki w filharmonii, a trzeci lubi wszystko na raz i idzie na musical;). Kwestia gustu;). Mimo wszystko uważam, ze ocena 2 dla tego filmu jest zbyt surowa. Artystycznie może się nie podobać, jednak technicznie jest na najwyższym poziomie.
P.S. Widziałem, że ktoś poleca Ci Fantastycznego Pana Lisa. Jeśli go nie oglądałeś to polecam-jeśli nie będzie Ci się podobał nie radzę się dalej pchać w Andersona. To właśnie Fantastyczy Pan Lis jest filmem skierowanym do najszerszej grupy odbiorców i najłatwiejszy w odbiorze.
Fan. Ale to, że Ty oceniłeś serię HP na 1 nie znaczy, że film jest beznadziejny tylko, że Ty masz bardzo słaby gust bo nawet jeśli film Ci się nie podobał, to nie zasługuje na 1. I wszystko jasne, filmów również oceniać nie potrafisz :) W tym poście zapytałem grzecznie nikogo nie obrażając. Wszyscy za wyjątkiem Ciebie dali radę odpowiedzieć normalnie. Idź dowartościować się gdzie indziej.
Sorry, ale jak ktos daje 10/10 takiemu syfowi jak Harry Poter czy Hobbity to gust ma raczej slabiutki, a udowodniles to dajac GHB marne 2, filmowi, ktory ma bardzo wysublimowany i inteligetny dowcip, jest swojego rodzaju satyra tamtych lat. To kto ma slaby gust, bo na pewno nie ja, fanie goglarza i hobbitka :)
Popieram autora wątku - film drętwy, choć w pięknej oprawie. Kadry, scenografia, charakteryzacja - super. Problem jest zaś taki, że film oglądałam z dwoma osobami, o różnym poczuciu humoru, a żadna z nas się nie roześmiała ani razu. Od seansu minęło już trochę czasu, ale sceny, które pozostały w mojej głowie to wyrzucenie kocich zwłok do kosza na śmieci i obcięcie palców drzwiami - sceny wyjątkowo dla mnie niesmaczne i niezrozumiałe.
Momenty, które wg reżysera miały być zabawne zostały przeze mnie odebrane i zarejestrowane, bo były zaznaczone dość wyraźnie, jednakże to za mało, aby wywołać choćby uśmiech.
Mi osobiście bardzo się podobał obraz Gustava i Zero jadących windą. Nie wiem czemu, może z powodu miny Igora. :D
Nic mnie w tym filmie nie rozśmieszyło, film okrutnie irytujący. Obejrzałem do końca tylko ze względu na wysoką ocenę. Nie lubię takich filmów, straciłem tylko czas.
Oglądaliśmy ten film ze znajomymi i nie dotrwaliśmy do połowy. Tragicznie nudny. Może i kadry dobre, ale fabuła i humor zerowy.
"You see, there are still faint glimmers of civilization left in this barbaric slaughterhouse that was once known as humanity. Indeed that's what we provide in our own modest, humble, insignificant... oh, f*ck it"
scena w konfesjonale :))
-I was the official witness in Madame D.'s presence to the creation of a second will to be executed only in the event of her death by murder.
-A second will?
-Right.
-In case she got bumped off?
-Right.
-Uh-huh?
-But they destroyed it.
-Oh, dear.
-However...
-Uh-huh?
-I pulled a copy.
-A second copy of the second will?
-Right.
-Uh-huh?
-Well, what does it say? Where is it? What's it all about, damn it? Don't keep us in suspense, Serge. This has been a complete f*cking nightmare. Just tell us what the f*ck is going on!
-It's quite a thing, winning the loyalty of a woman like that for 19 consecutive seasons.
-Um, yes, sir.
-She's very fond of me, you know.
-Yes, sir.
-I've never seen her like that before.
-No, sir.
-She was shaking like a shitting dog.
Jesli ta i inne z wcześniej wymienionych przeze mnie scen nie są uważane za zabawne to proponuje wrócić do nie wiem.. Benny Hillsa
Jakiś polski recenzent napisał, że humor w filmie nie rozbawi każdego, ale "wybrańcom dostarczy nieopisanej frajdy" ;) "wybrańcy" tu nie znaczy "lepsi", lecz nawiązuje do różnych typów poczucia humoru. Ja głośno wybuchałam śmiechem raz po raz. Po pierwsze, myślę, że tłumaczenie jest niezłe, jakkolwiek film jest śmieszniejszy w oryginale. Po drugie, jeśli patrzeć na pojedyncze sceny, dominuje komizm słowny i postaci (które nie są naturalistyczne, jednak jest w nich realizm i wielowymiarowość), ale "ogólny" komizm to absurd całej historii, która toczy się w Żubrówce. Dla mnie głównym czynnikiem dla którego zapamiętam ten film - oprócz mistrzowsko zagranej roli Gustava, która film napędza - to wyrafinowane połączenie tego absurdu i pozornej prostoty z prawdziwymi, głębokimi emocjami i dylematami człowieka - wierność własnemu kręgosłupowi moralnemu, postawa w obliczu wojny, honor, przyjaźń, utrata najbliższych, samotność...
Jak zamiawiasz late nosisz teletubisia i szarfe to ubaw po pachy. Film sam w sobie nie jest zly ale humor rodem z louis de funes mnie nie smieszy wiec troche sie zawiodlem.
Mnie np. nie bawiły wcale konkretne sceny czy konkretni bohaterowie, ale coś, czego w ogóle nie potrafię określić słowami. Sama konwencja filmu, typ humoru, jakieś ledwo się rysujące poczucie wszechobecnego absurdu w rzeczywistości przedstawionej w tym filmie. Nie umiem tego określić inaczej. Po prostu sam klimat filmu mnie bawił, co nie znaczy, że chichotałam w którymkolwiek momencie. Zależy, co kogo śmieszy. Są ludzie, których bawią dowcipy o pierdzeniu, są tacy, a są tacy, którzy wolą jakiś dowcip sytuacyjny, bardziej ukryty, który trudno określić wprost. Było tu trochę absurdu, trochę czarnego humoru, trochę życia - i to mi się podobało, choć nie potrafię znaleźć takiej sceny w filmie, przy której bym się faktycznie śmiała.
Raz. Sterylnie sztuczna nuda. Nie wytrzymałem do końca. Oczko wyżej za piękne zdjęcia.
Mnie doprawdy bawił za każdym razem gdy go widziałam - namalowany wąsik ZERO :D Film bardzo mi się podobał, choć to nie typowa komedia, a już na pewno nie jakaś głupkowata bo to raczej jest bardziej ambitny film :)
Mnie film bawił od początku do końca, a jednym z bardziej zabawnych momentów był sam początek, kiedy autor opisuje hotel i mówi, że przyjechał kiedyś do niego po sezonie, a tam pokazuje się pałacyk przerobiony na socreal i z barkasem przed drzwiami... Mała rzecz a cieszy :)
hm.. scena po czytaniu testamentu, kiedy glowni bohaterowie daja sobie po mordzie, to imho jedna z najsmiesniejszych i jedna z najlepszych scen w historii kina...ta scena jest idealnie zagrana i zmontowana, nie mozna po niej nie parsknac smiechem... no po prostu nie mozna :) i jeszcze ta mina Willema Dafoe...