PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=630823}

I żyli długo i zaplątani

Tangled Ever After
7,2 26 811
ocen
7,2 10 1 26811
5,3 3
oceny krytyków
I żyli długo i zaplątani
powrót do forum filmu I żyli długo i zaplątani

Podobnie jak Pisarka i _Dusia_ postanowiłam, że napiszę coś jak dalsze części genialnego filmu wytwórni Disney "Zaplątani". Mam nadzieję, że opowiadanie spodoba wam się i nie będziecie się czepiac, ze albo jestem beztalenciem, albo żebym nie zaśmiecała filmwebu takimi bzdurami...

PS Sorry za literówki i uwaga, na moim komputerze z jakichś dziwnych przyczyn nie mogę pisac litery "c z kreską", więc w niektórych wyrazach możecie natrafic na tego typu błędy. Jeszcze raz za to przepraszam, ale inaczej się nie da...

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

Dobra, a więc rozdział pierwszy...

PROLOG
Opowiem wam teraz o dalszym ciągu mojej udręki. Jeśli mnie pamiętacie, to wiecie, że ja i Roszpunka jesteśmy jakiś czas po ślubie... W zasadzie, to tylko dwa dni. Zaczęło się całkiem niepozornie, bo wszystko było dobrze... No, ale było i się skończyło...

Rozdział 1
''Widzisz do czego w końcu doprowadziłaś? Ale nie denerwuj się, on zabierze naszą tajemnicę do grobu..." Te słowa dudniły Roszpunce w głowie. Ciągle miała przed oczami ten widok. Scenę, której do końca życia nie zapomni. To jak bezwzględnie wbiła otrze sztyletu w jego plecy, a potem jak upadł na ziemię. Była wtedy taka bezradna. Nic przecież nie mogła zrobic. Nie mogła mu pomóc. Ocknęła się. Doszło do niej, że był to tylko sen, gdy rozejrzała się po swojej komnacie. Jej własnym pokoju w pałacu jej rodziców. Na poduszce obok niej, cichutko pochrapywał Pascal.
- To tylko sen - powtarzała szeptem sama do siebie, dodając tym samym sobie odwagi - Ona przecież nie wróci... Nie może wrócic!
Ponownie położyła się i przymknęła oczy. Uspokoił ją fakt, że w pokoju obok śpi Julian i nic mu się nie stanie.
W tym samym czasie, kogoś jeszcze dręczyły koszmary. Ta sama kobieta, która więziła jego ukochaną w wieży przez całe życie i usiłowała go zabic, co prawie jej się udało, szła teraz w jego kierunku, złośliwie się przy tym śmiejąc. "- Wrócę i zemszczę się na was, a ty nic na to nie poradzisz, ha ha ha!!!" Gwałtownie otworzył oczy i zalany potem usiadł na łóżku. Wiedział, że to tylko sen, ale tak jak Roszpunka martwił się, iż Gertruda nie przyśniła im się bez powodu i to w tym samym czasie. Po czymś takim nie mógł szybko zasnąc. Ułożył się na łóżku i nie zamykając oczu, patrzył w sufit. Nawet nie zorietował się, kiedy zasnął.
- Julian - usłyszał nagle czyjś głos wrzeszczący mu do ucha - Julek, wstawaj! - była to Roszpunka, która szarpała go za ramię - Nie możesz przecież spac wiecznie... Chyba nie chcesz, żebym posunęła się do ostateczności...
- Ostateczności? - mruknął odwracając się na drugi bok - Niby jakiej?
- Mam zawołac Pascala, czy wstaniesz sam?
- Już nie śpię - te słowa momentalnie postawiły Juliana na nogi, nienawidził pobudki ''W stylu Pascala'' - Wstałem - wyszczerzył się i usiadł na łóżku - A tak z czystej ciekawości... Nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś, ale... Czemu obudziłaś mnie o... - zerknął na zegar stojący koło łóżka - ... siódmej rano? Przecież to nieludzkie!
- Więc chodzi o to, że... Miałam zły sen...
- No co ty... - ziewnął sarkastycznie - I tylko po to mnie zwlekasz z łóżka w środu nocy?!
- Po pierwsze, jest siódma, czyli jest ranek, a po drugie, jeśli nie obchodzą cię moje uczucia, wcale mogę się do ciebie nie odzywac - prychnęła wyraźnie niezadowolona odwracając się do Juliana tyłem.
- Ech... - westchnął ciężko, po czym przysunął się do niej i objął jedną ręką - Przecież dobrze wiesz, że baaardzo obchodzą mnie twoje uczucia, ale... wiesz też, że nie lubie wstawac tak wcześnie.
- No wiem - jęknęła przytulając się do niego - Tylko że przejmuję się tym snem... - popatrzyła mu prosto w oczy.
- No dobra... więc, co ci się śniło?
- A jak myślisz? Jeśli był to koszmar, to mogła byc tylko jedna osoba...
- Gertruda... Wiem, mnie też się śniła.
- No coś ty? - otworzyła szeroko oczy.
- Poważnie mówię! Jak mogła - skrzyżował ramiona z kwaśną miną - Ten babsztyl władował się z buciorami do mojego... i twojego snu! To już jest hamstwo!
Roszpunka uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że Julian mówi prawdę, ale było w jego wypowiedzi coś tak strasznie fałszywego... Tak, to chyba było to. A szczególnie ten fragment zaczynający się od "Ten babsztyl...". Nie powiedziałby czegoś takiego Gertrudzie prosto w twarz, chociaż...
- Julek - zaczęła nagle dośc nieśmiało - Wiesz, teraz... Ja jestem księżniczką, a ty księciem i mamy pewnego rodzaju obowiązki...
- Naprzykład?
- Chocby dzisiaj, musimy iśc do sierocińca i spędzic chwilę w towarzystwie tych uroczych dzieciaczków.
- Ech... - warknął kwaśno padając twarzą na łóżko - Teraz? Nie chce. Z resztą, wiesz dobrze, że mam złe skojarzenia z sierocińcem...
- Wiem, ale nie mamy innego wyjścia - wzruszyła bezradnie ramionami.
- Jeśli muszę... Ale żeby nie było, idę tam tylko dla tego, żeby ci potowarzyszyc...
*
Sierociniec, miejsce, które sprawiało Julianowi uczucie lęku. Nie wiedział, czemu, ale nie potrafił inaczej. Razem z Roszpunką weszli do budynku. Trafili do dużego pomieszczenia, w którym kilkunastu brzdąców siedziało na dywanie w kole. Gdy tylko ujrzeli zbliżających się gości zerwali się z miejsca i podbiegli do Roszpunki.
- Księżniczka!!! - wołały radośnie przekrzykując się nawzajem i obejmując dziewczynę.
- ... i książę - upomniał się zirytowany Julian. - Ja chyba nie jestem niewidzialny!
- Cześc szkraby - pogłaskała kilkoro z dzieci po głowie - To co robimy?
- Chcemy posłuchac opowieści - z końca pokoju dobiegł cienki głos małej dziewczynki.
- Zgoda - Roszpunka usiadła w kółku na podłodze - A jakie to mają byc opowieści?
- O duchach! - zawołał jakiś chłopiec siadając obok niej.
- Oj, niestety nie znam takiej historii...
- Ja znam fantastyczną historię o duchach - powiedział dumnie blondynek w owalnych, czarnych okularach. Usiadł w samym środku koła i zaczerpnął powietrza - Dawno temu, młoda para przeprowadziła się do domu, który był nawiedzony. Ale potem... naukowcy udowodnili, że nie był!
Wszyscy dziwnie popatrzyli na chłopczyka, przekrzywiając głowy w bok.
- Ja znam coś lepszego - zaczęła dziewczynka z procą w ręku - Tą historię opowiadały mi starsze koleżanki... - na te słowa, również Julian dołączył do dzieci i usiadł obok Roszpunki - Więc dawno, dawno temu, tu, gdzie teraz stoi nasz sierociniec, znajdowało się stare zamczysko. Niektórzy mówią, że mieszkał w nim duch tamtejszej księżnej, która za swe straszne czyny i zbrodnie została skazana na wieczne potępienie. Kiedy zamek został zburzony i wybudowano tutaj ten sierociniec, duch księżnej przeniósł się tutaj na strych i straszy do dziś!
Ostatnie zdanie zabrzmiało dla Roszpunki tak strasznie, że ze strachu schowała się za Julianem.
- To tylko legenda - zaśmiała się nerwowo - Julek, powiedz im, że duchy nie istnieją.
- Bardzo bym chciał... - odparł bezradnie - Bardzo bym chciał...
- Co?! Ty też wierzysz w te zabobony?
- Wiesz, kiedyś nie wierzyłem, ale raz założyłem się z dawnymi kumplami, że spędzę noc w opuszczonym wozie, który stoi w ''Wilczym lesie'' na ''Przeklętej polanie''. Oczywiście zgodziłem się i poszedłem tam w nocy. Gdy miałem kłaśc się spac, zerwał się wiatr i usłyszałem czyjś głos ''- Wynoś się z mojego wozu! Wynoś się z mojego wozu, chłopczyku! Chyba, że chcesz tu ze mną zostac na zawsze, na wieki wieków, na amen! Ha ha ha!''. Jak każdy normalny człowiek uciekłem z tamtąd jak najszybciej. Zakład niestety przegrałem, ale to cud, że jeszcze żyję.
Właśnie wtedy do pokoju weszła jedna z pracownic sierocińca i zatrzasnęła za sobą drzwi. Na ten dźwięk wszyscy, prócz Juliana drgnęli.
- Dziękuję waszym królewskim mościom, że posiedzieli przez chwilkę z tymi dzieciakami - ukłoniła się kobieta.
- Ależ nie ma za co dziękowac - odparła skromnie Roszpunka - zrobiiśmy to przecież bezinteresownie i w ogóle.
*
Zapadł zmrok, gdy Roszpunka z Julianem wracali do pałacu. Przechodzili przez węższe i szersze ulice, wzdłuż których paliły się latarnie. Było tak strasznie cicho. Aż za cicho.
- Ciekawe... - zamyślił się - ... gdzie wszystkich wcięło...
Nagle poczuł, jak Roszpunka mocno chwyciła go za rękę.
- Julek - zaczęła drżącym głosem - Ta historia o tym opuszczonym wozie... Naprawdę tam byłeś i słyszałeś ten głos?
- No coś ty! - zaprzeczył uśmiechając się - To była bajeczka wymyślona na poczekaniu. Słyszałem kiedyś o tym wozie i postanowiłem troszkę wystraszyc te dzieciaki. To wszystko.
Słowa te jednak nie do końca przekonały Roszpunkę. Z lekko zmieszaną miną patrzyła ukochanemu w oczy. Westchnął cicho i pocałował w czoło.
- Nie przejmuj się. Nigdy w życiu nie przydażyło mi się nic aż tak dziwnego... no może nie wliczając poznania ciebie...
Roześmieli się. Lecz nagle całą okolicę spowiła jakby fala błękitego światła. Oboje wiedzieli, że nie wróży to nic dobrego. Spojrzeli sobie z przestrachem w oczy, po czym bez chwili zwłoki pobiegli w kierunku pałacu...
- Wiesz co... - wydyszał Julian zamykając drzwi wejściowe zaraz po tym, gdy wbiegli do pałacu - Jednak zmieniam zdanie... Cała ta akcja jest teraz najdziwniejszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła...

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

I jak? Podoba się? Mam zamieszczac kolejne rozdziały???

ocenił(a) film na 8
Chanelka_2_2

Niezłe :)
A lubisz pisać ogólnie, czy tylko film ,,Zaplątani" cię zainspirował?
Ja lubię pisać nowe historie, z nowymi postaciami, po prostu- pomysły na inne filmy :)
Zamieszczaj kolejne rozdziały, chętnie przeczytam (czytałam już kontynuacje Pisarki i Dusi).

ocenił(a) film na 10
Princess_Daisy

Fajnie, że ci się podobło, al mam w zanadrzu opowiadania ni tylko o "Zaplątanych"

ocenił(a) film na 9
Chanelka_2_2

Nietylko z Zaplatanych jezeli juz napisalas to moge Ci dac e-maila ?;)

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

Dobra,a teraz kolejny rozdział...

Rozdział 2
Biegli co sił w nogach. Jak burza wparowali do sali tronowej, w której król i królowa właśnie podpisywali jakieś dokumenty.
- Mamo, tato - zawołała Roszpunka z trudem łapiąc oddech - Czy wy też widzieliście ten dziwny błysk?
- Tak, córeczko - odparła królowa wstając z tronu - I chyba nawet wiemy, skąd się wziął...
Ta tajemnicza odpowiedź już od samego początku nie wróżyła nic dobrego. Sam ton, w jakim królowa wypowiedziała to zdanie, brzmiał jakoś... przerażająco. Szepnęła coś tylko do króla, po czym i on wstał z tronu.
- Jeste legenda - zaczął - Mówi się, że gdy w naszym królestwie ktoś zginie, dwa dni po jego śmierci, nocą spada gwiazda.
- Inna legenda mówi - kontynuawała królowa - że w górach, po drugiej stronie królestwa znajduje się zaczarowane jeziorko. Podobno woda z jeziorka ma magiczne właściwości. Niektórzy mówią, że ma ona właściwości uzdrawiające.
- A co te dwie legendy mają ze sobą wspólnego? - zapytał nagle Julian - Przecież to nie ma razem żadnego sensu!
- Cierpliwości, Julianie - upomniał go król - Już wyjaśniam. Jeśli gwiazda tej zmarłej osoby wpadnie do zaczarowanego jeziorka, osoba ta otrzymuje... Jakby to powiedziec... Drugie życie.
Ostatnie zdanie zabrzmiało absolutnie przerażająco. Po chwili namysłu, Roszpunka i Julian podejrzewali, czyja gwiazda, mogła trafic do jeziorka.
- Martwimy się - westchnęła królowa - że gwiazda ta mogła należec do wiedźmy, która więziła Roszpunkę. Jeśli by tak było, bylibyście w olbrzymim niebezpieczeństwie.
- Proponuję, abyście udali się do jeziorka. Gdyby ta wiedźma natknęła się na was w pobliżu jeziorka, moglibyście skorzystac z jego mocy.
- To może byc aż za ryzykowne - Roszpunka szepnęła do Juliana z przejęciem.
- No wiem, ale musimy spróbowac. Inaczej może stac się coś gorszego - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ale ja boję się, że znowu coś ci się stanie. Wiesz, co się działo ostatnim razem.
- Nie chcę się wtrącac - przerwał król - ale Julian ma rację, córeczko.
Roszpunka westchnęła ciężko. Była świadoma niebezpieczeństwa, ale trzeba było podjąc wyzwanie.
- Dobrze - Roszpunka zwiesiła głowę - ruszymy jutro rano. Gdzie mamy szukac tego jeziorka?
- I tutaj właśnie jest problem... - jęknęła królowa - Nikt nie wie, gdzie ono się znajduje... Ale spokojnie, poszukamy kogoś, kto zna drogę, ale póki co, wy połóżcie się spac. Musicie jutro miec dużo energii na taką podróż.
*
Tak jak radziła królowa, udali się do swoich pokoi, jednak niełatwo było im zasnąc. Za każdym razem, gdy Roszpunka zamykała oczy, widziała przed sobą Gertrudę. Podczas gdy ona walczyła ze strachem, Julianowi udało się zasnąc. Widział teraz Gertrudę stojącą przed nim i trzymającą żelazny łańcuch, który kończył się na jego nadgarstkach. "- Możecie szukac tego głupiego jeziorka, ale to i tak nic nie zmieni. Mam plan, który napewno mnie nie zawiedzie, ha ha ha!!!" Wciąż powtarzała to jedno zdanie. Obudził się. Wiedział, że to sen, ale był taki realistyczny. Zaskoczył go jednak fakt, że tuż obok niego śpi Roszpunka. Przyjrzał się jej uważnie. Chyba płakała, bo miała na policzkach ślady łez.
- Co takiego mogło jej się przyśnic... - pomyślał przez chwilę, po czym przytulił ją do siebie i po chwili zasnął.
Następnego poranka, obudziło go pukanie do drzwi. Otworzył oczy jako pierwszy, a Roszpunka jeszcze spała. Podniósł się więc i poszedł sprawdzic, kto to. W drzwiach stał król wraz z królową. Widocznie mieli dobry humor.
- Coś się stało? - ziewnął Julian.
- Mamy dobre wieści - oznajmiła z uśmiechem królowa.
*
- To są te dobre wieści?! - wrzasnął Julian wskazując na jakąś kobietę. Wyraźnie w średnim wieku. Była przygarbiona, a włosy zawinięte były w szarą chustę. Wistawały spod niej tylko kilka siwych kosmyków. Przymrużone, szaro-zielone oczy z uwagą rozglądały się po sali tronowej, w której nie było nikogo, prócz Roszpunki i Juliana.
- Julek, słyszałeś rodziców - przypomniała - To jedyna osoba w całym królestwie, która zna drogę do jeziorka. Mamy szczęście, że ktoś taki jest.
- Ale to jakaś stara babcia - jęknął z kwaśną miną - Napewno znaleźlibyśmy jeziorko szybciej sami. A tak mamy jakieś... - pomyślał spoglądając na kobietę - Sam nie wiem... Może... Stuletnie opóźnienie?
- Nie przesadzaj. Musimy znaleźc to jeziorko, a tylko ona potrafi nam pomóc. Z resztą, teraz juz nie możemy się wycofac. Maksio jest już osiodłany i wszystko przygotowane do drogi.
- A tak apropos, jak ona się nazywa?
- Nazywa się Violetta. To co? Możemy z nią jechac?
- Dobra, już dobra. Im szybciej wyruszymy, tym lepiej...
*
- I to teraz, babciu-mądralińska?! - warknął Julian, stojąc razem z Roszpunką siedzącą razem z nim na Maximusie i Violettą na rozgałęzieniu leśnej drogi, którą mieli podążac.
- Puszczę tą uwagę mimo uszu - prychnęła teatralnie kobieta - Przecież zaraz sobię przypomnę, w którą stronę teraz iśc...
Nagle przed nimi pojawił się jakiś staruszek z długą białą brodą. Stał dokładnie przed nimi podpierając się zkrzywioną drewnianą laseczką.
- Witojcie, śliczne jelonki - zawołał radośnie staruszek - Jok się mocie i czekog szukocie w tych srtonach?
- Nie pana interes... - wymamrotał Julian, ale nagle poczuł mocne uderzenie w głowę - Auuu... - urwał cicho i wszystko było jasne, dostał lanie od Roszpunki.
- Doigrał się - wyszeptała do siebie Violetta ze złośliwym uśmieszkiem.
- To może ja zacznę - Roszpunka zeskoczyła z Maximusa i podeszła do staruszka - Czy wie pan może jak dojśc do zaczarowanego jeziorka, które znajduje się w górach?
- Więc i tak... i nie. Trzebo przejśc przez skrót koło wejścia do ''Wilczego lasu''.
- Pogieło cię facet?! - wrzasnął Julian schodząc z konia - Przecież to śmiertelnie niebezpieczne!
- Znasz tam drogę? - spytała zaskoczona Roszpunka.
- Niby tak... - Julian niezręcznie podrapał się po głowie - ...ale znam też inną drogę w te góry, tyle że... Nie pamiętam jak to miejsce się nazywało... ''Mroczny kanion''... Nie! Może ''Ciemna dolina''... nie, to też nie to! Hmmm...
- Hej, a może chodzi ci o wejście w ''Dolinie mroku''? - zapytał staruszek.
Julian wytrzeszczył oczy z wrażenia. Z początku uznał, że ten staruszek to świr, ale skąd on mógł znac tą nazwę? Zapadła chwila niezręcznej ciszy.
- Ach, no tak - staruszek zwiesił głowę - zapomniałem, jestem kopnięty i gadam bzdury...
- Nie! - zaprzeczył Julian zszerokim uśmiechem - Właśnie dobrze gadasz!!! Czyli, że wiesz, jak tam dojśc?
- Pewno, ze wiem, mój luby grzybie. Idź kmiecie tą dróżką w lewo... i cały czas prosto, aż dojdziecie do miasteczka. Tam skręccie w prawo... i po jakiś trzech godzinach będziecie na miejscu.
- Bardzo dziękujemy - Roszpunka wraz z Julianem wsiedli na Maxa - Violetta, jedziesz?
- Zaraz was dogonie, jedźcie przodem - uśmiechnęła się, a gdy tylko oboje zniknęli jej z oczu, wyjęła z kieszeni mały woreczek wypełniony złotem i wręczyła go staruszkowi - Dobrze się spisałeś. Tylko pamiętaj, masz byc w miasteczku przed nami i zawiadom tamtejszą gwardię królewską. Wiesz, co masz im powiedziec?
- Oczywiście, gadający czajniczku - zasalutował i po chwili zniknął gdzieś wśród zarośli, a na rozdrożu została tylko Violetta, wsiadła na swojego konia i uśmichnęła się złośliwie - Już niedługo się was pozbędę, raz na zawsze, ha ha ha...

Chanelka_2_2

SUPER!!! :D
Najbardziej spodobał mi się pomysł z tym snem o Gertrudzie i spadającą gwiazdą do tego zaczarowanego jeziorka! :)

A ta Violetta to... ;) Hm. Mam pewne podejrzenia... :)

Ale rozwalił mnie tekst Juliana: ,,- To są te dobre wieści?! - wrzasnął Julian wskazując na jakąś kobietę.'' ,, - Ale to jakaś stara babcia - jęknął z kwaśną miną'' :D

A to:

,,- Jok się mocie i czekog szukocie w tych srtonach?
- Nie pana interes... - wymamrotał Julian, ale nagle poczuł mocne uderzenie w głowę - Auuu... - urwał cicho i wszystko było jasne, dostał lanie od Roszpunki.''
Normalnie genialne! :D

,,Nie pamiętam jak to miejsce się nazywało... ''Mroczny kanion''... Nie! Może ''Ciemna dolina''... nie, to też nie to! Hmmm...
- Hej, a może chodzi ci o wejście w ''Dolinie mroku''? - zapytał staruszek.
Julian wytrzeszczył oczy z wrażenia. Z początku uznał, że ten staruszek to świr, ale skąd on mógł znac tą nazwę?''
Nie mogę z tego ,,uznał, ze ten staruszek to świr''. :) :) :)

I NAJLEPSZY tekst:

,,- Pewno, ze wiem, mój luby grzybie. Idź kmiecie tą dróżką w lewo...''
LUBY GRZYB!!! ;D
Dawno się tak nie uśmiałam, aż dziwne, że Julek się nie wkurzył! :)

Pisarka

Kiedy kolejny rozdział???

Ile ich jeszcze będzie???

Może chcesz się zalogować na:

https://roszpunka.fora.pl/

I tam też publikować swój sequel, co? :D

Ja też tam jestem zalogowana i opublikowałam tam swój sequel i wiele innych swoich opowiadań o Zaplątanych. :)

W ogóle na forum jest pełno dziewczyn (i chłopaków też!) i DUUUŻO działów dotyczących filmu Zaplątani!!! :D

Zapraszam chętnych!!!

ocenił(a) film na 10
Pisarka

Więc, co do pierwszego komentarza, to dzięki wielkie, bo teksty, które wymieniłaś uznałam za najbardziej udane i jestem z nich naprawdę dumna ;)
Po drugie, kolejny rozdział zamieszczę zaraz. Wszystkich rozdziałów będzie tylko osiem (niestety, bo na więcej nie miałam pomysłu), ale dobra wiadomośc jest taka, że mam pomysł na "Zaplątanych 3" więc luz.... Fajnie też, że spodobał ci się ten zwariowany dziadek. Spokojnie, jeśli zdążyłaś go polubic, to pojawi się jeszcze dwa razy ;)

Chanelka_2_2

Mam tylko malutką uwagę do fragmentu ,,To jak bezwzględnie wbiła otrze sztyletu w jego plecy'' - ee... w plecy? :O Ona mu go nie wbiła w plecy.
Jak za nim stanęła to nie wbiła mu go w plecy tylko z przodu zprawego boku gdziesz tam w okolicach brzucha. Zresztą później nawet pokazali jego ranę jak Roszpunka odgięła mu kamizelkę... :)

ocenił(a) film na 10
Pisarka

Może i masz rację, ale myśląc tak trochę logicznie, to nie mogła go zaskoczyc wbijając szytlet w brzuch. Wtedy moze jakoś zdążyłby uciec, a wbijając mu sztylet w plecy, Gertruda nie dawała mu szans na ucieczkę...

Chanelka_2_2

,,Może i masz rację''
Ależ ja MAM rację! ;D
Mam niepodważalne dowody w postaci scen z filmu kiedy to Julek trzyma się za brzuch a nie plecy, Roszpunka ogląda jego ranę z boku koło brzucha, pokazują ją i promienie wydobywają się z jego rany koło brzucha a nie z pleców. ;)

,,ale myśląc tak trochę logicznie, to nie mogła go zaskoczyc wbijając szytlet w brzuch. Wtedy moze jakoś zdążyłby uciec, a wbijając mu sztylet w plecy, Gertruda nie dawała mu szans na ucieczkę...''
A czemu nie mogła go zaskoczyć?
Stała tuż za nim i wystarczył jeden ruch ręką. Tylko wychyliła się do przodu i już. ;)

ocenił(a) film na 10
Pisarka

Dobra, obejrzałam końcówkę parę razy (ledwo wytrzymałam psychicznie, bo naprawdę jej nie znoszę) i zwracam ci honor. Jest tak jak mówisz, ale mogłam czegoś na filmie niedowidziec, bo mam bardzo słabą jakośc obrazu...

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

A teraz rozdział trzeci...

Rozdział 3
Po chwili ich dogoniła. Widocznie coś zabawnego ominęła, ponieważ oboje razem z Maximusem, strasznie się z czegoś śmiali. Zmrok zapadł tak szybko i trzeba było zatrzymac się, aby gdzieś przenocowac.
- Moglibyśmy zatrzymac się na tej polanie, jak myślisz Roszpunko? - zapytał Julian wskazując na maleńką łąkę, do której właśnie się zbliżali, ale nie usłyszał odpowiedzi - Roszpunko? - spytał raz jeszcze i odwrócił się w jej stronę, dopiero teraz zrozumiał, że zasnęła. Obejmowała go w pasie, a głową opierała się o jego ramię - Śpij sobie dalej - szepnął jej czule do ucha, po czym zatrzymał Maxa i nie budząc jej zdjął z konia i wygodnie ułożył na trawie.
Sam również był już śpiący, więc położył się obok niej. Zastanowił go fakt, że Violetta chcąc się wymknąc, zmierzała w stronę lasu.
- A tobie dokąd tak spieszno, co? - zapytał podejrzliwie.
- Och... - zaśmiała się nerwowo - Tak tylko chciałam się przejśc. Spacer po lesie podobno dobrze robi na sen... Wrócę za momencik...
Julian uniósł wysoko brew. Gdy kobieta zniknęła w głębi zarośli, podszedł do niego Maximus.
- Czy tylko mnie się wydaję, czy ta Violetta jest jaaakaś... dziwna?
Rumak pokiwał łbem twierdząco po czym i on ułożył się do snu.
- Naiwniak niczego nie podejrzewa... - szepnęła do siebie Violetta, obserwując z ukrycia Juliana i Maxa - Ciekawe, jak nasz złodziejaszek zareaguje na jutrzejszą pobudkę, ha ha ha...
*
Promianie porannego słońca spowiły całą polanę. Nawet z zamkniętymi oczami Julian mógł stwierdzic, że jest jasno. Nagle jednak zorientował się, że ktoś nad nim stoi. Otworzył oczy i w jednej chwili zorientował się, że jest otoczony przez odział straży królewskiej. Mieli na zbrojach inne godła niż strażnicy pałacowi Roszpunki. Musieli więc byc gwardzistami z pobliskiego miasteczka.
- O co chodzi? - ziewnął - Coś nie tak?
- Flynn Rajtar? - zapytał jeden ze strażników - Z rozkazu króla jest pan aresztowany.
- Że jak?! - Julian nie mógł uwierzyc, w to co słyszy.
Bez rzadnych wyjaśnień zakuli go w kajdany i zaczęli prowadzic w stronę miasteczka.
- Ale chwileczka, zaraz, panowie - wrzeszczał próbując sie wyswobodzic - Roszpunko!!!
Ten krzyk dopiero zdołał zbudzic księżniczkę. Zerwała się więc z ziemi. Pierwsze co ujrzała, to kilkunastu gwardzistów i aresztowanego Juliana.
- Julek!!! - zawołała, ale on był już zbyt daleko.
Wystraszona i zdezorientowana rozejrzała się dookoła. Na ramieniu siedział Pascal, który zaciskając łapki zrobił się cały czerwony, widzocznie też był zdenerwowany. Obok stał również zszokowany Maximus, który był już gotowy do działania... Ale gdzie była Violetta? Nagle jakaś postac wyłoniła się z zarośli. Roszpunka odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła Violettę.
- Och, jak dobrze, że pani jest - zawołała z nadzieją - Musi mi pani pomóc!
- A cóż takiego się stało? - zapytała dośc podejrzanym, teatralnym tonem.
- Juliana aresztowano! Sama nie wiem czemu, przecież już dawno został ułaskawiony! Musi mi pani pomóc go stamtąd wydostac!
- No wiesz... - jąkała się nerwowo - Ja nie wiele mogę. Poza tym, chyba musimy szybko dotrzec do tego jeziorka. Ratowanie księcia zajmie nam zbyt wiele czasu...
- Żartuje pani?! - zirytowała się księżniczka - Bez niego nie ruszam się stąd!!! - tupnęła nogą.
- No dobrze, jakoś ci pomogę. Chyba mam pewien plan...
Odwróciła się, a znudzony Maximus głośno parsknął, ajkby nie był zadowolony z
- To ja już nie moge miec planu?! - wrzasnęła do rumaka.
*
Strażnicy doprowadzili Juliana do miasteczka. Szli przez długi więzienny korytarz i wsadzili go do jednej z cel.
- Zaraz po ciebie wrócimy - jeden ze strażników zamknął celę na klucz - Lepiej się przygotuj.
- Przygotowac?! - wrzasnął wystraszony doskakując do zamkniętych już drzwi - Ale na co?! - strażnik jednak nic mu nie odpowiedział, ruszył tylko w kierunku wyjścia - Czy ktoś mi może powiedziec, o co chodzi?! Co to za sprawiedliwośc, do jasnej anielki?!
Nie wiedział, co robic. Szarpał bezradnie za kraty, jak każdy w tak dziwnej sytuacji. Kto mógł go wydac, i to teraz, kiedy został już ułaskawiony? Przez głowę przeleciała mu tylko jedna osoba, która mogła byc na tylke podła, aby to zrobic... Gertruda. Ale nawet nie wiadomo, czy ona naprawdę, jeszcze żyje. Nagle do celi, w której siedział Julian przyszedł jeden ze strażników.
- Już czas na ciebie - rzekł wyprowadzjąc go na korytarz i prowadząc przed siebie. Zatrzymali się przed drzwiami, na których widniał napis "Wejście na szubienicę''. Gdy Tylko Julian to zobaczył z trudem przełknął ślinę. Gwardzista otworzył drzwi, za którymi tuż-tuż wisiał gruby sznur z pętlą... W tym samym czasie, do więzienia wtargnęły dwie zakapturzone postacie na koniu.
- Myślisz, że zdążymy? - zapytał jeden z intruzów.
- Musimy zdążyc - odparł drugi, a w zasadzie to druga - Maksiu, pospiesz się!
Strażnik ustawił Juliana centralnie pod sznurem, a po chwili przed nimi zgromadzili się wszyscy mieszkańcy miasteczka.
- Już po mnie - westchnął sam do siebie chłopak, gdy strażnik kazał mu wejśc na stołek i włożyc głowę w pętle.
- I co, panie Rajtarze - zachchotał gwardzista stając obok kata - Jakieś ostatnie życzenie?
- Życzenie - parsknął zirytowany.
- Uwaga, wszyscy mieszkańcy królestwa - zawołał donośnie strażnik - Sam osobiście złapałem poszukiwanego w całym królestwie listem gończym, oszusta i złodzieja, Flynna Rajtara...
- I co? - wymamrotał ponuro i obojętnie sam do siebie Julian - Mają mu za to wręczyc medal?
Przemowa gwardzisty wydawała się nie miec końca. Przecież jeżeli mieli go powiesic, to powinni to zrobic zanim oskarżony sam umrze z nudów.
- Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby pojawiła się babunia-Violetta i chciała mnie uratowac...
Nagle na środku placu pojawiła się jedna z zakapturzonych postaci. Julian przyjrzał się jej uwarznie i rozpoznał w niej... Violettę!
- Stop! - zawołała zdejmując kaptur.
- No pięknie - zawołał sarkastycznie - Teraz to załatwią mnie juz na mur-beton...
- Nie możecie go powiesic!
- A niby czemu nie? - zapytał z lekkim uśmiechem gwardzista.
- Emmm... - Violetta przwróciła oczami - Ponieważ... Ponieważ to... To jest sprzeczne z prawami człowieka. Wieszanie kogoś, to niechumanitarna metoda kazania za każdego rodzaju przestępstwo...
- Ej no! - wrzasnął zdenerwowany Julian - To próba ratowania mnie, czy początek dyskusji wyborczej o stanowisko polityczne?!
Nikt jednak nie zwrócił najmniejszej uwagi na jego wypowiedź. Każdy patrzył w stronę wciąż przemawiającej Violetty. Nikt inny niż ona, nie parzył na karę szubienicy w tej sposób. Nagle Julian poczuł, jak ktoś ciągnie go w stonę wyjścia i zamyka za nim drzwi.
- Co do... - urwał uwarznie przyglądając się kolejnej zakapturzonej postaci, która właśnie się ujawniła - Roszpunka?
Uśmiechnęła się szeroko lekko przechylając głowę i chwyciła za rękę.
- Szybko, musimy wiac! - szeonęła, po czym oboje zaczęli biec w stronę wyjścia z więziennego korytarza.
- Ale jak ty się tu znalazłaś? A Violetta? I w ogóle, jaki masz plan?
- To jest nasz plan!
- TO jest nasz plan?!
- Nie zadawaj głupich pytań, tylko biegnij!
W tym samym czasie, Violetta kończyła swoją jakże naukową wypowiedź.
- ... podsumowując, szubienica to sprzeczna z ludzkimi prawami kara, za niekoniecznie popełnione zbrodnie, biorąc pod uwgę fakt, że wiele jest przypadków, w których ktoś został powieszony przez pomyłkę... - spojrzała w stronę sznura i dopiero teraz zorientowała się, ze Roszpunka i Julian dawno już uciekli -... więc... to by było na tyle, do widzenia!
Pędem wymknęła się zostawiając na placu oszołomionych mieszkańców i gwardzistę z katem, do których dopiero po jej ucieczne dotarło, że złapany przez nich Flynn Rajtar uciekł. Byli jednak tak oszołomieni wypowiedzią Violetty, że nie przejeli się tym zbytnio. Wzruszyli ramionami i rozeszli się.

ocenił(a) film na 8
Chanelka_2_2

He, he, he! :) Zakończenie najlepsze! ,,I- ... podsumowując, szubienica to sprzeczna z ludzkimi prawami kara, za niekoniecznie popełnione zbrodnie, biorąc pod uwgę fakt, że wiele jest przypadków, w których ktoś został powieszony przez pomyłkę... - spojrzała w stronę sznura i dopiero teraz zorientowała się, ze Roszpunka i Julian dawno już uciekli -... więc... to by było na tyle, do widzenia!' - dobre! :)
,,- A niby czemu nie? - zapytał z lekkim uśmiechem gwardzista.
- Emmm... - Violetta przwróciła oczami - Ponieważ... Ponieważ to... To jest sprzeczne z prawami człowieka. Wieszanie kogoś, to niechumanitarna metoda kazania za każdego rodzaju przestępstwo...
- Ej no! - wrzasnął zdenerwowany Julian - To próba ratowania mnie, czy początek dyskusji wyborczej o stanowisko polityczne?!''- moje ulubione!
Brawo dla Chanelki! :)

ocenił(a) film na 10
Princess_Daisy

Fajnie, że podobał się ten fragment. To chyba jeden z najlepszych w całym moim opowiadaniu. Za te "brawo dla Chanelki też bardzo dziękuje...

Chanelka_2_2

,,- No dobrze, jakoś ci pomogę. Chyba mam pewien plan...
Odwróciła się, a znudzony Maximus głośno parsknął, ajkby nie był zadowolony z
- To ja już nie moge miec planu?! - wrzasnęła do rumaka.''
Genialne. :D

,,Przemowa gwardzisty wydawała się nie miec końca. Przecież jeżeli mieli go powiesic, to powinni to zrobic zanim oskarżony sam umrze z nudów.
- Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby pojawiła się babunia-Violetta i chciała mnie uratowac...
Nagle na środku placu pojawiła się jedna z zakapturzonych postaci. Julian przyjrzał się jej uwarznie i rozpoznał w niej... Violettę!
- Stop! - zawołała zdejmując kaptur.
- No pięknie - zawołał sarkastycznie - Teraz to załatwią mnie juz na mur-beton...''
Nie no... Komentarz Julka mnie rozwalił... ;D

,,- Ale jak ty się tu znalazłaś? A Violetta? I w ogóle, jaki masz plan?
- To jest nasz plan!
- TO jest nasz plan?!
- Nie zadawaj głupich pytań, tylko biegnij!''
Cała Roszpunka. :)

,,- ... podsumowując, szubienica to sprzeczna z ludzkimi prawami kara, za niekoniecznie popełnione zbrodnie, biorąc pod uwgę fakt, że wiele jest przypadków, w których ktoś został powieszony przez pomyłkę... - spojrzała w stronę sznura i dopiero teraz zorientowała się, ze Roszpunka i Julian dawno już uciekli -... więc... to by było na tyle, do widzenia!''
Popieram Princess_Daisy! ;D Super zakończenie! :)

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

A oto kolejny rozdział...

Rozdział 4
Nareszcie. Po ucieczce z więzienia, zatrzymali się na skraju lasu. Violetta jeszcze ich nie dogoniła. Mieli więc chwilkę dla siebie, aby na spokojnie porozmawiac.
- Och, Julek! - zawołała radośnie wieszając mu się na szyi - Tak strasznie się bałam... Martwiłam o ciebie, że coś ci się stanie.
- No przestań - odpowiedział z uśmiechem mocno ją obejmując - Miało by stac się coś mnie? Nie żartuj...
- Najważniejsze - roześmiała się - że już jesteś bezpieczny.
- Taaa... - ciągnął nieśmiało, a uśmiech powoli zaczął znikac z jego twarzy - Wiesz może, kto mógłby chciec, żeby mnie aresztowano?
- Nie... Raczej nie. Nie podejrzewam nikogo, ale jedyną osobą, która przychodzi mi na myśl jest...
- Gertruda? - dokończył za nią.
- Właśnie... Myślisz, że ona może nas śledzic?
- Sam nie wiem... - zamyślił się - Ale wiesz co, ktoś jeszcze wydaje mi się podejrzany... A tak konkretnie, to Violetta.
- Ale... - jąknęła z niedowierzaniem - Przecież to nie miało by sensu. Jeśli chciałaby się ciebie pozbyc, nie pomagałaby mi potem cię uwolnic...
- No właśnie wiem... To wszystko wydaje mi się za bardzo podejrzane...
- Co jest podejrzane? - nagle tuż za nimi pojawiła się Violetta - Ominęłam coś ważnego?
- Apsolutnie nie - zaprzeczyła Roszpunka z dośc wymuszonym uśmiechem - Tak sobie tylko rozmawialiśmy.
- Aha... Nie chciałam wam przerywac, ale coś mi się widzi, że zaraz może zacząc padac... Nie wykluczam też burzy.
- Burzy?! - oczy Roszpunki stały się niemal dwa razy większe niż zazwyczaj.
- Coś nie tak? - spytała z troską Violetta - Czyżby nasza księżniczka bała się burzy?
- Nie, nie, tylko - zaśmiała się nerowo - Martwiłam się, że nie mamy, gdzie przenocowac...
- Co ty gadasz - roześmił się Julian - Tam widzę jakąś grotę, a że już powoli się zciemnia, od razu możemy tam przenocowac.
*
Zrobiło się ciemno jak w nocy. Jasne błyski piorunów przeplatały się raz za razem z huczącymi uderzeniami grzmotów. Naszczęście zdążyli się w porę schowac w odalezionej przez Juliana grocie. Widzac było po wystraszonej twarzy Roszpunki, że coś jest nie tak.
- Coś cię gryzię? - zapytał nagle Julian, przysuwając się do ukochanej, siedzącaj w samym rogu jaskini.
- Stasznie się boję - wyszeptała zamykając oczy.
- Czego? Przecież jestem przy tobie - szepnął jej do ucha mocno obejmując - Narazie jesteśmy tutaj bezpieczni.
- No wiem przecież, ale nawet gdy byłam w wieży, w czasie burzy chowałam się w najciemniejszy kont, pod stół, albo pod kołdrę... Odkąd pamiętam, zawsze tak robiłam...
Spojrzała mu głęboko w oczy. Wiedziała, że jej nie wyśmieje, ale nie wiedząc czemu, bała sie mu tego powiedziac.
- Myślisz, że ta burza zaraz przejdzie? - zapytała tuż po jednej z jaśniejszych błykawic.
- Kiedyś przecież musi - westchnął Julian, a na ramieniu Roszpunki pojawił się Pascal - On też boi się burzy?! - wskazał z rozbawieniem na kameleona, który wtopił się w fioletową sukienkę dziewczyny.
- Tak. Boi się tego samego co ja, lubi to samo co ja - uśmichnęła się do zwierzątka głaszcząc go po łebku - Jest przy mnie od wieków. Wydaję mi się, jakby był ze mną przez całe moje życie...
- Dokładnie od dwunastu lat - wymamrotała niespodziewanie Violetta, niezręcznie odwracając głowę.
- Słucham? - Roszpunka nie wierzyła w to, co usłyszała. No bo niby skąd kobieta, która wie o niej tyle co nic, mogła bez namysłu zgadnąc, kiedy dostała Pascala.
Faktem było, że Gertruda kupiła go jej na szóste urodziny, gdy nie mogła już znieśc jej próśb o opuszczeniu wieży. Przyniosła jej więc małego kameleona, aby miała jakies towarzystwo. A więc ma go już od dwunastu lat. Tylko skąd Violetta mogła o tym wiedziec?
- Ach, tak mi się wymknęło - zawołał machając teatralnie ręką - Zgadywałam...
Roszpunka wymieniła z Julianem spojrzenia, i razem z Maximusem i Pascalem unieśli wysoko brew i mierzyli Violettę wzrokiem.
- No dooobra - ciągnął niepewnie chłopak - Niech ci będzie...
Zapadła chwila dośc niezręcznej ciszy.
- Och, wydaje mi się, że powinnam się przespacerowac - oznajmiła Violetta wstając z ziemi i kierując się w stronę wyjścia.
- Ale tak w środku burzy? - zapytał podejrzliwie Julian krzyżując ramiona.
- Emmm... Tak. Powietrze w czasie deszczu jest o wiele zdrowsze niż takie normalne. Nie martwcie się o mnie, wrócę za... - zamyśliła się przewracając oczami -... Trochę. Napewno.
Po chwili zniknęła im z puntku widzenia, wtapiając się w zarośla.
- Czy to nie wydaje wam się dziwne? - Julian spojrzał na resztę.
- Muszę przyznac, że robi się trochę dziwnie... - podsumowała Roszpunka. Wszyscy obecnie przybywający w jaskini byli zgodni. Z każdą minutą robiło się coraz dziwniej i dziwniej. Każdy uważał, że Violetta może miec jakiś związek z pojawieniem się Gertrudy, ale nawet jeśli chciałaby pozbyc się Roszpunki i Juliana, to dalczego miałaby im pomagac?
*
Burza przeszła dopiero następnego poranka. Już od samego rana, nad całym królestwem świeciło słońce. Roszpunka obudziła się jako pierwsza. Rozejrzała się po jaskini. Wszyscy jak dotąd jeszcze spali... ale zaraz zaraz, gdzie jest Violetta? Jakby tego było mało, z zarośli tuż przed grotą, dobiegał jakiś dziwny szelest.
- Julek - szepnęła do ucha leżącemu obok niej chłopakowi - Obudź się. Tam chyba ktoś jest.
- Że co - mruknął otwierając oczy - Niby gdzie?
- No tam - wskazała na zarośla - W tamtych krzakach...
- Jeśli to ten kopnięty staruszek - westchnął z kwaśną miną podnosząc się z ziemi - albo ta nasza podejrzana babuleńka chce nas po prostu wystraszyc, to nie ręczę za siebie...
Wyszedł przed jaskinię, a Roszpunka z Pascalem na ramieniu tuż za nim. Nie zdążyli jednak sprawdzic, co tak wystraszyło księżniczkę, gdyż ujrzeli w oddali bięgnącą w ich stronę Violettę. Krzyczała coś do nich, ale była zbyt daleko, by mogli ją zrozumiec. Teraz już razem z Maximusem stali osłupieni przed wejściem do jaskini.
- Ciekawe - zamyśliła się Roszpunka - co się takiego stało...
- Sam nie wiem, ale jak na starą babcię, Violetta bardzo szybko się przemieszcza...
Była już teraz o wiele bliżej. Można było lepiej zrozumiec jej wrzaski.
- Miś! - wrzeczała donośnie z widocznym przerażeniem - Miś!!!
Nagle wywróciła się, a za nią pojawił się najprawdziwszy niedźwiedź. Roszpunka przymróżyła oczy, gdy zwierzak złapał Violettę za włosy i uniósł lekko w górę.
- Ouuu - jęknął Julian - To musiało bolec...
Kobieta jednak zdołała jednak wyrwac się ze szponów misia i pędem pognała w stronę oszołominych przyjaciół, jeśli można ich tak dla niej określic.
- W nogi - zawołała Violetta - Na drzewo!!!
Wszyscy podbiegli w stronę wysokiego i potężnego dębu i zaczęli się po nim wspinac na sam jego szczyt, co udało się nawet Maximusowi.
- Nie przeszło wam do głowy - wrzasnęła wyraźnie zdenerwowana Violetta - żeby tak... No sama nie wiem... Pomóc mi?!
Julian, który siedział na sąsiedniej gałęzi wzruszył z szerokim uśmieszkiem ramionami. Niedźwiedź również próbował dostac się na drzewo, ale na szczęście bez efektu. Bezradnie skierował swe kroki w głąb lasu, a cała piątka siedząca na drzewie odetchnęła z ulgą.
- Uff... - westchnęła Roszpunka - Udało się... Żyjemy - zawołała radośnie, ale gałąź, na której właśnie siedziała poruszyła się, co spowodowało jej głośny pisk, po czym mocno chwyciła się grubego pnia.
- To było przerażające - jęknęła teatralnie Violetta z dumą odrzucając włosy - Naszczęście, Panna Violetta Wspaniała z każdych opresji znajdzie rozwiązanie...
- Słuchaj no Stara Panno Podejrzana - przerwał zirytowany jej chwaleniem Julian przekręcając jej nadany przez siebie samą tytuł - Pozowlisz, że spytam... Skąd wziął się ten durny niedźwiedź?!
- No przepraszam bardzo, ale chciałam tylko przygotowac dla nas wszystkich śniadanie. Koło jednej z podziemnych nor rosły jagody. Widocznie zrywanie ich obudziło pana misia - wzruszyła ramionami z niewinną minką.
- Pan misiu - prychnął z niesmakiem krzyżując ramiona - Ok, my tu sobie gadamy, a trzeba jakoś zejśc z tego drzewa... Jakieś pomysły?
Maximus zarżał dumnie, po czym powoli zsunął się po pniu. Gdy natrafił na kolejną gałąź, poderwał się do skoku i robiąc fikołek w powietrzu wylądował na trawie.
- Szpaner - wymamrotał Julian po czym sam ześlizgnął się po pniu, co wyglądało jakby strażak zjeżdżał po metalowej rurze.
- Och, no proszę was - parsknęła Violetta zaskakując kolejno po niższych gałęziach w końcu znalazła się na dole.
- Roszpunko - zawołał z dołu chłopak, widząc, że jego ukochana wciąż siedzi na drzewie - Przecież nie możesz miec leku wysokości, bo przez całe życie siedziałaś w trzydziestometrowej wieży!
- Wiem! - wrzasneła lekko poddenerwowana - I nie mam lęku wysokości, tylko, że... - spojrzałą w dół i uśmiechnęła się szeroko - O rany, ale super! Wyglądacie tam na dole jak mrówki!
- No weź! - Julian załamał ręce - Przestań się wygłupiac i złaź na dół!
- Ale kiedy tutaj jest... - przerwała głośnym piskiem, widząc, że gałąź, na której siedzi zaczyna się osuwac - Julek! - wrzasnęła spadając z drzewa.
Nawet nie wiedziała kiedy, wylądowała prosto w jego ramionach. Drżała jeszcze lekko z przerażenia. Kiedy dotarło do niej, że jest już bezpieczna, rzuciła mu się na szyję.
- Jeśli nie będziemy mieli już podobnych przygód - Violetta zadarła nosa - to zapewne szybciej dojdziemy do zaczarowanego jeziorka o wiele szybciej.

Chanelka_2_2

,,- Burzy?! - oczy Roszpunki stały się niemal dwa razy większe niż zazwyczaj.'' - Ha, ha. No to musiały być naprawdę WIELKIE! ;D

,,Coś cię gryzię? - zapytał nagle Julian, przysuwając się do ukochanej, siedzącaj w samym rogu jaskini.
- Stasznie się boję - wyszeptała zamykając oczy.
- Czego? Przecież jestem przy tobie''
To mi się trochę skojarzyło ze sceną w łódce jak czekali na lampiony. ;)

,,- Tak. Boi się tego samego co ja, lubi to samo co ja - uśmichnęła się do zwierzątka głaszcząc go po łebku - Jest przy mnie od wieków. Wydaję mi się, jakby był ze mną przez całe moje życie...
- Dokładnie od dwunastu lat - wymamrotała niespodziewanie Violetta, niezręcznie odwracając głowę.
- Słucham? - Roszpunka nie wierzyła w to, co usłyszała. No bo niby skąd kobieta, która wie o niej tyle co nic, mogła bez namysłu zgadnąc, kiedy dostała Pascala.
Faktem było, że Gertruda kupiła go jej na szóste urodziny, gdy nie mogła już znieśc jej próśb o opuszczeniu wieży. Przyniosła jej więc małego kameleona, aby miała jakies towarzystwo. ''
Fajny pomysł z tym kupieniem Pascala. :D

,,- Jeśli to ten kopnięty staruszek - westchnął z kwaśną miną podnosząc się z ziemi''
He, he. :)

,,Sam nie wiem, ale jak na starą babcię, Violetta bardzo szybko się przemieszcza...''
Z tego się uśmiałam. :)

,,Roszpunka przymróżyła oczy, gdy zwierzak złapał Violettę za włosy i uniósł lekko w górę.
- Ouuu - jęknął Julian - To musiało bolec...''
No raczej. :D

,,Wszyscy podbiegli w stronę wysokiego i potężnego dębu i zaczęli się po nim wspinac na sam jego szczyt, co udało się nawet Maximusowi.''
Teń koń potrafi wszystko. :D

,,Nie przeszło wam do głowy - wrzasnęła wyraźnie zdenerwowana Violetta - żeby tak... No sama nie wiem... Pomóc mi?!
Julian, który siedział na sąsiedniej gałęzi wzruszył z szerokim uśmieszkiem ramionami.''
Cały Julek. ;)

,,- To było przerażające - jęknęła teatralnie Violetta z dumą odrzucając włosy - Naszczęście, Panna Violetta Wspaniała z każdych opresji znajdzie rozwiązanie...''
;D

,,Maximus zarżał dumnie, po czym powoli zsunął się po pniu. Gdy natrafił na kolejną gałąź, poderwał się do skoku i robiąc fikołek w powietrzu wylądował na trawie.
- Szpaner - wymamrotał Julian''
Dobre! :D

,,całe życie siedziałaś w trzydziestometrowej wieży!''
Cóż za spostrzeżenie! :)
A tak w ogóle to 20 metrowej (chyba)...

Chanelka_2_2

(komentarz do czwartego)

Tutaj niestety znów pojawiły się błędy ortograficzne. Nie chce mi się ich tutaj wypisywać, ale skoro piszesz w WordPadzie - może warto szybko przebiec wzrokiem po tekście, kiedy wklejasz go tutaj? przeglądarki internetowe powinny podkreślać ci je na czerwono. Nie mówię tego złośliwie, po prostu błędy utrudniają czytanie.
Podobał mi się opis burzy, szkoda tylko, że były to... dwa zdania? Nie bój się dłuższych opisów, na pewno nikogo nie znudzą, bo jeśli chcesz, na pewno możesz napisać równie ładne jak tamten. A opowiadanie nie powinno być też złożone z samych dialogów, musimy wiedzieć, co dzieje się w głowach bohaterów, albo gdzie się znajdują. ;)
Postać Violetty jest... ciekawa. Moje zdanie na jej temat właściwie pokrywa się ze zdaniem Julka. :D
I... chwila, chwila. Maks to Maks, jasne... ale on też wlazł na drzewo? o.O

Chanelka_2_2

(komentarz do trzeciego)

Humanitarny przez samo "h"! O.o
I w sumie... w sumie ten rozdział był za krótki. O wiele, wiele za szybko przeleciałaś przez scenę wieszania Julka, nie dało się wyczuć żadnego napięcia (które świetnie rozładowałyby wtedy jego komentarze), a przecież miała je chyba wprowadzić. Mogłabyś też rozszerzyć ją o jego uczucia w tej chwili...

Chanelka_2_2

(komentarz do drugiego rozdziału, ale oczywiście nie jest tam, gdzie powinien)

No i się rozkręca. Nie było żadnych rażących błędów.
W sumie podobał mi się ten pomysł z jeziorkiem i gwiazdami, ciekawie to wykombinowałaś. Ja też mam pewne podejrzenia co do Violetty... ale oczywiście Julka nikt nigdy nie słucha. :D
A "luby grzyb" staruszka był fenomenalny. :)

ocenił(a) film na 10
MrsRider

Dzięki, strasznie się cieszę, że ci się spodobało... A kolejne rozdziały już czytałaś???

Chanelka_2_2

Jestem w trakcie. Nie ma sprawy. :)

Chanelka_2_2

Na razie miałam czas przeczytać tylko pierwszy rozdział.
Może zacznę od nieprzyjemnej części komentarza. Znalazło się parę błędów, nie raziły w oczy, ale raczej nie powinnaś ich popełniać. Z tego, co pamiętam - nie "doszło do niej", tylko "dotarło", brzmi znacznie lepiej. Tak samo "sprawiało uczucie lęku" - co robiło? Mogło WZBUDZAĆ w nim uczucie lęku, albo jeszcze lepiej, po prostu lęk. "Na przykład" pisze się osobno, "przydarzyło" przez "rz", a "chamstwo" przez "ch". W czym piszesz? Jeśli w Wordzie, powinien automatycznie poprawiać lub chociaż podkreślać błędy ortograficzne, tak samo jak Mozilla. I jeszcze jedna uwaga. Kiedy cytujesz czyjąś wypowiedź, wystarczy cudzysłów, nie musisz już wciskać tam żadnych myślników.
Ja się nie czepiam tylko staram ci się pomóc, bo błędy ortograficzne i stylistyczne mogą zepsuć i najlepsze opowiadanie.
Ten blondynek w okularach i jego historia o duchach... tego nie było gdzieś na Disney Channel? Hm...
Dobra, w każdym razie - ciężko oceniać mi po pierwszym rozdziale, bo po jego przeczytaniu w sumie nie znam jeszcze nawet ułamka twojej historii. Dlatego na pewno zabiorę się za następne i dopiero wtedy dam ci rzetelną opinię. Na razie stwierdzam, że czytało się w porządku, nie było rażących błędów - tyle, że momentami denerwowały mnie bardzo krótkie zdania. Byłyby dobre przy opisie... bójki na przykład, są takie dynamiczne, ale nie przy opisie wejścia do sierocińca. Na razie ani mi się podobało, ani nie podobało. Po prostu jest okej. Nie przepadam za Julkiem i Roszpunką jako małżeństwem, ale co zrobić. :D Fajnie, że u ciebie nie jest do końca sielankowo, bo oboje mają koszmary. Ale Julian strasznie zrzędzi...
No, a co do reszty - zobaczymy później, bo masz szansę rozkręcić to opowiadanie. ;)

ocenił(a) film na 10
MrsRider

Wiesz, co ten komentarz troszkę mnie zniechęcił do dalszego pisania, ale dziękuję ci za szczerośc ;) Co do programu, w którym piszę, to piszę w WordPadzie, bo przy naprawie komputera wszystko inne mi się wykasowało... Do co opowiadania, to błędy popełnic może każdy, ale nie przejmuję się tym zabardzo. Opowiadanie może i się rozkręci, ale to trochę później. Poza tym, zaczęłam już pisac "Zaplątanych 3" i uważam, że wyszło mi to od razu lepiej niż ta częśc...

Chanelka_2_2

Nie przejmuj się, nie miałam zamiaru cię zniechęcać, człowiek uczy się na błędach, więc lepiej wiedzieć, gdzie i jakie się popełnia, żeby móc je poprawić. I nie można całkiem ich zlewać, bo wejdą ci w krew.
Ale nie poddawaj się, przeczytam jeszcze resztę rozdziałów i dam ci znać, początki są najtrudniejsze, na pewno będzie dużo lepiej, bo na pewno masz pomysły, zależy tylko, jak dalej pociągniesz te wszystkie wątki. :)

Chanelka_2_2

Nie zniechęcaj się! :D Pisz dalej!
Ja będę czytać! ;)

ocenił(a) film na 9
Chanelka_2_2

zarabiste tez lubie Zaplatanych i pisze kontynuacje tylko ze moja bedzie troszke inna

ocenił(a) film na 10
ZuzannaZofia

dzięki :D
też piszesz? super! zamieścisz może? na blog, albo gdzieś? o czym będzie? długie? krótkie?
wybacz, że tak dużo pytań, ale lubię czytać amatorskie opowiadania, zwłaszcza o "Zaplątanych" :)

ocenił(a) film na 9
Chanelka_2_2

och czy bedzie krotkie to sie nie martw moge ci tylko powiedziec ze grono Szczerbcow sie powiekszy!!!!

ocenił(a) film na 10
ZuzannaZofia

jakby co, to chętnie przeczytam, daj znać, jak gdzieś zamieścisz, albo prześlij mi na maila, jakbyś chciała, to ci podam :)

ocenił(a) film na 9
Chanelka_2_2

Słyszałam że piszesz 3 część Zaplątanych kiedy premiera :)

ocenił(a) film na 10
ZuzannaZofia

premiera była, poszukaj na drugiej stronie ;)

ocenił(a) film na 9
Chanelka_2_2

Jutro już dodam prolog i pierwszy rozdział :)

ocenił(a) film na 10
ZuzannaZofia

trzymam cię za słowo ;)

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

Więc oto kolejny rozdział, może ten przypadnie MrsRider do gustu...

Rozdział 5
- To już niedaleko - Julian wskazał nagle na ciemną gęstwinę drzew, zza której przy uważnej obserwacji można było dostrzec jakąś klapę w ziemi - Oto i "Dolina mroku".
- Czemu to miejsce nosi taką nazwę? - spytała z zaciekawieniem Roszpunka.
- Emmm... - chłopak zastanawiając się przewrócił oczami - Sam nie wiem czemu... Może dlatego, że to dolina... W której jest ciemno... Czyli inaczej mroczno... Tak mi się zdaję... - zciszył tajemniczo ton - W każdym bądź razie, musimy tam wejśc, żeby znaleźc to zaczarowane jeziorko.
Julian podszedł do klapy. Znak na niej upewnił go, że jest bezpieczna. Na wejściu wisiał symbol z "Dziarskiego Kaczątka". Otworzył klapę, ale wnętrze nie wyglądało dośc zachęcająco. Pełno pajęczyn i całowita ciemnośc. Na szczęście przy samym wejściu, można było znależc dwie stare pochodnie po obu ścianach.
- Chyba dawno nikt go nie używał - podsumowała Violetta chwytając za jedną z pochodni.
- Nie żartuj - zawołał sarkastycznie Julian zapalając obie pochodnie - Jak na to wpadłaś, Sherlocku?!
Kobieta spojrzała wilkiem na chłopaka po czym w piątkę weszli do środka. Korytarz wydawał się nie miec końca. Z oddali dobiegały jakieś dziwne odgłosy, które budziły w Roszpunce lęk i obawę, że zaraz na drodze stanie im Gertruda.
- O jejciu! - zawołała nagle radośnie podbiegając do jednej ze ścian - Jaki uroczy pajączek!
Na pięknej i jakże imponującej pajęczynie siedział sporawy pająk. Był według Roszpunki taki prześliczny. Na odwłoku widniały paski, zupełnie jak u tygrysa.
- Przepiękny - westechnęła z zachwytem.
- Bleee - Julian wystawił język - Nie cierpię pająków...
- Hej - przerwała księżniczka - Są przecież bardzo miłe.
- Taaa... Ale mają tyle nóg!
- Julek, nic ci nie jest?
- W porządku, miałem tylko chwilową trzęsawkę...
- Jeśli nie będziecie tyle gadac - zirytowała się Violetta - i przestaniecie się zatrzymywac koło pierwszego lepszego pająka, to zdążymy dotrzec do tego jeziorka jeszcze przed północą!
- Ej, proszę się tak do nas nie zwracac! - upomniał kobietę Julian - Nie zapominaj, że masz do czynienia z księciem i księżniczką tego całego królestwa.
- Jasne - zawołał z kpiną łapiąc się pod boki - No bo z ciebie taki książę, jak ze mnie jakaś stara baba-jaga...
- A tego porównania nie byłbym taki pewien... - zamyślił się chłopak gładąc się po brodzie.
Jego docinka widocznie spodovała się Maximusowi, który zarżał głośno zatępując tym śmiech. Zachichotał po tym również Pascal. Violetta zmarszczyła brwi i wymamrotała coś ponuro pod nosem. Bez dalszych komplikacji ruszyli w drogę. Przez dłuższy czas nikt nic nie mówił, słychac więc było dokładnie każdy, nawet najcichszy dżwięk.
- Julek - zaczęła niespodziewanie Roszpunka rozglądając się po tunelu - Czy ten korytarz nie przypomina ci...
- Tajnego przejścia w "Dziarskim Kaczątku"? - dokończył za nią.
- Tak... Skąd wiedziałeś, że to powiem, hę?
- Podpowiadała mi to moja Flynn-tuicja - uśmiechnął się tajemniczo - Poza tym, to również jest jeden z tych tajemnych korytarzy, o których istnieniu wiedzą tylko oprychy z karczmy... no i oczywiście ja - zakończył robiąc swoją "Minkę nr 1".
Julian zauważył nagle, że Roszpunka ciągle oglądała się z siebie.
- Przestań, nie ma się czego bac... - uspokajał ją, lecz przerwał wystraszonym krzykiem, na widok stojącego tuż przed nim dziwnego staruszka, którego spotkali wcześniej. Była to ostatnia osoba, której sie tutaj spodziewali.
- Witajcie! - zawołał staruszek z japońskim akcentem - Witajcie, polne myszki!
- No nie - jęknął Julian - A ten co tu znowu robi?
- Julek, nie denerwuj się - Roszpunka podeszła do staruszka - Może i tym razem wie, dokąd mamy...
Przerwała bo tuż nad jej głową przeleciał wielki, czarny kruk i usiadł staruszkowi na ręce.
- Pozwoli pan, że spytam - księżniczka uśmiechnęła się łagodnie maskując swoje zaskoczenie - Po co panu ten czarny kruk?
- Sam nie wiem... Przypałętała się ta bestia... Lata mi tylko ciągle po chałupie i robi "Kra, kra", a moja żona mu na to "Moje oczy, moje oczy!!!", he he he... Lepsiejsze widowisko, niż opera mydlana o zapasach sumo...
- Co?! - wykrzyknęli wszyscy razem, z racji tego, ze ciężko było zrozumiec, o co staruszkowi chodzi.
- Dobra dziadku - zirytowała się Violetta - Przesuń się, bo nam się trochę spieszy.
- Szukajcie, aż znajdziecie - wymamrotał staruszek - Ale na rozdrożu w górach idźcie w lewo...
Roszpunka ukłoniła sie uprzejmie i razem z resztą ruszyli w dalszą drogę, jednak Violetta została z tyłu razem ze staruszkiem.
- Zawiadomiłeś ich - szepnęła.
- Oczywiście, żółwiku w krawacie - zasalutował - Ale... Gdzie jest zapłata?
- Dostaniesz, jak sie uda - warknęła - Spotkamy się górach...
*
Po chwili dostrzegli w oddali jakiś jasny punkt. Musiał on oznaczac wyjście z korytarza. Julian wyszedł na zewnątrz jako pierwszy, ale zamiast się tym cieszyc, gwałtownie posmutniał.
- O-o-u - tylko tyle był w stanie teraz z siebie wydobyc.
- Julek, co się sta... - niedokończyła, gdyż ją również zaskoczył widok.
Tuż przed nimi stali gwardziści, którzy poprzedniego dnia schwytali Juliana i co gorsza, chcieli powiesic. Tylko z tą różnicą, że teraz było ich o wiele wiecej, a na czele armii stał kapitan.
- No co tym razem? - chłopak zkrzyżował ramiona, starając się tym zbytnio nie przejmowac.
- Panie, Flynnie Rajtarze - zaczął jeden ze strażników - Jesteś obarczont karą śmierci za swe przekroczenia, a za ucieczkę sprzed szubienicy, dostajesz jeszcze dodatkową karę...
- Chwila moment - przerwał przybierając dośc filozoficzną pozę - Jeżeli mnie zabijecie, to już gorszej kary nie możecie mi nałożyc... Tak zastanawiając się, to chyba przez gwardzistów ten kraj jest tak potwornie zacofany i ciemny, nie?
- Dośc tego! - wykrzyknął kapitan - Panowie, brac tego przestępce!
Armia powoli zmierzała ku zdezorientowanemu Julianowi.
- Co teraz robimy? - chłopak odwrócił się w stronę Roszpunki, która, widac było po jej minie, miała jakiś plan.
- Masz! - wepchnęła mu do rąk patelnię, którą miała schowaną w jednym z tobołków przywiązanych do siodła Maxa - Wisz, co masz robic, Flynn... - uśmiechnęła się szeroko i zniknęła we wnętrzu tunelu.
Julian dobrze wiedział, co Roszpunka miała na myśli. Chwycił mocno za uchwyt patelni i z całej siły walił każdego z strażników kolejno po głowie. A tych, którzy w jakiś sposób chcieli odeprzec atak, pokonywał równie szybko. Przypomniała mu się walka ze strażą królewska obok tamy, którą roztrzaskał Maximus, przez co on i Roszpunka ledwo uszli z życiem. Już po chwili wszyscy gwardziści, bez wyjątku, leżeli nieprzytomni na ziemi.
- A co tu się... - zaczęła Violetta wychodząc z tunelu, która dopiero teraz zdążyła dogonic towarzyszy - O rety... - zaskoczona usta dłonią.
- O rety?! - Julian wyraźnie się zdenerwował - To wszystko? Pokonałem tą patelnią pół armii królewskiej, a ty mówisz tylko "o rety"?
- Więc niby co mam powiedziec - zkrzyżowała ramiona - Może "Och, Julianie, jakiś ty dzielny, nieustraszony, niepokonany i..." - złożyła ręce i udając delikatną księżniczkę zamrugała - Bleee... Nie powiedziałąbym tak do ciebie, nawet gdyby mnie mieli zarżnąc...
- Dziękuję, nawzajem - wyszczerzył się złośliwie.
- Lepiej się pospieszmy, bo nie zdążymy dotrzec do tego jeziorka - Violetta obróciła sie na pięcie - Musimy tam byc przed północą, a jest już grudo po południu...
- A tobie - przerwał podejrzliwie Julian mierząc kobietę wzrokiem - Co tak strasznie zależy, żebyśmy znależli jeziorko przed północą?
- Czemu tak sądzisz? - zaśmiałą się nerwowo.
- Bo ciągle nas poganiasz i mówisz już dziś trzeci raz, że musimy zdążyc przed północą.
- Phi... Wcale, że nie... A nawet jakby, to czysty przypadek, tak mi się tylko wyrwało... Z resztą, nieważne. Lepiej się pospieszmy - wskazała na dróżkę prowadzącą w góry - Jeziorko już niedaleko.

Chanelka_2_2

,,Na wejściu wisiał symbol z "Dziarskiego Kaczątka". ''
Fajny pomysł. :)

,,Chyba dawno nikt go nie używał - podsumowała Violetta chwytając za jedną z pochodni.
- Nie żartuj - zawołał sarkastycznie Julian zapalając obie pochodnie - Jak na to wpadłaś, Sherlocku?!''
:D To pasuje do Juliana.

,,- O jejciu! - zawołała nagle radośnie podbiegając do jednej ze ścian - Jaki uroczy pajączek!
Na pięknej i jakże imponującej pajęczynie siedział sporawy pająk. Był według Roszpunki taki prześliczny. Na odwłoku widniały paski, zupełnie jak u tygrysa.
- Przepiękny - westechnęła z zachwytem.
- Bleee - Julian wystawił język - Nie cierpię pająków...
- Hej - przerwała księżniczka - Są przecież bardzo miłe.
- Taaa... Ale mają tyle nóg!
- Julek, nic ci nie jest?
- W porządku, miałem tylko chwilową trzęsawkę...''
To mnie rozwaliło! ;D
Zwłaszcza chwilowa trzęsawka Juliana. :)

,,- Jasne - zawołał z kpiną łapiąc się pod boki - No bo z ciebie taki książę, jak ze mnie jakaś stara baba-jaga...
- A tego porównania nie byłbym taki pewien... - zamyślił się chłopak gładąc się po brodzie.''
To jest genialne! ;D
I jeszcze ten gest gładzenia po brodzie. :D

,,- Podpowiadała mi to moja Flynn-tuicja - uśmiechnął się tajemniczo - Poza tym, to również jest jeden z tych tajemnych korytarzy, o których istnieniu wiedzą tylko oprychy z karczmy... no i oczywiście ja - zakończył robiąc swoją "Minkę nr 1".''
;D

,,- Witajcie! - zawołał staruszek z japońskim akcentem'' - Japońskim!? :O Ha, ha. No nieźle... ;)

,,- Sam nie wiem... Przypałętała się ta bestia... Lata mi tylko ciągle po chałupie i robi "Kra, kra", a moja żona mu na to "Moje oczy, moje oczy!!!", he he he... Lepsiejsze widowisko, niż opera mydlana o zapasach sumo...''
To z chałupą i krukiem mnie rozwaliło! :D

,,- Chwila moment - przerwał przybierając dośc filozoficzną pozę - Jeżeli mnie zabijecie, to już gorszej kary nie możecie mi nałożyc... Tak zastanawiając się, to chyba przez gwardzistów ten kraj jest tak potwornie zacofany i ciemny, nie?''
Najlepsza kwestia Julka! :D

Mój ulubiony rozdział!!!

,,Więc oto kolejny rozdział, może ten przypadnie MrsRider do gustu...''
Myślę, że tak. ;)

Mi na pewno!!! :D
Ja chcę następny!!! :)




- Wisz, co masz robic, Flynn...


- O rety?! - Julian wyraźnie się zdenerwował - To wszystko? Pokonałem tą patelnią pół armii królewskiej, a ty mówisz tylko "o rety"?

Chanelka_2_2

Najbradziej lubię u Ciebie Twoje poczucie humoru! ;D

ocenił(a) film na 10
Pisarka

Och, PIsarko, dziękuję ci za te wszystkie komentarze. Fajnie, że mam takich przychylnych czytelników ;)

Chanelka_2_2

(komentarz do piątki)

Nie chodzi o to, żeby mi się spodobał, tylko żeby tobie się podobały. Gusta są różne. A ja wcale nie miałam na myśli tego, że mi się nie podobało, tylko dałam ci do zrozumienia, jakie błędy rzucają się w oczy i są denerwujące. Styl i pomysły - to wszystko zależy od ciebie, ale błędów lepiej unikać. :)
Nie czytałam jeszcze tego (na razie) ostatniego, ale ten tutaj to na razie najlepszy moim zdaniem. Strasznie podoba mi się postać staruszka... no i ten rozdział był chyba najzabawniejszy ze wszystkich. :)

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

No i rozdział kolejny... Mam nadzieję, że wam się podoba, ponieważ wyjaśni się sprawa z Gertrudą...

Rozdział 6
- Długo jeszcze tak będziemy iśc?! - stęknął Julian.
Słońce powoli zachodziło i raziło ich w oczy. Byli już tak strasznie blisko, ale nadal nie wiedzieli, gdzie dokładnie sie zatrzymac. Po pewnym czasie doszli do rozdroża. Niby wszystko było dobrze, ale nie do końca.
- Niech któraś z was teraz zejdzie na dół i znajdzie tego kopniętego dziadziusia z krukiem, bo chciałbym go solidnie stłuc! - chłopak mocno pięści i patrząc na rozdroże.
Faktycznie, była droga w prawo i w lewo... Tylko że dróg w lewo było aż trzy! I którą teraz wybrac? Sprawdzanie każdej drogi po kolei zajęło by za dużo czasu. A chocby i Roszpunka, Julian i Violetta rozdzieliliby się i każde z nich poszliby inną drogą, to jedno z nich mogłoby się zgubic... I co teraz będzie?
- Może ten staruszek mówił, którą z tych trzech lewych dróg mamy wybrac, tylko nie usłyszeliśmy... - zastanawiała się księżniczka - Albo mówił coś o tym wcześniej... Tyle że ja zawsze wszystkich słucham uważnie i niczego nie przeoczam. Mam też przecież dobrą pamięc i zapamiętałabym, gdyby ten staruszek wspominał o dobrej ścieżce.
- Zawsze tak trajkotała... - westchnęła cicho Violetta, ale Roszpunka stojąca obok niej była w stanie to usłyszec.
- Słucham? - odróciła się w jej kierunku.
- A nic - kobieta uśmiechnęła się i machnęła ręką - Mówiłam tylko sama do siebie... Ale mamy przecież poważniejszy problem, prawda? Nie wiemy, w którą stronę teraz iśc.
- Zatłukę tego dziwaka jak psa...
- A któż jest tym dziwakiem, turkusowy borowiku? - staruszek jak na zawołanie pojawił się tuż na rozzłoszczonym Julianem.
- Jak dobrze, że pan jest - ucieszyła się Roszpunka - Powie nam pan, którą dróżke wybrac?
- A czy już wam nie mówiłem, którą - czknął wymachując dziewczynie laską przed oczami.
- Tak, mówiłeś, dziwaku - Julian delikatnie wyjął mu z rąk laseczkę - Powiedziałeś "w lewo", ale tu są aż trzy drogi w lewo! WIesz, którą z nich wybrac, więc gadaj!!!
- Nie tak szybko, pszczółko! - staruszek odebrał czerwonemu ze złości chłopakowi swoją laskę i oparł się o nią - Wiem, którą drogą... I mógłbym wam powiedziec... Więc wam powiem...
- Streczaj się, świrze... - wymamrotał z niesmakiem Julian krzyżując ręce.
- Więc właśnie mówię... Idźcie drogą lewą od... Albo i nie, idżcie w prawo, to dobry skrót, ale uważajcie na osuwające się skały, bo was zmiarzdży na naleśnik...
- Raczej spłaszczy na naleśnik - poprawiła nieśmiało Roszpunka - Dobrze, chodźmy...
Violetta kolejny już raz została z tyłu, zeby porozmawiac ze staruszkiem.
- Dobrze się spisałeś - zadowolona wręczyła mu maleńki woreczek - Oto i twoja zapłata...
- I mówisz, papużko, że nie będę ci juz potrzebny... - czknął wywracając oczami.
- Tak. Teraz już sama sobie poradzę... - skierowała swe kroki za resztą toważyszy, ale odwróciła się jeszcze do staruszka wyjmując zza płaszcza sztylet i mierząc w jego kierunku - Ale nikt ma sie o tym nie dowiedziec, bo wiesz, co może się stac...
- Oczywiście, tęczowy pstrągu... - w podskokach pobiegł w przeciwnym kierunku, a Violetta schowała sztylet spowrotem pod płaszcz.
- Nareszcie - wyszeptała do siebie z wrednym uśmieszkiem - Teraz się z wami policzę, raz na zawsze... Ha, ha, ha!
*
Słońce powoli ginęło za horyzontem. Stopniowo robiło się coraz ciemniej, a na niebie pojawiały się pierwsze pojedyncze gwiazdy. Nadal szli górską ścieżką, a do północy, zostało jeszce tylko kilka godzin.
- Ciekawe, co ten staruszek miał na myśli, mówiąc o osuwających się skałach... - zastanawiała sie Roszpunka - Przecież na nic takiego jeszcze nie natrafiliśmy...
- Własnie - potwierdził Julian idący wraz z Maxem na czele - Pewnie się pomylił. NIe ma tu żadnych skaaa... - przerwał jednak z głośnym krzykiem, czując, że pod nogami nie ma już gruntu.
Razem z Maximusem zaczęli spadac w dół.
- Julek - zawołała przerażona Roszpunka podbiegając do krawędzi skały.
To, co tam zobaczyła uspokoiło ją nieco. Julian wraz z Maxem zwisali ze strachem uwieszeni na jakiejś górskiej roślicne.
- Będzie dobrze - uspokajała ich - Zaraz was z tamtąd wyciągniemy, trzymajcie się!
- A mamy inny wybór?! - z dołu dobiegł drżący głos Juliana, ale nawet w obliczu śmierci humor mu dopisywał, więc nic im się nie stało.
- Trzeba im pomóc... Pomoże mi pani, prawda?
- Oczywiście, kwiatuszku - odparła Violetta wyciągając z kieszeni długi sznur - Wiedziałam, że się w końcu do czegoś przyda...
Obje powoli spuściły linę na dół, aby Julian wraz z Maxem mogli się po nim wspiąc. W ostatniej chwili chwycili się sznura, gdy zaczęli piąc sie w górę, roślinka, której się trzymali runęła na ziemię. Po chwili, byli już bezpieczni. Udało im się dostac na skalne piętro, na którym czekała na nich Roszpunka wraz z Violettą i Pascalem. Nie wiadomo, jak Maximus wciągnął się po linie, ale nie było to teraz ważne. Ważne było to, że nic im się nie stało.
- Julek - księżniczka rzuciła się ukochanemu na szyję - Tak się cieszę, że nic ci nie jest...
- Nie chcę sie wtrącac - przerwała Violetta tą jakże romantyczną chwilę - Ale musimy się streszczac.
*
NIe dotarli jeszcze do celu, ale byli tak strasznie zmęczeni. Musieli się gdzieś zatrzymac, chociaż na godzinę. Naszęście znależli małą jaskinię, wokół której rozciągał się zagajnik pełen niedużych drzewek. Idealne wprost miejsce na krótki odpoczynek. Rozgościli się więc w grocie. Roszpunka usiadła w kąciku.
- Julek - zaczęła nagle drżącym głosem - Strasznie mi zimno...
- Zaczekaj chwilę. Zaraz rozpalę ognisko i będzie cieplej. Muszę tylko... - rozejrzał się po wnętrzu jaskini - Przynieśc drewno. Wrócę za momencik, wytrzymasz jeszcze, nie?
- Jasne - uśmiechnęła się, patrząc jak znika wraz z Maximusem w głębi zagajnika.
Na jej ramieniu siedział Pascal, który również trząsł się z zimna. Zrobił się cały niebieski, jak zawsze przy takiej temperaturze. Roszpunka rozglądała sie dookoła. Niecierpiała siedziec tak bezczynnie. Wyszła na zewnątrz, gdzie Violetta właśnie szukała czegoś w torbie.
- Pomóc pani w czymś? - zapytała uprzejmie.
- NIe, nie - odparła zastanawiając się - Chociaż, czekaj... Mogłabyś popilnowac tej jaskini i poczekac na swojego "Szanownego Małżonka", a ja pójdę poszukac jakiejś przekąski, zgoda?
- Oczywiście, może pani iśc - usmiechnęła się lekko i usiadła na trawie.
Było teraz tak pusto. Zaczęło sie coraz szybciej zciemniac. Nad jej głową latały nietoperze, a gdzieś w oddali słyszała głośnie pochukiwania sów. Pascal bał się teraz tak bardzo jak i jego właścicielka. Zrobił się fioletowy, wtapiając sie w jej sukienkę.
- Nie denerwuj się, mały - szepnęła głaszcząc go po łebku.
*
- Tyle tu drzew - westchnał Julian - A żadnych gałęzi... Masz coś, Max?
Rumak zaprzeczył kręcąc łbem. Przeszukiwali wszystkie zrośla, ale jak a złośc nie było tu drewna na opał. Nagle Julian usłyszał głośne rżenie konia, ale nie brzmiało ono zbyt radośnie. Raczej przerażająco.
- Max... - zaniepokoił się - Co jest? - zaczął rozglądac sie po zagajniku, ale co dziwne, rumaka nigdzie nie było.
Gdy odwrócił się w stronę ścieżki, którą tu trafił, dostrzegł kontem oka jakąś postac i nagle poczuł mocne uderzenie czymś ciężkim w głowę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i nieprzytomny upadł na ziemię...
*
Minęło już tak dużo czasu, a ani Julian, anie Violetta nie wrócili. Roszpunka zaczęła się poważnie niepokoic. W pewnej chwili usłyszała w zaroślach jakiś szelest. Poderwała się wysraszona i stanęła nieruchomo tuż przed jaskinią.
- Julek? - zapytała, ale nikt nie odpowiadał, nikogo nie widziała - Max? Pani Violetta?
Cisza. Ani żywego ducha.
- Musiało mi się przesłyszec... - powiedziała sama do siebie.
- Nie, nie przesłyszało ci się - niespodziewnie usłyszała za sobą czyjś głos, znajomy głos.
Obróciła się do tyłu i otworzyła szeroko oczy. Nie mogła uwierzyc w to, co widzi.
- To ty... - wydusiła z przerażeniem po chwili...

Chanelka_2_2

Nie tak do końca się wyjaśniło, prawda? :D
Ale że jeszcze dwa rozdziały... które, mam nadzieję, już niedługo opublikujesz... to się nie martwię.
Czekam na kolejne. :)

ocenił(a) film na 8
Chanelka_2_2

Chanelko, nie myśl, że mi się twoje opowiadanie nie podoba, wręcz przeciwnie, ale długą recenzję napiszę, gdy skończysz, dobrze?

ocenił(a) film na 10
Princess_Daisy

pewnie, poczekam. chętnie przeczytam twoją dłuższą recenzję ;) do końca jeszcze dwa rozdziały, a potem zacznę wstawiac "Zaplątanych 3"...

Chanelka_2_2

,,- Zatłukę tego dziwaka jak psa...''
Uuu... Julian się wkurzył. ;)

,,Streczaj się, świrze... - wymamrotał z niesmakiem Julian krzyżując ręce.''
;D

,,Violetta schowała sztylet spowrotem pod płaszcz.
- Nareszcie - wyszeptała do siebie z wrednym uśmieszkiem - Teraz się z wami policzę, raz na zawsze... Ha, ha, ha!''
Hm... Czyżby powtórka ze sceny końcowej w wieży? :)

,,Nie wiadomo, jak Maximus wciągnął się po linie, ale nie było to teraz ważne. Ważne było to, że nic im się nie stało.''
:D No to mnie rozbawiło... ;)

,,zaczął rozglądac sie po zagajniku, ale co dziwne, rumaka nigdzie nie było.''
Violetta porwała Maxa? :O On się jej dał!?
Albo... nie... Nic mu nie zrobiła nie? :O

,,Gdy odwrócił się w stronę ścieżki, którą tu trafił, dostrzegł kontem oka jakąś postac i nagle poczuł mocne uderzenie czymś ciężkim w głowę.''
No to nie był zbyt czujny.. :)

,,Obróciła się do tyłu i otworzyła szeroko oczy. Nie mogła uwierzyc w to, co widzi.
- To ty... - wydusiła z przerażeniem po chwili...''
Gertruda wróciła! :D

Chanelka_2_2

Kiedy następny rozdział??? :D

ocenił(a) film na 10
Pisarka

Miło, że kolejny rozdział również przypadł ci do gustu i nie denerwuj się. Maxowi nic się nie stało, a jak Julian maił byc czujny, skoro był w zagajniku sam i do tego jeszcze w nocy? Poza tym, nie przejmował się, czy ktoś go śledzi, tylko gdzie jest jego kupel Maximus...

ocenił(a) film na 10
Chanelka_2_2

A kolejny rozdział już wrzucam... Końcówka dośc typowa dla filmów Disneya...

Rozdział 7
- Witaj, kwiatuszku... - powiedziała z lekkim uśmiechem, zbliżając się w kierunku Roszpunki.
Zaczerpnęła tchu. Była teraz sama, oko w oko z nią, kobietą, która więziła ją w wieży przez całe życie tylko ze względu na jej magiczne włosy. Nie zmieniła się. Ani trochę. Te same oczy i włosy, ta sama krwistoczerwona suknie z rozszerzanymi rękawami. Dziewczyna pomyślała przez chwilę. Skoro są tu teraz tylko we dwie to... Gdzie jest Maxiums? No i gdzie Violett? I co najważniejsze, gdzie Julian?
- Gdzie oni są? - zapytała po chwili marszcząc brwi - Co im zrobiłaś?!
- Och, jeszcze nic. Ale wkrótce zrobie... Chociaż ten twój Flynn, chyba już potrzebuje twojej pomocy...
Roszpunka zwiesiła głowę. Była świadoma, że Gertruda jeszcze raz może posunąc się do zabicia Juliana. Była gotowa na wszystko, byleby nic mu sie nie stało.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałą smutnym tnem - Zrobię co będziesz chciała, ale nie rób mu krzywdy, błagam...
- NIe bładaj, to i tak nic nie zmieni... Ale jeśli bardzo chcesz... To w porządku. Potrzebuję od ciebie, jakby to powiedziec, twojej duszy. Wtedy będę mogła na zawsze byc piękna i młoda... To co, umowa stoi? - uśmiechnęła się chyrze, wyciągając do niej rękę - Chyba chcesz go jeszcze zobaczyc, prawda?
To było takie trudne, ale wiedziała, była pewna, że Julian potrzebuje jej. Spojrzałą na Pascala. Nie chciał jej na to pozwolic. Kiwał łebkiem we wszystkie strony. Jednak zrobiła to, podała jej rękę i uścisnęła ją. Ale skoro on poświecił życie dla niej, to ona też dla nirgo może.
- Zgoda - wyszeptała - Masz moje słowo... Ale zaprowadź mnie do niego, proszę...
*
Ból z tyłu głowy był nie do wytrzymania. Ocknął się jednak i powoli uniusł powieki. Rozejrzał się dookoła. Leżał na ziemi, a obok siedział przywiązany dłgim żelazym łańcuchem do skały Maximus.
- Max... - złapał się za głowę - Co się stało? Gdzie my... - spojrzał na siebie. On również był uwięziony, przykuty łańcychem do tej samej skały - Czyli wszystko jasne... Znów mamy kłopoty...
Dopiero po chwili dotarło do niego, że przed nimi znajduje się maleńkie jeziorko. Biło od niego jasno niebieskie światło, a woda w nim była czysta i przejrzysta jak w rzadnym innym. Na dnie można było ujrzec jakiś wielki, błyszczący kamień. Julian był na tyle blisko, by dosięgnąc jeziorka. Przypomniał sobie, że woda w jeziorku wma właściwości leczniczo-uzdrawiające. Zanużył więc rękę w wodzie i zwilżył nią miejsce na głowie, które teraz tak strasznie go bolało. Nagle poczuł przyjemne ciepło i nawet zapomniał o bólu. Nic nie czuł.
- NIeźle - zawołał z uśmiechem do Maximusa - Czyli to naprawdę jest zaczarowae jeziorko...
Dopiero teraz zrozumiał powagę sytuacji. Jeśli jest przy jeziorku tylko z Maxem, to gdzie podziała się Roszpunka?
Wstał z ziemi i chodził w kółko. Skąd niby miał wiedziec, co ma robic?
- Julek! - drgnął na dżwiek swojego imienia i zanim zdążył się odwrócic, Roszpunka rzuciła mu sie na szyję - Jak się cieszę, że nic ci nie jest. Jesteś cały? - pytała oglądając go dookoła.
- Tak... - wyjąkał po chwili - A skąd ty się tu wzięłaś i... Czemu miałoby mi się coś stac?
- Gertruda powiedziała mi, że możesz potrzebowac mojej pomocy - wyjaśniła - Obiecała, że jeśli oddam jej swoją duszę, to pozwoli mi tobie pomóc, ale... skoro nic ci nie jest to...
- Roszpunko, to pułapka! - chwycił ja za ręce - Musisz stąd uciekac!
- Na głowę upadłeś?! Przecież cie tu nie zostawię!
Nagle jednak poczuła, że ktoś od tyłu przykuwa ją łańcuchem. Odwróciła się i była kompletnie zaskoczona. Uwięziła ją Violetta.
- Pani Violetta? - zapytała zaskoczona siadając obok Juliana - Przecież pani...
Kobieta stanęła tuż przed nimi, ale przejechała dłońmi po twarzy i zmieniła się w Gertrudę. Powtarzała to kilka razy, aby mogli wreszcie zrozumiec, o co tu chodzi.
- Wiedziałem, że z tobą jest coś nie hallo - odezwał się Julian marszcząc brwi.
- Szkoda tylko, że tak późno się domyśliłeś - zaśmiała się z kpiną Gertruda.
- Ale jak to... - jąkała się zdezorinetowana Roszpunka - Przecież ty... No i jeszcze Violetta... Wy przecież nie... Ale skoro chciałaś się się nas pozbyc, to dlaczego pomagałaś mi uwolnic Juliana z więzienia?
- Widzę, że jeszcze niedokońca rozumiecie... wetchnęła teatralnie - To wszystko było... Że tak powiem, ustawione. Cały ten incydent ze strażnikami, zapłaciłam im za to. Musiałam jakoś wzbudzic w was zaufanie...
- No a co ztym niedżwiedziem? - zapytał z ciekawości Julian.
- To była tylko iluzja...
- Że jak?! - chłopak nadal nie rozumiał, o co chodzi.
- Więc to wszystko nie stało sie z dnia na dzień, tylko raczej z dnia... na dwa dni! Znacie już pewnie legende o gwieżdzie zamrłej osoby, więc możemy to pominąc. Kiedy z powrotem trafiłam na ziemię, znalazłam się tutaj. Szybko jednak odkryłam, że posiadam szczególne moce. Moce, dzięki którym mogę zmieniac swój wygląd lub wtargnąc na chwilę do czyjegoś umysły, no i tak dalej. Musiałam was tu jakoś zwabic. Dzięki magii podsunęłam królowi i królowej pomysł o wysłaniu was tutaj. Musiałam też zmienic wygląd, więc zmieniłam się w Violettę...
- A po co ty się wogóle zmieniałaś co? - zapytał niespodziewnia Julian - Przecież zmieniac się z jednej stuletniej babuni w drugą... To bez sensu.
- Czy mógłbyś chociaż raz, w obliczy śmierci się przymknąc? - warknęła zirytowana kobieta.
- Chwila, bo nie rozumiem jeszcze jednego - zaczęła Roszpunka - Skoro chciałaś się nas pozbyc, to dlaczego pomagałas mi odbic Julka z więzienia i wciągac go po linie?
- Ponieważ, moja droga Roszpuneczko, żeby na zawsze zostac młodą, musiałam pozbyc sie was tutaj, gdzie spowrotem ożyłam... No i przy okazji, pojawiłam się jako nastolatka...
- Weż już nie przesadzaj, ok? - wywamrotał Julian - Do nastolatki, to ci daleko... Ouuu... Nawet bardzo daleko...
- Cisza! - zapiszczałą ze złości Gertruda.
- Julek - szturchnęła go w ramię - Twoje idiotyczne żarciki w niczym nam tu nie pomogą!
- Spokojnie - szepnął z chytrym uśmieszkiem - Mam pewien plan... - spojrzał na Gertrudę i donośnym już głosem zawołał do niej - Ej, no chwileczkę, chwileczkę, stop!
- Co znowu - wrzasneła Gertruda.
- Ej, złośc piękności szkodzi. Uważaj, jeszcze zmarszczek dostaniesz... Ale tak właściwie to już ci nie grozi, bo na nową zmarszczkę, to ta twoja zacna facjata nie ma już miejsca...
- Och... - westchnęła głęboko łapiąc się za serce - Wstydziłbyś się wiesz, ja mam tylko dwadzieścia trzy lata!
- W psich latach to może i tak...
- No teraz to mnie rozzłościłeś, stąpasz po wyjątkowo kruchym lodzie - i patrząc wilkiem na Juliana wyczarowałą w dłoniach, coś na podobę wielkiej świetlnej kuli.
- Dobra słuchajcie - Julian zwrócił się po cichu do Roszpunki i Maximusa - Na "trzy" skaczemy na boki, dobra?
I wtem kule wyczarowana przez Gertrudę leciała pędem w stronę jej przeciwników.
- Trzy! - wykrzyknął na cały głos i wszyscy odskoczyli od skały w rózne strony. Kula trafiła prosto w rozgałęziemie łańcuchów niszcząc je i tym samym uwalniając całą trójkę.
Gertruda była wściekła, ale bardzo osłabiona. Nie była już w stanie wyczarowac kolejnej kuli. Szła powoli w kierunku Roszpunki. Gdy Julian to zobaczył, zasłonił ukochaną własnym ciałem.
- Myślisz, ze tak po prostu ją zasłonisz i coś z tego wskurasz? - zaśmiała sie z kpiną - Byłeś mi tylko potrzebny, żeby ja tu przyprowadzic i nic więcej. Przez całą drogę do jeziorka usiłowałam się ciebie pozbyc, ta cała afera z szubienicą, niedżwiedż, który buył tylko iluzją, napad przez strażników a nawet to, że spadłeś z urwiska było ustawione. Niestety z każdą przeszkodą sobie radziłeś, ale teraz będę musiała sama sie tobą zając... - i wyjmując zza płaszcza sztylet wymierzyła w jego stronę - Nie jesteś już mi potrzebny. A skoro raz już próbowałam cię zbic, to może za dugim razem się uda...
- Nie!!! - całkowitą ciszę przerwał rozrywający krzyk Roszpunki...

Chanelka_2_2

Teraz akcja trzyma w napięciu. Wiedziałaś, gdzie skończyć rozdział. xD
Mam powody przypuszczać, że będzie szczęśliwe zakończenie, ale tak czy siak, bardzo mi się podobał ten rozdział. Gertruda, czy może raczej Violetta, okazała się być tym, kim przypuszczałam, że się okaże... Bardzo ciekawie zaplanowałaś całą tę jej intrygę. ^^
A psie lata były świetne, tak jak i brak miejsca na nowe zmarszczki. xD

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones