PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=382375}

Jedz, módl się, kochaj

Eat Pray Love
6,2 81 864
oceny
6,2 10 1 81864
4,9 8
ocen krytyków
Jedz, módl się, kochaj
powrót do forum filmu Jedz, módl się, kochaj

Zirtytowana

ocenił(a) film na 3

Irytuja mnie ludzie, którzy z nudów wyszukują sobie problemy tam, gdzie ich nie ma. Irytuje mnie, że już jeśli im coś nie leży, nie umieją nad tym pracować, próbować naprawiać, tylko uciekają w poszukiwaniu lepszego życia. Nie lubię tchórzy. Irytuje mnie szukanie dziury w całym a znajdowanie całego tam, gdzie jest dziura. Irytuje mnie Julia Roberts, w której ktoś sto lat temu zobaczył ósmy cud świata a reszta poszła za nim. USA ma wiele aktorek, które wymagają "zrobienia", żeby być piękne ( Uma Thurman, Cate Blanchett, etc) ale Roberts jest już tylko dla wytrwałych. Z wiekiem coraz trudniej jest ukryć końskie zęby, kanciastą twarz, usta i uśmiech Micka Jaggera.
Irytuje mnie zmarnowany wieczór walentynkowy (przeniesiony na wczoraj) z filmem na przewijaniu w roli głównej (i to na Blue Ray-u!). Oczywiście zdjęcia i muzyka są super ale to jednak trochę za mało. Nie udało nam się polubić głównej bohaterki, by móc jej kbicować w jej poczynaniach. Nawet mój mąż - superspecjalista od wydumanych problemów egzystencjonalnych powiedział, że panna powinna iść do psychiatry.
Chyba nie o taką refleksję chodziło autorom filmu?

ocenił(a) film na 4
JakajaPyza

swieta racja siostro!

ocenił(a) film na 4
JakajaPyza

Też się muszę zgodzić. Bohaterka jest irytująca, więc co za tym idzie, jej postępowanie mnie drażni. Muzyka i zdjęcia to nie wszystko. Film nudny. Ledwo wytrzymałam.

ocenił(a) film na 4
JakajaPyza

ach tam, to po prostu film, szalenie nudny przyznam (nie dotrwałam do końca, w połowie odpadłam) ale na tym chyba polega budowanie fabuły i kreacja bohatera w filmie dla mas. Wszystko musi być idealne, ludzie muszą mieć pieniądze, marzenia, nihiliści nie są na pewno mile widziani :)
ps. tak na prawdę, to nie pamiętam o czym jest ten film, musiałam po 20 minutach go wyłączyć chyba :)

ocenił(a) film na 6
JakajaPyza

A najlepszy jest w tym wszystkim fakt, że ona to zrobiła naprawdę, a cały film nie jest sztuczką pt jak sprzedać gniot całej masie kretynów :)

ocenił(a) film na 4
marago17

to w takim razie nie powinni o tym filmu robić, skoro historia taka życiowa acz nudna jak flaki z olejem

użytkownik usunięty
marago17

Film był nudny to oczywiste. Ale skąd wiesz że jest na faktach ?

ocenił(a) film na 6

Dokładnie to już nawet nie pamiętam skąd się tego dowiedziałam - prawdopodobnie ze strony internetowej autorki... A o ile pamiętam miałam o tym wzmiankę na okładce mojej wersji książki pani Gilbert, więc możliwe że stąd.

potwierdzenie jest tutaj - http://en.wikipedia.org/wiki/Eat,_Pray,_Love
i tutaj też - http://www.elizabethgilbert.com/bio.htm

użytkownik usunięty
marago17

:) spoko PS ładny kotek

ocenił(a) film na 3
JakajaPyza

A mnie irytuje autorka tematu.

ocenił(a) film na 8
rox16

popieram w pełni, aż szkoda "komentować komentowanie" filmu bez jego obejrzenia w całości, poza tym widać, że większość tutaj osób piszących nie potrafi zgłebić nawet swojej psychiki o co dopiero psychiki bohateki oglądanego filmu, nie chcę tutaj nikogo obrażać po prostu większośc ludzi nie rozumie sensu poszukiwania siebie i w większości stąd biorą się wszystkie, między innymi rozwody, bo ludzie w pewnym momencie się budzą i mają już dosyć udawania kogoś innego i dostosowywania, trzeba potrafić zajrzeć w głąb siebie i to co tam znajdziemy zaakceptować i aby to zrozumieć nie trzeba być egzystencjonalistą ale pogodzić się z faktem, że każdy z nas tego potrzebuje lub będzie potrzebował i nie bać się tego bo to właśnie strach przed znalezieniem czegoś dotąd nam nieznanego w samych sobie powstrzymuje człowieka przed próbowaniem, a nawet przed docenieniem takiej perswazji jaką jest ten film.
pozdrawiam wszystkich dyskutujących :)

agnessa

Bardzo smutne, że tak przyjemny i kojący film irytuje niektórych... no cóż...

ocenił(a) film na 4
cameleoH2O

no moze i kojący ale potwornie nudny

ocenił(a) film na 2
cameleoH2O

smutny, bo kobiecie się poprzestawiało w głowie. Jak można rozumieć jej problem. Wzięła by się lepiej do roboty zamiast jeżdzić po świecie, wydawać pieniądze i użalać się nad sobą.

Jue_2

A może pozwólmy innym decydować za siebie i pozwolić im żyć swoim życiem zamiast egocentrycznie uważać siebie samych za tak mądrych i wspaniałych, aby mówić im, co powinni lub czego nie powinni robić. Mówić im na co mają wydawać swoje własne pieniądze i jak przeżywać swoje własne życie? Kto daje Tobie i innym prawo do tego??????

iwonka_sl

Uspokój się i przestań zachowywać jak dziecko, bo Twoje pretensje i tupanie nóżką nie mają absolutnie żadnego uzasadnienia.

"Kto daje Tobie i innym prawo do tego??????"
Sama autorka, ponieważ opisując publicznie swoje życie prywatne, świadomie i z rozmysłem poddała swoją historię pod publiczny osąd. Powiem więcej: właśnie dlatego zarobiła tyle kasy - bo ludzie ją oceniają, jak widać, nie tylko negatywnie, bo kupują jej książki i oglądają ten film, więc myślę, że nawet osoba "straszliwie i niesprawiedliwie krytykowana", której tak zaborczo bronisz, by się z Tobą nie zgodziła ; )

Następnym razem, zanim wyjedziesz z pretensjami do całego świata, przemyśl kilka razy swoje argumenty.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 2
iwonka_sl

decydować za siebie, ale swoim kosztem bez ranienia innych. bo poza tym, ze czujemy "jak bardzo jesteśmy nieszczęśliwi" to pamiętajmy, że nie jesteśmy sami. A ona zapomniała o świecie i innych. Bo czy ona kogoś potrzebuje? więc miejmy nadzieję, że nikt jej nie będzie potrzebował.

ocenił(a) film na 8
Jue_2

Czasami trzeba być w życiu egoistą, bo mamy je tylko jedno i jest nasze. Lepiej jest przez całe życie uszczęśliwiać innych unieszczęśliwiając przy tym siebie? Nie. Bohaterka popełniła błąd, bo uległa (pokazywanej w filmie wielokrotnie) presji społeczeństwa i została "żoną i gospodynią", nie zastanawiała się wtedy, czy jest do tego stworzona i niestety kiedy już sobie to uświadomiła, to skrzywdziła swojego męża. Przypuszczam jednak, że (jeszcze( młody, atrakcyjny i ambitny mężczyzna w końcu znalazł kogoś odpowiedniego dla siebie i również był szczęśliwy.
Ten film bardzo dobrze pokazuje, że nie każdy człowiek musi postępować według schematów i mamy prawo robić ze swoim życiem to, co chcemy, bo ono jest przede wszystkim nasze, a nie innych.

ocenił(a) film na 2
gjoaa

a widzi w tym innych ludzi czy tylko czubek swojego nosa i wlasne "rozterki" życiowe? Jest jeszcze odpowiedzialność nie tylko wlasne fanaberie.

ocenił(a) film na 8
Jue_2

Napisałam przecież, że popełniła błąd i za późno się "ogarnęła";). Moja ocena tej postaci nie jest jednoznaczna, nie chwalę jej pod niebiosa. Poza tym staram się nie interpretować tutaj postaci, bo jej przecież prawie nie znamy, poznajemy ją kiedy ma za sobą już spory kawałek życia, trudno oceniać kogoś takiego... Myślę, że tutaj chodzi o pokazanie nam, że trzeba w życiu zwracać większą uwagę na swoje potrzeby i zadbać o nie wcześniej niż bohaterka, żeby nie doprowadzić do tego co ona.

ocenił(a) film na 5
agnessa

w pustym, nie ma co się dopatrywać głębi, tym bardziej na siłę
ps. JR idealnie pasowała do tej roli

ocenił(a) film na 8
agnessa

Nie ujela bym tego lepiej :)

ocenił(a) film na 1
agnessa

"prostu większośc ludzi nie rozumie sensu poszukiwania siebie i w większości stąd biorą się wszystkie, między innymi rozwody, bo ludzie w pewnym momencie się budzą i mają już dosyć udawania kogoś innego i dostosowywania, trzeba potrafić zajrzeć w głąb siebie i to co tam znajdziemy zaakceptować i aby to zrozumieć nie trzeba być egzystencjonalistą..."
Przepraszam, ale piszesz straszne bzdury. Rozwody nie biorą się stąd, że ludzie nie patrzą w siebie, nie potrafią siebie odnaleźć. Rozumiem, że aby być szczęśliwym w związku trzeba być szczęśliwym z sobą. Ale aby nie doszło do rozwodu trzeba popatrzeć w głąb drugiego człowieka i popracować nad sobą nawzajem, nad relacją i związkiem. A nie uciekać, i to w kolejny związek. Tak robiła Liz. A jak jej nie wyszło znowu (hmmm... ciekawe dlaczego?) to ucieka na roczne wakacje, plus postanawia medytować- czego uczy ja kochanek. Czyli ona czerpie coś z tych związków, a sama nic z siebie nie daje. To jest strasznie zapatrzenie w siebie. Nazywamy to egoizmem. Wyjeżdża na rok by dowiedzieć się prawdy od guru na Bali, że środkiem do odnalezienia szczęścia w miłości i życiu jest znalezienie złotego środka. Nie brzmi to banalnie? To jest ta głęboko perswazyjna myśl?
Przepraszam, że wtrącam się ponad rok po dyskusji, ale dopiero obejrzałam. A ten tekst mnie rozbawił swoją naiwnością.

agnessa

Bardzo mądra wypowiedź zajceff. Łatwiej narzekać, że bohaterka poszła na łatwiznę, a nie dostrzec tego, jak wiele trudnych decyzji musiała podjąć i jak musiała..... się odważyć. A takiej odwagi narzekający z pewnością nie mają i boli to, że nazywają to tchórzostwem. Kto z nas rzuciłby wszystko, żeby odnaleźć siebie? Kto z nas budzi się co rano i uważa, że robi to, o czym marzył i żyje tak, że na starość na pewno nie będzie żałował? A kto z nas z kolei uważa, że życie to ciężka praca, harówa od rana do nocy i dźwiganie na barkach jego ciężarów dla krótkich chwil przyjemności? Tak, w większości tak zostaliśmy wychowani - trzeba się nacierpieć, żeby od czasu do czasu zaznać nieco szczęścia. Liz pojechała szukać swojego szczęścia. Nie wnikam to, jak historia została pokazana, czy widać jakoś specjalnie jej przemianę, bo ja też tego nie odczułam za bardzo, ale z pewnością warto zastanowić się, czy żyjemy tak, jak naprawdę tego chcemy, czy spełniamy się jako ludzie, co zostawimy po sobie na tym świecie, co dobrego robimy dla innych: ludzi i zwierząt, ............... Powiem tak, łatwiej jest dwóm grupom ludzi. Tym, co mają dzieci, bo wiem, że podjęcie takiej decyzji o wyjeździe w sytuacji, gdy ma się dzieci jest niemożliwe. Wtedy to byłby skrajny egoizm i zgadzam się. Ale uwaga - można zabrać dzieci ze sobą, ale podjęcie takiej decyzji również wymaga odwagi, jeszcze większej. Drudzy, to Ci, którzy są młodzi, spędzają czas na imprezach, pogaduchach, koncertach, czas płynie szybko, pozornie jesteśmy szczęśliwi i nie zauważamy, jak kończą się studia, jak zaczyna się dorosłe życie i jak najczęściej wykonujemy pracę, której nie lubimy, która nie jest naszą pasją, po pracy wracamy do domu zmęczeni i nie mamy na nic siły. Jeszcze gorzej, jak dobrze zarabiamy i widzimy potencjał, aby zarabiać jeszcze więcej, wtedy dopiero zaczyna się jałowe życie, ale nie zauważamy tego od razu, oj nie. Przekraczamy 30stkę i u jednych szybciej, u innych później, a u innych nigdy, przychodzi refleksja i zrozumienie, że życie, które prowadzimy to tylko stałe robienie tych samych rzeczy, pobudka o tej samej porze, praca, zajęcia po pracy, film wieczorem lub bieganie albo co tam kto preferuje, żeby mieć wymówkę, że przecież mamy jeszcze coś poza pracą..... Potem sen i tak mijają kolejne lata, pobudka, praca, zajęcia, etc. I jak dociera do Ciebie, jak płytkie jest Twoje życie, jak dociera, że nie robisz nic wartościowego, że kredyt na mieszkanie zmusza Cię do wykonywania tej a nie innej pracy, że nie masz niemal przyjemności z tego życia, że nie robisz nic wartościowego dla innych, że cały czas poszukujesz miłości i nie możesz jej znaleźć, bo jesteś coraz bardziej pustym człowiekiem. Wtedy warto podjąć decyzję. Postawić wszystko na jedną kartę i zrobić coś, co sprawi, że Twoje życie nabierze sensu. Rozumiem Liz. Nie podziwiam jej, ale przyznaję, że miała odwagę. Nie podziwiam, bo nie miała wiele do stracenia, nie miała dzieci, nie miała zobowiązań kredytowych, pozornie nie miała złego życia. Ale wiecie co? Nie powinniśmy oceniać wyborów innych ludzi tak, jak robią to niektórzy wypowiadający się w tym wątku, bo to, że Wy w jej sytuacji bylibyście szczęśliwi, że wy zrobilibyście to czy tamto nie ma znaczenia. Zupełnie nie ma znaczenia. Bo to było jej życie i ona tym życiem żyła, nie wy. Tak samo nie oceniajcie swoich przyjaciół, sąsiadów, członków waszych rodzin za ich wybory, nie mówcie im: przecież masz wszystko, przecież masz cudowne dzieci, przecież dobrze zarabiasz,........... Jeśli oni męczą się w swoim życiu, to zachęćcie ich do zmian, zachęćcie do zawalczenia o siebie, bo mamy tylko jedno życie. Tylko jedno. Nie oceniajcie, nie stawiajcie na szalach wagi czyichś cierpień, wartości, dostatku, szczęścia ocenionego przez pryzmat siebie i Waszych wartości - nie mamy prawa do tego, aby oceniać, aby mówić innym, że mają żyć tak czy inaczej, że POWINNI lub nie powinni być szczęśliwi.

ocenił(a) film na 8
iwonka_sl

brawo! udało Ci się napisać i wyrazić to co ja próbowałam w swoim poście, gratuluje i w pełni się z Tobą zgadzam ;)

ocenił(a) film na 1
iwonka_sl

Kurcze, jakbym chciała się z tym zgodzić. Bardzo bym chciała. Ale nie mogę, przynajmniej nie do końca. Każda decyzja o zmianie czegokolwiek w naszym życiu jest trudna, ludzie nie lubią zmian, nie lubią nowości, boją się ich. To po prostu wynika z ludzkiej natury, psychologii. Wiec rozumiem, że podjęcie jakiejś decyzji o zmianie w momencie gdy czujemy się nieszczęśliwi jest pewnego rodzajem bohaterstwa. Ale Liz poszła na straszną łatwiznę. Nie czuła się szczęśliwa więc ucieka od tego co ją unieszczęśliwia na inny kontynent. Ja wiem, że film był nie o tym- ale co z terapią małżeńską. Co z decyzją- od dziś zmieniam swoje małżeństwo, skoro nie chcę być żoną (a nią jestem) będę inną żoną. To byłaby trudna decyzja. To byłby trudny proces. Być może niewykonalny, być może odwlekłoby to tylko jej wypasione wakacje o kilka miesięcy. A może piszę tak bo jedyną sceną w filmie gdzie poczułam prawdziwe emocje to była scena z załamanym mężem? A może jej tak nie lubię, bo w sytuacji gdy zostawia się mężowi wszystko i jeszcze stać Cię na roczny rajd po świecie jestem po prostu zazdrosna?
I zgadam się z tą ideą- starajmy się być szczęśliwi, pracujmy nad sobą, nie będę się w to zagłębiać bo naprawdę zgadzam się z tym co napisałaś. Ale chyba mam lekko pesymistyczny okres w życiu to takie plany- rzucam wszystko by być szczęśliwą są bajką. A już na pewno nie w polskich realiach. Co z tego, że nie lubię swojej pracy (biurowe nudy), jak jedyne co mogę mieć lepszego to roznoszenie ulotek? Już nie mówiąc o innych zobowiązaniach życia codziennego- o których wspominasz. Zdecydowanie tu poleciłabym za przykład uszczęśliwiania siebie Julię z filmu "Julia i Julia" http://www.filmweb.pl/film/Julie+i+Julia-2009-465594 gdzie jedna z tytułowych bohaterek nie znosi swojej pracy, więc wymyśla sobie zajęcie w życiu prywatnym, które ją uszczęśliwi, stawia sobie jakiś cel. I mimo, że film średnio mi się podobał to to jest postawa życiowej fighterki.
Podsumowując już- bez obaw nie zamierzam nikogo oceniać, bardzo lubię zasadę "moje życie- moja sprawa". Ale Liz jest bohaterką filmu, dość średniego, nie wzbudzającego głębszych emocji- może tylko właśnie ciut irytacji i rozczarowania główną bohaterką, plus zazdrość o to cudowne roczne życie wprost z folderu biura podróży.

ocenił(a) film na 6
zajceff

No właśnie, jeśli tylko mamy do tego środki, łatwiej jest wyjechać, uciec od przytłaczającej nas monotonii życia codziennego. Nie mówię, że jest to proste, bo taka zmiana wymaga odwagi i zdecydowania, a ludzie, jak ktoś wyżej napisał, zazwyczaj boją się takiego wywrócenia do góry nogami tego na czym dotychczas opierało się nasze życie. Jednak myślę, że o wiele trudniejsze i być może w niektórych przypadkach niemożliwe jest uporanie się ze swoimi problemami 'na miejscu'. Dlatego ja bardziej podziwiam ludzi, którzy potrafią docenić to co mają i nie wynika to ze strachu przed zmianami, z lenistwa czy z 'zastania' tylko ze szczerego zadowolenia ze swojej sytuacji i nie potrzebowania niczego więcej, takie proste życie, ale mimo to dające satysfakcję. Choć mam świadomość, że to nie dla wszystkich. Każdy powinien znaleźć swój własny sposób na znalezienie własnego miejsca, czasem jest to niestety okrężna droga. Mam nadzieję, że ją kiedyś znajdę ;)

ocenił(a) film na 5
JakajaPyza

Zgadzam się.
Film ma ładne zdjęcia, zapierające dech w piersiach momenty, ale główna bohaterka szuka problemów na siłę. Dorosłe dziecko, które nie wie czego chce.

ocenił(a) film na 2
JakajaPyza

Początek był obiecujący, pierwsze dziesięć minut, jak u Woody Allena a później już tylko irytacja kobieta której przestawiło się w głowie. Przemęczyłem się godzinę, później już na podglądzie. co ten film miał pokazać? chyba tylko tyle, jak może się komuś poprzestawiać w głowie i zamiast ponieść tego konsekwencję to jeszcze oglądamy o tym film, a co niektórzy sie użalają nad jej biednym losem.
Czekamy na kolejną część tej historyjki, może jeszcze z dwie nakręcą:)

ocenił(a) film na 4
Jue_2

nie no akurat problemy bohaterki są prawdziwe. a to 'użalanie się' jest częścią każdej terapii, poszukiwanie też, to że niby zachowuje się jak dziecko to może latego, że nie ma poczucia bezpieczeństwa od męża, ale chce przeżyć drugie dzieciństwo, bo może jej nioe wyszło pierwsze. akurat tu bym nie była taka krytyczna. problemy są poważne
ale film still boring as hell !!!!!!!!!

ocenił(a) film na 6
JakajaPyza

W obliczu "wydumanych" problemów bohaterki, czymże są Twoje wydumane problemy związane ze zmarnowanym czasem podczas oglądania tego filmu? Są tak błahe i niewarte uwagi, że aż żal było zakładać nowy temat i zawracać nam gitarę.

O ileż lepsi są ludzie, dla których świat jest prosty, wszystko jest czarne/białe a jedynym zagadnieniem jest to, czy zjeść na obiad ziemniaki czy frytki. Film nie jest porywający ani finezyjny, ale jakoś tam prawdziwy na swój sposób.

Btw z Twojej wypowiedzi wynika, że to nie film Cię zirytował, ale coś innego. Złościsz się na ludzi, którzy mają "wymyślone" problemy, po czym piszesz, że Twój mąż jest od tego specjalistą. Nie trzeba byc wnikliwym, żeby zobaczyć, że życie nie jest wcale takie proste, Pozdrawiam :)

JakajaPyza

Przyznam się, że najpierw przeczytałam książkę (nienajgorsza aczkolwiek zbyt egocentryczna jak dla mnie); film mnie rozczarował ale w sumie widziałam dużo gorsze ekranizacja literatury ;)

ocenił(a) film na 2
BaskaB

też przeczytałam książkę. wszyscy wiedzą jaka jest. a film jeszcze gorszy. to jakaś pomyłka i tyle

ocenił(a) film na 7
JakajaPyza

a nie irytuje cię to że jesteś zwykłą pyzą a ona Julia Roberts ? , żal mi ciebie , widać że próbujesz się dowartościować :/

ocenił(a) film na 7
JakajaPyza

o kurde , co ja gadam , obejrzyj "Taxidriver" najpierw , może znajdziesz na Blue Ray-u! buhahahahhah

ocenił(a) film na 3
loolee

Jeśli tak Cię podnieca Julia Roberts, to twoja sprawa. Tylko krzycz o tym może na forum "Julia Roberts"? Jeżeli zaś tak uważnie przewertowałeś mój profil, to powinienneś zobaczyć na zdjęciu, że lubię być zwykłą Pyzą. Właśnie dlatego ten film jest dla mnie taki... "od czapy". I trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć.
Co do „Taksówkarza”, oglądałam ale zaraz się pewnie przypiętrolisz, że nie zmieniłam tego w swoim profilu... Oj, chyba mnie nie lubisz... ale wiesz co? G...mnie to obchodzi.
Pzdr,
P.

JakajaPyza

zgadzam się z agness. Nie każdy musi rozumieć ten film, czy czuć jego atmosferę. Dla mnie jest jak najbardziej realyn i prawdziwy, zwłaszcza, że w pwnym sensie sama taką podróż przeżyłam. I bardzo zgadzam się z bohaterką, która mówi, że aby odbyć taką podróż naprawdę nie trzeba objechać świata - trzeba "wyjść z siebie", z utartych poglądów, przekonań, butów które nas uwierają od zawsze i tylko dlatego uważamy że tak musi być. "Kto wie czy za rogiem nie stoi anioł z Bogiem? Nie obserwują zdarzeń i nie spełniają marzeń? Kto wie..."

Dziwi mnie że nikt nie komentuje totalnie zdziecinniałej postawy męża bohaterki: bądź ze mną bo ja cię kocham i tak chcę. Do szczęścia trzeba dwojga. Jeśli para nie zbudowała silnych podstaw zrozumienia między sobą, to gdy dom jest w ogniu nie ma co myśleć o fundamentach. Trzeba ratować siebie.

Aktorka jaka jest każdy widzi - subiektywne odczucia na jej temat nie powinny wpływać na ocenę całego filmu. Poza tym jeśli ona ma końskie zęby, to nie wiem dlaczego miałabym ją krytykować. TO tak jakby ktoś źle ocenił moją pracę, bo mam krzywy zgryz. Bez przesady. Chyba nie chcesz sama być tak potraktowana?

ocenił(a) film na 3
meliana_6

Dzięki za Twój głos w dyskusji.
Co do Julii, może się trochę źle wyraziłam... nie chodzi mi o te zęby same w sobie :)) A raczej o to, że nie rozumiem tych zachwytów, które się pojawiły od czasu Pretty Woman, i tego, że nadal uważa się ją za wyjątkowo PRETTY. Jest ona dla mnie w jednej szufladce na przykład z Agnieszką Warchulską. Szanuję je obie za to, że unikają skalpela jak ognia (chociaż może mógłby im wyjść na zdrowie) ale gdy je widzę w kolejnych produkcjach jako superamantki, coś mi się buntuje gdzieś w środku, rozumiesz? Mam poczucie, że ktoś mi próbuje wmówić, że ... no nie wiem... że kuchenka mikrofalowa jest the best! Albo że nie ma to, jak wczasy w Egipcie. I nie oceniałam w moim pierwszym poście, czy dobrzej jej wyszła rola rozhisteryzowanej, znudzonej życiem panienki, która za wszelką cenę chce być gdzie indziej niż jest. Bo szczerze, to wyszło jej to bardzo dobrze.

Żeby mnie nie posądzono o jakąś wyjątkową przyziemność, muszę napisać, że ja również przeżyłam taką podróż ale w zupełnie innym sensie. Przez dwa miesiące obżerałam się przepysznym indyjskim żarciem, poznawałam nowych ludzi, zwiedzałam egzotyczny świat i najświętsze miejsca hinduizmu. I było cudownie ale ani przez chwilę nie miałam ochoty zmieniać swojego własnego życia. Czyli ciałem byłam daleeeko ale duszą tuż tuż. Sama sobie swój świat zbudowałam i będę go bronić jak niepodległości.
A wracając do męża bohaterki "JMSK", to uważasz, że mężczyzna, który w sytuacji kryzysowej mówi kobiecie (której, bądź co bądź przysięgał i która mu też przysięgała): "Kocham cię. Chcę z tobą być", jest dziecinny? Próba rozmowy, negocjacje, totalna dezorientacja (bo on jest zdezorientowany) są żałosne a wzięcie nóg za pas (praktycznie bez słowa) są ok?
Zamiast męża, który w chwili zwątpienia mówi Ci: "kocham cię, i chcę z tobą być" wolałabyś takiego, który Ci powie: "OK. To tu jest moja obrączka, oddaj mi swoją i jedź sobie, gdzie chcesz. Może poznasz przystojnego Hindusa"? Na czym, Twoim zdaniem, polega dojrzałość i odpowiedzialność (również za partnera) w związku? Bo ja może czegoś po prostu nie rozumiem?
A może wypowiedziałby się też na ten konkretny temat jakiś mężczyzna...?
Pozdrowionka

ocenił(a) film na 2
JakajaPyza

Tak jak pisałem niżej, postawa tej kobiety jest żałosna. Mężczyzna nie "domyśla się" tak jak kobieta sobie czasami w głowie ubzdura, że powinien. Mężczyzna nie "domyśli się" nigdy, że coś jest nie tak. Julia po prostu nagle sobie poszła, zostawiła kochającego ją mężczyznę dla własnego widzimisię. Nawet wcześniej nie potrafiła ROZMAWIAĆ, WYJAŚNIAĆ, szczerze powiedzieć co ją męczy, trapi, boli, dlaczego jest nieszczęśliwa. Mężczyzna się NIE DOMYŚLI. Z tego co zauważyłem, ta kobieta zachowała się jak rozpieszczone dziecko które samo nie wie czego chce, szuka dziwnych przygód nie bacząc na to, że rani przez to inne osoby w tym osobę która ją kocha. Infantylne. Irytowała mnie ta kobieta przez cały film.

ocenił(a) film na 5
JakajaPyza

Podpisuje się pod Twoimi słowami w 100%.

ocenił(a) film na 4
JakajaPyza

Ja również się zgadzam. Drażniło mnie to wszystko tak strasznie, że od 15 minuty filmu zaczęłam modlić się o jego koniec. Spodziewałam się lekkiej, pogodnej historii z jakimś pozytywnym przesłaniem a dostałam cholernie irytującą kobietę i jej problemy. W ogóle nie wiedziała czego chce, ale to mogę zrozumieć i pominąć, bo z założenia miało być o poszukiwaniu "własnego ja". Ale ona zachowywała się jak pępek świata i co najgorsze bez żadnych zastrzeżeń wszyscy skakali wokół niej. "Warzywniak" była jak jakiś magnes, gdzie się nie pojawiła, tam od razu znajdowała ludzi, którzy w sekundę poznawali całe jej życie i pomagali w rozwiązywaniu jej, w większej części, wyolbrzymionych problemów. A później byli jeszcze za to wdzięczni. No niech mi nikt nie wmawia, że tak dzieje się w realu.
Sama Julia Roberts mnie w tym wydaniu niemiłosiernie wkurza. Najlepszą rolę bez dwóch zagrało żarcie- jedzenie po prostu zgniotło system. Poza tym bardzo dobre zdjęcia. A ogólnie film jest zdecydowanie za długi. Poczucie humoru sięgało w niektórych momentach dna, w przybliżeniu na 10 prób rozśmieszenia, uśmiechnęłam się raz. Spodziewałam się czegoś co najmniej dobrego, dostałam coś hmm... marnego i bardzo się cieszę, że nie udało mi się zmarnować kasy na kino, chociaż bardzo się o to starałam. Los jednak bywa od czasu do czasu łaskawy ;)

ocenił(a) film na 2
JakajaPyza

Popieram. Film widziałem przypadkiem i strasznie irytowała mnie główna bohaterka. Kompletna idiotka zachowująca się irracjonalnie i nie potrafiąca poradzić sobie z życiem oraz nie potrafiąca rozmawiać o swoich emocjach. Sposób w jaki potraktowała swojego męża uważam za żałosny i żal mi mężczyzn których kobiety mogą widzieć w niej wzór. Zwykła suka.

Apophis_

Bez przesady. Facet, który zostawia kobietę rzadko jest nazywany w podobny sposób. Nie była szczęśliwa-odeszła, to powód, aby nazywać ją suką. Lepiej się męczyć w nieudanym małżeństwie, po co ludzie powiedzą?

ocenił(a) film na 4
JakajaPyza

Przed obejrzeniem filmu spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Jestem rozczarowana. Nie rozumiem jak można zachwycać się czymś takim. Liz krzywdzi każdego kto, ją pokocha. Męża opuściła, bo na weselu zagrali nie tę piosenkę. Ona chyba nie myślała, że piosenka zapewni jej szczęście! No dajcie spokój! Mąż ją kocha, a ona marudzi i myśli że pieniądze jakie mu łaskawie zostawi po rozwodzie załatwią sprawę. Z młodym aktorem zeszła się chyba tylko po to żeby nie mieszkać u przyjaciółki, której mąż już chyba miał dosyć. A może płacz dziecka jej przeszkadzał (chociaż tego w filmie nie było). Kopnęła gościa w zadek i cześć. A podobno taka była zakochana. No przecież nie poprosił żeby została!!! A pan Brazylijczyk? Gdyby jej guru nie sugerował, że ma zostać, pewnie odjechałaby w poszukiwaniu następnej ofiary... Toż to modliszka, nie kobieta. A ta jej medytacja? Po co to jej było. Wcale w nią nie wierzyła. Kochaś tak robił więc chciała tak samo. Żadnych własnych pomysłów... Ciekawi mnie tylko dlaczego kobieta. która myśli tylko o sobie zdobyła się na podarowanie Tuti domu. Jakoś mi to do niej nie pasuje. Ale może się nie znam...

ocenił(a) film na 9
JakajaPyza

Ja osobiście uważam że główna bohaterka nie była tchórzem. A poszukiwania sensu życia nie uważam za coś negatywnego. Jeśli wiedziała że jej życie z mężem już nigdy nie będzie takie samo to po co się męczyć z kimś kogo nie kochasz?? I tu nie chodziło tylko o głupią piosenkę. Jeśli któreś z was miało by w sobie taką straszną pustkę- jak główna bohaterka... To poco unieszczęśliwiać tą pustką innych. To oczywiste że wtedy chcemy coś zmienić, znaleźć głębszy sens życia... I wtedy właśnie poszukujemy jakiś impulsów które wpłyną na nas, poruszą nasze serce. Ona sama nie wiedziała gdzie ich szukać. Dlatego zjechała taki kawał świata i znalazła sens. Mi film strasznie przypadł do gustu. Ale oczywiście nie krytykuję tego że wam się nie podoba. Po prostu wyjaśniam jak do mnie ten film przemówił. Jest wręcz cudowny <3 Polecam ;)

JakajaPyza

"Irytuja mnie ludzie, którzy z nudów wyszukują sobie problemy tam, gdzie ich nie ma." Dla Ciebie tam problemów nie było, dla niej były i pozwalając Liz żyć swoim życiem i nie wpieprzać się do niego zrozumiałabyś, że każdy ma prawo do tego, żeby przeżyć życie po swojemu.
"Irytuje mnie, że już jeśli im coś nie leży, nie umieją nad tym pracować, próbować naprawiać, tylko uciekają w poszukiwaniu lepszego życia." Faktycznie, ucieczka do lepszego życia to swoista zbrodnia. Po co szukać szczęścia, jak można spędzić miesiące i lata naprawiając coś, co już nie istnieje i co nie jest tego warte.

ocenił(a) film na 3
iwonka_sl

Jeśli tak lubisz filmy o poszukiwaniu szczęścia w życiu to polecam Ci "Drogę do szczęścia" z duetem Winslet/DiCaprio. To jest przynajmniej głęboki, poruszający film, który nikogo nie pozostawi obojętnym a nie takie "beleco".

JakajaPyza

Dziękuję, widziałam.

ocenił(a) film na 6
iwonka_sl

Mnie irytowała niesamowicie postać Roberts od samego początku - przede wszystkim, niesamowita egoistka: najpierw kopnęła tego swojego męża w dupę z miną zbolałej żaby i lekkim zniecierpliwieniem (rozumiem, że nie była szczęśliwa w tym związku, ale chyba można było zdobyć się na tę odrobinę wyrozumiałości, wyjaśnić, dać czas?), potem spektakularnie znokautowała tego aktorzynę, którego traktowała od początku jak zabawkę, potem robiła wielkie halo, bo egzystencja mężczyzny poznanego na Bali niestety nie kręciła się całkowicie wokół jej osoby. Przede wszystkim, bohaterka w ogóle się nie zmienia i pod koniec filmu nadal jest tą samą zblazowaną księżniczką z nowojorskiego loftu - tyle, że aktualnie uszczęśliwioną (pewnie na moment). Niestety, cały film opiera się na tej postaci i... ogromna to strata.

ocenił(a) film na 5
Lila_Hekate

Odniosłam identyczne wrażenie... Właśnie to w tym wszystkim jest najgorsze, że film (chyba) w zamierzeniu miał przedstawiać jakąś ewolucję, drogę do szczęścia, trudną i skomplikowaną drogę wgłąb siebie, ale cały ten proces miał na celu osiągnięcie szczęścia i spełnienia. Tymczasem osobowość Liz nie drgnęła nawet na moment w innym kierunku niż była na początku filmu. Widząc końcową scenę, gdy Liz i Felipe odpływają łodzią pomyślałam sobie, że za kilka tygodni, może miesięcy rozegrałby się ten sam scenariusz, kolejna ucieczka. Nie można jednak uciekać w nieskończoność, kiedyś jest ten moment, że należy powiedzieć sobie dość. Liz była "niespokojną duszą", typem człowieka który choćby nie wiem ile nie szukał własnego "ja", nigdy tak naprawdę go nie znajdzie, bo zawsze znajdzie się coś, co będzie nie takie jak trzeba. Nie może to jednak wpływać na inne aspekty oglądania filmu i przesłaniać jego oceny, nie można dać filmowi niskiej noty tylko dlatego, że nie podobała mi się główna bohaterka, że aktorka która ją grała jest wg mnie brzydka, że fabuła do mnie nie przemówiła. Sztuką jest ocenić, ale z uwzględnianiem wszystkich aspektów, także scenografii, kostiumów, ujęć, muzyki a te wszystkie elementy były w miarę spójne i tworzyły w jakimś sensie harmonijną całość.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones