1. Dobur aktorów do ról Lennona i McCartneya chybiony. To tak, jakby Krajewskiego zagrał Adamczyk, a Klenczona Pazura.
2. Poza kluczowymi wydarzeniami, jak spotkanie obu panów, testowanie czternastoletniego Harrisona, śmierć Julii, reszta to totalna fikcja i wróżenie z fusów.
3. Niepotrzebne eksploatowanie okresu liverpoolskiego. Na ten temat powstało kilka filmów, ale rzeczywiście żaden o Lennonie.
4. Lennon nigdy nie uderzył McCartneya. Pobił Stu Sutcliffe'a. Wokół tego pobicia narosły potem legendy, że wylew Stu to zasługa góza, który powstał wskutek pobicia.
Z całego filmu zostanie mi w uszach wymawiane z liverpoolskim akcentem "fok".
Na plus zaliczyłbym naprawdę dobre kreacje Mimi i Julii oraz muzykę.
"Dobur" i "góz" to oczywiście żart. wyjaśniam to na wypadek, gdyby jakiś debil wlazł na wątek tylko po to, aby ze mnie drwić.