Totalna katastrofa. Bez wstępu, rozwinięcia i zakończenia, i to nieważne w jakiej kolejności. Szkoda wogóle coś pisać, ja bym nawet tego tworu nie nazwał filmem.
Jak to? Wszystko jest. Film oczywiście niełatwy, ale bardzo dobry. Fakt, że spora część widowni ostentacyjnie opuszczała salę dowodzi jedynie, że to kino za dobre dla ułamka nowohoryzontowej publiczności. :P
Ja wytrwałem do końca, bo nie mam w zwyczaju wychodzić, zawsze może coś film uratować. Tutaj jednak nic takiego się nie stało. Wyszedłem natomiast z rozmowy, bo jakoś nie bardzo chciało mi się słuchać o politycznych inspiracjach.