...choć wypowiedzi postaci jakby wychodziły z jednych ust, jakby jakiś narrator się podłączył pod trzech panów i mówił przez ich usta, prowadząc narrację za pomocą sentencji lub puentujących wszystko zdań. Brakowało mi rozprowadzenia akcji wg postaci, które by się od siebie różniły. Przez to film wydawał mi się zbyt literacki.
Ale podobał mi się, był zaprawiony humorem dobrej próby, a plenery i odnowione cyfrowo barwy zachwycały swoją naturalnością. Nawet na poziomie scenerii było to odświeżenie, a już znużony jestem jednolitością świata przedstawionego w na przykład zalewających nas (warsztatowo doskonałych) filmach amerykańskich.
U nas potem śladem Menzla częściowo poszedł Bromski ze swoją serią "U Pana Boga w...".