Obejrzałem sobie ostatnio ten film i muszę przyznać, że od razu nabrałem ochoty na obejrzenie innych dzieł spod znaku pirackiej przygody. Bo "Karmazynowy pirat" jest filmem ze wszech miar godnym uwagi.
Spodziewałem się, ot, takiej lekkiej rozrywki, w starym, trochę naiwnym stylu, i też taką dostałem, ale muszę oddać pokłon twórcom, bo jest to jeden z najbardziej brawurowych filmów awanturniczo-przygodowych w historii kina. Mamy tu niesamowite ucieczki, walki i sceny na morzu, które zostały zrealizowane z wielką pomysłowością. Wracając jeszcze do walk, to patrząc na ich lekkość i błyskotliwą choreografię, od razu wiemy skąd mogli czerpać inspiracje Jackie Chan czy chociażby twórcy "Piratów z Karaibów". Wszystko to jest okraszone ironią i naprawdę inteligentnym humorem, który szczególnie przejawiał się w "dialogach" kapitana ze swoim kompanem-niemową. No i genialna scena odbicia El Libre i profesora, kiedy kapitan Vallo udawał barona Grudę.
Ten film jest przede wszystkim doskonałą zabawą. Niewinną, beztroską, dziecinną, trochę frywolną i urwisowską. Myślę, że każdy widz płci męskiej, który nie zapomniał, że kiedyś był dzieckiem chciałby choć na dzień zostać kapitanem Vallo i rzucić się w wir takiej beztroskiej przygody. "Karmazynowy pirat" to kino w stanie czystym, film, który nie zarzuca nas ciężarem pseudofilozoficznych łamigłówek i przesłań, który nie rości sobie pretensji do bycia czymś więcej niż tylko rozrywką. Jest to jeden z tych filmów, który przywraca wiarę w magię kina.