PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31433}

Karmazynowy pirat

The Crimson Pirate
7,7 4 408
ocen
7,7 10 1 4408
Karmazynowy pirat
powrót do forum filmu Karmazynowy pirat

Ktoś kiedyś napisał że kobieta w tańcu, koń w galopie i okręt pod pełnymi żaglami to jedne z najpiękniejszych widoków na ziemi. I chyba miał rację, ale nie o kobietach (na morzu mogły by tylko doprowadzić do klęski nieszczęsnych żeglarzy) ale o kinie pod żaglami chciałbym przytoczyć parę słów "na temat".

Z nostlagią wspominam filmy pirackie oglądane w dzieciństwie.
Można tutaj wspomnieć choćby "Korsarza" z Charltonem Hestonem, zastanawiając się przy tym czy ktokolwiek z młodego pokolenia kojarzy to nazwisko. Idąc dalej - kiczowaty ale jednak mający coś w sobie "Czarny Pirat" czy dawna adaptacja "Wyspy Skarbów" z Orsonem Wellsem w roli nieugiętego jednookiego Johna Silvera. Ciarki po plecach przechodziły kiedy ten typ się pojawiał na ekranie a jak wiadomo powyższe kino miało być czystą rozrywką, dla dużych i małych. Niektóre z tych filmów przecież powstawały w przy mocnym udziale Disneya.

"Karmazynowy Pirat" oczywiście uplasował się i zasłużenie zajmuje miejsce klasyków nad wszystkimi tymi klasycznymi filmami przygodowymi, które dzisiaj niektórzy nazwać mogą w swoich komentarzach "śmiesznymi z kiepskimi efektami specjalnymi".
Tylko wtedy, to nie o efekty chodziło. Liczył się scenariusz, intryga głównych bohaterów, pojawiający się wątek komediowy z wiodącą w tej dziedzinie postacią były stałym obyczajem scenarzystów. Chociaż mimo to dwojono się i trojono aby na ekranie pokazać jak najwięcej i z rozmachem. Dekoracje i kostiumy z epoki do dzisiaj nie mają sobie równych a i nawet same walki batalistyczne nie wyglądają najgorzej. Jeśli kogoś jednak efekty będą razić swoją prostotą - zawsze mogą przełożyć przez głowę piracką przepaskę i tym samym "przymknąć oko" na niedociągnięcia w replikach statków, które przeważnie wypływały z wytwórni modelarskich na topiele zbiorników wodnych - wprawiane do życia poprzez sztuczne fale i wiatr z potężnych dmuchaw a potem skrupulatnie dopieszczane taśmą filmową, oczywiście w slow-motion, inaczej zdradziły by że są tylko modelami ;)

Przyszły lata 90' i próbowano wskrzesić dawno zapomniany gatunek a może nie zapomniany a pogrzebany. Gatunek który by się zdawało umarł naturalną śmiercią samemu zadając sobie cios w postaci potężnej porażki jaką okazała się "Wyspa Piratów" z Geen'ą Davis. Tutaj zasłużenie trzeba przyznać że za reżyserię powinno się waszmością przeciągnąć dwa razy pod kilem a jeśli dalej był by żyw, posadzić go w kinie i wyświetlić mu jego własne dzieło - konanie w męczarniach bolesne i długie - ale zasłużone. To może zabrzmi dziwnie i co po niektórzy mogą nie dowierzać, ale sceny batalistyczne z wszystkich w/w filmów wyglądają przy "Wyspie Piratów" niczym bolidy Formuły 1 przy rowerze Wigry 3. Posiadają bardzo ważną rzecz - dynamikę, której filmowi Rennego Harlina z 1995 roku zabrakło od pierwszej do ostatniej minuty.

Gdzieś po dekadzie w tym niedosycie zapaliła się iskra nadziei i na pełne morza wypłynęło kino przygodowe w całej okazałości.
Przy akompaniamencie muzyki Klausa Badelta do kinowych portów zawitał Jack Sparrow i zaczarował wszystkich. Od razu!
Gore Verbinsky idealnie chyba wyczuł ten niedosyt, te brakujące ogniwa początku nowego milenium kinematografii i ożywił na nowo gatunek kina żagla i szpady w pełnym tego słowa znaczeniu! Potężne cyfrowo wygenerowane żaglowce przepruwały fale oceanu. Armaty dział pokładowych rozszarpywały drewniane burty okrętów (sekwencja kiedy już na krańcu filmu "Na Krańcu Świata" - Cuttler Beckett wraz ze swoim statkiem HMS Endevour znajduje się między "młotem a kowadłem" to chyba najlepsza scena "kapitan schodzi na dno ze statkiem" w dziejach filmów tego gatunku!!). Dynamiczne zdjęcia, piękne plenery, wspaniała muzyka, trzymająca tempo narracja.Chociaż przyznaję się bez przeciągania pod kilem - kiedy oglądam drugą odsłonę cyklu zakładam w/w piracką przepaskę a czwartej części nie uznają wcale, więc podsumowując Piraci z Karaibów zawsze będą dla mnie trylogią z "le grande finale!" w postaci "At Worlds End".
Wspaniały casting przeperowadzono w kompletowaniu obsady. Dosłownie wszystko zagrało tak pięknie, że zaczęliśmy na nowo wierzyć w piratów do tego stopnia iż ukończono cztery części (trzy) cyklu...
Reżyser jak słusznie można zauważyć, oddał również w swoich filmach cześć starej szkole. Przypomnijmy sobie choćby makietę Czarnej Perły nakręconej na zbiorniku wodnym przy dmuchawach poruszających modelem jak i wypełniającej podmuchem żagle a to wszystko w pięknym krótkim (ledwo trzy sekundowym) ujęciu sztormu nocą.
Jak i oczywiście nie zabrakło typowego dla kina oczka do widza. Scena z odwróconą szalupą ratunkową w "Klątwie Czarnej Perły" została żywcem wyjęta z filmu o Karmazynowym Piracie.
Piraci, nie da się ukryć zawładnęli znowu na parę lat umysłami kinomaniaków. Znowu pozwolono nam zajrzeć tam, gdzie jak kiedyś wierzono ocean spływał ze skorupy żółwia i statki niknęły w czeluściach nicości... i dobrze. Ja podróżując z filmami Gora Verbinskiego poczułem się znowu jak kilkuletni chłopiec oglądający ponownie Karmazynowego Pirata siedząc przed telewizorem na wyblakłym dywanie. Snując przy tym marzenia o tym jak to wyglądało takie pirackie życie a i w każdą niedzielę obowiązkowo (a może to była sobota) byłem wpatrzony w telewizor i nuciłem pod nosem "(...)victory we fight to win....victory(...)".
Więc na zakończenie jeszcze klasyka, którą dedykuje wszystkim tym którzy, tak jak ja, oglądali wyłącznie czołówkę i wybiegali na podwórko...

youtube.com/watch?v=mQkt5jImf-A

Pozdrawiam ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones