PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=110812}

Kawa i papierosy

Coffee and Cigarettes
7,6 68 590
ocen
7,6 10 1 68590
7,6 35
ocen krytyków
Kawa i papierosy
powrót do forum filmu Kawa i papierosy

Powiedzmy, że artysta ma pełne prawo naginać warsztat, aby forsować swój pomysł.
Nie chcę być tym, który woła, że król jest nagi, ale jaki tu jest właściwie pomysł?

Jest mnóstwo fajnego nastroju, jest gęsty i ciężki - zgadzam się, ale bez fabuły, wydało mi się to trochę wszystko jałowe.

ocenił(a) film na 3
mosheh

Wytrzymałem do połowy trzeciej sceny. Nie rozumiem filmu. Może dlatego, że nie pije kawy i nie pale papierosów.
Całość mnie nudziła. Takie scenki z życia. Coś jak patrzenie na ludzi w kawiarni.

ocenił(a) film na 9
Designer87

bo to sa rozmowy , nie chodzi o to ze ma byc AKCJA jest statyczny bo widz ma wysilic sie , pomyslec kazda scena prezentuje inne wartosci, porusza inne kwestie hehee

ocenił(a) film na 3
EwsYo

zanudza w inny sposób tak?

ocenił(a) film na 9
Designer87

zalezy kto co lubi jedni lubia american pie inni kawe i papierosy :)

EwsYo

Taaaak, na to czekałem :) Powiedz jeszcze wprost, że kto nie lubi "kawy i papierosów' jest głupi ;)

ocenił(a) film na 9
pavell_olvy

No co ty :) Nie mnie to oceniac kto jest glupi a kto nie, dla mnie w zasadzie nie ma ludzi jako tako "glupich " . Przytoczylam tu american pie bo jest skrajnie inny klimat :)

EwsYo

Między "American Pie", a filmami Jarmuscha jest jeszcze przebogata otchłań innych filmów.

ocenił(a) film na 7
Designer87

wiekszosc byla nudna, ale musze przyznac, ze trzy ostatnie segmenty byly w miare ciekawe, sama ciesze sie, ze do nich dotrwalam :)

ocenił(a) film na 8
Designer87

Twoim problemem jest to, że próbujesz go zrozumieć.

ocenił(a) film na 3
cyc2

Próbowałem go zrozumieć 7lat temu.

ocenił(a) film na 7
mosheh

Bo to jest właśnie bardzo dobry film o niczym :)
Takie właśnie luźne rozmowy, czasem głupawe, czasem śmieszne czasem lekko smutne. I tyle.

Forestusus

Gdybym ja się nazywał Jarmusch, też mógłbym być "kultowym reżyserem" i kręcić filmiki o niczym, koniecznie czarno-białe i czesać za to kasę.

ocenił(a) film na 7
Jack_Holborn15

Każdy "gdyby był", "gdyby miał", "gdyby się nazywał". Ludzie mówią, że "Czarny kwadrat na białym tle" Malewicza każdy mógłby namalować, ale do jego czasów nikt go nie namalował i nikt go nie wymyślił. Po fakcie "każdy może". Przed "Libanem" Maoza też "wszyscy mogli" pokazać wojnę z perspektywy wnętrza czołgu. Trochę ogłady młody człowieku.

gregcoma

Zapewniam szanownego Pana, że czarny kwadrat na białym tle namalowało już niejedno dziecko, z tym że nie nazywało się Malewicz.
"Libanu" nie oglądałem, za to oglądałem "Pogrzebany" (2010). Tam z kolei cała "akcja" rozgrywa się w skrzyni, w której jest zakopany pod ziemią główny bohater. Kilka lat temu jakaś nasza rodzima "artystka" reprezentująca nurt tzw. sztuki współczesnej jako eksponatu użyła samej siebie. W jakiejś galerii usiadła sobie na krześle i jęła obierać kartofle. I tyle. Rzecz jasna - by bardziej zwrócić na siebie uwagę koneserów/gapiów odwiedzających ową galerię - siedziała tam całkiem goła. Do tej pory też nikt tego nie wymyślił tylko ona!:-) Sztuka nie polega na tym, że ktoś zrobi coś ekstrawaganckiego jako pierwszy.
Już obchodziłem moją drugą "osiemnastkę", ale skoro żem wg Pana wciąż młody to takie słowa balsamem na moje oczy;-)

ocenił(a) film na 7
Jack_Holborn15

Jedno pytanie, jedno jedyne, skoro wie Pan tyle o sztuce (a może chodzi panu o artystkę Julitę Wójcik - choć nie przypominam sobie, żeby obierała ziemniaki nago; inna rzecz, że skoro myśli Pan, że robiła to pierwsza, to nie słyszał Pan pewnie o takich artystkach, jak Marina Abramovic, Yoko Ono i setkach innych), więc skoro już Pan tyle wie, jak Pan pisze, "mógłby Pan czesać kasę", więc skoro już tyle i tyle....... Stop. Czemu Pan nie czesze? Czemu Pan nie robi?

gregcoma

Nie wiem, jak się nazywała ta "artystka", a Julita Wójcik kojarzy mi się raczej ze skrajnie lewicową ideologią i jej pedalską tęczą w Warszawie. Bo na bazie ideologii lewicowej, kontrkultury, bazują te współczesne "artysty"; co więcej, nawet "magistry sztuki". Nota bene: kiedyś miano artysty miał ktoś, kto umiał coś namalować czy wyrzeźbić. Dzisiaj wystarczy mieć papierek państwowej uczelni, albo znane nazwisko i już - "artysta współczesny".
Nie znam się na "sztuce współczesnej", bo to nie jest żadna sztuka, skoro kwadrat na płótnie, albo ekskrementy artysty są za coś takie uznawane. Ot, pewien artysta z tego kręgu wystawił w galerii płótno z jakimiś chaotycznymi mazajami. Zebrało się przy obrazie trochę znawców owej sztuki i jęli deliberować, co znany artysta chciał przez to powiedzieć - a zachwytom rzecz prosta nie było końca. W końcu facet przyznał, że dał swojej szympansicy pędzel do łapy i kazał jej chlapać po płótnie. Nie muszę wspominać, że ci koneserzy zamilkli nagle ze wstydu jak trusie. Innym razem podobni znawcy i smakosze "sztuki współczesnej" zatrzymali się przy wysublimowanym komentowaniu tzw. instalacji składającej się z metalowych rur i drewnianych desek. Po jakimś czasie przyszli malarze i zaczęli rozbierać to rusztowanie...
I na koniec: czemu nie mógłbym czesać kasy na czymś takim? Już przecież wspomniałem. Bo nie nazywam się Yoko Ono i nie jestem żoną Johna Lennona.

ocenił(a) film na 7
Jack_Holborn15

No jak abstrakcjonizm, który przypada na przełom XIX i XX wieku, z Munchem na czele, jest dla Pana lewicową ideologią i podważa Pan, że artyści ci, reprezentujący sztukę współczesną (bo o Malewiczu rozmawialiśmy), nie są prawdziwymi artystami, to potwierdza Pan, że nie wie Pan, o czym mówi. Koniec tematu, sam się Pan, prawilniak prawicowy, zaorał.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Jack_Holborn15

Nie lubi mnie Pani po prostu, że nie poddaję się tej zgrai hipokrytów i zboczeńców?

ocenił(a) film na 7
Jack_Holborn15

Nie jestem Panią... ;) Chłopaku - nie gadajmy już o tym. Ty opowiadasz o "pedalskiej tęczy", ja Ci mówię o Munchu. No i z czym do czego? Ze ślepym o kolorach?

gregcoma

A ja nie jestem chłopakiem. Mam 42 lata.

ocenił(a) film na 7
Jack_Holborn15

Porównanie jakiekolwiek "Pogrzebanego" do "Libanu" to jak porównanie kotleta z McDonalda do steka. Jeśli nie widzi się różnicy to trzeba doceniać to co się potrafi i 'czarny kwadrat' będzie zawsze tylko 'czarnym kwadratem'. Dyskutować nie ma sensu.

ocenił(a) film na 7
Forestusus

Dzięki, nie miałem siły.

Forestusus

Forestusus
5 maj 2012 13:49
"Bo to jest właśnie bardzo dobry film o niczym :)"
I no i on uczciwie napisał. To jest film o niczym:-) To jest jednocześnie śmieszne i straszne.

ocenił(a) film na 8
Jack_Holborn15

Przerażające, kiedy nie ma się czego chwycić, nie ma jak uczesać, jak włożyć do szufladki?

ocenił(a) film na 9
mosheh

W tym filmie nie chodzi o fabulę tylko właśnie o klimat, niezobowiązująca atmosferę i te wszystkie drobne niuanse jakie można - lub nie - wychwycić. Stwierdzenie że "król jest nagi" jest tutaj kompletnie nieadekwatne. Ten film to zbiór luźno połączonych ze sobą etiud. Zarzucanie mu braku spójnej fabuły to wyraz kompletnej ignorancji. Sory ale równie dobrze mógłbyś wyrzucać komedii że jest śmieszna. To nie jest typowy film, raczej pewien specyficzny projekt.

Eddy

To, że to nowela, nie oznacza, że nie może mieć fabuły :).

ocenił(a) film na 9
mosheh

Hehe...
To jest tak jakbyś miał pretensje że kolaż nie ma spójnych harmonijnych linii. To jest zbiór etiud tak? To nie jest typowy film fabularny tylko pewien eksperyment realizatorski. O ile wiem poszczególne części powstawały po kolei i dopiero na końcu połączono je w pełnometrażowy film. To jest kilka filmów krótkometrażowych połączonych w jedna całość która jest kompatybilna pod względem wizualnym i estetycznym ale poszczególnych jej członów nie splata fabuła, ponieważ zasadniczo jej nie ma. I to nie jest wada - to jest zamysł - motywem przewodnim tego filmu są kawa, papierosy i rozmowa, kto powiedział że wszystko musi łączyć związek przyczynowo-skutkowy? W tego rodzaju przedsięwzięciach nie chodzi o spójną, realistyczna i przekonująca fabułę ale o atmosferę, klimat, i to czego do końca nie da się ubrać w słowa, pewnego rodzaju efemeryczne doświadczenie ducha kina. Nie zawsze chodzi o sztampę jakiegoś gatunku - są przedsięwzięcia które wykraczają poza schematy. Tutaj każda historia jest niepowtarzalna i oryginalna, jeśli chodzi o pomysł i historię każda z nich tworzy zamkniętą całość, a z resztą łączy się tylko pewnym zamysłem artystycznym. Obawiam się że nie zrozumiałeś kompletnie tego obrazu ale nie ma powodu żebyś swoją ignorancje określał jako wadę samego filmu.

ocenił(a) film na 4
Eddy

Dlaczego ignorancję, to że komuś nie podoba się ten film nie znaczy, że jest ignorantem, dla mnie film to- przerost formy nad treścią, a za ignoranta się nie uważam.

ocenił(a) film na 9
jamielynx

Czytałeś to co napisałem powyżej? Jeśli tak i nadal nie rozumiesz, to masz odpowiedź na swoje pytanie o ignorancje.

ocenił(a) film na 4
Eddy

Argumentami nie da się zmienić czyjegoś gustu, dla Ciebie film tworzy całość "kompatybilną pod względem wizualnym i estetycznym" etc. Tyle tylko, że nie jest to fakt, to Twoja opinia, opinia kogoś innego może być zgoła inna, moja argumentacja mogłaby być równie imponująca rozmiarem, ale to dalej tylko opinia. Ten film jest przedstawiony w na tyle prosty sposób, że nie przekonasz sceptyków, że czegoś nie dojrzeli, bo wszyscy widzieliśmy ten sam film. Nie wiedzieć czemu na fw panuje przekonanie, że skala 1-10 to poziom zrozumienia dla filmu, a nie jego docenienia.

ocenił(a) film na 9
jamielynx

Taaa kocham ten argument - "moja prawda, Twoja prawa, g*wno prawda..." vel "Wszystko jest relatywne, świat odbieramy subiektywnie, każdy w jakiś sposób ma rację a być może nikt nie ma racji."
Mhm. Okej - posprzątane, zagiąłeś mnie tak, że dalsza rozmowa nie tylko o tym ale o czymkolwiek nie ma sensu bo przecież wszystko to tylko opinie.
To, że ktoś sobie odbiera świat po swojemu nie znaczy że ma rację - dla daltonisty nie ma czegoś takiego jak kolor zielony czy pomarańczowy ale to nie znaczy, że tych kolorów obiektywnie nie ma (abstrahując od faktu że barwy faktycznie są tylko szablonem percepcji bo nie istnieją jako takie, same w sobie - tym niemniej są ludzie o upośledzonej percepcji fal elektromagnetycznych określonej częstotliwości - łotewa!)
Jest mnóstwo detali których nie wyłapujemy i też nie znaczy to, że one nie istnieją. Istnienie w ludzkim umyślne nie definiuje bytu czegokolwiek. Drzewo padające w lesie narobi rumoru, tylko nikt go nie usłyszy. Więc to, że nie zrozumiałeś konwencji filmu nie znaczy że ona nie istnieje. Ona jest, tylko nie skumałeś. Można nie lubić komedii ale to, że jest śmieszna nie znaczy że jest kiepska. Ma taka być bo jest komedią. Można nie lubić filmów dokumentalnych bo nie mają de facto fabuły ale fakt ten nie sprawia że są złe. Można uważać, że "Pies Andaluzyjski to dziwaczny film beż żadnego sensu" ale to też nie znaczy, że jest słaby. Jest po prostu INNY - nie musisz tego rozumieć ale idiotyzmem jest oceniać film na 4 jeśli kompletnie się go nie czuje. Taka ocena jest najnormalniej w świecie niesprawiedliwa i jest produktem nie uczciwej analizy tylko zwyczajnej ignorancji.
"Koyaanisqatsi" też dałeś 4? takie ocenianie to kpina. Oczywiście masz do niego prawo - tak jak każdy ma prawo jeść sushi nożem i widelcem ale niech nie apeluje do mnie żebym uznał to za normę a jego ignorancje - za oryginalność czy subiektywizm.
Nie mam zamiaru przekonywać Cie do swoich racji. Co nie zmienia faktu że skala na filmwebie poza tym że faktycznie pokazuje na ile społeczność doceniła film, to pokazuje też w jakim procencie go zrozumiała. Nie wiem czemu oczekujesz ode mnie, że będę Twoją ocenę uważał za rzeczową i merytoryczną. Ty masz zdanie o filmie - ja mam zdanie o Twoim zdaniu. Dla mnie po prostu nie zrozumiałeś o co chodzi, nie wyczułeś konwencji i tyle. Możesz to tłumaczyć relatywizmem czy inną sofistyczną egzegezą jeśli tak bardziej Ci się podoba.

ocenił(a) film na 4
Eddy

Wolałbym przeistoczonym energetyzmem deizmu kreacyjno mistycznego. Film jako całość jest dla mnie słaby, ocena 9 wobec wkładu włożonego w robienie "Kawy" to kpina wobec filmów z czołówki. Jedz sobie sushi czym chcesz, ja sushi nie lubię, ale widocznie nie rozumiem ukrytego w nim przekazu.

ocenił(a) film na 9
jamielynx

Filmów z czołówki? Dla mnie każdy film to zamknięta całość. Można go odnieść do innych produkcji ale nie widzę powodu dla którego musiałbym jakoś specjalnie ograniczać się czy narzucać sobie jakieś standardy oceniania zaaprobowane przez Związek Historyków i Koneserów Kina. Film Kurosawy może być dla mnie gorszy od filmu Finchera i nie robię z tego dramatu . Nie widzę też powodu żeby oceniać wkład pracy włożony w film jakoś szczególnie - liczy się efekt. Myśląc tym tokiem musiałbym dać 10 "Heaven's Gate" a dawno nie widziałem takiego gniota.
Miałem nadzieję na jakąś błyskotliwą ripostę i dyskusję na poziomie ale się rozczarowałem. Choć muszę przyznać ze faktycznie ostatnie zdanie dobrze podsumowuje ten spór.
Pozdrawiam!

Eddy

haha, jakie wspaniałe wywody na temat kolorów :) ale na koniec dodane "łotewa", żadne łotewa skoro tak to pompujesz, rozbawiłeś mnie

ocenił(a) film na 9
Ruzica_si_bila

taaa... wniosłaś całe 4 kilo argumentów w tę dyskusję.

ocenił(a) film na 7
Eddy

Niby to komentarz sprzed 10 lat, ale odpowiem, żeby napisać, że pięknie ująłeś w słowa to co mnie tak strasznie denerwuje wielu komentarzach na filmwebie. Komentarzach ludzi, którzy naprawdę nie rozumieją (i nie chcą zrozumieć!) filmu, ale zamiast nie mówić nic to paplą głupoty i zasłaniają się cynicznie prawem do subiektywizmu.

Ciepło pozdrawiam, nawet jeśli tego nie przeczytasz :)

ocenił(a) film na 5
Eddy

Właśnie ów "specyficzny projekt", "eksperyment realizatorski" nie powiódł się. To, że coś jest oryginalne, wcale nie sprawia, że jest dziełem lepszym od tych, które stanowią rozwinięcie czy ulepszenie czegoś, co już było. Warto zwrócić uwagę, dlaczego w większości filmów fabularnych występuje związek przyczynowo-skutkowy. Otóż z powodu wyższości takiego rozwiązania nad kolażem niezwiązanych ze sobą scen. Jarmusch "poszedł pod prąd" i moim zdaniem efekt jest mocno średni. Nie ma przewodniej idei, czegoś, dzięki czemu można by zobaczyć cel zrywania ze standardowymi rozwiązaniami. Moje wrażenie było takie, że sporo dialogów było improwizowanych, a przynajmniej nie pokryło w 100% scenariusza i rozmawiający ludzie nie wiedzieli, co powiedzieć, jak się zachować, a nawet jak zagrać konkretną scenę. Niepowtarzalność i wyjście poza schematy kina nie jest wcale takie trudne, wystarczy posklejać przypadkowe rozmowy w jeden film i, voila mamy tytuł cieszący się dużym zainteresowaniem.

ocenił(a) film na 9
Mr. President1

I masz częściowo rację - większość scen i dialogów było improwizowanych a sam Jarmusch nie silił się na oryginalność i "brnięcie pod prąd". Po prostu zrobił osobno kilka etiud a na koniec wydał je jako całość. Nie dla jakiegoś oszałamiającego zainteresowania bo film był dość mocno undergroundowy ale dla zabawy. Jest jak zbiór opowiadań wydanych w jednej książce. W filmie występowały znane gwiazdy filmu i muzyki, i widać było że oni wszyscy po prostu bawią się kinem. Podobnie zresztą jak w innych projektach tego typu np w "10 minut później: Trąbka".
Ludzie nie maja pojęcia co oglądają i jak powstawało, potem walą jakieś śmieszne oceny i jeszcze mają gigantyczny ból dupy jak ktoś docieka skąd tak zaniżona ocena: "No bo im się nie podobało, nie podobało im się, tak! I mają prawo dawać takie oceny bo to ich subiektywna opinia" - żałosne!
Filmy dokumentalne czy reportaże też nie mają de facto fabuły i gdzie tutaj wyższość związku przyczynowo skutkowego? To po prostu inne gatunki. Mają inny cel, operują na innym tworzywie. Film fabularny snuje historię, dokument przedstawia wiedzę faktograficzną a reportaż to format dziennikarski o wymiarze informacyjnym lub publicystyczno-informacyjnym. W etiudzie zaś chodzi o pojedynczą historię, o klimat, o to co w kinie ulotne. W malarstwie też nie wszystko musi być hiperrealistyczne a twórcy kolarzy mają zupełnie inny zamysł niż np ci uwieczniający sceny batalistyczne. Nie rozumiem dlaczego z inności ma się czynić zarzut? Albo z jakiego powodu fakt, że ktoś nie czuje jakiegoś gatunku ma usprawiedliwiać zaniżoną ocenę? Ja np kompletnie nie czuje musicali ale nie sprawia to, że włączam sobie klasyk w stylu "Hair" po czym daje mu 4 "bo śpiewają".

ocenił(a) film na 5
Eddy

Myślę, że sztuka obroni się sama. Ludzie wcale nie muszą wiedzieć, jak coś powstawało, ani mieć świadomość, co zobaczą przed obejrzeniem, aby właściwie coś ocenić. Sztuczne tworzenie "barier wejścia" to krok w niewłaściwym kierunku, traktowanie widza na zasadzie - "doucz się, doczytaj i wróć, kiedy będziesz zasługiwał na to, by mieć do czynienia ze Sztuką". Jeśli coś ma wartość, to można to dostrzec i bez znajomości genezy, opinii jedynych prawomyślnych krytyków i myślenia - "skoro inni dobrze oceniają, to ja też muszę, żeby nie wyjść na ignoranta". Każdy ma prawo do osobistego, subiektywnego odbioru i podzielenia się nim na forum.
Nie jest problemem to, że "Kawa i papierosy" nie ma fabuły, tylko brak celu, powodu, dla którego połączono te etiudy w całość. Pewnie ostatecznie po to, żeby więcej zarobić. Oczywiście, różne gatunki mają różne cele, ale jestem skłonny przyznać, że jedne są lepsze od drugich. Zresztą nie tylko ja tak myślę, wystarczy spojrzeć, jak radzą sobie w boxoffice'ach filmy akcji, a jak np. horrory. Wybitny przedstawiciel danego gatunku nigdy nie będzie tak dobry jak tylko przeciętne dzieło innego w oczach większości. Malarstwo batalistyczne zawsze będzie przez większość uważane za lepsze od kolaży i tego nie da się zmienić.

ocenił(a) film na 9
Mr. President1

Serio myślisz że sztuka obroni się sama? W naszych czasach? Tutaj Jak widać się nie obroniła, bo ciężko jest bronić się przed ignorancją nazywaną przez Ciebie subtelnie "barierą wejścia". W tym kontekście juz nawet nie będę się odnosił szerzej do Twojego komentarza: "Pewnie ostatecznie po to, żeby WIĘCEJ zarobić." ("Kawa i Papierosy" to niezależny film, który zarobił niecałe 8 milionów dolarów. - Nie masz bladego pojęcia o czym piszesz a wchodzisz w dyskusje.)
O podejściu "Każdy ma prawo do osobistego, subiektywnego odbioru i podzielenia się nim na forum." pisałem już powyżej, więc nie będę się powtarzał. Dla mnie przeświadczenie, że każda opinia jest warta wygłoszenia i zasługuje na szacunek jest objawem skrajnego zblazowania i naiwności. A o dalszych wynurzeniach na temat wyższości jednych gatunków nad innymi, też nie ma sensu rozmawiać. Są filmy dobre i złe, gatunek ma tutaj niewielkie znaczenie. Widziałem genialne komedie romantyczne i koszmarne dramaty.

ocenił(a) film na 9
Eddy

Jesteś słownikowym przykładem snoba. Nie masz pojęcia za co doceniasz ten film, ale produkujesz tony niepotrzebnego tekstu, tylko po to, żeby wcisnąć komuś bzdurę, że jest gupi ("ignorantem").
Tak na prawdę o wiele więcej treści od Ciebie napisał krótko użytkownik taczmi, cytuję post niżej:
"w tym filmie, jak dla mnie, chodzi o wrazenia wizualne rpzede wszystkim. a jeśli chodzi o sens, to po prostu skupia sie na psychicznej warstwie - zachowania ludzi, ich reakcje itd. Moim zdaniem film całkiem niezły, choć nie uważam go za arcydzieło, niektóre sceny były miłe dla oka i uszu :)"
I w sumie mogę się pod tym podpisać, ja doceniłem film za psychologię bohaterów.

ocenił(a) film na 6
mosheh

w tym filmie, jak dla mnie, chodzi o wrazenia wizualne rpzede wszystkim. a jeśli chodzi o sens, to po prostu skupia sie na psychicznej warstwie - zachowania ludzi, ich reakcje itd. Moim zdaniem film całkiem niezły, choć nie uważam go za arcydzieło, niektóre sceny były miłe dla oka i uszu :)

taczmi

a ja właśnie uważam za arcydzieło, bo czegoś takiego to już dawno nie widziałam. Tyle tu mowy o tym że nastrój itd. Ok. wszystko się zgadza. Wydaje mi się jednak, że z tym "brakiem fabuły" to jest gruba przesada, bo nie trzeba być jakoś super mega inteligentnym żeby dostrzec, że ludzi siedzących przy stoliku nie łączą tylko te 2 tytułowe atrybuty, to coś więcej, jakiś wspólny mianownik, który w każdej ze scen daje się podświadomie wyczuć. Ten film pokazuje nam jak bardzo skomplikowane są relacje między ludźmi, niezręczne ciche chwile, poprzecinane rozpaczliwymi próbami nawiązania kontaktu z kimś kto jest obok, a mimo to jakby za jakąś szybą własnych spraw, zainteresowań, problemów. chyba każdy był w takiej sytuacji i to nie raz, pijalność kawy i puszczanie papierosowego dymka, to akurat drugorzędna sprawa jak dla mnie, chodź nie ukrywam że dodaje smaku.

ocenił(a) film na 8
SylwiOwl

Nie dodaje smaku, tylko są to atrybuty tego materialistycznego świata, który bardzo trafnie opisałaś wyżej, tego w którym trudno dogadać się z drugim człowiekiem, nawet pozornie nam bliskim. Przeciwwagą są tu raperzy z wu-tang clanu, co mnie bardzo ucieszyło przez moją (i widocznie Jarmuscha również) sympatię do nich. Film muszę obejrzeć jeszcze raz, bo NA PEWNO nie wychwyciłem wszystkiego co autor chciał przekazać, więc możliwe, że jeszcze tu zawitam. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 8
SylwiOwl

Dla mnie od pierwszego obejrzenia, to film przede wszystkim o tym, że ludzie (często) nie potrafią ze sobą rozmawiać i chociaż można się uprzeć na pisanie skomplikowanych recenzji, wychwytywać niuanse, podprogowe i "nadprogowe" (jak kto zwał) przekazy, to prostota przekazu jest oczywista.Trafne moim zdaniem dwa komentarze powyżej! :)

ocenił(a) film na 10
mosheh

przeprowadź tysiąc rozmów twarzą w twarz to zrozumiesz film...

ocenił(a) film na 3
mosheh

Zawiodłem się spodziewałem się czegoś lepszego a dostałem coś innego.Kilka scenek a najbardziej ta pierwsza zasługuje na plus ale tak na prawdę czym dalej tym gorzej.Możliwe że za bardzo się napaliłem bo lubię filmy Jima a ten kiedyś widziałem teraz oglądając go w całości mogę powiedzieć tylko tyle że to film słaby z nudnymi i mało ciekawymi dyskusjami.Plusem jest tylko dobra obsada i niskobudżetowy pomysł nie do końca dobrze zrealizowany co jak na Jarmusch jest zaskakujące. Ode mnie 3/10 za kilka dobrych epizodów,za obsadę i za klimatyczny zapach kawy którą za raz sobie zaparze. Pozdrawiam

mosheh

Mówią, że w filmie chodzi o klimat... Myślę, że nie. Film po prostu ma klimat, ale nie chodzi o klimat. Film jest w istocie swego rodzaju europejskim mistycyzmem. To jest uchwycenie esencji Zachodu. Czysta ekstrawertyczność o której pisał Jung. Ciągle o coś nam chodzi. Ciągle czegoś szukamy. Łatki. W postaci formy. W postaci rzeczy. W postaci opinii innych osób. To kreuje naszą tożsamość a jednocześnie zabija nas. Chwila odpoczynku nie jest chwilą odpoczynku. Gdy zaczyna się odpoczynek, nie przychodzi odpoczynek, bo goni nas kolejna myśl. Ile jeszcze mamy odpoczynku? W istocie ostatnia scena jest kwintesencją tego co chiał zarysować Jarmusch. Myślę, że zasadnicze przesłanie tego filmu wprowadza nas w teraźniejszość. Skończmy z przeintelektualizowanym życiem przepełnionym kompleksami, dążeniami do urojonych celów, do imponowania komuś. Życie zaczyna się teraz. I tyle.

ocenił(a) film na 6
Szeryf_Rottingham

najlepszy komentarz;]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones