Nierówny, ale bardzo ciekawy pod względem formy. Pod koniec fabuła jest tak porwana, że przestaje być zrozumiała, a bohaterzy przestają być wiarygodni.
Królikiewicz wziął na warsztat historię z 1957 roku, czyli z czasów Konfederacji Warszawskiej. Nie zrezygnował przy tym z oryginalnej, awangardowej formy. Zapowiada się więc kolejny intrygujący, chyba niesłusznie zapomniany polski film. Bardzo trudno doń dotrzeć. Może kiedyś wyemituje go Kino Polska? Na razie musi...