"A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, ..". To najlepszy opis tego "dzieła". Każda kobieta pyta czy za przeproszeniem obciągnąć facetowi, sceny nic nie wnoszące, a przeciągnięte do granic bólu.
Chyba lepiej te pół godziny spędzić u dentysty.
A - zapomniałbym o typowo polskiej specjalności kinowej - dźwięk. Każdy dźwięk jest bardzo dobrze słyszalny )westchnienie, przesunięcie krzesła, naciśnięcie klamki itp), a dialogi miedzy bohaterami do zgadywania co kto powiedział.
Sprawiedliwe sądy i ocena. Wydaje mi się, że Nowakowi (z których to i dlaczego nic o nim nie wiadomo?) pomysłowości starczyło jedynie na tytuł, a i to wyłącznie co do jego długości. Dla mnie przekleństwem współczesnego polskiego kina jest całkowita indolencja scenariuszowa z szokująco prymitywnymi dialogami na czele, powtarzająca się jak mantra tematyka (brud, smród i ubóstwo) oraz zerowa wartość poznawcza.